Tove Jansson

Któż nie zna Muminków?

 

fot. mat. pras.

 

Tekst: Agnieszka Weseli

Okazję do napisania tego artykułu dała biografia Tove Jansson „Mama Muminków” pióra Boel Westin, która w końcu zeszłego roku ukazała się u nas nakładem wydawnictwa Marginesy. Choć nie chciałabym zaczynać od słów: „Każda/y z nas zna Muminki”, to niełatwo zacząć inaczej. Przynajmniej wśród znanych mi osób muminkowy cykl pełni rolę ukochanych lektur z dzieciństwa i życiowego punktu odniesienia. „Która postać z ≪Muminków≫ jest twoją ulubioną? A która część?” Po odpowiedziach na te pytania próbujemy się rozpoznać. Dlaczego można tak robić z „Muminkami”, a o wiele trudniej z innymi, nawet doskonałym książkami dla dzieci?

Ponieważ Tove Jansson nie pisała tylko „dla dzieci” ani tylko o Muminkach. Biorąc książkę Boel Westin w ręce, już wiedziałam, że zostałam wprowadzona w błąd przez polski tytuł – oryginalny brzmi: „Tove Jansson. Słowo, obraz, życie”, przez polską okładkę i okruszki, jakie wydawca rzucał na zachętę. Nie jestem pewna, czy Tove Jansson byłaby zadowolona, że sprowadzono ją do roli muminkowej Mamy, przedstawiono jako samotną w otoczeniu trolli, a jej życie streszczono (na okładce) następująco: Wymarzyła sobie cudowny świat, do niego weszła i w nim się spełniła.

Spełniona

Wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście czuła się spełniona, ale na pewno nie dzięki Muminkom, które stały się ostatecznie nielubianym obowiązkiem, jak dzieci, które zbyt długo nie dorastają. Były wciąż przy niej, ponieważ osiągnęły międzynarodowy sukces i stały się rozpoznawanym międzynarodowo znakiem handlowym, i coś trzeba było zrobić z tą sławą i tymi marketingowymi okazjami. A Tove Jansson wcale nie chciała robić właśnie tego: chciała pracować, tworzyć i znajdować dla siebie wciąż nowe środki wyrazu.

Urodziła się w 1913 r. jako córka cenionego rzeźbiarza i pracowitej eksskautki-graficzki-ilustratorki, w rodzinie należącej do mniejszości szwedzkiej w Finlandii. W atmosferze lekceważenia dla konwencji i jednocześnie wytężonej pracy, w ciągłym przepływie twórczej energii, wśród sztuki traktowanej jako życiowy priorytet wrodzone talenty Tove rozwinęły się doskonale. Zadebiutowała jako nastolatka rysunkami i komiksami w pismach. Malowała: pierwszą indywidualną wystawę miała w 1943 r. Tworząc, nie myśli się o innych! Człowiek stara się wyrazić siebie samego (…) doprowadzić do syntezy, wyjaśnić, uwolnić – taka właśnie była motywacja jej ciągłej pracy, nieustannego samodoskonalenia i podejmowania kolejnych wyzwań. Rzeźba. Grafika użytkowa. Karykatury polityczne. Freski. Dramaty i libretta operowe. Powieści. Nowele. Malarstwo abstrakcyjne. Tworzyła i mieszkała na wieży w Helsinkach, na samotnej szkierze i podróżowała po świecie, wciąż głodna inspiracji. „Muminki” są tylko częścią tej długiej historii rozwoju, którą zamknęła dopiero śmierć Tove w 2001 r.

Tootiki to Tuulikki

A co z drugim tematem, który podczas promocji książki podkreślał wydawca, czyli z homoseksualizmem Tove? O jej życiu seksualnym niewiele się dowiemy. Nie poznamy jej również jako osoby zabiegającej o społeczne równouprawnienie swoich związków z kobietami (w Finlandii aż do 1971 r. stosunki homoseksualne były prawnie zakazane; potem nastąpiła emancypacja, związki partnerskie zalegalizowano w 2002 r.).

Przekonamy się za to, że naprawdę obok pracy najważniejsza była dla niej miłość (te dwa priorytety i życiowe cele wymieniła na swym pierwszym ekslibrisie). Wybierała osoby, z którymi będzie się mogła rozwijać: czy to mężczyzn (byli tacy w jej życiu), czy kobiety (nie było tylko jednej). Najdłuższa i najbardziej twórcza miłość łączyła ją, od 1955 r. aż do końca, z Tuulikki Pietila, bardzo znaną fińską graficzką (1917-2009). Tootiki to jej portret. Tak się składa, że jedna z moich ulubionych postaci z „Muminków”.

 

Tekst z nr 41/1-2 2013.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.