W ciągu ostatnich 18 miesięcy wyszło więcej książek o tematyce trans niż przez poprzednie ćwierćwiecze
Wprawdzie twórczość literacka osób transpłciowych w Polsce oraz tematyka trans w polskiej literaturze to dwie różne sprawy, ale one obie do niedawna niemal u nas nie istniały. Nagle w ciągu ostatnich 18 miesięcy wyszło więcej książek o tematyce trans niż przez poprzednie 25 lat. Ich autor( k)ami są – za wyjątkiem Natalii Osińskiej – osoby trans. Jak wyjaśnić ten niespotykany boom? Owszem, cała społeczność LGBT powoli się otwiera, ale w przypadku osób trans, mamy do czynienia ze zmianą skokową. Czy to wydłużony w czasie efekt Anny Grodzkiej, której mandat poselski uzyskany w 2011 r., sprawił, że tematyka transpłciowości znalazła się w głównym nurcie debaty społecznej?
Jeśli osoba transpłciowa chwyta za pióro, to z reguły chce wykorzystać swój talent, by opisać własne zmagania z transpłciowością. To zupełnie zrozumiałe: „Przecież prawie nikt przede mną „tego” nie opisał” – to pewnie jedna z pierwszych myśli, które przychodzą do głowy autor(k)om. Powstają w ten sposób ciekawe dokumenty poszczególnych tranzycji i ten nurt na razie w literaturze tworzonej przez osoby transpłciowe dominuje. Pojawiają się też jednak wyjątki, które znamionują, że transpłciowi autorzy będą zaznaczać swoją obecność także na innych literackich polach.
Przed 2015
Pierwszą polską książką o tematyce trans są zapiski Ady Strzelec „Byłam mężczyzną” (Dom Wydawniczy Szczepan Szymański) z 1992 r. Na drugą trzeba było czekać ponad 10 lat: w 2005 r. pojawiła się powieść autobiograficzna Daniela Zamojskiego „Aleksandra Zamojska jest mężczyzną” (Lamba). Następna była autobiografia Anny Grodzkiej „Mam na imię Ania” (W.A.B. 2013). Do tego dodać należałoby jeszcze wydany przez portal www.crossdressing.pl zbiór twórczości literackiej (przede wszystkim opowiadań) osób transpłciowych „Namaluj mi wiatr” (Kabaret 2007) – i tak mamy komplet polskiej literatury tematycznie związanej z transpłciowością.
Wysyp
Dlatego też aż osiem pozycji, które wyszły w ciągu ostatniego półtora roku, można nazwać przełomem. Wymieńmy je chronologicznie:
- Marianna Klapczyńska, „Dzikie gęsi”, Witanet 2015,
- Kinga Kosińska, „Brudny róż. Zapiski z życia, którego nie było”, Nisza 2015,
- Maciej Loter, „Chłopiec w czerwonej sukience”, Videograf 2016,
- Lukrecja Kowalska, „Lukrecja w ciele Krzyśka”, Ridero 2016,
- Lukrecja Kowalska, „Opowieści rożnej treści”, Ridero 2016,
- Wujek Lucyfer, „Bądź sobą, pozbądź się presji”, Ridero 2016,
- Emilia Japońska, „Zrozumienie”, wydana własnym nakładem, 2016.
- Natalia Osińska, „Fanfik”, Krytyka Polityczna, 2016
Ten nagły urodzaj wzbudził sporą sensację w samym środowisku osób trans w naszym kraju, a i odbił się echem poza nim. Stało się tak m.in. za sprawą głośnego, nagrodzonego na wielu festiwalach filmu Karoliny Bielawskiej „Mów mi Marianna”, opowiadającego zawiłą, dramatyczną historię Marianny Klapczyńskiej. Na fali popularności filmu płynęły jej wspomnienia zatytułowane „Dzikie gęsi”.
Następnie za sprawą wydawnictwa Nisza głośno się stało o Kindze Kosińskiej i jej „Brudnym różu”. Przyznać trzeba, że Nisza poświęciła wiele energii promocji tej książki – i udało się. „Brudny róż” zebrał całą garść pozytywnych recenzji, a sama Kinga Kosińska zjechała Polskę ze spotkaniami autorskimi. Aż dziwne, że dysponując niemal równorzędnym materiałem, inne wydawnictwo – Videograf – nie promowało tak mocno książki Macieja Lotera – a było warto. Gorąco lekturę „Chłopca w czerwonej sukience” polecam.
Każda z powyższych pozycji to inna książka, inna opowieść, inna osobowość autora – łączy je natomiast zapis doświadczenia bycia osobą trans we współczesnej Polsce.
Gdyby przyjąć tylko literackie kryteria, palma pierwszeństwa należałaby się zapewne właśnie Kindze Kosińskiej i Maciejowi Loterowi – to bardzo sprawnie napisane (mimo że debiutanckie) autobiografie z elementami literatury psychologicznej, stworzone przez ludzi mających niewątpliwy talent pisarski, do tego dobrze zredagowane i profesjonalnie wydane. Już czekam na kolejne literackie wypowiedzi obojga autorów.
Zupełnie inny, zdecydowanie mniej literacki charakter mają wspomnienia Marianny Klapczyńskiej z jej niezwykle trudną, najeżoną przeciwnościami losu drogą (Marianna uległa częściowemu paraliżowi niedługo po przejściu procesu korekty płci), czy zapiski Lukrecji Kowalskiej niosące ze sobą spory ładunek emocjonalny przeplatany kronikarskimi notatkami.
Jeszcze czymś innym jest monolog Emilii Japońskiej, będący, jak przyznaje sama autorka, formą dyskusji z niezorientowanym w temacie czytelnikiem. Natomiast Wujek Lucyfer przedstawia swoisty poradnik – zdając relację ze swej tranzycji, analizuje własne refleksje, wyciąga wnioski, dzieli się nimi z czytelnikami i radzi, jak unikać błędów. Jeszcze inny „typ” reprezentuje „Fanfik” Natalii Osińskiej – to powieść napisana głównie z myślą o młodzieżowym czytelniku, w której główną postacią jest osoba trans. Proces jej samoakceptacji jest centralnym, ale nie jednym wątkiem fabuły.
Dajemy świadectwo
Wzrastająca liczba „trans książek” cieszy, bo jest najlepszym świadectwem tego, że osoby transpłciowe chcą mówić o sobie, o swych zmaganiach z tożsamością płciową i trudnej drodze, jaką przechodzą, by móc być sobą. W każdej z powyższych książek znajdziemy wstrząsające doświadczenia odbijania się o mur niezrozumienia, walki z własnym „ja”, prób spełnienia oczekiwań społecznych, a także przełamywania barier oraz, wreszcie, triumfu odwagi i bezkompromisowości w dążeniu do odzyskania siebie. Cała ta wyczerpująca „podróż” od odrzucenia własnej tożsamości płciowej, zaprzeczenia własnemu „ja” do pełnej samoakceptacji i zrozumienia siebie jest tak unikalna, że zarówno dla osób ze środowiska trans, jak i czytelników spoza, często mniejsze znaczenie mają walory literackie, a większe – ich wartość dokumentalna.
Autorzy inspirują się nawzajem. Kiedy napisałam pierwszą książkę, wiedziałam już, że będę chciała napisać coś jeszcze – „Brudny róż” Kingi Kosińskiej i spotkanie z autorką stały się dla mnie inspiracją do napisania drugiej części moich przeżyć związanych z tranzycją – opowiada Lukrecja Kowalska.
Książka Emilii Japońskiej powstała na bazie materiału stworzonego na konkurs literacki zorganizowany w ubiegłym roku przez Fundację Trans-Fuzja i Stowarzyszenie Tolerado. Forma jest ograniczona przez wymagania konkursowe – wyjaśnia Emilia – Najciekawsze mam dopiero do powiedzenia – dodaje i potwierdza, że już pracuje nad „czymś więcej”.
Jeszcze do niedawna publiczne mówienie o własnej transpłciowości było niemal nie do pomyślenia, a jeśli ktoś już się na to zdecydował, skrzętnie ukrywał prawdziwe dane i wizerunek (jak Ada Strzelec, która na zdjęciach w swojej książce występuje z zasłoniętą twarzą). I choć niektórzy jeszcze wciąż z różnych powodów ukrywają się pod pseudonimami (jak Emilia Japońska czy Wujek Lucyfer, którego pseudonim jest z rozmysłem budowaną marką), to nie brak też autorów w pełni ujawnionych, posługujących się autentycznymi danymi (Kinga Kosińska, Maciej Loter) i wizerunkiem (Lukrecja Kowalska, Wujek Lucyfer). Myślę, że tych materiałów będzie coraz więcej – uważa Wujek Lucyfer. Bo tak: jedna osoba napisała książkę i nic strasznego się nie stało, druga napisała i znów nic strasznego się nie stało. Jest coraz lepiej, więc myślę, że coraz więcej osób będzie pisało o sobie.
Biorąc pod uwagę literackie kryteria, palma pierwszeństwa należy się Kindze Kosińskiej za „Brudny róż” i Maciejowi Loterowi za „Chłopca w czerwonej sukience”
Trans i inne kwestie
W środowisku słychać o co najmniej kilku publikacjach w przygotowaniu. Z krążących pogłosek wynika, że możemy się spodziewać już nie tylko literatury związanej tematycznie z transpłciowością i radzeniem sobie z przeciwnościami, jakie niesie życie z nią. Wcześniej czy później któraś osoba transpłciowa napisze jakąś większą formę literacką zupełnie niezwiązaną z transpłciowością. Pierwsze zwiastuny już mamy: Lukrecja Kowalska wydała w minionym roku jeszcze jedną pozycję, właśnie taką: jej tomik „Dwa opowiadania” (Ridero 2016) poświęcony jest emocjonalnym związkom z ważnymi osobami w życiu autorki (dochód z książki Lukrecja przeznaczyła na wspieranie zwierząt w swej rodzinnej miejscowości).
Na wspomniany konkurs literacki Trans- Fuzji i Tolerado wpłynęły także prace odbiegające tematycznie od transpłciowości (publikacja pokłosia konkursu jest w przygotowaniu, a samo zwycięskie opowiadanie „Asfaltowa Madonna” Krystyny Ponder opublikowała „Replika” w numerze 62).
Warto też wspomnieć o opublikowanej kilka lat temu, niezwiązanej z transpłciowością książce znanego w społeczności transpłciowego blogera Marcina Rzeczkowskiego „Oswojenie tygrysa. Jak żyć z diagnozą trudnej choroby?” (Ekademia 2011).
No bo kto powiedział, że jeśli osoba transpłciowa bierze się za pisanie, to musi pisać tylko o swojej nienormatywnej tożsamości płciowej? Czekam na poczytnego trans autora/autorkę, który odniesie sukces, pisząc zarówno o transpłciowości, jak i poruszając inne kwestie.
Edyta Baker – transkobieta w trakcie korekty płci, transaktywistka, prezeska Fundacji Trans-Fuzja działającej na rzecz osób transpłciowych. Z zawodu – dziennikarka.
Tekst z nr 66/3-4 2017.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.