Susan Sontag

W pierwszym tomie dzienników „Odrodzona” wielka intelektualistka opisuje m.in. drogę do akceptacji homoseksualizmu i swe pierwsze związki lesbijskie

 

fot. mat. pras
nastoletnia Susan Sontag

 

Tekst: Roger Weichert

Wiesz, gdzie są dzienniki – powiedziała synowi Davidowi Rieffowi, gdy była już bardzo chora. Zostawiła go z tą lakoniczną informacją i decyzją: publikować czy nie? Dziesiątki zeszytów, które zapisywała od 15. roku życia, stały poukładane na półkach sypialnianej garderoby.

Pierwszy tom dzienników Susan Sontag „Odrodzona”, obejmujący lata 1947-1963, ukazał się właśnie, prawie osiem lat po jej śmierci, nakładem wydawnictwa Karakter. W „Przedmowie” Rieff twierdzi, że opublikowane zapiski nie mogą być traktowane jako „cała prawda o mojej matce”, choć z pewnością dają przestrzeń do jej osądzania, czyli do tego, co sama uwielbiała robić wobec innych. Syn przyznaje również, że ocenzurował niektóre wpisy dotyczące życia seksualnego Sontag. Ale sporo na szczęście pozostawił.

Matka kampu

Z perspektywy LGBT jej najważniejszym dziełem jest esej „Notatki o kampie” z 1964 r. To Sontag nazwała i opisała zjawisko mające swe źródła w kulturze LGBT. Kamp, czyli zamierzony kicz, świadoma przesada, okazał się pojęciem nośnym i stosowanym do dziś – kampowe są drag queens, kampowy jest Almodovar, kampowa jest, oczywiście, Lady Gaga.

Sontag jest także autorką słynnego eseju „O fotografii” oraz innych – m.in. „Przeciw interpretacji” czy „Choroba jako metafora”. Pisała również powieści – np. „W Ameryce” – fabularyzowaną historię aktorki Heleny Modrzejewskiej.

Szturm na kanon

Z historią swojego życia zadebiutowała 16 stycznia 1933 r. w Nowym Jorku. Przyszła na świat pod nazwiskiem Susan Rosenblatt. Jej ojciec zmarł, gdy miała pięć lat. W 1945 r. przyjęła nazwisko ojczyma – Sontag. Wychowywana przez nianię, spoglądała na niezbyt oczytaną matkę z coraz większym znudzeniem oraz pogardą. Pragnęła być jej przeciwieństwem, tę opozycję zapewnić jej miała przestrzeń intelektualna. Jako piętnastolatka szturmowała więc Sontag kanon klasycznej literatury, sięgała po Arystotelesa, Dostojewskiego, Gide`a, Manna czy Rilkego. Studia rozpoczęła na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley w wieku 16 lat.

W listopadzie 1947 r., w pierwszym zdaniu „Dzienników” zapisała: Wierzę, że nie ma boga osobowego ani życia po śmierci, a rok później: O ile dawniej byłam okropnie, neurotycznie wręcz religijna i myślałam o tym, by pewnego dnia zostać katoliczką, o tyle teraz czuję, że mam skłonności lesbijskie (z jakim wahaniem piszę te słowa).

Niezbyt piękna, ale mimo to atrakcyjna

Niezbyt piękna, ale mimo to atrakcyjna – tak opisała Harriet Sohmers Zwerling, która została jej dziewczyną i która wprowadziła ją w meandry środowiska homoseksualnego San Francisco. Obie odwiedziły gejowskie i lesbijskie kluby z występami drag queens i drag kings. W 1949 roku!

Harriet odpowiada również za inicjację seksualną Susan, a tym samym za jej wyzwolenie i zredefiniowanie pojęcia seksualności. 16-letnia Sontag uznała, że biseksualizm wyraża pełnię człowieczeństwa i stanowi otwarte potępienie zboczenia, jakim jest ograniczanie doświadczeń seksualnych. (…) Wiem teraz, co chcę robić w życiu. Dziś to, co dawniej było mi tak trudno pojąć, jest całkowicie oczywiste! Chcę sypiać z jak największą liczbą osób – zapisała, dodając: Jeśli mam błądzić, wolę nurzać się w brutalności i nie znać umiaru, niż przeżywać życie na poł gwizdka. Eksplorowała więc seksualność: Po tym, jak dla H. byłam „femme”, a dla K. – „butch”, odkryłam, że większą satysfakcję cielesną czerpię z bycia „bierną”, chociaż emocjonalnie jestem zdecydowanie typem kochanki, a nie ukochanej… (Boże, jakie to wszystko niedorzeczne!!).

Nowym etapem w życiu nastolatki miała być edukacja w Chicago. Wszystko zaczyna się teraz – jestem odrodzona.

Nagły odwrót

Tymczasem Chicago przyniosło jej ślub z wykładowcą socjologii Philipem Rieffem. Stosunkowo szybko zaczęła zauważać opresyjny charakter małżeństwa. W małżeństwie utraciłam pewną część własnej osobowości – początkowo ta utrata była przyjemna, łatwa; teraz sprawia mi bol i z nową siłą nieustannie podsyca moją tendencję do niezadowolenia. Dostrzegała w mężu emocjonalnego dyktatora, który ortodoksyjnie odnosił się do kategorii rodziny i traktował ją jako swego rodzaju misterium. W 1952 r. przyszedł na świat syn David, lecz jego pojawienie się nie zahamowało degradacji stosunków między Susan i Philipem, z którym nie było ani prywatności, ani namiętności. Zmęczenie wojnami małżeńskimi i otępieniem, jakie przygniatało pisarkę, pchnęło ją do realizacji pomysłu o wyjeździe do Oksfordu, a później Paryża. Choć czuła silną więź z synem, postanowiła zostawić go z ojcem, z którym po ośmiu latach wzięła rozwód. Odsiedziałam trzy wyroki: dzieciństwo, małżeństwo, dzieciństwo dziecka. W sposób arbitralny udzieliła sobie amnestii, aby za pośrednictwem kolejnego raptownego zwrotu powrócić na ścieżkę odrodzenia.

Reanimacja zahibernowanej natury

Kochankowie walczą na noże i bicze (…). Kłótnie małżeńskie zaś pełne są wyrafinowania, zaopatrzone w białe rękawiczki stosownych pozorów. Nie wiadomo, co dla Susan było właściwie gorsze. Ostatnie miesiące 1957 r. zetknęły ją na powrót z Harriet Sohmers Zwerling (znów toczy się gra w seks, miłość, przyjaźń, przekomarzanki i melancholijne gesty). W ciągu następnego roku doświadczana była kryminałem miłości, żonglowaniem bliskością, używaniem ciała i namiętności, poniewierana sadystyczną obojętnością partnerki: Ten zakłamany i niebezpieczny związek. Bardziej zakłamany i niebezpieczny dla mnie niż dla H. Ja traktuję go poważnie. Ona – jako męczący pozór, który musi od niechcenia podtrzymywać, opłakując swoją Irene. Musiała się zmagać z krytyką ze strony Harriet, która podważała i deprecjonowała wszystko, co konstytuowało osobę pisarki. Susan Sontag zamiast odrodzenia znalazła w ramionach swej kochanki jedynie rozczarowanie. Było ono tak głębokie, że doszła w końcu do wniosku, iż da radę żyć bez H.

Zdecydowała się powrócić do Nowego Jorku i w 1959 r. rozpoczęła pracę w czasopiśmie „Commentary” w roli redaktorki, autorki artykułów i recenzji. Zmiana miejsca zamieszkania przyniosła związek z pisarką Marią Irene Fornes. Tym razem miało być inaczej, Sontag postawiła wysokie wymagania nowej partnerce, nie kryła się z zazdrością i zaborczością. Chciała, aby tym razem relacja odbywała się na jej warunkach. Dla I. kochać kogoś to go obnażyć. Dla mnie kochać to wspomagać, wspierać nawet wtedy, gdy kłamie. Niemniej ponownie poniosła klęskę, nie mogła czuć się pewna miłości Irene, wciąż pozostawała w swoich oczach na gorszej pozycji, uważała, że jest słabsza od partnerki. Trwała przy jej boku na pasku uzależnienia od złudzenia miłości. Przestała mnie kochać. Nie jest zwrócona ku mnie, spojrzenie ma puste, przestało jej zależeć.

X-factor

Idąc przez życie, Susan Sontag nie mogła pozbyć się swych dwóch drażniących cech: braku taktu oraz chęci krytykowania innych. Skłonność do potępiania być może nie byłaby niczym strasznym, gdyby nie inklinacje pisarki do zdradzania „przy okazji” intymnych szczegółów z cudzego życia. Tendencja do przekraczania granic wiązała się z przesadną szczerością połączoną z silną potrzebą akceptacji. Zjawisko to nazwała „X”. Jego źródła upatrywała w nieznajomości swoich uczuć, ale również w przekonaniu, że (…) każda osoba, z którą przebywam, musi być moim numerem 1. A to oznaczało kompulsywne dążenie do tego, aby być taką, jaką oczekuje od niej druga osoba. Miała świadomość tej niedoskonałości, ale nie mogła nic zrobić z faktem, iż była w stanie poświęcić uwagę tylko jednej osobie, tym samym „zdradzając” pozostałe przebywające wówczas w jej towarzystwie.

To przez „X” nawykowo kłamię, mówiąc to, co druga osoba pragnie usłyszeć. Próby ciągłego imponowania, szokowania, pretendowania do cudzej uwagi stawiały Sontag w destrukcyjnym położeniu.

Dziennik pełen jest tego typu analiz. Zawiera też mnóstwo przeróżnych list (ulubionych filmów, książek do przeczytania itd.), a także impresje z dzieciństwa.

W styczniu 1958 r. zapisała: Ikony kobiecej niezależności, żywe obrazy feminizmu, są homoseksualistkami – Garbo, Hepburn, de Beauvoir. (…) Czy to podkopuje feministyczną sprawę? A pod koniec 1959 r.: Dopiero teraz zaczynam rozumieć, jak wielkie poczucie winy wywołuje we mnie homoseksualizm. (…) Bycie lesbijką sprawia, że czuję się bardziej podatna na atak.

Susan i Annie

Żądza pisania łączy się u mnie z homoseksualizmem. Potrzebna jest mi jakaś tożsamość, której mogę używać jako broni, broni równie skutecznej jak ta, którą wymierzyło we mnie społeczeństwo – pisała w 1959 r. Wartość dziennika oceniła sama: Prezentuję się w nim jako osoba emocjonalnie i duchowo niezależna.

Taką lata później pokochała ją fotografka Annie Leibovitz. Były razem kilkanaście lat. Leibowitz urodziła syna, którego biologicznym ojcem był syn Sontag.

Annie była przy Susan, gdy ta, po raz kolejny, zapadła na raka. Pokonał ją 28 grudnia 2004 roku.

Dwa pozostałe tomy dzienników mają ukazać się wkrótce.

 

Tekst z nr 40/11-12 2012.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.