Mikołaj Milcke „Chyba strzelę focha”

Dobra Literatura 2013

 

 

W finale „Geja w wielkim mieście”, debiutanckiej książki Mikołaja Milcke, bezimienny bohater odnajduje księcia z bajki, a raczej powraca do niego. Mowa o bajecznie bogatym Wiktorze. W sequelu „Chyba strzelę focha” ich miłości zaczynają zagrażać: Marta, apodyktyczna matka Wiktora oraz (później) przedłużająca się rozłąka. Jak sobie radzić ze związkiem na odległość? Ciemne chmury zbierają się też nad przyjaciółkami bohatera – Matyldą, Marią i Niną, które nie mają szczęścia w miłości. A to trafiają na prawicowego maczo, a to dla faceta dręczą się drakońską dietą . Główny bohater zaczyna się zastanawiać nad swym związkiem, w który żyje jak w złotej klatce, zależny finansowo od Wiktora. Tymczasem na horyzoncie pojawia się przystojny radiowiec…

Tytułowy gej z pierwszej części w drugiej odsłonie przygód nadal jest bardzo rezolutny i nadal, choć rzadziej, bywa irytująco naiwny. Ale i dojrzewa – tym razem do życiowej samodzielności. Milcke idzie sprawdzonym torem – „Chyba strzelę focha” czyta się tak samo łatwo, lekko i przyjemnie jak poprzednią część. Co jednak czasem zgrzyta, biorąc pod uwagę zdarzenia prawdziwie dramatyczne – nasz bohater zapisuje się w końcu na… terapię „leczenia” z homoseksualizmu. Ale nie bójcie się, w porę pójdzie po rozum do głowy. (Michał Paweł Urbaniak)

 

Tekst z nr 43/5-6 2013.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.