Z czeskim fotografem LUKÁŠEM HOUDKIEM o jego krakowskiej wystawie zdjęć indyjskich hidźr, o fascynacji tą transpłciową społecznością i o tym, czego Zachód może nauczyć się od tej starej kultury, rozmawia Małgorzata Tarnowska
Mieszkasz w Czechach, jesteś romologiem, ale jeden z największych twoich projektów artystycznych dotyczy indyjskiej społeczności hidźr, którą dokumentujesz od ponad 10 lat. Jak wyglądała twoja droga do odkrycia tego tematu?
Wszystko zaczęło się w 2008 r., na wyjeździe badawczym w Radżastanie w Indiach, gdzie jako student badałem społeczność Romów. Szedłem przez pustynię – co uwielbiam – i natrafiłem na samotną farmę. Zacząłem jej się przyglądać i zobaczyłem kobietę o dziwnym, jak mi się zdało, wyglądzie, stojącą w otoczeniu innych kobiet. Dostrzegła mnie i nakazała mi gestem, żebym podszedł. Przeprowadzała jakiś rytuał: towarzyszył jej bębniarz, a ona odgrywała węża.
W jakim sensie wydała ci się dziwna?
Była o wiele wyższa od pozostałych stojących tam indyjskich kobiet, miała niski głos i odmienną mowę ciała. Nie miałem jeszcze wtedy żadnych doświadczeń ze społecznością trans, więc wszystko to było dla mnie zupełnie nowe. Zapytałem o nią pozostałe zgromadzone tam osoby i wyjaśniono mi, że ta kobieta to hidźra odprawiająca rytuał z okazji narodzin cieląt. Kilka dni później znalazłem w księgarni książkę na temat hidźr i zafascynowałem się tym tematem. Postanowiłem wniknąć w ich społeczność i wykorzystać fotografię do dokumentacji jej życia. Zrobiłem to kilka lat później, kiedy wróciłem do Indii w 2012 r.
Jaka jest twoja definicja hidźry?
Używając kategorii zachodnich, można by je nazwać trans kobietami, ale to nie są „tylko” trans kobiety, lecz osoby, które…
Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze „Repliki”, dostępnym w PRENUMERACIE lub jako POJEDYNCZY NUMER na naszej stronie internetowej oraz w wybranych salonach prasowych.