17 maja 1990 r. ŚWIATOWA ORGANIZACJA ZDROWIA wykreśliła homoseksualizm z listy chorób
Zawsze byliśmy zdrowi. To nauka – przede wszystkim medycyna, psychiatria – „chorowała”. Chorowała z powodu uprzedzeń, irracjonalnych lęków i nienawiści wobec nas – chorowała na homofobię, transfobię, bifobię. Uznawano nas za ludzi zaburzonych psychicznie. Przeciwko sobie mieliśmy największe autorytety. 17 maja 1990 r. autorytety przyznały się do błędu – Światowa Organizacja Zdrowia (WHO – World Health Organization), skupiająca naukowców z całego świata, wreszcie wykreśliła homoseksualizm z listy chorób.
Aktywista wykrzykuje do psychiatrów
Milowy krok na drodze do 17 maja 1990 r. został wykonany 17 lat wcześniej. To wtedy, w maju 1973 r., o wykluczeniu homoseksualności z listy chorób zdecydowało Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne. Decyzję uchwalono stosunkiem głosów 5816 za, 3817 przeciw. Głosowanie poprzedziła jedna z pierwszych otwartych debat w dziedzinie seksuologii. Przy stole dyskutantów – sześcioro psychiatrów. Do grona lekarzy dołączył aktywista gejowski Ron Gold. Debata opiera się na badaniach dowodzących, że homoseksualizm występuje u wszystkich gatunków zwierząt i na opiniach ekspertów, że homoseksualiści „mogą nie wykazywać innych zaburzeń psychicznych”. Ron Gold wygłasza przemówienie, w którym wykrzykuje, że to psychiatria, medycyna stanowią największą opresję dla homoseksualistów, że te dziedziny nauki okazują się opoką penalizowania seksu między osobami tej samej płci. Minęło już przecież kilka lat od zniesienia tak zwanej „ostrej treści paragrafu 175” z niemieckiego kodeksu karnego; na mocy tego przepisu można było zostać aresztowanym za samą próbę dokonania aktu seksualnego. Wystąpienie Golda robi wrażenie. Przewodniczący sympozjum Robert Spitzer proponuje, by w miejsce homoseksualizmu jako diagnozy wprowadzić zapis, że homoseksualizm jako zaburzenie istnieje tylko wtedy, gdy dana osoba czuje się z nim źle i chciałaby swoją orientację zmienić. Według dzisiejszych standardów – zapis co najmniej dziwny, ale wtedy brzmiał postępowo. Za usunięciem homoseksualizmu z klasyfikacji chorób głosuje czworo lekarzy. Za jego pozostawieniem dwóch – podkreślają, że nie chcą wycofania możliwości udzielania „pomocy potrzebującym”. A słowa Spitzera o dobrowolności leczenia – jeśli homoseksualista chce się leczyć, to nie powinno mu się tego zabronić – przetrwają bardzo długo, praktycznie do dziś. Nawet dziś zdarzają się tacy, którzy ignorują fakt, że pragnienie „pozbycia się” homoseksualnej orientacji – jeśli się pojawia – wynika nie z jej samej, tylko z braku akceptacji. Oficjalne placówki medyczne nie oferują już „leczenia” homoseksualizmu, ale nie brak szarlatanów, często o proweniencji religijnej, którzy twierdzą, że zmiana orientacji z homo na hetero (jakoś nigdy odwrotnie) jest możliwa. Od kilku lat postulat ruchu LGBT, by zakazać tzw. terapii konwersyjnych (które przybierają formy od elektrowstrząsów do specjalnej „psychoterapii”, czyli praktycznie prania mózgu), jest coraz lepiej słyszalny przez rządzących. W czterech krajach na świecie – na Malcie, w Niemczech, Brazylii i Ekwadorze – terapie konwersyjne są zakazane. W kilku innych (USA, Kanada, Wielka Brytania, Irlandia, Chile, Meksyk, Tajwan) stosowne projekty ustaw zostały przygotowane, ale nie były jeszcze głosowane. W Polsce projekt ustawy przygotowała w poprzedniej kadencji Sejmu Nowoczesna we współpracy z Kampanią Przeciw Homofobii – nie został przez większość sejmową nawet poddany pod głosowanie. W wywiadzie dla „Repliki” (nr 52, 2014), prof. Zbigniew Lew Starowicz, zapytany, kiedy w Polsce oficjalnie zaprzestano „leczenia” homoseksualizmu, odpowiedział: Definitywnie dopiero po tym, jak Światowa Organizacja Zdrowia wykreśliła homoseksualizm z listy chorób. W filmie „Artykuł Osiemnasty” (2017) profesor przeprosił za to, że sam również „leczył” homoseksualistów elektrowstrząsami i technikami awersyjnymi.
„Troska o normalność”
Decyzja Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego otworzyła nowe pole do badań dotyczących homoseksualizmu, a także zwiększyła uwagę Światowej Organizacji Zdrowia względem publikowanych już wcześniej raportów. Pierwszą swą listę chorób WHO – powstała w 1946 r. jako agenda ONZ – opublikowała w 1952 r. Homoseksualizmu w tym spisie nie ma. Wpisany na listę dewiacji seksualnych, wymagających leczenia lub dopuszczających możliwość terapii finansowanej ze środków publicznych, zostaje w roku 1968. Okoliczności dodania do klasyfikacji chorobowej wynikały głównie z presji społecznej nazywanej wówczas „troską o normalność”. (Był to prawdopodobnie rezultat backlashu – wrogiej reakcji na rodzący się w latach 60. ruch LGBT, podobnie jak dziś wrogą reakcją na wyzwalającą się polską społeczność LGBT są „strefy wolne od LGBT”). Jak wyglądała ta „normalność”? Zajrzyjmy do opisów przypadków klinicznych z okresu, gdy powszechnie uważano homoseksualizm za chorobę. Skrupulatna lektura takich materiałów doprowadziła Evelyn Hooker do przełomowego badania, rozpoczętego już w 1957 r., o którym napiszę dalej. Badaczka czytała najpopularniejsze, przedrukowywane epikryzy. Niektóre z nich brzmią dzisiaj jak zalążki co najmniej opowiadań erotycznych czy wzruszających romansów. W najbardziej znanym w Europie zbiorze „Zboczeń umysłowych na tle zaburzeń płciowych” Richarda Krafft-Ebinga z 1908 r. opisane zostały choćby takie przypadki:
Mam obecnie lat 40 i pochodzę z rodziny zdrowej. Prącie już niezadługo po urodzeniu było niezwykle wielkie, a teraz in statu erectionis ma 24 cm. Jestem doskonałym jeźdźcem, szermierzem, pływakiem, odbyłem jako lekarz wojskowy dwie kampanie. Aż do dojrzałości byłem wobec kobiet lękliwym, a teraz to jestem lękliwy wobec każdej nowej znajomości. Znałem dziewczynę o dobrem sercu. Czterech synów jest owocem naszego związku. W ostatnich latach spółkowanie bywa coraz trudniejsze, a od dwóch lat wyrzekliśmy się go zupełnie. Dziś jeszcze widok chłopca wprawia mnie w gwałtowne rozdrażnienie płciowe. Wspominam Rafaela i innych mych kochanych, którym wiernym być nie potrafiłem. Męczarnie, jakie przechodzę, opisać się nie dadzą. Pan X, lat 33. Węgier z rodu, kupiec hurtowy, radził się mnie kiedyś z powodu bezsenności trwającej od lat wielu oraz przypadłości neurastenicznych. Badanie przyczyn cierpienia doprowadziło do zeznań chorego, że jest obarczony opacznym popędem płciowym ku osobom płci własnej, że w ogóle jest nadzwyczaj pożądliwym pod tym względem i że zapewne jego choroba stąd pochodzi. Chory, inteligentny człowiek.
Homoseksualista, który… nie wykazuje psychopatologii?
Taki dorobek ówczesnej seksuologii stał się zaczątkiem badań Hooker. Najpierw psycholożka musiała uporać się z brakiem opisów przypadków homoseksualizmu u kobiet, ale szybko wykorzystała ten fakt. W hipotezie badawczej stwierdziła, że homoseksualizm traktowany jest jako choroba tylko z tego powodu, że odmienny jest wobec heteroseksualnego wyobrażenia świata, że homoseksualni mężczyźni bardziej niż kobiety wystawieni są na brak akceptacji i uznanie, że nadają się do leczenia. Uważnie przeczytawszy te psychiatryczne obrazki „z życia”, zaprosiła do badań homoseksualistów niewykazujących cech psychopatologii. To okazało się krokiem milowym i koronnym argumentem powtarzanym na kolejnych posiedzeniach WHO. Badania Hooker oddzieliły zaburzenia depresyjne od tożsamości psychoseksualnej. Wprowadziła termin lęku przed akceptacją, uznaniem siebie, przed poznaniem własnej tożsamości seksualnej. Dzięki temu, że do jej badań zgłosili się homoseksualiści, mówiąc dzisiejszym językiem, w miarę „wyoutowani”, niedoświadczający wyłącznie agresji i braku akceptacji ze strony otoczenia, w badaniach wykonanych przy pomocy trzech psychologicznych testów projekcyjnych, Hooker jako pierwsza wykazała, że homoseksualiści i heteroseksualiści nie różnią się pod względem możliwości bycia w stanie komfortu zdrowia psychicznego i seksualnego. A te właśnie terminy odpowiadały w 1968 r. za wpisanie do katalogu zaburzeń homoseksualizmu sensu stricte. Hooker, ta niestety trochę zapomniana już dzisiaj wybitna i dociekliwa badaczka, udowodniła, że da się oddzielić cechy psychopatologiczne od tożsamości seksualnej. Dowiodła po prostu, że homoseksualista może być szczęśliwy. Jej wnioski powtórzyli w swoim studium „Male and female homosexuality” (1971) Robins i Saghir. Dodali, że częściej występujący wśród homoseksualistów alkoholizm, większa liczba samobójstw, zaburzeń depresyjnych wynika właśnie z tego, że istnienie w takiej orientacji psychoseksualnej jest uznawane za chorobę i chętnie poddawane leczeniu. Podkreślili, że homoseksualiści i heteroseksualiści nie różnią się pod kątem możliwego pozostawania w zdrowiu psychicznym.
Wykreślamy
W 1990 r. do WHO należało 176 krajów. Organizacja ta odpowiedzialna jest za publikowanie Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10. To katalog wszelkich odkrytych chorób, schorzeń, jakie można leczyć, istotna wskazówka przy tworzeniu przez państwa członkowskie systemu publicznych świadczeń zdrowotnych. 17 maja 1990 r. grupa ekspertów WHO opublikowała nową wersję tej listy. Nie umieściła na niej homoseksualizmu. W uzasadnieniu zanotowano, że zdrowie seksualne polega na równych i odpowiedzialnych relacjach partnerskich, satysfakcji seksualnej, wolności od chorób i przemocy. Homoseksualizm spełniał zdaniem ekspertów zasady normy partnerskiej nieszkodzącej partnerom, zdrowiu publicznemu i społeczeństwu. Jednostki, które zostały z listy usunięte, nie mogą być wedle postanowień WHO traktowane jako schorzenia, nie powinny wedle zaleceń organizacji podlegać procedurom medycznym. Nowa wersja katalogu opublikowana została właśnie ze względu na wycofanie homoseksualizmu. Odkrywane choroby, tak ówcześnie, jak i dzisiaj, nie wymagają bowiem jego pełnych nowelizacji – otrzymują swój kolejny „dopisany” numer. Publikacja kompletnie nowego wykazu była jasnym sygnałem dla świata, że zaburzenia seksualne nazywane homoseksualizmem mają trwale zniknąć ze wszystkich opracowań medycznych. Pomysł, by 17 maja 1990 r., dzień wykreślenia homoseksualności z listy chorób, świętować jako Międzynarodowy Dzień Przeciwko Homofobii, powstał w 2004 r. W 2009 r. do nazwy dodano Transfobię, w 2015 r. – Bifobię.
Tekst z nr 85 / 5-6 2020.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.