Chrissy Judy

(USA, 2022), reż. Todd Flaherty, 14. LGBT+ Film Festival

 

mat. pras.

 

Męskie dojrzewanie to temat dla kina zawsze wdzięczny, szczególnie jeśli w tle mamy wielką miłość lub przyjaźń. I tak oto Judy (w tej roli debiutujący pełnym metrażem reżyser filmu Todd Flaherty) i Chrissy (Wyatt Fenner) – najlepsi przyjaciele w życiu oraz duet dragowy na scenie – przeżywają relacyjny kryzys. Ten pierwszy ciągle chce być Piotrusiem Panem: występować, dobrze się bawić i mieć na każde skinienie oddanego kumpla. Chrissy natomiast coraz poważniej myśli o ustatkowaniu się i pewnego dnia oznajmia, że wyjeżdża z wielkiego miasta, żeby wieść bardziej rodzinne życie z nowym partnerem. Judy musi zatem przeorganizować nie tylko program estradowych show, ale też przede wszystkim emocjonalną przestrzeń pozostałą po rozłące z przyjacielem. Pustka, której nie da się ukryć pod grubym makijażem, prowokuje do coraz to nowszych refleksji na temat własnych wyborów życiowych. To, co może pachnieć kliszami, okazuje się jednak całkiem zręcznie i sprytnie poprowadzoną narracją. Flaherty oddaje stany bohaterów umiejętnie, bez popadania w przesadę. Jednocześnie nadaje im niebywałej chemii, energii i kokieteryjności, które szybko przekładają się na sympatię odbiorcy. Jednocześnie to fi lm, który przy większym budżecie, niewymagającym przyszlifowania konceptu do mainstreamowych szablonów, mógłby być artystycznym sukcesem na miarę „Bros” Nicholasa Stollera. Pozostaje mieć nadzieję, że mimo kameralności wybrzmi z właściwą siłą, a finałowy występ Judy na długo zostanie w pamięci widzów. (Agnieszka Pilacińska)

 

Tekst z nr 102/3-4 2023.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.