Peter Eotvos – „Anioły w Ameryce”, Opera Wrocławska, premiera 3.10.2014
„Anioły w Ameryce”, opera Petera Eotvosa wg sztuki Tony’ego Kushnera (osiem lat temu adaptacji teatralnej dokonał Krzysztof Warlikowski, patrz: „Replika” nr 7), przywołują początki lat 80., czasy pierwszych przypadków AIDS. Choroba dotyka homoseksualnego Priora (bohaterski baryton David Adam Moore), którego partner Louis (węgierski tenor liryczny Gyula Rab) tej próby nie wytrzymuje i odchodzi. Z drugiej strony mamy Roya Cohna, zapiekłego konserwatywnego polityka i prawnika, homofoba i homoseksualistę zarazem, również cierpiącego na AIDS. Cohn przedstawiony jest jako gorączkowo rozmawiający przez telefon intrygant, co zilustrowane jest onomatopeicznymi efektami wokalnymi i instrumentami dętymi. \
Bohaterowie są pochodzenia żydowskiego, stąd na wstępie przywołany zostaje rabin Chemelwitz (świetna Dorota Dutkowska, lekki sopran koloraturowy) i wygłaszany przezeń kadisz, modlitwa za zmarłych, jeden z najefektowniejszych ustępów opery.
Do tego jest Joe, mormon i kryptogej, tkwiący w małżeństwie z Harper. Będzie starał się ujawnić wobec żony i matki, a szukając przygodnego seksu w Central Parku, natknie się na Louisa.
Niektórzy śpiewacy wykonują po kilka ról, np. Małgorzata Godlewska (mezzosopran o głębokim zabarwieniu) pojawia się jako Harper oraz duch Ethel Rosenberg, który nawiedza Cohna. Zjawiskowy jest kontratenor Łukasz Dulewicz, który odtwarza role posłańców: agenta biura turystycznego oraz pielęgniarza przeprowadzającego chorych „na drugą stronę”.
„Anioły…” łączą warstwę obyczajową z metafizyczną, przywołaną przy pomocy środków halucynogennych. Wiele scen rozgrywa się na kilku planach i na pograniczu jawy i snu. Wrocławska inscenizacja przybiera postać rozświetlonych stopni music-hallu, jednak generalnie jest powściągliwa. Opowieść wymaga drapieżności, ale po prawdzie nawet i sama muzyka nie uzasadnia większej śmiałości, pozostając nijaką. Tworczość Eotvosa cechuje polistylistyczność, niestety, pozbawiona pierwiastka dramatycznego.
Na koniec należy jednak wyrazić satysfakcję, że dzięki Operze Wrocławskiej polska publiczność mogła zapoznać się z dziełem znanego kompozytora zaledwie dziesięć lat od jego powstania, a homoseksualna tematyka pojawiła się na klasycznej scenie dla szerszej widowni. (Piotr Marek Stański)
Tekst z nr 54/2-4 2015.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.