O sytuacji osób LGBT w Libanie z Dianą Abou Abbas, libańską aktywistką praw człowieka, rozmawia Mariusz Kurc
Liban uznaje się za najbardziej liberalny kraj arabski. Trzy miesiące temu sędzia Rabih Maalouf w precedensowym wyroku stwierdził, że stosunek homoseksualny jest „osobistym wyborem” i „nie powinien być karany”. Czy to oznacza, że homoseksualizm jest już w Libanie legalny?
Nie. Choć mam nadzieję, że kiedyś do tego dojdzie. Mamy już cztery takie wyroki – tworzą się precedensy, na które inni sędziowie mogą się powoływać. W libańskim kodeksie karnym funkcjonuje paragraf 534, który zakazuje stosunków „sprzecznych z naturą”. To na jego podstawie ściga się i skazuje za homoseksualizm.
W niektórych krajach istnieją podobne przepisy, ale w praktyce na szczęście nie są stosowane.
W Libanie za homoseksualizm możesz realnie iść do więzienia. Na rok. Znam wiele przypadków, większość dotyczy mężczyzn.
Ile np. w jednym roku?
Co najmniej kilkanaście, a prawdopodobnie sporo więcej.
Jak to działa? Policja łapie dwóch facetów podczas seksu, w domu?
Niekoniecznie. Znam sprawy, dla których iskrą był donos sąsiadów. Teoretycznie potrzebny jest świadek czynu „sprzecznego z naturą”, ale policja różnie to traktuje. Samo aresztowanie jest już wystarczająco traumatyczne, a bywa, że przy okazji ludzie są poniżani, bici.
Te wyroki są jednak światełkiem w tunelu. W pierwszym z nich sędzia uzasadniał, że nie może skazać z paragrafu 534, bo nigdzie nie ma definicji tego, co jest zgodne, a co sprzeczne z naturą. W tym najnowszym, najbardziej liberalnym jest mowa o „osobistej wolności” i o tym, że nikomu nie dzieje się krzywda, jeśli obie osoby się na to godzą. Bardzo się z tego wyroku cieszymy.
Porozmawiajmy o tobie. Działasz w organizacji Helem, największej organizacji LGBT w Libanie, tak?
Wolałabym mówić o sytuacji LGBT w Libanie, nie o sobie samej. Na pewno mnie zrozumiesz. Jestem aktywistką praw człowieka.
Zrozumiem.
Helem została założona przez grupę osób LGBT w 2004 r., początkowo jako „Club Free”.
Pierwsza organizacja LGBT w świecie arabskim.
Zasada powstawania organizacji pozarządowych jest u nas taka, że składa się wniosek rejestracyjny i jeśli w ciągu dwóch miesięcy nie zostanie on z jakichś przyczyn odrzucony, to dostaje się numer rejestracyjny i można działać. Helem złożyła wniosek niedługo po powstaniu i do dziś nie otrzymała ani odpowiedzi na wniosek, ani numeru rejestracyjnego.
Czyli od lat działa w próżni prawnej.
Takie są realia.
A realia tak zwanej zwykłej osoby LGBT?
Religia odgrywa kolosalną rolę. Wiele osób wierzy w to, co mówią religijni liderzy – że homoseksualizm to odrażająca choroba, która nie powinna być akceptowana, tylko leczona. Do niedawna nie mieliśmy nawet słowa na określenie osoby homoseksualnej, musieliśmy posługiwać się takim, które oznaczało „zboczeńca”.
Dużo zależy od twojej sytuacji ekonomicznej – bogatsi są w stanie kupić sobie enklawy wolności. Coming out przed rodziną wiąże się z ryzykiem. Być może będzie OK, ale są przypadki, że ludzie są bici przez ojców, braci, wujków, czasem wyrzucani z domów. W skrajnych przypadkach muszą opuścić kraj, bo rodzina grozi im śmiercią. Jeśli jesteś młody, nie masz środków do życia i zostałeś wyrzucony z domu, to lądujesz na ulicy, często w końcu jako prostytutka (płci dowolnej) – co z kolei zwiększa ryzyko, że złapiesz jakąś „wstydliwą” chorobę. To prowadzi do dalszej dyskryminacji.
Dochodzimy do najbliższego ci tematu zdrowia seksualnego.
Od sześciu lat jestem szefową centrum zdrowia seksualnego w Bejrucie (Marsa Sexual Health Center). Powstaliśmy przy Helem jako miejsce darmowych testów na HIV, ale szybko okazało się, że powinniśmy się od nich oddzielić, zmienić siedzibę.
Bo?
Fakt, że działaliśmy przy organizacji LGBT sprawiał, że ludzie bali się do nas przyjść. Samo pokazanie się tam mogłoby naznaczyć stygmą: „On na pewno jest gejem i ma AIDS”.
Czym zajmujecie się oprócz testów na HIV?
Można się u nas anonimowo zbadać na obecność innych chorób przenoszonych drogą płciową. Na HIV, zapalenie wątroby i syfilis oferujemy błyskawiczne testy. Pracują u nas lekarze LGBT-friendly, co nie jest, niestety, standardem.
Bo w „normalnej” placówce można się spotkać z dyskryminacyjnym podejściem. U nas też tak bywa.
Nie tylko, jeśli chodzi o orientację, ale też płeć. Funkcjonuje wciąż założenie, że kobieta, jeśli nie jest mężatką, to nie ma życia seksualnego, a jeśli jest mężatką – to ma. Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana i nieraz bywa wręcz odwrotnie (śmiech). Tymczasem jeśli kobieta przychodzi do lekarza z kwestią związaną z jej życiem seksualnym, to pierwsze pytanie brzmi: „Czy jest pani mężatką?”
Od kobiety oczekuje się, że wstępując w związek małżeński będzie dziewicą, od mężczyzny – że będzie doświadczony seksualnie, a jego zdrady, jeśli w ogóle będą potępiane. to z mniejszą mocą, niż gdyby popełniała je żona. Niezamężne kobiety czy geje, którzy przychodzą do lekarza z problemem wynikającym z życia seksualnego, spotykają się nierzadko ze złym traktowaniem – poniżaniem, kazaniami itp.
Diana, mimo że inne religie dominują w naszych krajach, to bez trudu rozumiem, o czym mówisz.
Są domy, w których kobieta ma „godzinę milicyjną”, przed którą musi wrócić. Jeśli jesteś choćby wstawiona, o byciu pijaną nie wspominając, powrót może być niebezpieczny. Dla kobiet bez mężczyzn u boku przestrzeń publiczna jest dużo groźniejsza. A parom lesbijskim trudniej jest się utrzymać, bo kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni.
Wracając do mojej pracy: oferujemy również poradnictwo psychologiczne dla osób LGBT, dla osób żyjących z HIV oraz dla ofiar przemocy seksualnej. Robimy kampanie społeczne dotyczące zdrowia seksualnego, czasami też akcje bezpośrednie – rozdawanie prezerwatyw w barach czy na ulicach, gdzie są kluby i w weekendy młodzież się bawi.
Ile osób się do was zgłasza?
250 miesięcznie.
Sporo.
Oferujemy usługi medyczne, psychologiczne i edukacyjne. Nikogo nie wykluczamy. Jesteśmy jedynym takim centrum zdrowia seksualnego nie tylko na całym arabskim Bliskim Wschodzie, ale również w Afryce północnej, od Maroka po Egipt.
Na pewno prowadzicie statystyki płci pacjentów.
80% to mężczyźni.
Dlaczego aż taka przewaga?
Jak już mówiłam, kobiety w Libanie są uczone tego, że sprawy związane z ich seksualnością to tabu. Zwykły Roentgen może być problemem, nie mówiąc o badaniu na wykrycie np. raka szyjki macicy.
Słyszałem o magazynie LGBT, który wychodził w Libanie.
„Bekhsoos”. Zabawna jest geneza tej nazwy. W Libanie nawet wśród znajomych nie używa się raczej określeń związanych bezpośrednio z homoseksualizmem w stosunku do konkretnej osoby. Jeśli chcesz zapytać, mówisz: „Czy on jest krewnym?” – I wtajemniczeni wiedzą, że naprawdę pytasz: „Czy on jest gejem?” Postronni niczego nie podejrzewają, bo pada tylko neutralne słowo „krewny”. Słowo „bekhsoos” nawiązuje właśnie do tych „krewnych”.
W Polsce wciąż czasem funkcjonuje: „On jest z branży”. Widzisz, znów podobieństwa.
(śmiech)
Korekta płci jest legalna w Libanie?
Tak. Aczkolwiek nowe dokumenty dostaniesz dopiero po pełnej korekcie płci, a więc po usunięciu macicy czy jąder – de facto to jest zmuszanie do sterylizacji, niezgodne ze standardami praw człowieka. Bardziej akceptowani są trans mężczyźni. Osoby trans M/K mają gorzej, bo „kto chciałby być kobietą?”. To jest postrzegane jako degradacja.
Wspomniałaś wcześniej o klubach. Są w Bejrucie kluby LGBT?
Są, ale nie jestem pewna, czy chciałyby być wymienione pod szyldem „gejowskie” czy „LGBT”. Ta tęczowa strefa działa raczej w szarej strefie. Klub jest dla osób LGBT, właściciel wspiera społeczność lesbijek, gejów, osób bi i transseksualnych, społeczność, która doskonale wie, o które kluby chodzi – ale oficjalnie wiadomo niewiele.
Znów, dużo zależy od twojej sytuacji ekonomicznej. W tych klubach ceny są wyższe niż gdzie indziej, więc chodzą do nich ci, których na to stać. Bywają też tęczowe wieczory w „zwykłych” klubach.
Kultura LGBT? Słyszałem o libańskiej piosenkarce Fairuz.
To jest największa diva całego świata arabskiego. Dziś już po 80-tce. Bardzo popularna również w społeczności LGBT, podobnie jak nieżyjąca wielka Oum Koulthoum z Egiptu. No, i chyba przede wszystkim: mamy w Libanie wyoutowanego wokalistę, który jest też aktywistą – to Hamed Sinno, frontman zespołu Mashrou3 Leila.
Jak sądzisz, jest szansa na dekryminalizację homoseksualizmu w dającej się przewidzieć przyszłości?
Dająca się przewidzieć przyszłość to pojęcie względne. U nas od 6 lat nie było wyborów. Parlament sam sobie po prostu przedłużył kadencję. Już dwa razy. Co w takiej sytuacji można przewidzieć? Ale tak, mam nadzieję, że uda się paragraf 534 obalić.
Sytuację polityczną Libanu komplikuje wojna domowa w Syrii, waszego wielkiego sąsiada.
Mamy 2 miliony uchodźców z Syrii. (Liban ma powierzchnię jednego polskiego województwa, na której mieszka obecnie ok. 8 mln ludzi, w tym, oprócz uchodźców z Syrii, również ok. 500 tys. uchodźców palestyńskich. Sam Bejrut ma ponad 2 mln mieszkańców – przyp. „Replika”)
Spotykasz się z syryjskimi uchodźcami LGBT z Syrii?
Oczywiście! Cały czas.
Tekst z nr 66/3-4 2017.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.