Chłopaki bi, wyjdźcie z szafy!

O seksie, o podrywaniu chłopaków i dziewczyn, o związkach i o tym, jak ludzie reagują, gdy się robi biseksualny coming out z Tymonem Radwańskim rozmawia Mariusz Kurc

 

Foto: Agata Kubis

 

W trzech poprzednich numerach „Repliki” opublikowaliśmy wywiady z kolejno: Joanną Erbel, Joanną Krakowską oraz Urszulą Antoniak. Tak się złożyło, że wszystkie trzy panie są biseksualne. Czytelnik „Repliki” Tymon Radwański napisał do nas w liście, że wywiady przeczytał z zaciekawieniem, ale też zapytał: „Co z facetami bi? Dlaczego nie opowiadają o sobie w „Replice”?” Odpowiedzieliśmy, że też dostrzegamy ten brak – w ciągu niemal 10 lat istnienia „Repliki” dotarliśmy do tylko jednego faceta bi chętnego do rozmowy, gotowego na publiczny coming out – do dramaturga Igora Stokfi szewskiego („Replika”, nr 27). „Literka „B” jest najmniej dyskutowaną publicznie literką w skrócie LGBT. Coraz bardziej mnie to uwiera. Jeśli jesteście zainteresowani, to ja jestem biseksualny i mogę o sobie opowiedzieć” – odpisał Tymon.

Od jakichś pięciu czy sześciu lat wypatruję różowo- fioletowych flag na warszawskiej Paradzie Równości. W zeszłym roku widziałem je po raz pierwszy. W tym roku sam jedną niosłem.

Wyoutowanego faceta bi gotowego na wywiad ze świecą szukać.

Wielu gejów mówi mi, że jestem jedynym otwartym facetem bi, jakiego znają. A jednocześnie widzę, że biseksualność budzi u nich podejrzliwość. „Kolejny nieprzegięty, pewnie spoza środowiska i oczywiście bi” – mówią z powątpiewaniem, cytując mantrę z gejowskich portali randkowych. Tani sposób na podryw.

Ale chyba wciąż skuteczny.

Choć to bajer. Są faceci, którzy, będąc homo lub bi, umieją wepchnąć się w gorset heteromatriksu – i jak wyrywają się od dziewczyny czy żony na seks z facetami, to gdzieś w delegacji puszczają się jak dzikie norki. „Jestem bi i spoza środowiska” to ich klasyczna odzywka licytacyjna. Bez partnerki, dzieci, sąsiada czy proboszcza w pobliżu nagle czują zew wolności, mogą się wyhasać. Ale chyba geje już coraz rzadziej na takich lecą. Niemniej, gdy spotykają realnego faceta bi, to niedowierzają. „Daję ci poł roku” – słyszałem nieraz. Że niby dojdę do tego, że tak naprawdę jestem homo. Wiem, że wielu gejów przechodzi taką drogę samoakceptacji. Jeden z moich kolegów, gdy go poznałem, miał dziewczynę, potem zaczął przebąkiwać, że chyba jest bi, bo zainteresował się jednym kolesiem a w końcu stało się jasne, że dziewczyny, z którymi był, to raczej tak tylko… „siłą rozpędu kulturowego”.

To może powiesz coś o realnym facecie bi, takim jak ty. Innych rzeczy szukam u facetów, a innych u dziewczyn – ale gdy oceniam ich atrakcyjność erotyczną czy romantyczną, to płeć jest wtórną sprawą. I tyle.

Szukając osoby na randkę, nie robisz nigdy założeń kobieta/mężczyzna – tak?

Jeśli mówimy np. o randkowaniu w sieci, to nie jestem świadomy portalu, na którym można byłoby podrywać według pełnego spektrum seksualności. Facet może szukać albo faceta na portalu gejowskim, albo kobiety na heteryckim. Więc już na starcie muszę zadeklarować, jakiej płci szukam! A w realu, jak jest piątek wieczorem i sztafiruję się przed wyjściem do klubu, to nie zakładam, że dziś mam ochotę poznać fajną dziewczynę, a innym razem fajnego faceta. Nie, nie. Chyba że idę na imprezę gejowską, typu Coxy – to wtedy tak, nawet od razu inaczej się ubieram niż na, powiedzmy, hiphopowy koncert (śmiech).

Czyli jak?

Bardziej obcisłe rzeczy, jakieś rurki, przylegające t-shirty. Lubię zresztą takie ciuchy.

Ale niczego nie wykluczam. Osoby hetero coraz częściej przychodzą na imprezy adresowane głownie do LGBT. Zauważyłem, że dziewczyny hetero na gejowskiej imprezie trochę niżej trzymają gardę. Przyszły wyłącznie po to, by się bawić, są bardziej szczere i naturalne, nie kombinują, jak zrobić wrażenie. Nie spodziewają się, że będą podrywane, zakładają, że rozmawiają z gejem. A tu niespodzianka. Czasem są zaskoczone pozytywnie, a czasem od razu, gdy się dowiedzą, że jestem bi i wyczuwają moje zainteresowanie, to mówią coś w stylu „Miło się gada, ale ja nie po to tutaj przyszłam”.

Tak czy inaczej, powiedziałbym jednak, że zdecydowanie łatwiej poderwać dziewczynę na gejowskiej imprezie niż faceta na imprezie heteryckiej (śmiech).

A zdarzyło ci się?

Tylko raz. Nie, nie czekaj na dalszy ciąg, więcej nie mówię.

To w takim razie „sakramentalne” pytanie: jaka była twoja droga do powiedzenia sobie „aha, jestem bi!

Z pojęciem „homoseksualizm” zetknąłem się mniej więcej w połowie podstawówki. Pojawił się znak zapytania: „to ludzie mogą się też interesować seksualnie osobnikami tej samej płci?”. Ale zaraz sobie odpowiedziałem: „Właściwie dlaczego nie? To problem?”. Nie mogłem rozgryźć, dlaczego wszędzie, gdzie napotykałem wzmiankę o homoseksualizmie, pisano o tym jako o czymś podejrzanym, niepokojącym.

Moja mama jest katoliczką, mój tata – buddystą oraz, jeszcze od czasów PRLu, wegetarianinem. Nie wpasowywał się w ogólną konwencję. Mama zresztą też nie za bardzo, skoro za niego wyszła. Z takimi rodzicami wiedziałem, że nie ma prawd objawionych. Coming out przed nimi też nie był problemem.

Nastoletnie erotyczne doświadczenia z kimś tej samej płci zbywa się zwykle hasłem „eksperymentowanie”, „próby”. U mnie one nie wygasły, to nie była żadna „faza”. Z dziewczynami było jawnie, a z chłopakami – raczej po kryjomu, wstydliwie. Koło dwudziestki zrobiłem rachunek sumienia: tak, pojęcie „biseksualizm” odnosi się do mnie. Miałem wówczas dziewczynę, na której wrażenie zrobił coming out naszego wspólnego kolegi. On powiedział, że jest bi, ale potem przyznał, że jednak homo (kolejny!). Mojej dziewczynie to podziałało na wyobraźnię. Egzotyka! Gdy okazało się, że między mną a nim jest napięcie erotyczne, to jeszcze bardziej się zafascynowała. Wyoutowałem jej się, ale bez ciśnienia, jakoś tak samo wyszło. Nie poczuła się pokrzywdzona, była raczej zaciekawiona. Potem już mi się tak otwarta partnerka nie zdarzyła.

Kolejne były

Raczej traktowały mój biseksualizm jako problem, wadę. Próbowały wyprzeć ze świadomości albo traktowały jako coś, co nieuchronnie doprowadzi do rozpadu związku, bo „na pewno zdradzę z facetem”. Z czasem mam coraz mniej cierpliwości do takich postaw. Generalnie prowadziłem dość bujne życie erotyczne, ale nigdy nie zdradziłem nikogo, z kim byłem. Jak sobie coś obiecaliśmy, to się tego trzymałem. I żeby było jasne: nie mam nic przeciwko związkom otwartym – to też jest opcja.

Nagminnie spotykam się ze stereotypem, że osoba bi jest rozwiązła z definicji. Czy heteryk, jak zakocha się w niewysokiej dziewczynie ze ślicznymi piegami, to automatycznie rozgląda się też za muskularną sportsmenką o ciemnej karnacji? Może tak, może nie – to nie zależy od orientacji.

A ja często słyszę: „Co to znaczy, że ci się obie płcie podobają? Niedookreślona orientacja? Zdecyduj się, chłopie, albo chłopaki, albo dziewczyny! Przestań się wiercić.” Oj, irytujące to jest… Przekładając to na gejowski światek: to tak, jakby geje odrzucali facetów uniwersalnych w seksie – jakbyś musiał być albo tylko aktywny, albo tylko pasywny – a uniwersalny już nie. Ze strony gejów też spotykam się z opiniami, że nie można mnie traktować poważnie, bo i tak zaraz mi jakaś spodniczka zakręci w głowie.

Inne spodnie też mogą ci zakręcić.

No, więc właśnie. Ale zazdrość jest tylko o tę drugą płeć. Bo ze swoją płcią to oni sądzą, że mogliby konkurować.

Jak ludzie reagują, gdy się outujesz?

Np. koledzy w pracy – pracuję w agencji badawczej w tzw. Mordorze (kompleks firm i biur na warszawskim Mokotowie – przyp. red.) – przyjmowali to ze zdziwieniem, bo tak się złożyło, ze wyoutowalem się na kilka dni przed moim ślubem, o którym im powiedziałem wcześniej. Potem, jak moje małżeństwo się rozsypało – i że tak powiem brzydko, wróciłem do obiegu randkowego – to jak ktoś z pracy mnie gdzieś widział z facetem – to znów zdziwienie. Bo ten mój biseksualizm okazał się nie tylko abstrakcyjną „możliwością”, tylko rzeczywistością.

A niektórzy geje traktują mój coming out protekcjonalnie – że niby nie mam odwagi przyznać się przed sobą, że jestem gejem. Albo odwrotnie: „może i kręcą cię faceci, ale jak przyjdzie co do czego, to znajdziesz sobie żonę, będziesz miał dzieci i idealnie wtopisz się w heteronormę”.

Najfajniej reagują lesbijki: „Dla mnie możesz być jednorożcem, i tak mnie to nie dotyczy” (śmiech)

Ale ze strony heretyków było tylko zdziwienie? To nie najgorzej.

Z ekstremalną homofobią się nie spotkałem, ale moje otoczenie generalnie jest liberalne. Czasem jest drążenie tematu. „No, i jak się odnajdujesz?” Ta ciekawość jest idealnie skorelowana z ilością wypitego alkoholu i porą. Po kilku piwach i o drugiej w nocy języki się rozwiązują i dostaję mnóstwo pytań.

No to jak jest z tym seksem?

Mogę powiedzieć, że doświadczenia w seksie gejowskim sprawiły, że wzbogacił się mój seks z dziewczynami.

W jaki sposób?

W seksie gejowskim bywam w roli, w której facet hetero nie bywa, albo bywa rzadko – i w której ja sam wcześniej nie byłem – a mianowicie: pozwalam partnerowi przejąć kontrolę. Tworzy się wtedy, przynajmniej dla mnie, zupełnie nowa przestrzeń doznań.

W seksie z dziewczyną bycie stroną dominującą dla mężczyzny jest traktowane jak oczywistość, również przez same dziewczyny. Dzięki tym doświadczeniom z facetami, wiem, jak czuje się dziewczyna, gdy ja mam kontrolę – bo sam bywam w takiej roli. Więcej ci powiem – jeśli tylko jej się to podoba, to mogę i jej tę kontrolę oddać – i to bywa wściekle podniecające. Ale dziewczyny trudniej się na to otwierają, mają jakby wdrukowane, że mężczyzna ma przejawiać inicjatywę w łóżku. Ale czasem okazuje się, że wielu dziewczynom przejmowanie inicjatywy bardzo pasuje (uśmiech).

Oddanie kontroli – coś, czego doświadczyłeś najpierw z mężczyznami – było dla ciebie czymś nowym?

Tak. Oddałem kontrolę facetowi, było super, i potem nauczyłem dziewczyny przejmować kontrolę. Ale nie chodzi o to, że mam jakąś wewnętrzną inklinację do oddawania kontroli. Raczej miałem kulturowy „nakaz” jako mężczyzna, by ciągle mieć kontrolę – a teraz poszerzyłem „pole walki” o nowe opcje (śmiech).

A co z innymi facetami biseksualnymi w twoim życiu? Nie pytam o życie seksualne, tylko w ogóle.

Oj, no i tu zaczynają się schody… Znam kilku, ale słabo, to są jacyś dalecy znajomi… i tyle.

Czyli nie masz takiego kodu podrywowego, o którym opowiadała w „Replice” Joanna Erbel? Mówiła, że podrywa zwykle inne kobiety bi, bo z nimi czuje, że nadają na tych samych falach. Z lesbijkami – słabiej.

Nie mam… Wiesz, jest pewna pula erotycznych gier, które chodzą mi po głowie (uśmiech), a których nie da się zrealizować bez drugiego faceta biseksualnego…

Jakich?… A, chyba wiem!

W sensie konfiguracji. Więcej nie podpowiem.

Z dziewczynami bi bardzo fajnie się dogaduję, wśród dziewczyn w ogóle jest mniejsza bifobia. Choć ona wynika trochę też z tego machania ręką – że nie ma się czym przejmować. Biseksualne dziewczyny w hetero towarzystwie są zdecydowanie lepiej odbierane niż biseksualni faceci.

Ach, pytałeś, jak heterycy reagują na mój coming out i wtedy o tym zapomniałem – zdarza mi się od nich słyszeć: „Tylko pamiętaj, że ja to nie z tych, więc…” albo „Wiesz, trzymaj ręce przy sobie”. To są niby tylko żarty, ale jednak nieprzyjemne. Mam ochotę odpowiedzieć: „Stary, nie pochlebiaj sobie”, bo nie jesteś specjalnie atrakcyjny. Wielu heterykom wydaje się, że geje i faceci bi tylko czekają, by się na nich rzucić. Spotkałem się z określeniem, ze homofobia to jest lęk przed tym, że inni faceci mogą potraktować cię tak, jak ty traktujesz kobiety – przynajmniej część zjawiska to zdanie fajnie opisuje. Sporo jest facetów, którzy niepewność w sferze seksu chcą zagłuszyć agresją.

Nie słyszałem nigdy, by dziewczyna hetero profilaktycznie informowała lesbijkę czy dziewczynę bi „Tylko trzymaj ręce przy sobie”.

Inaczej się podrywa dziewczyny, a inaczej chłopaków?

Inaczej „badam grunt”, ale to chyba oczywiste.

A podrywałeś na samo bycie bi?

To jest bardzo przydatne, jeśli podrywasz parę, chłopaka i dziewczynę na raz…

(cisza) Zatkało mnie na chwilę, zapomniałem o tej opcji.

(uśmiech) Ale to nie są częste sytuacje.

Związki?

Romantyczne, miłosne – przede wszystkim z dziewczynami. Z facetem tylko raz byłem w takim związku. I nie mieszkałem z facetami, a z dziewczynami tak. Z facetami częściej mam przyjaźnie, w których jest tło erotyczne. Erotyka z czasem wygasa i zostaje przyjaźń. Zdarzało mi się, że moje dziewczyny bywały zazdrosne o tych byłych kochanków, którzy teraz są kumplami. Nawet zetknąłem się z żądaniem zerwania takiej znajomości. Nie zrobiłem tego.

A masz w ogóle ideę stałego związku z facetem?

Od czasu nieudanego ożenku trzymam się z daleka od wszelkich takich idei. Wiem tylko, ze kiepsko funkcjonuję sam. Nie jestem typem singla, o nie.

Wracając do punktu wyjścia: jak sądzisz, dlaczego faceci bi tak rzadko robią coming outy? Sam praktycznie innych facetów bi nie znasz.

Gdyby kleszcze heteronormy były mniej zaciśnięte, to cała masa facetów – nie tylko bi, również gejów – zaraz by się ujawniła, jestem pewny. Geje mają większy bodziec do coming outu, bo im w heteromatriksie trudniej funkcjonować niż facetom bi. My sobie tu siedzimy pod tęczą (rozmawiam z Tymonem w Bastylii przy pl. Zbawiciela, tuż przy słynnej tęczy – przyp. MK), stąd heteromatriks nie wydaje się tak niebezpieczny, ale przypominam sobie parę tych chłopaków z Kartuz, którzy byli prześladowani i napisali do „Repliki” list. Coś niesamowitego, To trzeba mieć jaja! Niesamowita historia, która daje nadzieję.

Fajnie, że ty możesz rozmawiać o swej seksualności do wywiadu i bez nerwów.

Czy tak całkiem bez nerwów, to nie wiem.

 

Tekst z nr 56/7-8 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.