Rodzic potęgą jest i basta

Mają synów gejów albo córki lesbijki. Od poł roku uczestniczą w warsztatach Akademii Zaangażowanego Rodzica założonej przez Kampanię Przeciw Homofobii

 

foto: Agata Kubis

 

Tekst: Mariusz Kurc

Mój syn napisał mi w liście, że jest gejem. To było pięć miesięcy temu. Usiadłem z wrażenia. Przeczytałem raz, drugi, trzeci, czwarty. Nie, nie to, że świat mi się zawalił. W głowie tłukła mi się inna myśl, słowo honoru: jak on musiał się męczyć, jak on musiał się z tym wszystkim męczyć, dusić się? Ten list noszę od tamtej pory cały czas przy sobie – mówi Edwin, tata 21-letniego Krystiana. Zadzwoniłem do niego i podziękowałem mu, że mi to powiedział. Zapewniłem, że nic się w naszych relacjach nie zmieni i że go kocham. A on, jakby mu ze 200 kilogramów bagażu nagle z pleców zdjęli! Mówił, że było mu źle z tym, że mnie okłamywał. Teraz może już oddychać świeżym powietrzem. Krystian to jest fantastyczny facet. 192 cm wzrostu, przystojny, inteligentny, oczytany. Studiuje, gra na skrzypcach. Każdemu ojcu życzę tak wspaniałego syna.

Potem, szukając informacji o homoseksualności, znalazłem rożne fora internetowe. Tak szybko, jak na nie wszedłem, tak i szybko z nich wyszedłem. Ile tam wulgarności, agresji, wyzwisk, obelg. Nie godzę się na to! To są cudowni, normalni ludzie, a w naszym kraju, niestety, nie mogą czuć się bezpiecznie. I ja też ciągle się o bezpieczeństwo Krystiana martwię. Gdy wspomniał mi o Akademii Zaangażowanego Rodzica, postanowiłem przyjść.

Trochę mną wstrząsnęł

Akademia Zaangażowanego Rodzica istnieje w Kampanii Przeciw Homofobii od czerwca zeszłego roku. Działa w niej kilkanaście mam, Edwin jest pierwszym ojcem. Wszyscy mają homoseksualne dzieci. Chcą dzielić się swymi doświadczeniami, zdobywać wiedzę, wspierać innych rodziców, którym akceptacja homoseksualności dziecka przychodzi z trudem.

Warsztaty, na które zjeżdżają do Warszawy z rożnych stron Polski, to być może zalążek polskiej wersji PFLAG – organizacji skupiającej rodziców i przyjaciół osób LGBT, która w USA działa od 40 lat. Koordynatorką projektu w KPH jest Katarzyna Remin: W Łodzi już od jakiegoś czasu działała grupa rodziców gejów i lesbijek, w Lambdzie jest Elżbieta, mama geja, która pomaga innym rodzicom. Pomyśleliśmy z Gregiem Czarneckim, że warto byłoby zaktywizować rodziców, bo afirmacja z ich strony jest dla osób LGBT niezwykle istotna, a razem mogliby stanowić dużą siłę. Pomogła nam Fundacja im. Roży Luksemburg. Znaleźliśmy kilkanaście mam chętnych do udziału w serii warsztatów z ogólnej wiedzy o homoseksualności, regulacji prawnych dotyczących LGBT, dialogu z osobami wierzącymi, ale i z kontaktowania się z mediami. Prowadzą je m.in. Katarzyna Bojarska, Monika Zima, Małgorzata Borkowska i ja.

Anna: Moja córka wyoutowała się przede mną, jak miała 25 lat. Trochę ją do tego przymusiłam, coś tam podejrzewałam i zaczęłam dopytywać o chłopaków, o założenie rodziny, o dzieci. W końcu wyrzuciła to z siebie. Przytuliłam ją, powiedziałam, że może na mnie liczyć, że ją kocham. Nagle wszystko stało się jasne, całe jej dotychczasowe życie stało się dla mnie oczywiste, rożne rzeczy ułożyły mi się w spójną całość, zrozumiałam, dlaczego niewiele wiedziałam o jej towarzystwie – martwiłam się niepotrzebnie.

Ale nie powiem, że mną nic a nic nie wstrząsnęło. Trochę wstrząsnęło. Przez parę godzin mocowałam się z sobą. Potem już na trzeźwo postanowiłam działać. Zdałam sobie sprawę, że o gejach i lesbijkach wiem tyle, że… są. Nic więcej. Umówiłam się na wizytę u psychologa – ale nie po pomoc, bo jej nie potrzebowałam, tylko po informacje. Dzięki niemu trafi łam na stronę internetową KPH. I już za chwilkę uczestniczyłam w pierwszym spotkaniu rodziców gejów i lesbijek w Łodzi. Możemy więc być dumne – ja i Maria – że to z naszego miasta Łodzi wyszedł pierwszy sygnał, że grupy wsparcia dla rodziców gejów i lesbijek są potrzebne.

Syn Marii wyoutował się przed nią już ładnych parę lat temu. Domyślałam się i jednocześnie nie dopuszczałam tego do siebie. Gdy się wyoutował, to w pierwszej chwili pomyślałam „No, tak, jeszcze mi to potrzebne w życiu!”. Wytłumaczyłam sobie jednak, że nic na to nie poradzę, a poza tym homoseksualność to nie jest choroba. Na dłużej został mi tylko strach. Właściwie do dziś – strach, strach, strach. O jego bezpieczeństwo, o to, co się dzieje w Polsce, tyle nietolerancji. Edukacja u nas leży, a powinna być od przedszkola. Ludzie nie chcą przyswajać wiedzy, wolą tkwić w uprzedzeniach, dzikie społeczeństwo. I do tego Kościół katolicki, który robi potworną krzywdę mówiąc, ze homoseksualizm jest zły, niemoralny. Ale pomyślałam: to my sami stwarzamy te bariery, jedni drugim nie dajemy żyć, trzeba coś robić, chyba nie jestem jednak sama. Chyba nie tylko ja tak myślę? Kolegów syna podpytywałam o rodziców. Zauważyłam, że ci koledzy są często wyoutowani przed wszystkimi, tylko nie przed najbliższą rodziną. Przypadkiem trafi łam na psycholożkę Kingę Karp, a od niej – do KPH. Jestem przeszczęśliwa, że uczestniczę w warsztatach Akademii Zaangażowanego Rodzica, mnóstwo się na nich nauczyłam. Maria jest gotowa pomagać innym rodzicom: Do tego właśnie zmierzamy. Przygotowujemy naszą ulotkę, planujemy dyżury w każdy pierwszy wtorek miesiąca. Chcemy stworzyć bezpieczną przystań dla rodziców, którzy czują się zagubieni, nic nie wiedzą. Trzeba im pokazać, ile jest wokół fajnych wyoutowanych ludzi.

Można przejść do zwykłego życia

Sylwia: Moja Roksana nie owijała w bawełnę, to jest dziewczyna z charakterem, humanistka. Miała 15 lat, gdy mi powiedziała. Siedziałam przed telewizorem, było akurat coś o homoseksualizmie i ona nagle do mnie, że jest lesbijką. Tak po prostu. Powiedziałam „acha” i udałam spokój. Postanowiłam poczekać. Starsza córka miała silną emocjonalną więź z koleżanką, a potem znalazła sobie chłopaka, więc myślałam, że może będzie podobnie. Poza tym muszę przyznać, że nie bardzo chciałam poruszać temat, bo nie wiedziałam, jak. Niewiele wtedy wiedziałam na temat różnorodności seksualnej i nie chciałam się przed tą moją wygadaną humanistką wygłupiać. Więc miałyśmy okres „ciszy w eterze”. Roksana mnie testowała: któregoś dnia wchodzę do jej pokoju, komputer odpalony, na pulpicie tapeta: dwie nagusieńkie kobiety w uścisku. OK, nie będę się krępowała, zwłaszcza, że ona jest wyluzowana.

Gdy poznałam mojego przyszłego drugiego męża, zapytała mnie, czy wiem, co on sądzi o gejach i lesbijkach. Wyjaśniłam mu, że chodzi o moją córkę, która „zanim cię polubi, to chciałaby wiedzieć”. Okazało się, że Janusz nie ma żadnego problemu. Roksana bardzo się ucieszyła i polubiła go od razu. Nawet mi wyrzucała: „No, widzisz, a ty to musiałaś przetrawiać”.

W zeszłym roku podsunęła mi stronę KPH z ogłoszeniem o Akademii Zaangażowanego Rodzica. Gdzie ja będę 380 km z Kędzierzyna-Koźle do Warszawy jechać, kto mnie tam potrzebuje, pewnie już mnóstwo osób się zgłosiło – pomyślałam. Ale jednak zadzwoniłam do Kasi Remin. I okazało się, ze to jest coś dla mnie. Dostajemy tu wiedzę, dzielimy się doświadczeniami. Nie wiedziałam, czy moje przeżycia są tylko moje, czy może my wszyscy czujemy to samo. Dzięki Akademii wiem, że – z drobnymi różnicami – wszyscy czujemy to samo. Na przykład moment coming outu dziecka wszyscy pamiętamy dokładnie. Już nie czułam się samotna z moimi doświadczeniami. Jak kiepsko mają te osoby, które nic nie wiedzą! Czyli tak jak ja jeszcze niedawno. Boją się, a ja już wiem, że nie ma czego. Tak naprawdę nie trzeba o tym nawet myśleć zbyt długo. Nie tylko można homoseksualność zaakceptować, ale w ogóle może być świetnie. Można przejść do następnego etapu życia, którym jest… zwykłe życie po prostu! Bez wielkiego roztrząsania problemu. Bo przecież nasze dzieci też nie chcą, by się ciągle skupiać na tym, że one są homoseksualne. Chcą po prostu normalnie żyć.

Nie mogę nie zapytać o tak widoczny niedomiar ojców. Anna: Panowie mają tendencję, by nie rozmawiać o swoich emocjach, dusić je w sobie. Dlatego im ciężej tu przyjść. My zresztą też jesteśmy pod pewnym względem charakterystyczne: albo wdowy, albo rozwiedzione, albo już z drugimi mężami, z którymi relacje są inaczej ułożone. Żadna z nas nie jest już z ojcem homoseksualnego dziecka.

Wyparłbyś się syna geja?

Pytam o wychodzenie z szafy. Przyznają, że to, podobnie jak w przypadku dzieci, powolny proces, że trzeba się tego nauczyć, bo głupio oficjalnie wszystkich zawiadamiać, a kłamać – też niezręcznie. Anna podkreśla, że pierwszej powiedziała przyjaciółce i zrobiło jej się dużo cieplej na sercu, gdy ta przyjęła wiadomość ze zrozumieniem. Edwin: Mój kolega z pracy powiedział coś bez sensu o „pedałach”. „Dlaczego tak mówisz, mój syn jest gejem” – odpowiedziałem. Był w szoku. Zna Krystiana, było mu głupio. Powiedział mi, że gdyby on miał syna geja, to by się do tego nie przyznał. „To znaczy, że byś się go wyparł?” – zapytałem. Sylwia: Sąsiadka zagadnęła nas na klatce schodowej, że Roksana nie ma jeszcze chłopaka. „A może będzie miała dziewczynę?” – odpowiedziałam, roześmiałyśmy się. I przestała wypytywać. Gdy teraz zobaczy Roksanę z dziewczyną, to powiem „Widzi pani, nie żartowałam wtedy”.

Wszyscy moi rozmówcy doskonale zdają sobie sprawę, że to nie homoseksualność jest problemem, tylko homofobia. Sylwia: Dlaczego mam się bać, czy mi dziecka jacyś kibole nie pobiją, tylko dlatego, że jest gejem albo lesbijką? Albo, że zostanie zaszczute przez rówieśników. Dlaczego mam się bać? Tak nie może być. Córka mi wspominała, że postawa niektórych nauczycieli w szkole jest dwuznaczna. Wygłaszają osobiste opinie na temat tego, jak powinna wyglądać rodzina – matka, ojciec i dzieci. A gdzie inne opcje? Podobnie z Kościołem. Roksana przestała chodzić na religię. Nie namawiam jej do powrotu. Jak papież powie „kochajmy się” i to „kochajmy się” będzie obejmowało też gejów i lesbijki, to może sama wróci.

Edwin: Nie możemy pozwolić zmarnować naszych dzieci, w nich jest wielki potencjał. Mam nadzieję, że już niedługo będą miały takie same prawa, jakie ja mam. Bo czym ja się różnię na przykład od pana?

We wrześniu kilkanaście mam (wtedy jeszcze bez Edwina) spotkało się z Judy i Dennisem Shepardami, rodzicami Matthew, 21-latka zamordowanego w 1998 r. za to, że był gejem. Shepardowie przyjechali do Warszawy na zaproszenie ambasady USA i KPH (patrz: „Replika”, nr 39). Razem z polskimi mamami wzięli udział w konferencji w Sejmie na temat mowy nienawiści. Maria z Wrocławia, mama geja, wystąpiła z apelem do polityków o zwalczanie homofobicznej mowy nienawiści. Sylwia również zabrała głos, odczytała swój apel: To była moc! Anna Grodzka płakała, Robert Biedroń miał łzy w oczach.

Potem ambasador USA osobiście wręczył specjalne dyplomy wszystkim mamom uczestniczącym w warsztatach Akademii.

Trzeba się wysilić

We wrześniu Elżbieta Bajan poszła wraz z córką, Mirką Makuchowską, wiceprezeską KPH, na wrocławski Marsz Równości. Niosła transparent z napisem: „Jestem dumną mamą lesbijki”. Jak się czuła? Dokładnie tak, jak głosił ten napis. Pokazałam światu, że nie odczuwam żadnych negatywnych emocji z powodu homoseksualności mojej córki. Żadnego wstydu, żadnego zażenowania. Moja miłość do córki nigdy nie poniosła uszczerbku z powodu jej orientacji seksualnej. Wręcz odwrotnie, po moim rodzicielskim coming oucie nasza wzajemna miłość rozkwitła z bardzo prostej przyczyny, zniknęły wszystkie tajemnice i obwarowania.

Szłam z Jolą Basińską-Piątek, mamą Krystiana (tego samego, którego tatą jest Edwin). W pewnym momencie podszedł do nas mężczyzna, który powiedział nam, że dopiero teraz, widząc nas, zdał sobie sprawę, że on też mógłby być na naszym miejscu, mógłby mieć syna geja czy córkę lesbijkę. Powiedział, że wcześniej nie przyszło mu to do głowy.

Wiem, że wielu rodziców nie znajduje w sobie siły, by pójść na Marsz z takim transparentem. Rozumiem to. Też miałam wahania. Ale przychodzi taki moment, że po prostu trzeba się wysilić, by te bezpodstawne uprzedzenia w sobie pokonać. Moja Mireczka już od lat wypowiada się otwarcie, działa. Ma całą bibliotekę książek o tematyce LGBT, z której skorzystałam. Przestudiowałam, ugruntowałam wiedzę, rozwiałam wszystkie swoje wątpliwości. Radość mojego dziecka jest moją radością.

W listopadzie Akademia Zaangażowanego Rodzica gościła we współpracy z ambasadą USA Jody Huckaby’ego – prezesa PFLAG (patrz: strony 24 i 25). Najbliższe plany? Katarzyna Remin: Piotr Kielar kręci film dokumentalny o rodzicach, w marcu ruszy kampania społeczna i strona internetowa projektu. Przygotowujemy też II edycję warsztatów. Jesteśmy pod wrażeniem pierwszego cyklu. Odnoszę wrażenie, że dzięki Akademii większość rodziców zaczęła swobodniej o swych dzieciach mówić, również w przestrzeni publicznej. Mówię „większość”, bo niektóre mamy od początku zajmowały bardzo jasne stanowisko. Dla nich największą korzyścią było, jak myślę, znalezienie grona osób chętnych do działania.

Sylwia: Akademia daje mi siłę do tego, by głosić „dobrą nowinę” dalej. Nie boję się konfrontacji z innymi poglądami. Marzanna Pogorzelska, słynna nauczycielka z mojego miasta, (kilka lat temu publicznie protestowała przeciwko homofobii ministra edukacji Romana Giertycha) ma teraz we mnie sojuszniczkę. Nie jestem sama. Jedną osobę łatwo skrytykować, a grupę – dużo trudniej.

 

Tekst z nr 41/1-2 2013.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.