Z Asią Kałużewską, właścicielką firmy produkującej les bieliznę rozmawia Marta Konarzewska
Znalazłyście coś, czego nie ma i zrobiłyście to!
Tak można powiedzieć, bo wygodnych kolorowych i dobrych jakościowo bokserek długo szukałyśmy. Nie było, więc uszyłyśmy. Pewnego dnia po raz kolejny przyszłam z zakupów z pustą torbą. Zadzwoniłam do kilku koleżanek z pytaniem, gdzie kupują majtki i okazało się, że nie tylko ja mam ten problem, że w ogóle jest problem z ciuchami w stylu TOMBOY.
Tomboy? To stylistyczny gender lesbielizny?
Tak to określam. Każda kobieta jest inna. Te, które lubią koronkowe stringi lub figi w kwiatki, znajdą takie w każdym sklepie, natomiast te, które szukają czegoś innego, bardziej unisex, znajdą to u nas. Osobiście uwielbiam bokserki i figi z szeroką gumą i okazuje się, że nie tylko ja. Dostajemy mnóstwo informacji od naszych klientek, że w końcu mają gdzie kupować bieliznę. Dlatego widzimy ogromny potencjał w rozszerzaniu asortymentu. Nasza bielizna jest dla nas – dla tych dziewczyn, które noszą sukienki i tych, które w szafie mają tylko spodnie. Widzimy na zdjęciach od naszych klientek (tych, które ślą je na nasz profil na Facebooku), że są wśród nich i dziewczyny „męskie”, i „kobiece”. I że każda świetnie się w bokserkach Betty Baboo czuje i wygląda w nich bardzo sexy.
Na razie bokserki, a potem?
Wszystko! (śmiech) Wszystko, czego nam brakuje. Docelowo chcemy stworzyć miejsce, gdzie każda dziewczyna, która teraz biega od sklepu do sklepu, kupi sobie lub swojej dziewczynie wszystko to, czego potrzebuje, czy to na imprezę, czy plażę czy do pracy. Albo fajny prezent na rocznicę. Zdajemy sobie sprawę, że na to trzeba czasu, ale wiemy też, że dziewczyny poczekają, bo damy im jakość i przede wszystkim autentyczność.
I kostiumy kąpielowe?
Tak, jest również taki plan sezonowy i mamy nadzieję, że uda nam się zrobić limited collection na lato 2015.
Super! Ale podkreślmy: krytyczny gender to nie jedyny plus Waszej marki. To nie tylko lesbijski przemysł, ale też etyczny!
Tak. Naszą podstawową zasadą biznesową jest produkcja w Polsce, pomimo możliwości i kontaktów, nigdy nie zdecydujemy się na produkcję poza granicami kraju.
Żadnego taniego szycia w Chinach?
Żadnego. Plus tania wysyłka, na której nie zarabiamy. To kolejny element naszej polityki. I ostatnia ważna sprawa: nasze modelki są autentyczne, wcale nie stawiamy tylko na te noszące rozmiar S, bo doskonale wiemy, że piękne też mogą być kobiety L i XL.
Albo XXS (śmiech). A jak znalazłyście Betty Baboo? Super nazwa! Od razu chce się ją mieć. Albo nią być!
To było bardzo długie poszukiwanie. Betty Baboo jest tą, która wpadała w ucho, szybko się ją zapamiętuje, a do tego jest kobieca. Nasze klientki ubierają się rożnie i prezentują rożne typy urody, ale jedno jest pewne są kobietami każda na swój szczególny sposób.
Mówi się, że lesbijki to „słaby target”, ale jestem pewna, że to bzdura i że to się jeszcze okaże!
Wiemy, do kogo kierujemy nasze produkty, a nasz target, no cóż, niech będzie nieskończony (śmiech). Betty Baboo wciąż jeszcze nie zarabia i pewnie jeszcze długo nie będzie, jesteśmy na początku drogi. Aby zarabiać, trzeba najpierw przez długi czas inwestować. Betty Baboo powstała z naszych oszczędności, dlatego proces rozwoju jest dość czasochłonny, ale krok po kroku będziemy rozwijać Betty Baboo dla Was i dla siebie.
Tekst z nr 50/7-8 2014.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.