Nasza mała polska Parada Równości

Tekst: Ewa Tomaszewicz

 

Miało być nielegalnie, niebezpiecznie, policja miała lać nas pałami, a prawicowi ekstremiści obrzucać kamieniami, a było… Jak być powinno. No, prawie, ale o tym za chwilę.

Najpierw o tym, co było. A przede wszystkim był tłum. A w tłumie oczywiście standardowy zestaw (tak, standardowy!): geje, lesbijki, osoby heteroseksualne, metroseksualne, bi- i überseksualne, rodzice (wszelkich orientacji) z dziećmi, starsze panie i panowie, goście z Niemiec, Anglii, Ameryki…

Potem były platformy. Wprawdzie niewielkie, ale za to dwie, a na platformach zagraniczne drag queens, działacze i działaczki organizacji LGBT, feministki i feminiści, politycy i polityczki oraz entuzjastki i entuzjaści wszelkiej maści i autoramentu.

Równolegle byli obserwatorzy – przepiękni, przefantastyczni i przeniespodziewanie przemili. Starsza pani o kulach machająca z balkonu. Wyglądające na „dresiarzy“ małżeństwo z dziećmi pozdrawiające nas z okna. Uśmiechnięci pasażerowie przejeżdżających obok tramwajów. Oczywiście – nie wszyscy byli przemili. Niektórzy byli zażenowani. Inni zirytowani lub smutni. Ot, naród na sobotnim spacerze.

Znalazł się też kontrprotestant z transparentem „Zoophilia coming soon“. I kilku innych „obrońców moralności“, o których nie warto wspominać. No, może z jednym wyjątkiem. W kawiarni przy Alejach Jerozolimskich siedział nie kto inny jak poseł LPR Krzysztof Bosak (niedawny sexmister portalu Gaylife), który z coraz bardziej wydłużającą się miną obserwował, jak Parada szła i skończyć się mimo mijających minut (o wredna!) nie chciała.

A na końcu były przemówienia – ciekawe i mniej ciekawe, długie i krótkie, w wykonaniu organizatorów Parady (Tomka Bączkowskiego, Ygi Kostrzewy i Roberta Biedronia), gości z Niemiec (Volkera Becka, Claudii Roth i Elfi Scho-Antwerpes, burmistrzyni Kolonii), stałych bywalców Parad i Marszy, jak Piotr Gadzinowski, Maria Szyszkowska i Joanna Senyszyn, oraz nowych i nieoczekiwanych jak Marcin Święcicki. Jedni przemawiali z własnej woli, innych, jak Ygę Kostrzewę, trzeba było wyskandować.

I na uwieńczenie tak miłego dnia w klubie Skarpa odbyło się fantastyczne Afterparty, które uświetnił 40-minutowym recitalem, suto okraszonym „Polish vodką“, Jimmy Sommerville.

Za to jako postscriptum była cioteczna babcia mojej koleżanki, która przyjechała na Paradę z Australii i, zapytana o wrażenia, skwitowała nasze święto krótkim „Nudno było. Spokojnie. U nas jest ciekawiej“. I dlatego twierdzę, że było prawie jak powinno. Ale od razu na usprawiedliwienie naszej małej zaściankowej Parady dodaję, że jak dotąd nie mieliśmy zbyt wielu okazji, żeby się na Paradach po prostu bawić. Za rok się poprawimy. Obiecuję.

A teraz nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam kolorowych i bezpiecznych wakacji

…bo mimo wyczynów tercetu egzotycznego PiS, LPR & Samoobrona z Radiem Maryja w tle, lato na szczęście przyszło we właściwym sobie czasie. I większość z nas będzie miała szansę choć przez kilka tygodni bez ograniczeń cieszyć się jego urokami. „Replikanci“ etatowi i sezonowi zalecają na ten czas wypoczynek aktywny – choćby w górach z GiL-em czy na boisku piłkarskim z Chrząszczykami. A tym, którzy już szykują się na letnie romanse, życzymy, aby z wakacji przywieźli tylko miłe wspomnienia (i ewentualnie meble, w myśl kawału „Co przynosi lesbijka na drugą randkę“). I nic więcej.

 

Tekst z nr 3 / 7-8 2007.

Digitalizacja archiwum “Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.