Kalina

reż. M. Głuchowska, wyk. K. Figura. Teatr Polonia, premiera: 28 czerwca 2013 r.

 

foto: Teatr Polonia

 

Wielkie divy, mimo że nie muszą być, „technicznie” rzecz biorąc, ani L, ani G, ani B, ani T – to stanowią nieodłączny element kultury LGBT. Bez Judy Garland, Marleny Dietrich, Lizy Minnelli, Cher, Madonny czy Lady Gagi tęczowa flaga nie byłaby tak tęczowa.

Dlatego w „Replice” musimy odnotować spektakl „Kalina”, w którym wątków LGBT nie ma, ale potencjału „divowskiego” nie brakuje. Mamy tu w istocie aż trzy wspaniałe polskie divy gejowskie. Pierwsza z nich to oczywiście bohaterka – Kalina Jędrusik, największa seks bomba PRL-u. Druga – to odtwarzająca jej postać Katarzyna Figura, zresztą bezpośrednia spadkobierczyni Kaliny, gdy chodzi o seksbombowość. A trzecia to Krystyna Janda, miłościwie nam panująca Żelazna Dama polskiego teatru – właśnie jej Teatr Polonia wystawił spektakl.

Zmarła w 1991 r. Kalina Jędrusik była, jak na divę przystało, większa niż życie. Wyrazista, egzaltowana, kontrowersyjna, wyrastała ponad epokę, ponad politykę i ponad obyczajowość okresu „średniego” PRLu, kiedy odnosiła największe sukcesy. W siermiężnych czasach wykreowała magnetyczny typ kobiecości i na ekranie, i na scenie, i w telewizji. Czarowała nastrojem w piosenkach nie tylko z „Kabaretu Starszych Panow”. A dla męża Stanisława Dygata, z którym żyła w otwartym związku (opowiadali sobie nawzajem o swych kochankach), była polską Marylin Monroe. O sobie mówiła, że jest boleśnie zwyczajną kobietą.

Figura sprostała legendzie. Reżyserowana przez Małgorzatę Głuchowską, chwyta widza za serce (gdy mówi o utracie dziecka i o histerotomii) i bawi (telefoniczny „dialog” z Andrzejem Wajdą). Wykonuje też piosenki Kaliny, świetnie wypadając wokalnie. Jej mąż pojawia się w spektaklu tylko głosem (Piotra Fronczewskiego). Na scenie króluje Kalina – kobieta, która idzie własną drogą, za swe wybory płacąc nierzadko wygórowaną cenę. Teatr Polonia ma nadkomplety, a Figura – owacje na stojąco. (Arek Michalski)