Katarzyna Kotula, ministra równości: Związki partnerskie to minimum

„Musimy dać społeczeństwu trochę czasu, by zobaczyło, że związki partnerskie to nie koniec świata, a ich wprowadzenie nie zaowocuje plamami na słońcu i zniszczeniem polskich rodzin” – mówi KATARZYNA KOTULA, ministra ds. równości. Rozmowa Mateusza Witczaka

mat. pras.

 

Kiedy Katarzyna Kotula zaczęła myśleć o równości? W szkole podstawowej w Berlinie?

Tata wyjechał do Niemiec na początku lat 80., ale ze względu na sytuację polityczną nie miałyśmy z nim wtedy kontaktu, pojawiłam się u niego dopiero jako siedmiolatka. Stworzył w Berlinie otwarty dom, w którym zawsze było mnóstwo akceptacji; również samo miasto – do którego często później wracałam – wpłynęło na mój stosunek do społeczności LGBT+. Nie jestem jednak w stanie wskazać konkretnego momentu, chyba od zawsze było dla mnie oczywiste, że dwie osoby tej samej płci mogą się kochać i tworzyć rodzinę. Nigdy nie uważałam ich związków za odstępstwo od jakiejś „normy”.

40 lat później obejmuje pani tekę ministry ds. równości. Jak wyglądały pierwsze tygodnie po zaprzysiężeniu?

Jesteśmy na bardzo podstawowym etapie organizacji. Gdziekolwiek zajrzę, tam odkrywam pożar, który natychmiast trzeba ugasić. Nadal też tkwimy w pewnym szpagacie, ministra ds. równości jest umocowana w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a biuro pełnomocniczki ds. równości mieściło się w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej. Trwają przenosiny – niełatwe, ale mam nadzieję, że wkrótce zamkniemy ten etap.

Kiedy rozmawialiśmy na łamach internetowej Polityki, diagnozowała pani, że w temacie równości PiS pozostawił po sobie spaloną ziemię. Rzeczywiście musicie budować urząd na zgliszczach?

Jeśli poprzednia pełnomocniczka rządu PiS ds. równego traktowania (Anna Schmidt – przyp. red.) zrobiła cokolwiek dobrego, to w temacie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet – przypomnę, zresztą, że do prac nad tzw. antyprzemocówką 2.0 zaprosiła ona Monikę Horny- Cieślak, dzisiejszą rzeczniczkę praw dziecka. Natomiast na równość nie było w budżecie żadnych środków, no chyba, że policzymy ok. 38 tys. zł na działania równościowe w zakresie działań bieżących biura. „Żyjemy w dziwnych czasach, w których mniejszość próbuje narzucić swoje prawa większości” – ogłosiła swego czasu pełnomocniczka rządu PiS ds. równego traktowania. Ten cytat to najlepszy dowód, że równość nie była dla niej priorytetem. Zjednoczona Prawica myślała o osobach LGBT+ głównie wtedy, gdy na nie szczuła i odczłowieczała je – na czele z Przemysławem Czarnkiem, według którego „to nie ludzie, tylko po prostu ideologia”, i Andrzejem Dudą, cynicznie wykorzystującym resztki uprzedzeń podczas kampanii prezydenckiej w 2020 r. Jeśli chcemy się od niej odróżnić, jeśli drogie są nam praworządność i demokracja, których latami broniliśmy na ulicach, Polska musi dostrzec osoby nieheteronormatywne. Nie możemy wkładać koszulek z napisem „Konstytucja”, nie rozumiejąc jej zapisów, to kluczowa sprawa.

Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze „Repliki”, dostępnym w PRENUMERACIE lub jako POJEDYNCZY NUMER na naszej stronie internetowej oraz w wybranych salonach prasowych.