Klenska ma sukces

KATE I LENSKA, najpopularniejsza kobieca para na polskim Instagramie, opowiada o sobie i swoim profilu

 

 

Kiedy tworzyłyśmy na Instagramie profil This is Klenska, w polskich mediach społecznościowych właściwie nie było innych par kobiecych. Chłopaków nie brakowało zarówno na YouTube, w blogosferze czy na Insta, ale o dziewczynach niestety nigdzie nie było słychać. Problem widzialności kobiet, zwłaszcza kobiet nieheteronormatywnych, jest do dzisiaj bardzo aktualny, a co dopiero w 2015 r., na który datują się początki naszej działalności. Nie znaczy to jednak, że zakładając nasze konto, planowałyśmy zawojować kobiecego tęczowego Insta. Wręcz przeciwnie, wszystko to stało się trochę przypadkiem, a po części i dla żartu. Obiecujemy całą historię opowiedzieć wam w tym tekście, ale wszystko po kolei – bo zanim powstała instagramowa This is Klenska, to najpierw przecież Klenska powstała w prawdziwym życiu.

Jak zostałyśmy parą

Wszystko zaczęło się od tego, że na początku 2014 r. Kate napisała do Lenskiej wiadomość na queer.pl, w której zaczepnie zauważyła, że ta swojej wymarzonej partnerce stawia bardzo wysoko poprzeczkę: wizualnie – połączenie Tegan Quin i Katherine Moennig. Lenska natomiast odniosła wrażenie, że Kate nie jest zbyt sympatyczna – w jej wiadomościach nie było ani jednej emotki. Wprawdzie żadna z nas nie dała drugiej serduszka na queerze (naprawiłyśmy to niedociągnięcie dopiero, kiedy już byłyśmy razem), a jednak skrzynka na portalu zapełniała się z dnia na dzień, aż w końcu znajomość przeniosła się na Facebooka. Pisałyśmy do siebie kilka miesięcy, raczej po kumpelsku. Niczego wielkiego nie zakładałyśmy, choć od początku czułyśmy intelektualną chemię. W końcu Kate zaprosiła Lenską do Szczecina, gdzie wtedy mieszkała, na koncert Brodki w ramach trasy XS. Tak też 22.06.2014 poznałyśmy się na żywo. Spotkanie było dość rock’n’rollowe, jako że obie wracałyśmy z imprez, nie przeszkodziło nam to jednak w niczym, bo od razu czułyśmy się ze sobą swobodnie, jakbyśmy znały się już naprawdę długo. Potem nadal niczego nie zakładając, szukałyśmy koncertów i innych podobnych pretekstów, żeby spotykać się regularnie, raz w Szczecinie, a potem w Poznaniu (Lenska się przeprowadziła). A w nocy 24/25.10.2014 w drodze do domu Lenskiej z imprezy w poznańskim HaHu, gdzieś na Starym Rynku powstawała Klenska. Następnego dnia przegadałyśmy raz jeszcze tę sprawę na spokojnie i tak wszystko się zaczęło.

Jak stworzyłyśmy profil This is Klenska

W styczniu Kate zaczęła pomieszkiwać u Lenskiej w Poznaniu i z czasem doczekała się nawet swojej własnej szuflady (to było przełomowe!). A dokładnie cztery miesiące od naszej kluczowej rozmowy Lenska, która już wcześniej miała konto na Instagramie, rzuciła do Kate, żeby ta „przestała oglądać dziewczyny na tumblerze i przeniosła się na Insta”. Kate w żarcie odpowiedziała że jasne, pod warunkiem, że będzie to wspólne konto. Lenska się zgodziła. 25. 02. 2015 wrzuciłyśmy pierwsze zdjęcie kota „naszej” współlokatorki i tak oto powstała This is Klenska. Klenska to nic innego jak tzw. ship name, połączenie naszych ksywek, czyli Kate (Katarzyna Śliwka) + Lenska (Karolina Lenska). Nie ukrywamy, że lubimy też ironiczny wydźwięk tej nazwy. Wspólnego konta zupełnie nie traktowałyśmy w 2015 r. na poważnie. Ne miałyśmy żadnych oczekiwań, a Kate dopiero próbowała odnaleźć się w świecie Instagrama. Po fazie przypadkowego żartu stwierdziłyśmy, że wspólny profil może być naprawdę fajną pamiątką. Z czasem jednak prowadzenie tego „pamiętnika” stało się częścią naszego życia, a ku naszemu zaskoczeniu konto powoli zaczęło cieszyć się coraz większym zainteresowaniem wśród osób LGBT+, przede wszystkim wśród dziewczyn niehetero. W polskich social mediach nie było wtedy innego lifestyle’owego konta prowadzonego przez kobiecą parę, ale widać było wyraźnie ogromne zapotrzebowanie na taką reprezentację. Z biegiem czasu społeczność wokół naszego profilu rosła, a relacje z naszymi obserwatorami stawały się coraz bliższe. Poznałyśmy mnóstwo naprawdę interesujących, wartościowych ludzi. Cenimy sobie kontakt z naszymi followersami, doceniamy to, że często obdarzają nas zaufaniem, pytając o nasze zdanie na różne tematy czy zwracając się o poradę w niełatwych życiowych sytuacjach, najczęściej związanych z byciem częścią społeczności LGBT+.

Jak powstał Team Klenska

Tak też dzięki „naszym” ludziom, dzięki Team Klenska, naszą misją stało się normalizowanie związków innych niż tradycyjne, pokazywanie, że życie par niehetero oprócz składu osobowego nie różni się właściwie niczym od życia par w związkach hetero. Nasuwa się nam zatem pytanie, dlaczego nie mamy tych samych praw, podstawowych praw człowieka, jakie przysługują parom heteroseksualnym? Dlaczego politycy i przedstawiciele Kościoła katolickiego straszą nami naszych współobywateli? Dlaczego nie tylko pozwalają na mowę nienawiści na tle homofobicznym, ale też tę mowę nienawiści sami szerzą? Z wiadomości, które dostajemy, wiemy, że niestety oprócz problemów zewnętrznych, czy to w postaci nietolerancyjnych członków rodziny, otoczenia, kolegów i koleżanek w szkole, istnieje również wiele problemów wewnątrz samej społeczności LGBT+. Nawet wśród „swoich” funkcjonuje nadal stereotyp „afiszującego się homosia”. Osoby nieheteronormatywne nie tylko boją się publicznego okazywania uczuć czy chodzenia na Marsze Równości, ale sami oceniają to (oczami heteronormatywnego społeczeństwa) jako afiszowanie się czy szkodzenie społeczności. Dlatego też unikamy opisywania widoczności osób i par LGBT+ jako „obnoszenia się”, nawet z ironią czy przymrużeniem oka. Musimy być widoczni, bo przecież żyjemy, istniejemy i jesteśmy w każdej sferze życia publicznego.

„Ty jesteś pedał czy ona?”

Mamy świadomość, że nam, Klensce, jest dziś dużo łatwiej. Coming outy przed rodzicami i większość nieprzyjemnych sytuacji rodzinnych mamy już dawno za sobą. Rodzice akceptują nasz związek, a naszą pieskę Mię traktują prawie jak wnuczkę. Jedyne, z czym musiałyśmy się pogodzić, to fakt, że obie nie będziemy mogły powiedzieć o swojej orientacji dziadkom. Obaj są dość konserwatywni i niezbyt otwarci na rozmowę o kwestiach równościowych, a ich wiek również nie ułatwia sytuacji. Mieszkamy w Poznaniu, mieście raczej przyjaznym tęczowym osobom. Czasami zdarzają się oczywiście dziwne spojrzenia, nieprzyjemne komentarze czy klient pytający Kate w pracy, gdzieś między wieszakami z męskimi koszulami: „A Ty jesteś pedał czy ona?” (To jest dokładny cytat, uwierzcie). Staramy się jednak skupiać na tych dobrych rzeczach – na pełnej zrozumienia reakcji szefowej, oburzonej usłyszaną później historią o takim homofobicznym kliencie czy na fakcie, że Lenska właściwie nie musi się obawiać coming outu na uczelni, bo studiuje filologię niderlandzką, gdzie zajęcia prowadzą Belgijka, Holendrzy i liberalni Polacy, a i tak większość jej znajomych z grupy już wcześniej wyśledziła nas na Instagramie. Nie zapominamy jednak, że kilka lat temu, kiedy Lenska studiowała swój pierwszy kierunek, a Kate zaczynała studia w Szczecinie, wyjście z szafy zupełnie nie było takie proste i oczywiste. Dopiero dziś, gdy mamy wsparcie rodziców, siebie nawzajem, grupę „branżowych” znajomych, czujemy, że nie musimy nikomu się tłumaczyć ze swojego życia, i że nie każdy musi nas lubić. To samo szczęście, w większości przypadków, mają osoby LGBT+ mieszkające w dużych miastach. Tej swobodzie do życia w zgodzie z samym sobą zagraża jednak ciągle to, jak polscy politycy przedstawiają naszą społeczność. Według nich ludzie nieheteronormatywni są niemalże wrogiem publicznym, zagrażającym tradycyjnym polskim wartościom. To wydaje się niewiarygodne, bo żyjemy w XXI w., a jednak „taki mamy klimat” w Polsce. A przecież ten wielki potwór LGBT+ to czyiś rodzice, czyjeś dzieci, czyjeś rodzeństwo, czyiś sąsiedzi. Rządzący straszą zatem po prostu zwykłymi ludźmi. Takie ujęcie ma niszczący wpływ na młode osoby, które dopiero kształtują swoją identyfikację. Widzimy, jak ta szerzona nienawiść bezpośrednio wpływa na ich problemy: wiele osób nie może zaakceptować siebie i swojej orientacji czy identyfikacji, część z nich do tego stopnia, że zastanawiają się czy nie lepiej, łatwiej, bezpieczniej byłoby jednak żyć zgodnie z heteronormatywnymi schematami, nawet jeśli nie w zgodzie z samym sobą.

Les, cis, queer, pan?

Nie godzimy się na to. Odpisujemy na wszystkie wiadomości, i choć nie jesteśmy terapeutkami czy psycholożkami i możemy opierać się jedynie na naszych doświadczeniach, to staramy się wspierać wszystkie osoby nieheteronormatywne w drodze do samoakceptacji. Należy pamiętać, że odkrywanie siebie to długi proces, orientacja psychoseksualna i identyfikacja mogą ewoluować, nie na wszystkie pytania od razu można znaleźć odpowiedź. Nie można niczego przyśpieszyć, należy analizować i słuchać samych siebie oraz być otwartym na to, co nam w sercu gra. My po wielu latach wciąż odkrywamy nowe części siebie. Kiedyś obie określałyśmy się jako lesbijki cis, teraz nie jesteśmy już takie pewne tych etykiet. Kate identyfikuje się gdzieś po środku skali gender, z lekką przewagą męskiej strony, dlatego też coraz częściej określa się jako osoba queer. Ten fakt wpływa też na identyfikację Lenskiej – skoro jej druga połówka jest queer, to chyba znaczy to, że ona jest panseksualna? Nadal jeszcze jesteśmy w trakcie tego procesu, nie mamy gotowych odpowiedzi. I to też jest okej. Ważne, że szanujemy i akceptujemy siebie nawzajem.

Reprezentacja jest ważna

Mimo wszystkich trudności, o których tutaj pisałyśmy, widzimy jednak postęp i nadzieję na to, że coś się zmieni, że już się zmienia. Każda wiadomość, z której dowiadujemy się, że dzięki naszemu profilowi ktoś postanowił wyjść z szafy, utwierdza nas w przekonaniu, że to co robimy, ma sens, i że musimy dalej to robić. Cieszymy się również, że aktualnie w tej walce o widoczność par kobiet nieheteronormatywnych i o normalizowanie par jednopłciowych nie jesteśmy już same w polskich social mediach. Mamy na naszym „podwórku” kilka większych kobiecych kont, a od tego roku zaobserwowałyśmy prawdziwy wysyp nowych profili na Instagramie. Bądźmy widoczne, mamy tyle samo do zaoferowania, co chłopaki. Reprezentacja jest ważna, bez niej trudno przekonać większość, że ta mniejszość, którą tworzymy, jest zupełnie normalna.

Tekst z nr 79 / 5-6 2019.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.