Pięć lat Fundacji Trans-Fuzja
Tekst: Voca Ilnicka
W lipcu 2008 r. wrocławski sąd zarejestrował naszą organizację. Dobrze pamiętam ten upalny dzień, przed oczami mam Antyfaceta w spodniczce mini, który z apetytem zajada nasz urodzinowy tort. W życiu nie przyszłoby nam wtedy do głowy, że dzięki Trans-Fuzji, pierwszej polskiej organizacji działającej na rzecz osób transpłciowych, z tematem transpłciowości w ciągu następnych pięciu lat zetknie się praktycznie każdy Polak i każda Polka. A jedna z naszych założycielek, Anna Grodzka, otrzyma mandat posłanki i światowy rozgłos.
Dwie matki chrzestne
Akt założycielski podpisywaliśmy w lutym 2008 r., ale działalność zaczęliśmy jeszcze wcześniej. Pamiętaj: chcę przeczytać w tym tekście o dwóch matkach chrzestnych Trans-Fuzji, bo przecież na początku byłaś ty i Ania – zastrzega Lalka Podobińska, obecna prezeska Trans-Fuzji, gdy dzwonię do niej z prośbą o wypowiedź do tekstu. Tak jest – była Anka Grodzka i byłam ja, Voca Ilnicka – dwudziestokilkuletnia wtedy dziewczyna z Wrocławia, nie trans i nawet nie les, za to bardzo napalona na powołanie do życia Trans- Fuzji. Zostałam pierwszą prezeską organizacji i funkcję tę pełniłam do początku 2009 r. Potem pałeczkę przejęła Anka Grodzka. Gdy w związku z działalnością polityczną opuściła organizację, zastąpiła ją Lalka Podobińska – mężatka, matka i nawet babcia, która nie jest transką, ale od lat jest „transmatką” i wsparciem dla wielu osób (wywiad z Lalką Podobińską – patrz „Replika” nr 40).
Ku legalizacji działań najbardziej parła Anna Grodzka, która wiedzę na temat transpłciowości propagowała już lata wcześniej. To dzięki jej staraniom wydawnictwo Almapress wydało, już w 1991 r., takie książki, jak „Galernicy seksu” i „Zbłąkana płeć”.
Nazwę Trans-Fuzja wymyśliła Freja, która odpowiada również za nasze logo i za pierwszą wersję naszej strony internetowej. Pojawiła się ona w sieci 1 czerwca 2007 r. Dziś pod adresem transfuzja.org znajdziecie cały portal. To kopalnia wiedzy o transpłciowości. Lalka chwali się: To jest teraz pierwszy adres internetowy, na który natrafiają osoby wpisujące w wyszukiwarkę słowo „transpłciowość”. A gdy zaczynaliśmy działać, to nawet samego określenia „transpłciowość” praktycznie nie było w użyciu.
Oswajanie transpłciowości
Pierwsze działania Trans-Fuzji sprowadzały się do prowadzenia warsztatów i paneli dyskusyjnych oraz grup wsparcia. Niby niewiele, ale dzięki takim spotkaniom nawiązaliśmy mnóstwo kontaktów, zaczęła się tworzyć wspólnota transpłciowych osób i ich sojuszników/czek. Tych ostatnich standardowo zresztą brano i bierze się za osoby trans. I Lalka, i ja mamy tu rozległe doświadczenia – po niejednym oficjalnym spotkaniu urzędnicy komplementowali mnie, że zupełnie nie widać, że kiedyś byłam chłopcem. Byli rozczarowani, gdy mówiłam, że nie przechodziłam korekty płci, bo nie jestem trans.
Na warsztatach pojawiała się wybuchowa mieszanka aktywistów, fetyszystów, studentek oraz nauczycieli akademickich, a także psycholożek prowadzących praktykę. Przychodziły też osoby trans, które często dopiero po warsztacie gdzieś w rozmowie w szatni ujawniały tożsamość. Tytuł naszych pierwszych warsztatów to „Oswajanie transpłciowości”. Właśnie taki cel przyświecał fundator(k)om – zapoznać z tematem, odtabuizować, pokazać, że to nie demon. Wiele osób czuje „instynktowną” niechęć dla osób o niecodziennej ekspresji płciowej nie z głębokiego przekonania, tylko z czystej niewiedzy. Naszą misją jest więc bycie widocznymi, zabieranie głosu w mediach, na uczelniach, na konferencjach, mówienie o rzeczywistości widzianej oczami osób trans, o ich realnych problemach i radościach, odkłamanie wizerunku „zboczeńca w miniówce”. Zależy nam również, by odejść od dyskursu medycznego i przejść do społecznego. Zwykły szacunek dla osoby trans powinien przecież być czymś oczywistym, a niestety, nie jest. Wiele spośród samych osób trans miało, i niektóre nadal mają, z tym problem: niskie poczucie własnej wartości, poczucie, że nie zasługuje się na status pełnoprawnego obywatela.
Finansowo nie zaczęliśmy najlepiej. Lalka Podobińska mogłaby długo wymieniać potencjalnych grantodawców, którzy pozostali dla Trans- Fuzji potencjalni, bo wsparcia odmówili. Pierwsze pieniądze zdobyliśmy dopiero w 2010 r. od Lambdy Warszawa. Był to mikrogrant z funduszu Stonewall o wysokości 1.500 zł. Poszedł na druk pierwszej ulotki i na koszty warsztatów „Oswajanie transpłciowości”, które zawitały do miast wcześniej dla nas niedostępnych, z powodów czysto logistycznych i finansowych.
W świecie LGB i T
Trans-Fuzja szybko odnalazła się w świecie organizacji pozarządowych, a nasze starsze siostry – Lambda i Kampania Przeciw Homofobii okazały nam życzliwość i zaoferowały pomoc. Wielu aktywistów LGB cieszyło się, że w końcu pojawiła się realna reprezentacja literki „T” w skrócie „LGBT”. W KPH odbywały się cotygodniowe spotkania grup wsparcia. Zaczęły też powstawać oddziały Trans-Fuzji z lokalnymi działacz(k)ami, m.in. we Wrocławiu, w Poznaniu, w Gdańsku, na Śląsku. Ukonstytuowały się trzy zasadnicze pola naszej działalności: pomoc dla osób trans, propagowanie kultury związanej z transpłciowością (wieczorki filmowe) oraz lobbowanie za uporządkowaniem sytuacji osób trans w polskim systemie prawnym. Anna Grodzka odbierała trans-telefon zaufania w Lambdzie, pojawił się też pomysł trans-karty, czyli legitymacji z dwoma zdjęciami dla osób, których wizerunek mógł odbiegać od danych z dokumentów.
Greta Puchała, wiceprezeska Trans-Fuzji: Na nasze spotkania przychodziło wiele osób zagubionych i straumatyzowanych. Na początku nie miały śmiałości, by chociaż się odezwać. Potem stopniowo obserwowaliśmy, jak się otwierają. W końcu zaczęły artykułować swe problemy. Na następnym etapie te problemy stawały się „sprawami do załatwienia”, przechodziło się do realnego działania. Właśnie w Trans-Fuzji Greta, która identyfikuje się jako lesbijka, poznała Anię, która jest biologicznym mężczyzną, ale woli funkcjonować jako kobieta, choć nie myśli o zabiegu korekty płci. Dziewczyny zakochały się w sobie. O ich niezwykłym związku pisaliśmy w „Replice” (nr 20). Dwa lata temu wzięły ślub. Dziś wychowują rocznego synka i razem zasiadają w zarządzie Trans-Fuzji.
Ania Grodzka zmienia polską świadomość
W 2011 r. Trans-Fuzja wypłynęła na szersze wody – regularnie spotykaliśmy się z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, zapraszano nas w roli ekspertów od transpłciowości do mediów. Wespół z Kim Lee zorganizowaliśmy też wybory Miss Trans.
Nasza inicjatywa zaktywizowała słowackie środowisko. Powstał oddział Trans-Fuzji w Bratysławie. Wiktor Dynarski, najmłodsza osoba z grupy fundatorów, obecnie wiceprezes fundacji, jest członkiem kilku trans organizacji o zasięgu międzynarodowym. Od lat konsekwentnie reprezentuje osoby trans na spotkaniach w całej Europie. Ale dla niego początki też nie były łatwe. Po pierwsze musiał się zdecydować na coming out, po drugie doświadcza tych samych problemów, z jakimi na co dzień borykają się dziesiątki trans osób: Na pierwszą konferencję zagraniczną, na którą mnie zaproszono, nie stawiłem się. Bałem się pojechać do Berlina, bo wtedy nie miałem jeszcze zmienionych dokumentów i obawiałem się problemów na granicy.
Ale jeszcze w połowie 2011 r. nikt nie przewidywał tego, że po wyborach 9 października 2011 r. prezeska Trans-Fuzji, Anna Grodzka, zasiądzie w ławie sejmowej. Postęp świadomościowy, który dokonał się w ciągu ostatnich dwóch lat, za sprawą Anki Grodzkiej i Trans-Fuzji, jest nieprawdopodobny. Jeszcze niedawno nawet dziennikarze nie wiedzieli, jak ugryźć temat, dziś trudno nam zliczyć artykuły o transpłciowości – mówi Edyta Baker, rzeczniczka prasowa fundacji.
W wielkim świecie polityki
Dziś fundacja realizuje kilkanaście projektów, wśród nich tak poważne kwestie, jak np. badanie działania polskiego wymiaru sprawiedliwości odnośnie postępowań sądowych dotyczących zmiany płci metrykalnej, wszczynanych przez osoby transpłciowe – monitoring prowadzony pod kątem zachowania międzynarodowych standardów ochrony praw człowieka.
Trans-Fuzja współtworzyła m.in. projekt ustawy o uzgodnieniu płci. Pierwszy taki w Polsce, bo warto podkreślić, że obecnie zarówno chirurgiczne zabiegi korekty płci, jak i prawna zmiana płci, dokonywane są u nas bez uregulowań ustawowych. Trzeba pozwać do sądu własnych rodziców o to, że podali błędną płeć do aktu urodzenia. Brzmi absurdalnie, ale taka jest polska trans-rzeczywistość. Jedna ustawa jako akt porządkujący cały proces korekty płci jest dojmująco potrzebna. Czy zostanie uchwalona w tej kadencji Sejmu?
Tymczasem Trans-Fuzja robi swoje. Kończymy remont naszej pierwszej siedziby z prawdziwego zdarzenia, przy Noakowskiego 10 w Warszawie. Przygotowujemy też plebiscyt na transprzyjazną osobowość roku. A w planach dalekosiężnych mamy stworzenie schroniska dla osób trans, które zostały wyrzucone z domów.
Jak Anna Grodzka podsumowuje pierwsze pięć lat Trans-Fuzji? Widzę ogrom pracy przed Trans-Fuzją, ale muszę powiedzieć, że, nawet jeśli zabrzmi to nieskromnie, jestem z Trans-Fuzji bardzo, bardzo dumna. Udało się nam. Pomogliśmy całej masie osób. Trzymajcie kciuki za następne pięć lat.
Tekst z nr 43/5-6 2013.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.