*Oprah Winfrey. Autor: mTV
Moje życie to powolne odkrywanie swojej seksualności, powołania i Boga
Mam 30 lat. Jestem humanistą. Uwielbiam swoje okoliczne góry. Poświęcam im wolny czas – to mnie uspakaja, pozwala się zdystansować do
spraw szarych i śmiesznie małych. Chodzę często do kina (preferuję filmy typu „Tylko mnie kochaj“, „Tajemnica Brokeback Mountain“, czy też
s-f, przygodowe, historyczne, a nie horrory w stylu pił teksańskich – dość brzydactwa i okrucieństwa widzę na co dzień). Jednakże chyba największą moją pasją są książki. Kompletuję ostatnio biblioteczkę gejowską. Tylko komu ją zostawię?…
Naturalny bieg rzeczy
Kiedyś zaskoczeniem dla mnie było czyjeś oświadczenie, że jest ateistą. Cóż, pomyślałem, nikt nie jest idealny. Rzecz jasna nie jestem wojującym klerykałem. Po prostu jestem osobą wierzącą, choć jako gej doświadczam ostracyzmu teraz już z dwóch stron: od homofobów za to, że jestem pedałem, i od osób wierzących za to, że ośmielam się wierzyć na równi z nim. Tak trudno to znieść. Nienawiść ludzką i obraz Boga, w którego się wierzy i kocha, w zamian mając perspektywę… No, nie najlepszą. Ale to tylko ludzka arogancja, połączona z niewiedzą! Wtłacza się przesądy co do pedałów i Boga – sędziego grzechów sodomitów, grzechów rzekomo wołających o pomstę do nieba. Ale za co? Za praktyczną miłość?
Odkąd pamiętam, zawsze byłem osobą wierzącą. Naturalnym biegiem rzeczy kolejno byłem ministrantem, akolitą, kantorem i lektorem. W podstawówce moim idolem był oczywiście wuefista. Odkryłem, że podoba mi się męskie ciało. Pociągało mnie jego paradowanie na sali gimnastycznej i korytarzu w krótkich spodenkach, które opinały umięśnione, zarośnięte uda. Urok męskiego ciała odczuwałem podświadomie, podskórnie. W ogóle nie zastanawiałem się nad tym faktem.
Potem poszedłem do liceum. Był to czas pierwszych zakochiwań. Moim platonicznym zauroczeniem był… ksiądz katecheta. Byłem nadal mocno związany z Kościołem, więc na tym gruncie mieliśmy wiele okazji do częstego bycia ze sobą, rozmów, wyjazdów np. na rekolekcje. Czego więcej chcieć w przyjaźni czy bliższych relacjach z drugą osobą? Tak więc uczucie miłego „łaskotania“ w sercu dopadło mnie samo. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, ale dobrze czuliśmy się ze sobą, realizowaliśmy się codziennie w braterstwie i planowaliśmy mój stan kapłański. W tym czasie poczułem powołanie do służby bożej.
Na rozdrożu
Nadszedł kres naszej znajomości. On odszedł z parafii, a ja wybrałem studia filozoficzno-teologiczne. Byłem pełen zapału i oddania. Tu poznałem życie kościoła nie tylko od kruchty i zakrystii, ale i od pałacu biskupiego i kurii. Nie miałem wówczas żadnych znajomości ani kontaktów gejowskich. Określiłem siebie jednak jako homoseksualistę. To był okres pogodzenia tego z wiarą w Boga. Pamiętam, jak ze łzami w oczach wadziłem się z Bogiem o to, że jestem inny. Miałem do Niego pretensje. Nie było ani moją winą, ani zasługą, że jestem, jaki jestem. Chciałem być jak inni, jak większość. Przeżywałem męki dychotomii. Czego innego chciał instynkt, a czego innego rozum. Zrozumienie tej kwestii zajęło mi sześć lat. Tak, sześć lat studiów i dogłębnej egzegezy oryginalnego tekstu, i to całej Biblii, także w różnych przekładach, faktów (medycznych, historycznych i społecznych), wypowiedzi ludzi uczonych i znających życie (odkryłem ze zdziwieniem homofilne nauki ojców kościoła, a nawet ich związki oraz pracę księdza doktora Daniela A. Helminiaka „Co Biblia naprawdę mówi o homoseksualności“). Przeczytałem również święte księgi religii świata. Poznałem ludzi inaczej wierzących. Co nie znaczy – gorzej. Do dziś mam różne znajomości. Na wykładach o oborze Watykańskim II zapoznałem się ze współczesną nauką kościoła. „Człowiek jest jedynym na Ziemi stworzeniem, którego Bóg chce dla niego samego“ (Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, numer 34). Zrozumiałem, że to właśnie jest moim bogactwem: że jestem inny. Każdy jest inny. Każdy człowiek. Tak więc również gej i lesbijka. Także i ja jako gej. To nie kwestia eugeniki. Doszedłem do wniosku, że to dzięki Bogu właśnie jestem gejem. Moja orientacja nie jest wynikiem wczesnych doświadczeń homoseksualnych czy innych „nieprawidłowych“, w wyniku których jestem „skrzywiony“, jak to przedstawiają opisy prasowo-książkowe. Moje życie to powolne odkrywanie siebie, swojej tożsamości, teraz świadomie homoseksualnej. Patrząc wstecz twierdzę, że to homoseksualna
entropia.
W tym czasie poznałem księdza homoseksualistę, który godził te dwie sfery. Żył z facetami na saksach oraz pełnił posługę, dodam, że całkiem godną podziwu. Kielich goryczy przepełnił jednak pewien spowiednik, który po wysłuchaniu zaproponował spotkanie, podał swój numer telefonu i zaoferował zaciszny pokoik. Sic!
Stanąłem na rozdrożu. Albo sutanna i celibat, albo życie w zgodzie z samym sobą i miłością. Nie mogę żyć w obłudzie, okłamując Boga, siebie, innych, Kościół. Pisałem pracę magisterską. Prowadziłem w niej dyskurs m.in. na temat miłości. „Jeżeli naprawdę kocham jakąś osobę, kocham wszystkich, kocham świat, kocham życie. Jeżeli mogę powiedzieć do kogoś: „kocham cię“, muszę także umieć temu komuś powiedzieć „kocham w tobie wszystkich, przez ciebie kocham świat, kocham też w tobie samego siebie“ (Erich Fromm „O sztuce miłości“ II, 3). Skoro największe przykazanie chrześcijańskie uczy nas miłości, to nie różnicuje jej na lepszą i gorszą. Jest jedno przykazanie, tak jak jedna jest miłość. Miłością Boga kocham drugą osobę (dodam, że teraz z wzajemnością), świat – przez szacunek do przyrody i zwierząt (nie lubię mięsa, jestem pacyfistą), życie (takie jakie ono jest – poliseksualne), siebie (w całej złożoności duszy, ducha i ciała). Ciężko było podjąć decyzję na całe życie, także i przyszłe, wieczne. Sześć długich lat na ostateczne rozwiązanie. Siła jednak prawdy i miłości, a także odpowiedzialności i uczciwości przeważyła. Nie pracuję w „zawodzie“…
Kochaj i rób co chcesz
Pragnąłbym pomóc każdemu, kto przechodzi ten sam etap, który ja przechodziłem: pogodzenia się z własnym seksualizmem oraz Bogiem – który mnie stworzył, bo chciał, i który mnie osobiście kocha, a nie nienawidzi. Z rodziną, z najbliższymi. Postawienia na miłość, związek z osobą tej samej płci… Stąd zależy mi na innych, bo wiem, przez co trzeba przejść, by wyjść na prostą jako gej czy lesbijka i to wierzący/a nadal w życie, ludzi i wartości. Przejście przez to piekło na ziemi. Dzięki wytrwałości ślimak dotarł do arki Noego. Dzięki wytrwałości ja jako gej dotrę do Królestwa Bożego.
Jeśli chcesz żyć prawdziwie i kochać, bądź sobą i wierz, a za św. Augustynem powtarzam: „kochaj i rób co chcesz“ (Homilia do 1 Listu św. Jana; homilia 7).
Z ankiet przeprowadzonych przez portal homiki.pl wynika, że homoseksualiści określają się w 50% jako niewierzący albo agnostyczni. Co ciekawe, 70% szanuje jednakże uczucia religijne innych. Jest to o tyle frapujące, że to właśnie ich – gejów i lesbijek – się nie szanuje. Spore grono, bo 37%, widziałaby chętnie grupę wsparcia religijnego dla gejów i lesbijek. Tak więc homoseksualiści to w dużej części ateiści, ale tolerancyjni, a do tego z klasą. Ankietowani geje i lesbijki przyznają, że przydatne byłoby duszpasterstwo wierzących osób homoseksualnych. Obecnie jednak oficjalna wykładnia kościoła nie stwarza takich możliwości. Nie znaczy to, iż inicjatywy oddolne, porywy serca i umysłów nie mogą się realizować. Życie jest zbyt krótkie, by czekać na zamianę wykładni. W stolicy działa nie tylko takowa grupa (przy Stowarzyszeniu Lambda), ale i odrębny kościół – Wolny Kościół Reformowany.
Tak samo jest poza granicami kraju. Są również strony poświecone tej tematyce. Niestety, większość gejów i lesbijek ma za daleko do Warszawy. Taka wyprawa jest kosztowna, czasochłonna i epizodyczna. Nie każdy ma również dostęp do internetu. Rozwiązaniem byłaby inicjatywa na wzór klubu górskiego GiL’a, czyli cykliczne spotkania w różnych częściach Polski osób chętnych i zainteresowanych. (mTV)
Tekst z nr 4/9-10 2006
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.