Alexis Saint-Pete – polska drag queen w „RuPaul’s Drag Race”

„Chciałam zrobić z Putina pośmiewisko na antenie BBC: wystąpić w harnessie, założyć doklejane paznokcie poczęstować RuPaula cukiereczkami w kształcie penisów. Wyśmiać to rosyjskie toxic masculinity!” – mówi ALEXIS SAINT-PETE, pierwsza polska drag queen, która wystąpiła w „RuPaul’s Drag Race”. Rozmowa Mateusza Witczaka

fot. Matt Ford

RuPauls Drag Race UK wiem już, kim jest Alexis Saint-Pete. Nie wiem natomiast, kim jest Piotrek.

Na scenie pokazuję dużo ciała, ale poza nią chcę założyć kapcie i otulić się w kołdrę. Out-of-drag jestem leniwa, chodzę po domu w szlafrokach, a jak idę do sklepu po bułki, to w bluzie z kapturem albo w piżamie, bo w Anglii to norma.

Gdy emigrowałaś do Londynu jako 12-latka, chciałaś zostać baletnicą. Co poszło nie tak?

Byłam ruchliwym dzieckiem. Jak szłam wrocławskim rynkiem albo stałam w sklepie – natychmiast zaczynałam tańczyć. W przedszkolu pani powiedziała mamie, że musi mnie zapisać na lekcje tańca, no bo po prostu niestety mam talent!

W szkole baletowej byłam jedynym chłopakiem. Tam zaczęła się moja przygoda z jeżdżeniem na konkursy (i ich wygrywaniem!). Jakoś jak skończyłam podstawówkę, w domu leciał „Billy Elliot”, film o 11-latku z robotniczej rodziny, który wyjeżdża do Londynu, by zostać tancerzem. Oglądałyśmy go z mamą, a po filmie powiedziałam: „Pakuj się, lecimy do Anglii!”.

Dostałam stypendium i 3 lata uczyłam się baletu w Manchesterze. W trzeciej klasie szkoła posłała nas na castingi do spektakli, a jak się gdzieś dostaliśmy – mogliśmy skończyć ją wcześniej i iść prosto na kontrakt. Trenowałam więcej niż kiedykolwiek, ale producenci i tak zawsze chcieli wyższych chłopaków. Mam metr siedemdziesiąt pięć – jak partnerka stanie na palcach, a w dodatku ma zrobioną fryzurę, to trzeba tak z 10-15 cm więcej. Druga sprawa: niezbyt podobało mi się partnerowanie dziewczynom. To ja chciałam być podnoszona w tańcu!

Udało mi się za to załapać na rejs dookoła Azji. Kaska była spoko, nie musiałam płacić za mieszkanie czy jedzenie, no życie jak w Madrycie! Tyle że po 3 latach mi się znudziło, musiałam znaleźć inny goal. Postanowiłam, że zamiast tańczyć, zostanę make-up artist. Poleciałam do Londynu, gdzie akurat koncertowała Doda.

To ważna dla ciebie postać?

Jestem jej fanką od 11. roku życia! Kiedy w szkole trudno mi było zyskać akceptację uczniów i nauczycieli, Doda stała się moim wsparciem. Dlatego jak dowiedziałam się, że jest w Londynie, odezwałam się do niej, „Słuchaj, może zrobiłabym ci makijaż”? Wiedziałam, że ona chętnie wspiera innych artystów, no i faktycznie dała mi szansę! Leżę w łóżku w piżamie z 10-dniową brodą, a ona pisze: „Cześć, chętnie. Mogłabyś być za 2 godziny pod tym adresem?”. Kurwa! Dwie godziny?! A Londyn jest tak duży, że jejuś! Wyskakuję z łóżka, pakuję się, maluję (bo oczywiście chciałam przyjść w dragu), zakładam białe najki i wychodzę odpierdolona.

Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze „Repliki”, dostępnym w PRENUMERACIE lub jako POJEDYNCZY NUMER na naszej stronie internetowej oraz w wybranych salonach prasowych.