„Homoseksualność staropolska” Piotr Oczko, Tomasz Nastulczyk

Collegium Columbinum, 2012

 

 

Ponad 500 stron, ale to tylko „przyczynek”, jak piszą autorzy, do opracowania o funkcjonowaniu osób homoseksualnych w Polsce od XV do XVIII wieku (mniej więcej). Do przejrzenia pod kątem LGBT pozostaje ponoć mnóstwo materiałów historycznych. Ale już sam „przyczynek” ma wielką wartość poznawczą. Znajdziemy tu takie perełki, jak historię szlachcica Mikołaja Turkowieckiego, który w 1608 r. zakochał się w swym parobku Stanisławie Skrzypczyku. Sam dziwiąc się temu uczuciu, oskarżył o… czary kobietę, która parobka mu do pracy zarekomendowała. Albo Marcin Gołek, piekarz z Sieradza, który w 1633 r. współżył ze swym czeladnikiem, Wojciechem ze Sromotki. Obu nieszczęśników spalono. Bo gdzieby (….) chłop z chłopem sprawę przeciw przyrodzeniu miał, takowi mają na gardle być skarani a według obyczaja ogniem mają być spaleni, bez wszelakiego zmiłowania i łaski.

Już wtedy panowało u nas przeświadczenie, że homoseksualizm jest „nie stąd”: grzech sodomski opisywano jako mężczyzny z mężczyzną obrzydliwe bawienie się, jakowej obrzydliwości we Włoszech i we Francyjej i u mnichów niemało (jak widać, nadreprezentację gejów wśród kleru też już zauważano). Kobietom poświęcano o wiele mniej uwagi, ale Piotr Oczko i Tomasz Nastulczyk cierpliwie wyławiają rożne fragmenty, przeczytamy więc o Elżbiecie Petroselinownie czy o „wszetecznicach” urządzających pijaństwa w męskich strojach.

Wbrew tytułowi autorzy poświęcają sporo miejsca sytuacji osób homoseksualnych w Europie Zachodniej, nad którą studia trwają od lat. Istnieją dobre kompendia wiedzy, nie trzeba sięgać do tekstów źródłowych. Wiadomo na przykład, że w Londynie połowy XVII wieku więcej było „oberż dla sodomczyków” niż klubów gejowskich w Londynie połowy XX wieku… U nas – terra prawie całkowicie incognita. Wątpliwości budzą natomiast ataki na Pawła Fijałkowskiego i innych historyków, którym autorzy zarzucają nadinterpretowanie źródeł i bezpodstawne sugerowanie czyjejś homoseksualności. Nawet jeśli, to czyż nie rozsądniej byłoby poświęcić więcej energii na zjawisko odwrotne, występujące dużo częściej, czyli pomijanie homoseksualności w historycznych analizach?

Niemniej, pierwszą i drugą część opracowania, opatrzoną komentarzami i spostrzeżeniami, czyta się niemal jak powieść. Trzecia – licząca ok. 250 stron – to antologia tekstów źródłowych – dla koneserów. (Mariusz Kurc)

 

Tekst z nr 41/1-2 2013.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.