Tekst: Radek Oliwa
Mówiąc o typowych dla gejów zawodach, myślimy najczęściej o fryzjerach, dekoratorach wnętrz, stewardach i tancerzach. W tym zestawieniu brakuje jednak równie „gejowskiego“ zawodu – księdza
O tym się po prostu nie mówi, więc wszelkie próby publicznej debaty na temat homoseksualizmu wśród duchownych uważane są za złośliwy atak na Kościół. Pamiętam doskonale histeryczne reakcje Polaków na film Antonii Bird „Ksiądz“. Minęło 11 lat i nic się w tej materii nie zmieniło.
Bo jestem księdzem
Według mniej lub bardziej wiarygodnych badań, 20-60% katolickich duchownych to osoby homoseksualne. O tym, że co piąty ksiądz jest gejem, pisał m.in. niemiecki teolog prof. Hanspeter Heinz. Jego publikacja „Przełamać milczenie“ wstrząsnęła w latach 90-tych niemieckim
Kościołem. Watykan jej nie skomentował. Oczywiście do tego rodzaju badań należy podchodzić z należytą ostrożnością. Jednak nie liczby są tu decydujące. To, że zawód księdza jest szczególnie atrakcyjny dla osób homoseksualnych, jest logiczną konsekwencją wprowadzenia w roku 1139 celibatu.
Jeśli zdrowy mężczyzna decyduje się – przynajmniej teoretycznie – na wstrzemięźliwość seksualną i jeśli świadomie godzi się z faktem, że nigdy nie będzie mógł założyć rodziny, to może to mieć tylko dwie przyczyny. Pierwszą z nich – a według Kościoła jedyną dopuszczalną – jest owołanie. Drugą, równie prawdopodobną, jest to, że dla niektórych celibat nie stanowi żadnego wyrzeczenia. Do tej grupy należą wszyscy mężczyźni, którzy niezależnie od wykonywanego zawodu nie odczuwają potrzeby założenia rodziny lub nie są do tego zdolni. Dla homoseksualnego mężczyzny celibat jest bardzo niewielkim wyrzeczeniem. W kulturach szczególnie homofobicznych, a więc m.in. w Polsce, rezygnacja ze związku małżeńskiego jest gejom nawet bardzo na rękę. Celibat daje im na wszystkie trudne pytania, takie jak: „kiedy się ożenisz“, „kiedy będziesz miał potomstwo“, „dlaczego nie interesujesz się dziewczynami“, bardzo prostą odpowiedź: „bo jestem księdzem“.
A co z kontaktami seksualnymi? Tutaj zasady patriarchalnego Kościoła katolickiego są także raczej pomocą niż przeszkodą. Seminaria dla duchownych i klasztory są idealnym miejscem do nawiązywania pierwszych męsko-męskich kontaktów seksualnych. Austriacki kościół po dziś dzień nie może się otrząsnąć po skandalu wywołanym przez kleryków z seminarium w St. Poelten. Policja zabezpieczyła fotografie oraz materiał filmowy, z którego jasno wynikało, że w seminarium tolerowane były wszelakiego rodzaju praktyki seksualne. Austriacka prasa opublikowała tylko najmniej szokujące materiały, m.in. zdjęcia regenta, który patrząc lubieżnie w obiektyw, trzymał swoją rękę w kroczu jednego z uczniów. Skandali nie brak także w Polsce. W prasie pojawiało się wiele nazwisk osób duchownych, które najwidoczniej preferują własną płeć.
Masz trzy lata, aby z tym skończyć
Reakcja Kościoła na homoseksualizm wśród duchownych jest cyniczna. Najlepiej dokumentuje to sprawa abpa Paetza. Po ujawnieniu nadużyć prominentnego duchownego Kościół wysłał biskupa na „zasłużoną“ emeryturę. Cztery lata później abp Juliusz Paetz jest honorowym gościem podczas obchodów rocznicy czerwca 1956 w Poznaniu. Czyżby zapomniano, że duchowny był podejrzany o molestowanie młodych kleryków?
Kościół pozostaje niewzruszony. Jedyną reakcją Watykanu na coraz głośniejsze skandale seksualne z udziałem księży było opublikowanie dokumentu o wdzięcznym tytule „Instrukcja dotycząca kryteriów rozpoznania powołania w odniesieniu do osób o skłonnościach homoseksualnych w perspektywie ich przyjęcia do seminarium i dopuszczenia do święceń“.
Kongregacja Wychowania Katolickiego stwierdza w nim, że „sytuacja osób homoseksualnych dopuszczonych do stanu duchownego uniemożliwia utrzymywanie poprawnych relacji z mężczyznami i kobietami“ i w razie poważnych wątpliwości co do „dojrzałości emocjonalnej“ kandydata zaleca niedopuszczenie do święceń kapłańskich. Aby jeszcze bardziej rozmiękczyć nowe wytyczne, kandydat na kapłana ma trzy lata, aby uporać się ze swoim homoseksualizmem (czytaj: lepiej go ukryć).
Sytuacja na pozór kuriozalna, ale dla Kościoła najwygodniejsza. Z jednej strony Stolica Apostolska musi reagować na skandale z udziałem swoich podopiecznych. Czyni to na przykład poprzez ogłaszanie wytycznych, których nie sposób zrealizować. Z drugiej strony Kościół boryka się z ogromnymi problemami personalnymi i bez homoseksualnych duchownych skazany byłby na niebyt. Jedynym wyjściem z sytuacji byłoby zniesienie celibatu. To jednak mogłoby się okazać nawet dla tak zamożnej instytucji, jaką jest Kościół katolicki, zbyt kosztowne. Łatwiej jest przymykać oczy na „ludzkie słabości“, niż utrzymywać rzeszę księży wraz z ich żonami i potomstwem. Póki co, Watykan może liczyć na skanseny obyczajowe, które tak jak Polska masowo produkują księży – także homoseksualnych.
Tekst z nr 4/9-10 2006
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.