Felieton z numeru 42. “Repliki” (marzec/kwiecień 2013 r.)
Ach, nie! Nie skomentuję żadnej z homofobicznych wypowiedzi, które ostatnimi czasy znowu trysnęły jak gejzer z polskiego piekiełka. Sądzę bowiem, że gdybyśmy chociaż część tej energii, którą poświęcamy na komentowanie, udostępnianie, wyśmiewanie, przedrzeźnianie, potępianie etc. bredni wygłaszanych przez prostaków, wieczne dziewice i facetów w czarnych sukienkach, przeznaczyli na działania afirmacyjne i dyskurs posuwające, to już byśmy dawno mieli tęczowy raj między Bugiem a Nysą Łużycką. Bracia i Siostry umiłowani w Panu i w Pani! Przestańmy lansować homofobów, także na własnych profilach fejsbukowych (czarny PR to nadal PR), a zacznijmy wreszcie lansować siebie. Tyle jest między nami osób seksownych, inteligentnych, błyskotliwych i utalentowanych, że doprawdy nie wiem, dlaczego z masochistycznym uporem zasłaniamy się kostropatymi miernotami ze ślinotokiem i ptasim móżdżkiem (wybaczcie mi, ptaszęta!)?
Chciałbym natomiast pochylić się nad pewną opowieścią, która umknęła uwadze fejsbukowych aktywistów w tej powodzi gówna. Zaczyna się ta baśń od słów „Nie jestem homofobem”. Ich autorem jest poseł PO, Antoni Mężydło, a wypowiedziane one zostały na antenie Radia Tok FM. Zaraz potem polityk rzekł (cytuję za gazeta.pl): ” W PRL protoplaści dzisiejszej lewicy szantażem zmuszali homoseksualistów do współpracy z SB. Ja takiej próbie byłem poddany na ostatnim roku studiów”. W pierwszej chwili pomyślałem, że oto mamy do czynienia z nieoczekiwanym coming outem, dzięki któremu kolega Biedroń będzie miał z kim siedzieć w oślej ławce Sejmu. Niestety, tu nastąpił zwrot akcji, bowiem okazało się, że Mężydle SB po prostu podrzuciło do pokoju w akademiku geja. („On wiedział o co chodzi, że się ze mną znalazł w jednym pokoju”). Ponoć jednak Antoni nie przypadł gejowi do gustu, toteż – ku satysfakcji każdej ze strony – większość czasu spędzał u swego „współpartnera”, zaś poseł in spe mógł „wykorzystać lokal do działalności politycznej”. Happy end!
Co to był za gej, trudno zgadnąć. W Polsce gej to pedał. Nie ma imienia, nazwiska, historii, a zwłaszcza twarzy. Czy pochodził ze specjalnej sekcji LGBT SB, czy też podpisał kontrakt z bezpieką, bo ta zagroziła ujawnieniem jego orientacji? I dlaczego podrzucili go akurat Mężydle? Czyżby coś w nim wyczuli? („Co on we mnie wyczuwa? Jeszcze mnie wydyma!” – myśli sobie Miauczyński, bohater „Dnia świra”, w obecności Pedała). A może służby specjalne zainspirowały się powieścią „Pocałunek kobiety-pająka” Manuela Puiga? W tejże książce homoseksualista Luis ma donosić na swego współwięźnia, marksistę Valentina, na końcu zaś odbywa z nim stosunek płciowy. Wiele w historii Mężydły białych plam, które polecam uwadze naszego badacza innej historii PRL-u, Krzysztofa Tomasika.
W każdym razie, jest to niewątpliwie opowieść inicjacyjna. Gej staje się kluczowym elementem przejścia nie tylko z komunizmu do demokracji, ale też z chłopięcej partyzantki do męskiej władzy. Wstawcie sobie geja do pokoju, a zastąpi wam on próbę ognia, wody i miecza (ha ha! zależy jeszcze o jakim mieczu mówimy). Ponoć sam Mozart bezczelnie wykorzystał biografię katolika Mężydły do stworzenie swej słynnej opery o masońskich rytuałach – „Czarodziejski flet”. Zwanej zresztą w kręgach królowych nocy „Czarodziejskim fiutem”.
Przesłanie przypowieści Mężydły dostrzegli również czytelnicy gazety.pl. Jeden z komentarzy pod tekstem głosi: „Dzielny człowiek z tego Antoniego. Dobrze, że panu posłowi nie przydzielono do pokoju jakiegoś studenta z Nigerii. Mogłaby to być próba na murzynowatość pana Mężydły. Nie wiadomo, czy z tej esbeckiej zasadzki wyszedłby równie zwycięsko”. Drugi zaś ujmuje sprawę wprost: „Z tej opowiastki wynika, ze to dzięki koledze gejowi działalność polityczna pana M. mogła się rozwijać. Powinien więc być wdzięczny gejom, że się tak przyczynili do rozwoju jego politycznej kariery”.
No właśnie! Co by polska prawica zrobiła bez gejów? Z kim tak by było jej źle jak z nami? Tak więc, jak znowu będą się nas czepiać, odparujcie im, że jesteśmy solą tej ziemi. Jej jądrem i prostatą. Bez nas Polska nie byłaby Polską, a Polacy nie byliby Polakami, tylko jakimś homo niewiadomo!