Siła przyciągania (Freier Fall), Niemcy (2013), reż. S. Lacant, wyk. H. Koffler, M. Riemelt; dystrybucja: Tongariro, premiera w Polsce: 6 września 2013 r.
Oglądając „Siłę przyciągania” trudno pozbyć się wrażenia, że gdzieś już ten fi lm widzieliśmy. Fabuła zdaje się bowiem posklejana z elementów znanych z innych branżowych produkcji. Nowością jest miejsce akcji, w której rozwija się uczucie między facetami, a mianowicie: policja.
Poznajemy Marca, małomównego i zamkniętego w sobie młodego policjanta. Marc ma kochającą dziewczynę, z którą planuje się pobrać, oczekują także narodzin pierwszego dziecka. Wkrótce jednak w ich uporządkowane i na pozór szczęśliwe życie wkroczy Kay, nowy kolega z pracy Marca. Jest otwarty i bezpośredni, nie próbuje nawet kryć swojego pociągu do Marca, którego opor stopniowo słabnie. W końcu między mężczyznami dochodzi do zbliżenia, a powściągliwy dotąd Marc okaże się człowiekiem gotowym zaryzykować wiele dla nieznanej mu dotąd namiętności.
Nawet średnio zorientowany w kinie LGBT widz potrafi wskazać produkcje opowiadające podobne historie. Ale tak, jak w przypadku szwedzkiego „Pocałuj mnie” (patrz: „Replika” nr 43 – przyp. red.), oglądając „Siłę przyciągania” nie czuje się znużenia ogranym schematem. Na pochwały zasługują również aktorzy, zwłaszcza odtwórcy głównych rol. Są przekonujący w każdym geście, włącznie z licznymi scenami gorących pocałunków. Największe wrażenie robi scena w lesie, w której napięcie erotyczne między bohaterami zostaje w końcu rozładowane. Chłodny i opanowany dotąd Marc ujawnia burzę targających nim emocji, od ciekawości i żądzy, do ulgi i wstydu. Jest przy tym tak rozczulająco nieporadny, że ani przez chwilę nie wątpimy w realizm całej sytuacji. O ile sceny zbliżeń pomiędzy bohaterami w branżowych filmach często rażą sztucznością, w „Sile przyciągania” urzekają autentyzmem. Także od strony warsztatowej fi lm nie pozostawia wiele do życzenia – zdjęcia i montaż umiejętnie podkreślają coraz większe zagmatwanie sytuacji Marca.
Przy okazji „Siły przyciągania” można się zastanawiać, ile jeszcze nowych tematów można poruszyć w filmach LGBT. O ile historia wewnętrznej przemiany Marca i jego nauki życia w zgodzie z samym sobą jest wciągająca i autentyczna, trudno zignorować fakt, iż oglądaliśmy ją już wielokrotnie. Czekam więc na następny „etap” – wciągające historie miłosne facetów, którzy proces samoakceptacji mają już dawno za sobą. Czy takie branżowe produkcje podzielą los filmów romantycznych, w których wszystko już pokazano i które różnią się jedynie detalami? Miejmy jednak nadzieję, że te nowe filmy będą miały tak dobrych realizatorów i tak dobrych aktorów, jak „Siła przyciągania”. (Mateusz Sulwiński)
Tekst z nr 44/7-8 2013.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.