„Duperella pokazała dupę!” czyli jak audiodeskryptor Marcin Matuszewski rozpoczął pracę na eventach queerowych

Z MARCINEM MATUSZEWSKIM, audiodeskryptorem, który pracuje również na drag shows, rozmawia Jakub Wojtaszczyk

fot. Weronika Kuryło

Jesteś audiodeskryptorem – opisujesz osobom niewidomym to, co sam widzisz – na różnych wydarzeniach, w tym na występach dragowych.

To w gruncie rzeczy nieskomplikowana robota. Osoby z niepełnosprawnością wzroku przy wejściu do klubu dostają zestawy słuchawkowe, ja przez cały czas mam ze sobą mikrofon. Ważne, żeby nie przygotować strefy dla osób korzystających z audiodeskrypcji tuż przy głośnikach. Słuchawka zazwyczaj jest na jedno ucho, drugie jest cały czas nastawione na odbiór dźwięku występu. Gadam bez przerwy do tego pierwszego, zaopatrzonego w słuchawkę. Nadaję z możliwie najcichszego miejsca w klubie, z którego widać scenę.

Trzeba dokładnie trzymać się tego, co widać, korzystać z precyzyjnego i najlepiej nienacechowanego emocjami języka. Ale przy występie drag należy te zasady schować do kieszeni i dać się ponieść. Tylko w taki sposób osobom, które odbierają audiodeskrypcję, daję poczuć atmosferę. Po drag show zazwyczaj nie pamiętamy konkretnych ruchów performerów_ ek albo czy osoba ruszyła prawą, czy lewą ręką itd. Pamiętamy samo doświadczenie: cekiny, brokaty, lasery, kolory, klimat. Audiodeskrypcja queeru polega na wrażeniowości.

A więc to twoja interpretacja.

Od niej nie da się uciec. Zawsze coś będzie podobać mi się bardziej, a coś mniej. Jednak staram się zachować przestrzeń na obiektywizm albo chociaż jego pozór.

Kiedy zacząłeś swoją przygodę z audiodeskrypcją?

Siedem lat temu – od audiodeskrypcji sztuki współczesnej w Zachęcie. To był czas, kiedy w tej galerii organizowano świetne, problemowe, często „niewygodne” wystawy. Nie pamiętam, jaka była pierwsza praca, którą opisywałem, ale dyskusja wokół niej była gorąca. Podczas opisywania w galerii czy muzeum trzeba być poważniejszym. Na spotkania przychodzą osoby, które chcą się czegoś dowiedzieć o artystach i artystkach, historii, pracach, porozmawiać na trochę bardziej salonowym poziomie. Muszę uważać na język. Przy opisie występów dragowych mogę pozwolić sobie na więcej. Pamiętam, jaką radość poczułem, gdy mogłem powiedzieć: „Duperella pokazała dupę!”. W galerii sztuki podobne wydarzenie musiałbym ubrać w eufemizm, np.: „Duperella lekko podniosła sukienkę, ukazując pośladki”. Podczas show nie ma na to miejsca. Tu liczą się emocje!

Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze „Repliki”, dostępnym w PRENUMERACIE lub jako POJEDYNCZY NUMER na naszej stronie internetowej oraz w wybranych salonach prasowych.