Cała Polska strefą wolną od LGBT

Unia Europejska przeprowadziła największe na świecie badanie społeczności LGBTIA. Jego rezultaty dotyczące Polski są przerażające. Tekst: Piotr Mikulski

 

W maju 2020 Agencja Praw Podstawowych UE (APP) opublikowała wyniki największego na świecie badania społeczności LGBTIA – 140 tys. respondentów z całej UE, w tym prawie 14 tys. Polek i Polaków LGBTI. Badanie przeszło w Polsce bez echa – byliśmy zajęci perturbacjami wokół wyborów prezydenckich oraz opublikowanym w tym samym miesiącu rankingiem ILGA, w którym Polska została oficjalnie uznana najbardziej homofobicznym krajem UE.

W Polsce brakuje ilościowych badań społeczności LGBTI. Cyklicznie funkcjonuje u nas jedynie opracowywany co 5 lat przez KPH, Lambdę i Trans-Fuzję raport „Sytuacja społeczna osób LGBTA w Polsce”. Ostatnia jego edycja obejmuje lata 2015-2016, a zatem sam początek rządów PiS. Nie uwzględnia więc ostatniej fali homofobii, która musiała odcisnąć swoje piętno na Polkach i Polakach LGBTIA. Badanie APP jest więc szczególnie potrzebne właśnie teraz, tym bardziej, że możemy porównać jego wyniki do unijnej średniej oraz wybranych krajów. A obraz wyłania się z niego… przerażający.

Homofobia w polskim DNA

Polska – jak twierdzi premier Morawiecki – jest krajem historycznie szalenie tolerancyjnym, więc o żadnej dyskryminacji osób LGBTIA w zasadzie nie może być u nas, jego zdaniem, mowy. Tolerancja należy do polskiego DNA, mówi Morawiecki. Jego partyjni koledzy utrzymują, że w Polsce nie ma stref wolnych od LGBT, a o wymyślenie tej frazy oskarżają… aktywistę Barta Staszewskiego. To tzw. kłamstwo o kłamstwie – ekwilibrystyka typowa dla PiS, szczególnie potrzebna wobec rosnącej presji międzynarodowej wywołanej homo- i transfobią pisowskich rządów.

Prawda jest niestety zupełnie inna. Polska jest krajem szalenie nietolerancyjnym, do polskiego DNA należy nie tolerancja, a nienawiść wobec ludzi LGBTIA, a strefy wolne od nas obejmują 1/3 Polski i są świetnie udokumentowane. Nawet gdyby jednak nie było licznych uchwał polskich samorządów o strefach wolnych od LGBT, to Polska byłaby i tak w dużej mierze wolna od LGBT, czego smutną ilustracją jest właśnie badanie APP.

Na pytanie, na ile otwarcie żyjesz jako osoba LGBTI, respondenci z UE odpowiadali następująco: raczej otwarcie i bardzo otwarcie: 47% vs rzadko lub nigdy otwarcie – 53%. Takiej równowagi nie ma jednak w Polsce. Raczej otwarcie i bardzo otwarcie żyje u nas tylko 26% społeczności, a 73% na otwarte życie pozwala sobie rzadko lub nigdy(!).

58% z nas (vs 30% w UE) nigdy nie trzyma partnera/partnerki za rękę w miejscach publicznych i jesteśmy w tym wskaźniku niestety unijnym liderem. Podobnie jak w unikaniu konkretnych miejsc w obawie przed agresją, atakiem lub zastraszaniem – często lub zawsze robi to u nas 51% społeczności (vs 33% w UE).

47% z nas w ciągu ostatnich 12 miesięcy padło ofiarą dyskryminacji, a 15% zostało zaatakowanych fizycznie lub seksualnie, co czyni nas najbardziej niebezpiecznym krajem dla ludzi LGBTI w UE. 84% ofiar nie zgłosiło jednak ataku policji ani innym instytucjom. Dlaczego? Główne powody to brak zaufania do policji i strach przed homofobią policjantów.

Smutny jest także katalog miejsc, w których nie możemy być sobą w obawie przed agresją lub dyskryminacją. 73% z nas przyznaje, że unika bycia sobą w transporcie publicznym, 72% na ulicy, 62% w budynkach użyteczności publicznej.

Gorzki wynik osiągają także nasze własne rodziny – 41% z nas nie jest sobą także przy najbliższych. Nie ma się co dziwić – głębsza eksploracja (dostępna we wspomnianym badaniu „Sytuacja społeczna…”) akceptacji wobec osób LGBTA w polskich rodzinach przyprawia o dreszcze. Około 60% matek i 70% ojców nie akceptuje homoseksualnej orientacji swoich dzieci, a 75% matek i 85% ojców ich transpłciowości. Oto rzeczywistość nastolatków LGBTIA w Polsce, obecnie zamkniętych z homo- i transfobicznymi rodzicami w domach z powodu pandemii COVID.

Dobrostan?

Życie w kraju strukturalnie homofobicznym, w uchwalonej lub nieuchwalonej strefie wolnej od nas samych musi odciskać piętno na naszym samopoczuciu. I odciska.

Jesteśmy najmniej zadowoloną z życia społecznością LGBTI w UE. Polska osiągnęła wynik 5,1, podczas gdy średnia unijna wynosi 6,4 (w skali 1-10). Co więcej spadek satysfakcji z życia w społeczności LGBTI w porównaniu z resztą populacji jest u nas także największy w całej UE (LGBTI w Polsce 5,1 vs reszta polskiego społeczeństwa 7,2).

40% z nas w ciągu ostatnich 2 tygodni czuło przygnębienie lub depresję przez więcej niż połowę czasu! Uzupełnieniem tych danych jest wspomniana „Sytuacja społeczna…” z lat 2015-2016, w której czytamy, że 44% z nas miało w ostatnich miesiącach myśli samobójcze, a 74% (!) z nas ma objawy depresji.

Koszmar polskich szkół

Jedną z instytucji, w których odczuwamy największą dyskryminację są polskie szkoły. Te same, z których homofoby próbują wypędzić edukatorów seksualnych (goszczących tam i tak rzadko) i zakazać przeprowadzania akcji tj. „Tęczowego piątku”, która ma na celu podnieść poziom akceptacji wobec uczniów LGBTIA. O skali homo- i transfobii w polskich szkołach świadczy fakt, że 59% uczniów ukrywa swoją tożsamość LGBTI w szkole, a zaledwie 4% z nich decyduje się na pełną otwartość. 39% uczniów LGBTI padło ofi arą prześladowań w szkole ze względu na swoją orientację lub tożsamość płciową.

Prawie 60% wskazało, że w ich szkołach kwestie LGBT nie są w ogóle poruszane na lekcjach edukacji seksualnej, 20% wskazało, że są – ale w sposób negatywny. Jedynie 3% ankietowanych doświadczyło pozytywnej/wspierającej edukacji seksualnej w zakresie tematyki LGBT, a kolejne 9% – neutralnej.

A to właśnie czas edukacji szkolnej jest kluczowy dla nas w definiowaniu swojej tożsamości. 78% z nas ma mniej niż 18 lat, gdy uświadamia sobie własną nieheteroseksualną orientację, a 96% mniej niż 18 lat, gdy uświadamia sobie swoją transpłciowość. W obydwu przypadkach największy odsetek samouświadomień notuje się na lata 10-14, a więc wśród uczniów IV-VIII klasy szkoły podstawowej.

Jacy jesteśmy – fakty i mity

Połowa z nas żyje w stałych związkach, a połowa to single. Dane te są tożsame z „Sytuacją społeczną…”, która jednak idzie dalej, bo eksploruje staż związków osób LGBT. Jest to o tyle znamienne, że jednym z klasycznych homofobicznych argumentów wobec ludzi LGBT jest zarzut o nieumiejętności formowania trwałych relacji. Tymczasem w zdecydowanej większości (59%) tworzymy związki ze stażem powyżej 2 lat. „Sytuacja społeczna…” wskazuje także, że 87% z nas chciałoby zawrzeć związek partnerski, a ok. 62% – małżeński. Jednak nie możemy.

10% ankietowanych w Polsce wskazało, że wychowuje dziecko razem z partnerem – głównie osoby biseksualne (ok. 20%), transpłciowe (16%) oraz lesbijki (11%). Odpowiedzi twierdzącej udzieliło natomiast jedynie 1% gejów i 5% osób interpłciowych.

Jesteśmy, w odróżnieniu od ogółu społeczeństwa, masowo wręcz niewierzący, co z pewnością jest odzwierciedleniem programowej nienawiści Kościoła katolickiego do ludzi LGBT. 60% z nas wskazało, że nie jest wyznawcami żadnej religii (vs 2% ogółu społeczeństwa), 31% wskazało religię rzymskokatolicką (vs 88% ogółu społeczeństwa), a 9% inne religie (vs 10% ogółu społeczeństwa).

Oskarżamy polityków

Polska społeczność LGBTI nie ma wątpliwości, kto ponosi winę za jej tragiczną sytuację. Jako główne powody wzrostu dyskryminacji i przemocy wskazujemy działania polityków (88% – numer 1 w UE) oraz negatywne zmiany w prawie (51%), a więc pokłosie działania homofobicznej władzy. Mało tego, w ciągu ostatnich 5 lat 68% badanych zauważyło wzrost dyskryminacji, a 66% wzrost przemocy wobec osób LGBT – w obydwu wskaźnikach znowu przodujemy w UE. Ponad 80% z nas zdecydowanie uważa, że rząd nie zwalcza dyskryminacji osób LGBTI, ani nie poprawia naszego bezpieczeństwa, co znowu stawia Polskę na ostatnim miejscu w UE.

Strukturalna homofobia polskiego państwa nie jest jednak wyłączną zasługą ostatnich rządów PiS. „Sytuacja społeczna…” z lat 2015-2016 wskazuje, że co do zasady nie ufamy władzy. Ponad 95% z nas nie ufa rządowi, ani parlamentowi (w całej populacji wskaźnik nieufności do rządu to 57%, a do parlamentu 64%).

Na tym tle zaskakują wyniki ostatnich wyborów prezydenckich. Jak wielokrotnie pisaliśmy w „Replice”, dysponujemy 1,5 mln głosów, co przekłada się na ok. 8 punktów procentowych poparcia w wyborach. Tymczasem Robert Biedroń, kandydat stojący bezkompromisowo za postulatami LGBTIA w ostatnich wyborach prezydenckich, dostał 430 tys. głosów. Reszta kandydatów odmawiała nam równości, lecz nasze głosy dostała. Najwyraźniej obudzenie politycznej świadomości dopiero przed nami.

Co daje nadzieję?

Polscy ankietowani wskazują trzy czynniki, które wpływają na poprawę sytuacji osób LGBTI w Polsce i zmniejszenie uprzedzeń społeczeństwa. Są nimi zwiększenie widoczności osób LGBTI w codziennym życiu (72%), wsparcie ze strony społeczeństwa obywatelskiego (60%) oraz wsparcie znanych osób (58%).

Inaczej mówiąc tak długo, jak pozostajemy zdehumanizowaną „ideologią LGBT”, anonimowym „gejem chcącym uczyć 4-latki masturbacji” (jak czytamy na pogromobusach), łatwo jest i będzie nas prześladować. Ale gdy stajemy się sąsiadką, otwarcie żyjącą ze swoją partnerką (a nie np. „kuzynką”), parą gejów, robiącą zakupy w lokalnym sklepie, współpracownikiem, wykładowczynią, nauczycielem, lekarką, kierowcą autobusu, hydraulikiem lub hydrauliczką – ciężko nas tak po prostu nienawidzić. Ciężko bowiem nienawidzić z bliska.

Doskonale wiedzą o tym homofoby – że jedno, czego nie mogą nam zakazać, to nasza decyzja o coming oucie i otwartym życiu. To tego panicznie się boją, bo gdy 2 miliony osób LGBTIA w Polsce zacznie żyć z podniesioną głową, ich homo- i transfobiczna ideologia okaże się zwykłą bzdurą. Zakazać nie mogą, ale zniechęcić – jak najbardziej. To dlatego próbują zepchnąć nas z powrotem do szaf, to dlatego wzywają, żebyśmy się nie obnosili, to dlatego dehumanizują nas, kłamią na nasz temat, straszą nami społeczeństwo i zbierają w kościołach podpisy pod zakazem Marszów Równości.

Odpowiedź na to była, jest i będzie zawsze jedna. Więcej coming outów, więcej Marszów, więcej obnoszenia się i afiszowania się. Tylko to bowiem może przynieść spadek agresji, prześladowań, depresji i odsetka samobójstw. Każdy coming out jest na wagę złota. Każdy coming out to aktywizm.

Harvey Milk mówił też do Polek i Polaków

W 1978 Harvey Milk, ikona emancypacji ludzi LGBT, wygłosił płomienną mowę, która wyjątkowo pasuje do polskiej sytuacji. W przemowie wielokrotnie odwoływał się do działań dwojga amerykańskich homofobów, którzy z walki z emancypującą się społecznością LGBT uczynili życiową misję. Byli to Anita Bryant i senator John Briggs.

Zróbmy mały eksperyment i przytoczmy mowę Milka sprzed ponad 40 lat, spolszczając ją i podmieniając Anitę Bryant na Kaję Godek, a Johna Briggsa na nowego pisowskiego ministra edukacji Przemysława Czarnka.

Nazywam się Harvey Milk i jestem tu po to, by was zrekrutować. Chcę was zrekrutować do walki o ochronę demokracji przed Kają Godek i Przemysławem Czarnkiem, którzy starają się uprawomocnić fanatyzm religijny. My – ludzie LGBT – nigdy nie uzyskamy żadnych praw, jeśli będziemy siedzieć cicho w naszych szafach. Musimy z nich wyjść. Musimy wyjść z szaf, by walczyć z kłamstwami, mitami i zniekształceniami. Musimy wyjść z szaf, by mówić prawdę o ludziach LGBT. Jestem zmęczony zmową milczenia. Jestem zmęczony słuchaniem, jak Kaja Godek zniekształca zapisy Biblii tak, by pasowały do jej skrzywionej ideologii. Ale jeszcze bardziej jestem zmęczony milczeniem dziennikarzy, którzy doskonale wiedzą, że Kaja Godek bawi się prawdziwym przesłaniem Biblii. Jestem zmęczony ich milczeniem bardziej, niż biblijną ekwilibrystyką Kai Godek. Jestem zmęczony Przemysławem Czarnkiem i jego słowami o ideologii LGBT. Czarnek kłamie jak z nut i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Ale bardziej męczy mnie milczenie kolegów Czarnka po fachu – naukowców, wykładowców, specjalistów nauk prawnych, którzy wiedzą, że Czarnek kłamie, ale nie reagują. Jestem zmęczony ich milczeniem bardziej niż kłamstwami Czarnka. Jestem zmęczony milczeniem, więc teraz to ja będę o jego kłamstwach mówił głośno. I chcę zrekrutować was do tego samego – żebyście od teraz także i wy mówili głośno o kłamstwach fundamentalistów.

Bracia i siostry LGBT, aby rozprawić się z tymi kłamstwami, musicie wyjść z szaf. Powiedzcie o sobie swoim rodzicom – wiem, że to trudne i że pewnie wasz coming out ich zrani. Ale pomyślcie, jak oni zranią was przy urnach wyborczych. Powiedzcie o sobie dalszej rodzinie – wiem, że to trudne i że pewnie wasz coming out ich zawiedzie. Ale pomyślcie, jak oni zawiodą was przy urnach wyborczych. Powiedzcie o sobie przyjaciołom, sąsiadom, kolegom i koleżankom w pracy, personelowi kawiarni i sklepów, z których korzystacie. Raz na zawsze zniszczcie kłamstwa i rozprawcie się z mitami. Zróbcie to dla dobra własnego i dla dobra młodych ludzi LGBTIA z Podlasia czy Podkarpacia, zastraszanych prześladowaniami.

Jeśli Godek lub Czarnek wygrają, już się nie zatrzymają. Nie będzie już nawet bezpiecznych szaf, w których będziecie mogli się schować. Więc już dziś wyjdźcie ze swoich i zniszczcie je raz na zawsze.

 

Tekst z nr 88/11-12 2020.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.