“Gruby pedał” przestał się bać

„Sadzaj tę tłustą dupę, pedale” – to jedna z łagodniejszych obelg, które słyszał od szefa Ireneusz Muzalski, kasjer w sieci handlowej Netto. W końcu przestał się bać, poszedł do sądu. Jest pierwszym gejem w Polsce, który wygrał proces o dyskryminację w pracy motywowaną homofobią

 

fot. arch. pryw.

 

Tekst: Wojciech Kowalik

Zaskoczony poczuł się tylko przez moment, kiedy na przełomie marca i kwietnia 2010 roku pierwszy raz z ust szefa padł stek wyzwisk pod adresem jego wyglądu i orientacji seksualnej. Zaraz potem roześmiał się szefowi w twarz. Tak się zaczęło półroczne pasmo mentalnego znęcania się nad Irkiem Muzalskim w pracy. Był kasjerem w supermarkecie Netto w Słubicach, tuż przy niemieckiej granicy. Sam orientacji w pracy nie ujawnił, to koleżanka puściła informację, która przemknęła przez firmę lotem błyskawicy. Nigdy ze swym facetem publicznie się nie całował ani nie obejmował, ale koleżanka widziała ich często razem, więc wyciągnęła wnioski. I choć docinki pod adresem homoseksualizmu Irka były już wcześniej, to po „potwierdzeniu” plotki rozpętał się horror.

Przykro mu było za każdym razem, gdy słyszał obelgi i gdy musieli ich wysłuchiwać klienci. Szef się przy nich nie hamował. Kiedyś klient chciał zwrócić kupiony towar. Zablokowała mi się kasa, więc zadzwoniłem po kierownika, żeby ją odblokował – wspomina. Znów, kurwa, zablokowałeś kasę! Kto cię, pedale, zatrudnił tu do pracy! Sadzaj tę grubą dupę i zapierdalaj – usłyszał, a razem z nim zszokowany klient. Kierownik jeszcze wtedy nie wiedział że kręci bat na swoją skórę. Irek zagroził, że jeśli dalej będzie się tak do niego zwracał przy ludziach, zgłosi to jego przełożonemu. Ale wiedział, że to i tak by nic nie dało. Bał się o pracę. Chciałem napisać anonim do firmy, ale ponieważ byłem jedyną taką osobą – od razu domyśliliby się, o kogo chodzi i wylaliby mnie z miejsca. I tak to w końcu zrobili, ale tym samym dali mi broń do ręki. Zanim do tego doszło, Irek dowiedział się, że jest popaprańcem, męską dziwką, ma grubą obleśną dupę i że ty powinieneś się, kurwa z tego cieszyć, bo to jest dla ciebie, pedale, komplement! Szefowi zaczęły wtórować jego zastępczyni i jedna z koleżanek. Reszta ekipy siedziała cicho. Sytuacja stała się nie do zniesienia. Irek poszedł na zwolnienie lekarskie.

Nie był zdziwiony, kiedy wrócił, a w sklepie czekało na niego wypowiedzenie. Dostał je do ręki ot, tak, bez żadnego powodu. Kiedy pytałem, dlaczego mnie wyrzucają, usłyszałem, że to nie moja sprawa. Ale wtedy dopiero zaczęła się jego sprawa! Papier dostał w poniedziałek, we wtorek już był u adwokata. W środę w sądzie leżał pozew przeciwko firmie Netto. Wtedy przestał też milczeć. Poszedł do mediów, pojawiły się pierwsze wywiady, przyjechała telewizja.

Nie był pewny, czy dobrze zrobił, kiedy już przyszło wezwanie na pierwszą rozprawę. Nie wiedziałem, jakie armaty przeciwko mnie wytoczą – mówi. On sam kontra armia prawników wielkiej sieci handlowej. Był pewien jednego: niczego nie ukradł, nie oszukał żadnego klienta, nie ubliżył szefowi ani kolegom. Jego jedyną winą było to, że jest gejem. Trudno, mleko się rozlało – myślał idąc do sądu. Teraz to ja się za was wezmę – mruknął pod nosem, wchodząc na salę rozpraw. Szybko się okazało, że nie było powodów do niepokoju. Były już szef plątał się w zeznaniach. Sąd wezwał 26 świadków, Irek widział, że niektórzy się bali. Pracownicy nie mówili wprost tego, co widzieli, ale dali sądowi do zrozumienia, że jeśli będą zeznawali na moją korzyść, pożegnają się z pracą. Niczego nie bali się za to byli pracownicy, zaczęli mówić, jak było naprawdę, a Irek musiał przejść przez to jeszcze raz. Wtedy się dowiedział, jak w szatni szef mówił jego kolegom: Przebierajcie się szybciej, bo pedał idzie albo Szorujcie dupami po ścianach, bo pedał wam zaraz kutasa wsadzi.

Zdenerwował się, kiedy przyszło do zeznań drugiej strony. Prawnicy Netto stawali na głowie, żeby odwrócić kota ogonem, za wszelką cenę maksymalnie zbagatelizować problem. Ich adwokat w mowie końcowej powiedział, że specjalnie wykorzystuję swoją orientację seksualną, żeby zaistnieć w mediach i żeby od firmy wyciągnąć odszkodowanie – wspomina Muzalski.

Bał się, gdy w końcu listopada ubiegłego roku szedł na ogłoszenie wyroku: Chociaż rozmawiałem ze swoją pełnomocniczką, czytałem w internecie o mobbingu i dyskryminacji i miałem wsparcie Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego, to i tak, idąc na wyrok, miałem nogi jak z waty. Niepotrzebnie. Wygrał, choć sukces był połowiczny: sąd uznał winę sieci Netto i nakazał wypłatę odszkodowania w wysokości trzymiesięcznej pensji – 4,5 tysiąca złotych. Irek i jego prawniczka nie zastanawiali się długo – za te krzywdy należy się więcej. Do sądu trafiła apelacja. To był strzał w dziesiątkę

Satysfakcję poczuł, gdy usłyszał wyrok Sądu Apelacyjnego w Gorzowie Wielkopolskim, który nie dość, że potwierdził winę byłego pracodawcy, to jeszcze kazał wypłacić odszkodowanie w wysokości rocznej pensji – 18 tysięcy złotych! To nauczka także dla innych pracodawców, u których łamane są prawa pracownicze – mówił rzecznik Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim Roman Makowski.

Śmiał się na głos z radości, kiedy z panią adwokat wracali do Słubic. Sprawiedliwości stało się zadość. W Słubicach szybko zdobył sympatię. O sprawie zrobiło się głośno na cały kraj. Po pierwszym tekście bałem się chodzić pieszo do sklepu na zakupy, jeździłem tylko samochodem. Ale po tygodniu przyjaciele przemówili mi do rozumu – mówi Irek. Od tego czasu wystąpił w ogólnopolskich telewizjach, w prasie, ludzie podchodzili na ulicy i gratulowali tego, że przełamał milczenie i powiedział publicznie w mediach: tak, jestem gejem, byłem dyskryminowany w pracy. Pod imieniem, nazwiskiem i bez zasłoniętej twarzy. Gratulowali wygranej w sądzie. Czuł wsparcie na forach internetowych, także Małgosi Rawińskiej i jej partnerki, Ewy Tomaszewicz, byłej naczelnej „Repliki”. Kawał świata miałem za sobą – uśmiecha się.

Spokój po całej historii znalazł w domu. Ma 43 lata, wcześniej życie go nie oszczędzało: wychował się w domu dziecka, do którego oddała go matka, która dziś już nie żyje. Ojca nie zna. Ciężko chorował, jest po operacjach. Wiele lat był żonaty, rozwiódł się. Błądzić jest rzeczą ludzką, ale w końcu odnalazłem siebie i mój świat – mówi. 10 lat temu znalazł faceta. A właściwie facet znalazł jego – zobaczył zdjęcia na profilu randkowym i ponieważ lubi dużych miśków, napisał. Życzę każdej parze hetero takiego związku, w jakim ja jestem. Po każdej rozprawie partner pocieszał go i przytulał. W święta Irek dzieli się opłatkiem ze swoim facetem i jego rodzicami. Ma fantastycznych teściów, a teściowa śmieje się, że „drugi grubas jest w rodzinie”, bo ona sama też jest przy kości. Niestety, teraz nie może znaleźć pracy, ale od czego kochany facet? On pracuje na dom i opłaty, ja piorę, sprzątam i gotuję. A po cichu marzę o zostaniu aktorem.

Rozgoryczony jest tylko z jednego powodu. Miał cichą nadzieję, że firma Netto zaproponuje mu powrót do pracy, ale nic z tego. Nikt z firmy po wyroku nawet do niego nie zadzwonił z przeprosinami. Zarząd Netto poinformował, że przyjął decyzję sądu z pokorą i obiecał jak najszybciej wypłacić odszkodowanie. Szef, który szykanował Irka, już tam nie pracuje. Mariola Skolimowska, menadżerka PR Netto, powiedziała: Całą sprawę traktujemy jak bardzo przykry incydent, który nie miał prawa zdarzyć się w naszej firmie. Irek: Wystarczałoby mi zwykłe: Panie Irku, przepraszamy – mówi. Byłego szefa już nie spotkał, a chętnie spojrzałby mu teraz w oczy.

 

***

Krzysztof Śmiszek Prezes Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego

Przypadek Ireneusza Muzalskiego to jedna z nielicznych spraw o dyskryminację w miejscu pracy z powodu orientacji seksualnej, które doczekały się sądowego finału. Bardzo pozytywnie należy ocenić rzetelność postępowania sądowego oraz zastosowaną w wyrokach sądów obu instancji argumentację, dlaczego homofobia w miejscu pracy jest zjawiskiem niepożądanym i godnym potępienia. Z pewnością do wygranej przyczyniła się nie tylko odwaga powoda, który nie obawiał się dochodzić swoich praw, ale także wsparcie mediów i Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego (PTPA), które przyłączyło się do postępowania jako strona.

Niestety, choć do PTPA i innych organizacji działających na rzecz osób dyskryminowanych wpływa sporo sygnałów o przejawach dyskryminacji pracowników LGBT, postępowań sądowych w tych kwestiach jest jak na lekarstwo. Świadczyć to może o nie tylko niezwykle niskiej świadomości osób LGBT na temat przysługujących im praw pracowniczych, ale także o niewierze w skuteczność tych przepisów. Tymczasem, akurat obszar zatrudnienia, jak żaden inny obszar życia społecznego, objęty jest bardzo dobrym systemem skutecznych przepisów, które umożliwiają przeciwstawienie się dyskryminacji motywowanej homofobią czy transfobią. Ireneusz Muzalski jest tego żywym dowodem.

 

Tekst z nr 41/1-2 2013.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.