Dziękujemy Bogu, że dał nam syna geja

O tym, jak katolicka Malta zaakceptowała związki homoseksualne z Joseanne i Josephem Peregin, założycielami i liderami katolickiej grupy rodziców osób LGBT „Drachma Parents”, rozmawia Marcin Dzierżanowski

 

foto: Fisty Photography

 

Kiedy w 2008 r. zakładaliście na Malcie grupę katolickich rodziców osób LGBT, jeden z waszych biskupów mówił, że geje powinni sami odejść z Kościoła. Wtedy nie byłoby z nimi problemu.

Joseanne: Od tego czasu wiele się na Malcie zmieniło.

Także dzięki waszej działalności. A wszystko zaczęło się w dniu, w którym syn powiedział wam, że jest gejem.

Joseph: To było dziesięć lat temu, miał wtedy 17 lat. Bez wchodzenia w szczegóły, to był dla nas szok.

Joseanne: Jesteśmy zaangażowanymi katolikami, od lat działamy w związanej z jezuitami Wspólnocie Życia Chrześcijańskiego. Jako rodzice, musieliśmy przejść niełatwy proces akceptacji naszego dziecka.

Joseph: Dziś nie mamy wątpliwości, że to doświadczenie nas wzbogaciło i wzmocniło. Dziękujemy Bogu, że dał nam syna geja. To wielka łaska od Boga, że jedno z trojki naszych dzieci jest osobą homoseksualną. Dzięki niemu możemy otworzyć się na inność, lepiej zrozumieć tych, którzy są prześladowani czy krzywdzeni.

Joseanne: Pamiętam dokładnie moment, w którym to zrozumiałam. To była pierwsza parada równości, w której brałam udział, przyznam, że miałam liczne wątpliwości, czy powinnam tam być. Bardzo się bałam, żeby mnie ktoś nie sfotografował, ale jakiś głos z góry kazał mi iść. I nagle zastąpił mi drogę jakiś chłopak. Spytał, czy jestem matką geja. „Dziś potrzebuję wyjść przed tobą z szafy, bo przed swoją matką nie mam odwagi”. Ludzie poszli dalej, a ja stałam na ulicy i ze ściśniętym gardłem słuchałam jego historii. Wtedy złożyłam sobie przyrzeczenie, że będę pracować wśród rodziców na rzecz zwiększenia akceptacji osób LGBT.

Czym jest grupa Drachma Parents, której jesteście liderami?

Joseanne: To przede wszystkim grupa wsparcia dla katolików, którzy się dowiadują, że ich dzieci są homoseksualne, biseksualne lub transpłciowe. Prowadzimy też dialog z biskupami, przekonując do zmiany stanowiska wobec osób LGBT.

Sądząc ze zmian, jakie zachodzą na Malcie, robicie to skutecznie.

Joseph: To oczywiście nie tylko nasza zasługa, choć cieszymy się, że mamy w tym swój udział.

W ubiegłym roku Malta jako najbardziej katolicki kraj Europy przyjął ustawę o związkach partnerskich, która parom jednopłciowym daje również prawo do adopcji dzieci. Nam w Polsce trudno to sobie wyobrazić.

Joseph: Na ten fakt złożyło się kilka sprzyjających okoliczności. Jedną z nich była zmiana polityczna, która na Malcie dokonała się dwa lata temu. Po ponad 30 latach władzę utraciła konserwatywna Partia Narodowa. Cztery lata wcześniej narodowcy wygrali, ale zaledwie jednym mandatem, co sprawiło, że opozycyjna socjaldemokratyczna Partia Pracy zaczęła poważnie myśleć o przejęciu władzy. Skutecznie zabiegała o głosy rożnych mniejszości i małych grup. Na przykład myśliwych…

Kolejna różnica między Polską a Maltą, bo u nas po ostatnich wyborach prezydenckich notowania myśliwych akurat spadły. U was, jak rozumiem, socjaldemokraci obiecali też poprawę sytuacji osób LGBT.

Joseph: Kiedy doszli do władzy, po prostu zrealizowali swoją obietnicę.

W przeciwieństwie do Irlandii, na Malcie nie było w tej sprawie referendum. Związki partnerskie przegłosował parlament. Konserwatyści byli na nie?

Joseph: Wstrzymali się od głosu, bo twierdzili, że przeszkadza im prawo do adopcji.

A Kościół?

Joseanne: Był przeciw. Jeden z biskupów powiedział nawet, że katolik, który zagłosuje za takimi przepisami, popełnia grzech śmiertelny. Niemniej protesty nie były aż tak ostre, jak w 2011 r., kiedy wprowadzano u nas rozwody.

No właśnie: do niedawna Malta była ostatnim poza Watykanem krajem Europy, gdzie nie było rozwodów.

Joseph: W tej sprawie akurat odbyło się u nas referendum. Zwolennicy prawa do rozwodów wygrali minimalnie. Bo Malta to tak naprawdę ciągle bardzo katolicki, konserwatywny kraj. Szczerze mówiąc, obawiam się, że w głosowaniu ogólnonarodowym związki partnerskie by nie przeszły. Niemniej po referendum w sprawie rozwodów sporo się zmieniło. Mam wrażenie, że także Kościół się sporo nauczył. Biskupi, którzy mówili bardzo autorytarnym językiem, zrozumieli, że tracą przez  to kontakt ze zwykłymi ludźmi. Że odrywają się od życia, że dla ludzi przestają być autorytetami. Po tej porażce Kościół zaczął się powoli zmieniać.

Joseanne: Tak naprawdę zmiana w kwestii LGBT jest wynikiem trzech czynników. Obok zmiany politycznej, o której mówił Joseph, ważna była solidarna współpraca wszystkich organizacji LGBT. Na trzecim miejscu postawiłabym dialog z Kościołem.

Współpraca ze świeckimi organizacjami LGBT była dla was trudna?

Joseanne: Na początku tak. U nas prężnie działa Malta Gay Rights Movement (MGRM), która jest odpowiednikiem waszej Kampanii Przeciw Homofobii. Natomiast nasza Drachma przypomina „Wiarę i Tęczę”. Początkowo działaliśmy oddzielnie, po obu stronach widać było pewną nieufność i różnicę w stylu działania. Oni bardziej wojowniczy, my bardziej ugodowi. Przełomem okazało się spotkanie w ambasadzie USA, po którym zaczęliśmy współpracować. Okazało się, że różnice między nami nie są przeszkodą. Przeciwnie: tworzą synergię, dzięki której możemy działać skuteczniej.

Odcinkiem, który wzięła na siebie Drachma, był dialog z Kościołem.

Joseanne: Wiedzieliśmy, że proces, który przeszliśmy jako rodzice, muszą teraz przejść biskupi. Wiedzieliśmy, że to wymaga czasu, ale czuliśmy misję, by im w tym procesie pomoc.

Joseph: Tak, jak nasze dzieci pomogły nam.

W czym pomagaliście?

Joseanne: Przede wszystkim w zrozumieniu, że geje i lesbijki to nie abstrakcja. Że nie spadają z nieba, tylko rodzą się w rodzinach, mają ojców, matki, braci i siostry. I że wiele osób LGBT cierpi przez homofobię. Nasz język był cierpliwy, pozbawiony agresji, ale też konsekwentny i wytrwały. Nie poddawaliśmy się.

Joseph: Łatwo nie było. Dopiero trzecia czy czwarta prośba o spotkanie przyniosła rezultat.

Nie zrażaliście się odmowami?

Joseanne: Niektórzy rodzice się irytowali. Powtarzali: odpuśćmy sobie tych biskupów, niech robią, co chcą, my idźmy dalej. Ale dla mnie, dla mojego bycia w Kościele, było ważne, żeby budować mosty. Zresztą, od początku wychodziliśmy z założenia, że my też jesteśmy Kościołem. Owszem, biskupi mają swoja misję, ale my, świeccy, mamy swoją też. I musimy sobie nawzajem służyć.

Przepraszam, ale brzmi trochę naiwnie.

Joseanne: Może nam było łatwiej niż wam w Polsce? Mam wrażenie, że na Malcie jesteśmy bliżej biskupów, że dystans nie jest aż tak duży. Ale pamiętajcie, że w Kościele jest wiele osób, które chcą autentycznie służyć innym. Jeśli przeciągnięcie ich na swoją stronę, zobaczycie, z jakim entuzjazmem będą działać na waszą rzecz.

Ile osób działa w grupie Drachma Parents?

Joseanne: Na regularne spotkania przychodzi około 30 rodziców. Są tacy, którzy wstąpią, uspokoją się psychicznie i już nie wracają. Dla nich też jesteśmy. W sumie przez naszą grupę przewinęło się jakieś 130 osób.

Macie swojego księdza?

Joseanne: Mamy, choć na co dzień studiuje poza Maltą, więc odwiedza nas raz na jakiś czas, głownie w wakacje i święta. Odprawia nam mszę. Ma brata geja, więc doskonale nas rozumie.

Joseph: Czasem jest biedny, bo jak już się u nas pojawi, wylewamy na niego wszelkie frustracje związane z Kościołem. Dzielnie to znosi.

Joseanne: Wielu księży nie jest zachwyconych jego działalnością, ale on się nie poddaje.

Działacie głownie jako grupa wsparcia czy może bardziej zajmujecie się aktywizmem?

Joseanne: Przede wszystkim jesteśmy grupą wsparcia. Oferujemy bezpieczną przestrzeń rodzicom, którzy – często zszokowani wieścią o swoich dzieciach, mają potrzebę, by ktoś z nimi o tym porozmawiał. Często najpierw do mnie dzwonią, żeby wypłakać swoją historię, dopiero po jakimś czasie decydują się na spotkanie twarzą w twarz. Zawsze mają zagwarantowaną pełną anonimowość.

Joseph: Mamy tylko jeden problem – Malta to bardzo mały kraj. Prędzej czy później zwykle okazuje się, że ktoś kogoś zna albo ma wspólnych znajomych.

Joseanne: Tyle że po jakimś czasie to już nie ma większego znaczenia. Bo rodzic też musi przejść swój coming out. Naszym zadaniem jest pomoc w tym procesie. Staramy się przede wszystkim słuchać. Nikogo nie pouczamy. Oczywiście, siłą rzeczy jest u nas grupa osób, która wchodzi w dialog z hierarchią kościelną, mamy też swego przedstawiciela w Radzie Konsultacyjnej ds. LGBT przy rządzie. Mimo to nie uważamy się za profesjonalnych lobbystów ani aktywistów. Przede wszystkim opowiadamy swoją historię.

Jesteście słuchani?

Joseanne: W ubiegłym roku nasz metropolita, abp Charles Scicluna, modlił się z nami z okazji Międzynarodowego Dnia Walki z Homofobią i Transfobią. A inny biskup Mario Grech odważnie bronił praw osób LGBT na Synodzie w Rzymie.

Cud?

Jako katolicy wierzymy, że Duch Święty za tym stoi. Co nie zmienia faktu, że my mu w tym trochę pomagamy.

***

Joseanne i Joseph Peregin byli gośćmi międzynarodowej konferencji „Rodzice osób LGBT – kropla drąży skałę”, organizowanej przez Fundację im. Roży Luksemburg w partnerstwie z Kampanią Przeciw Homofobii, która odbyła się 12 czerwca w Warszawie. Dzień później wzięli też udział w spotkaniu z grupą polskich chrześcijan LGBT „Wiara i Tęcza”. Obecnie, jako przedstawiciele maltańskiej organizacji Drachma, zaangażowani są w tworzenie katolickiej międzynarodówki LGBT – Global Network of Rainbow Catholics (GNRC). Jednym z członków założycieli jest też polska Wiara i Tęcza. Oficjalne spotkanie inaugurujące działalność GNRC odbędzie się na początku października w Rzymie.