Jedyny (jawny) gej w Wińsku

IZYDOR ZIELNICA mieszka w Wińsku pod Wrocławiem. Ma 21 lat, uwielbia ciągniki marki New Holland, co widać na jego profilu na Facebooku. Jest synem wójtowej, gorącej zwolenniczki PiS. Jak dogaduje się z rodziną i sąsiadami? Czy chciałby mieszkać w dużym mieście? Czy może pogadać o swojej orientacji z kolegami i jak doszło do tego, że na kapliczce we wsi pojawiła się tęczowa flaga? Z Izydorem spotkał się Tomasz Piotrowski

 

Foto: Anna Piotr „Smarzu” Smarzyński

 

Na grupie na Facebooku „LGBT Polska” pojawiają się różne posty – czasem to informacje o wydarzeniach z Polski i świata, innym razem pytania o to, jak radzimy sobie jako osoby LGBT w homofobicznym kraju, a jeszcze innym – propozycje randek. Pewnego razu przed oczy wpadło mi zdjęcie Izydora Zielnicy – młodego chłopaka w niebieskim polarze z logo New Holland, stojącego przy wielkim ciągniku tej marki. To było zdjęcie profilowe, do którego dodana była wielka tęczowa nakładka. Młody gej, pasjonat rolnictwa, mieszkający w Wińsku pod Wrocławiem. Hmm! Musiałem do niego napisać. Spotykamy się na wideoczacie. Izydor siada przed kamerą w pomarańczowej koszulce Stihl z odblaskami i popija herbatę z kubka markowanego tym samym logo. Kiedyś mieszkał w Oławie, 30 km od Wrocławia, a teraz, już od 6 lat – na obrzeżach gminy Wińsko, mającej 8200 mieszkańców. Wójtową od 2014 r. jest tam jego mama, Jolanta Krysowata-Zielnica, przed laty dziennikarka radiowa, telewizyjna i prasowa (reżyserka filmów dokumentalnych, m.in. „Droga Krzyżowa”, „Coraz bliżej nieba”), a później, jak podaje „Gazeta Wyborcza”, kandydatka PiS do parlamentu w 2011 r. i prawa ręka Beaty Kempy, która dała jej za zadanie stworzenie w regionie struktur Solidarnej Polski.

Kombajny, traktory, piły

Izydor: „Od czwartej klasy szkoły podstawowej chciałem być rolnikiem. W 2019 r. skończyłem technikum rolnicze, a pół roku później założyłem firmę „Zielnica – pielęgnacja zieleni”. To dlatego te ubrania Stihla (firma produkująca narzędzia ogrodnicze – przyp. red.), którym tak się przyglądasz. (śmiech) Pasjonuje mnie wszystko, co związane z ciężkimi maszynami. Kombajny, traktory, piły, duże kosiarki ogrodnicze. Uwielbiam to. I widzisz, Krystyna Pawłowicz pytała kiedyś na Twitterze, czy geje potrafi ą wbić gwóźdź w ścianę, skręcić półkę na książki, czy odmalować pokój. No pewnie, że potrafi ą. I nawet więcej!”. Dopytuję, skąd te zainteresowania, czy jego rodzina miała gospodarstwo, czy wychowywał się gdzieś z dziadkiem na roli. „Zacznijmy od tego, że jestem adoptowany. Nigdy nie mieliśmy żadnego gospodarstwa. Te wszystkie zdjęcia na FB pochodzą z moich różnych praktyk, z pracy, gdy w czasie żniw pomagam sąsiadom itd. To wszystko pasja, z tym się rodzisz, tak jak z orientacją!”. A więc własne gospodarstwo to jego marzenie? Mówi, że nie, że bardziej marzy mu się traktor: „I to niebieski. Albo żółty kombajn. (śmiech) Kolory New Hollanda, najlepsza marka. Moja sypialnia jest pomalowana na te właśnie kolory, jest tam mnóstwo plakatów rolniczych, które są dołączane do prenumeraty „Rolniczego Przeglądu Technicznego”. Raz wygrałem nawet kalendarz w konkursie New Hollanda i mam zdjęcie z dyrektorem głównym na Polskę. To było marzenie, które spełniło się w wieku 18 lat”. Dopytuję, kiedy siedział pierwszy raz za kierownicą. Siedział, odpowiedź jest nieco zaskakująca: „Prawo jazdy mam od 16. roku życia, ale na nielegalu pierwszy raz jechałem traktorem w wieku 14 lat. Dwa kilometry od nas mieszkał pan Romek, który już nie żyje. Dobry człowiek z niego był, on mnie nauczył jeździć na polu. I tak – z prawem jazdy kategorii T można prowadzić ciągnik i dwie przyczepy z tyłu. A ja miałem wtedy 14 lat, za sobą trzy przyczepy, a gościu siedział obok nawalony, ledwie się trzymał na siedzeniu z piątym piwem w ręce. (śmiech) Pan Romek był super. To byli znajomi mojej mamy, mieli duże gospodarstwo. Czasem prosto po szkole, z plecakiem wysiadałem specjalnie z autobusu wioskę wcześniej i szedłem do niego trochę mu pomóc czy to na żniwach, czy gdzieś w polu”. Izydor podkreśla, że w pracy na roli najbardziej pasjonuje go bliskość natury. Wspomina tatę, wykładowcę akademickiego, który siedzi w pokoju obok przy komputerze. Izydor by tak nie mógł. „Ja lubię być na dworze. To sójka przeleci, to bocian. To jest ekstra”.

Tęczową smycz i opaskę noszę zawsze

Swoją homoseksualną orientację Izydor odkrył w gimnazjum. Oglądał się za chłopakami, a nie za dziewczynami, i nigdy nie próbował z tym walczyć. „Do ludzi wyszło to przez przypadek, powiedziałem jednej koleżance, a ta wszystkim rozgadała. No i mówię trudno, jak ma tak być, to tak będzie. Ja siebie akceptuję. Nie musi mnie każdy lubić. W szkole dostałem kilka razy szynką z kanapki czy długopisem, ale większość wolała się nie odzywać. Od pedałów może raz czy dwa mnie wyzwali. Dziś wiedzą o mnie wszyscy w gminie, każdy rolnik, u jakiego pracowałem, wiedział, każdy klient. Zawsze mam tęczową smycz przy spodniach i tęczową opaskę na ręce. Czasem mnie nawet pytają, czy sobie już jakiegoś faceta znalazłem. A czasem pytają o dziewczyny, zupełnie nie zauważając tej tęczy. Wtedy mówię, że nie, że będę miał chłopaka. Większość wzrusza ramionami i mówi, że ich to tam wali, że to moje życie. Gdy dowiedziałem się o akcji z rozwieszaniem tęczowej Maryjki (w 2019 r. Ewa Podleśna w reakcji na skrajnie homofobiczny wystrój ołtarza w kościele św. Dominika w Płocku rozkleiła w jego okolicach nalepki z wizerunkiem Matki Boskiej z tęczową aureolą – przyp. red.), to poszedłem w nocy z tęczową flagą pod kapliczkę we wsi i tam powiesiłem. (śmiech) Wszyscy gadali, winnego szukali, a że ja jedyny gej w całej wiosce, to od razu było wiadomo, że to syn wójtowej. Jak w sądzie uznano, że tęcza nie obraża, to potem wypomniałem wszystkim sąsiadom: »A widzicie, i co? Głupio wam teraz?«”. Dopytuję, czy ksiądz z lokalnej parafii nie zrobił awantury. W końcu w małych miejscowościach to wciąż osoba ciesząca się dużym poważaniem. Jednak nie, a poza tym Izydor do kościoła nie chodzi od 18. roku życia. Wcześniej miał taki przymus od matki. „Obchodzę urodziny w lipcu, te 18. wypadały w środę – więc niedziela przed tą środą to był ostatni dzień, kiedy byłem w kościele. Od września wypisałem się z religii. Wtedy rodzice już o mnie wiedzieli. Dowiedzieli się, gdy miałem 17 lat i na Facebooku zacząłem udostępniać tęczowe posty. Najgorzej było i w sumie dalej jest z mamą. Najpierw był płacz, że HIV i AIDS, potem krzyk, a teraz w sumie mama nie chce o tym rozmawiać i czuję, że cały czas się boi. Nie chce też, żebym cokolwiek na ten temat udostępniał w sieci, ale chyba nie chodzi o mnie. Myślę, że chodzi o jej pozycję w gminie, o to, co ludzie powiedzą. Mama nie należy do partii PiS, ale bardzo ją popiera i głośno o tym mówi. To nie jest proste, o wielu rzeczach nawet nie chcę z mamą rozmawiać, bo nie chcę się z nią kłócić. Gdy udostępniam coś od Wiosny Biedronia na FB, ograniczam dla niej widoczność. Przy moim pierwszym kolczyku mama zapytała, co to za gówno. Była wielka kłótnia. Ale potem się już przyzwyczaiła – pojawił się drugi, trzeci, czwarty. Z włosami było podobnie – zrobiłem to bez jej wiedzy. Byłem na kursie rolniczym 6 dni poza domem, jeszcze przed wyjazdem umówiłem się do fryzjera, wróciłem już z blond włosami i tak jest od 2 lat. W tej chwili nie spędzamy ze sobą wiele czasu. Mieszkamy razem, ale w sezonie letnim widzimy się 2 czy 3 minuty dziennie”. Co z tatą i resztą rodziny? „Tata od razu powiedział, że mnie kocha, i w sumie też nigdy już do tematu nie wrócił. A moje dwie siostry? Zaskoczyłeś mnie. W sumie w rodzinie nie mam nikogo, z kim mógłbym o tym porozmawiać. Jedna z sióstr ma 22 lata i jest przeciwko LGBT. Mama ją kiedyś tak nastawiła, teraz ma chłopaka i »teściową « i oni są oboje też chyba bardzo pro- -PiS. Po 18. urodzinach wyprowadziła się od nas i nie utrzymuje z nami relacji. Z drugą, 24-letnią siostrą, jest OK, kilka dni temu byłem u niej na obiedzie, zamieszkała z chłopakiem. Trochę posmutniałem, że ja tak nie będę nigdy mógł”. Mówię Izydorowi, że to przecież możliwe. Izydor o tym marzy, ale nie wierzy, że kiedykolwiek to się ziści. „Chciałbym dalej prowadzić moją firmę, mieszkać z chłopakiem gdzieś tutaj w okolicach, bo do dużego miasta nigdy mnie nie ciągnęło. Nie chodzi mi nawet o to, żeby dom budować. Po prostu razem mieszkać, żeby to była szczera, prawdziwa relacja. Piszą do mnie tu czasem, że ładny, fajny, że wyślij foto kutasa. Mówię: nie, koniec z internetem. O co tutaj chodzi? Najpierw trzeba się poznać, pogadać, władować czasu, energii no i pewnie kasy w tę relację i później dopiero coś tam więcej myśleć”.

Żyć się odechciewa

Pytam więc Izydora o jego dotychczasowe relacje. „Miałem dwóch chłopaków. Jednego z Wrocławia, drugiego z Leszna. No, ale nie wyszło. Seks? (śmiech) Tak, no i na jednym się nie skończyło. (śmiech) Szczerze? Myślałem, że będzie lepiej, jakoś aż tak mnie do tego analu nie ciągnie. No, ale fajnie było. A pierwszy raz? Kolejna pojechana akcja. Poszedłem z kolegą na dwa browarki i się skończyło u niego w domu. Czasem się widzimy w pizzerii, 15 km dalej. Każdy tylko: siema, siema. Było minęło”. (śmiech) Izydor niewiele mówi o homofobii. Biorąc pod uwagę, że tak wiele osób LGBT+ boi się coming outu ze strachu przed reakcją lokalnej społeczności, dopytuję Izydora o ten temat. „Najgorzej chyba jest z kolegami, moimi równolatkami. Ostatnio wyrzuciłem z mojego życia co najmniej 15 osób. Na ulicy nie mówili mi cześć, omijali mnie. W Wińsku jest jeden taki okropny homofob. Co chwilę mówi takie teksty, że mi się odechciewa żyć. Teksty typu, że powinniśmy zdechnąć, że mamy wypierdalać. Jest o rok młodszy ode mnie i mamy wspólnych znajomych, więc czasem niestety zapraszają mnie na ognisko, na które przyjeżdżam, i okazuje się, że jest on. A jak się napije, to jest jeszcze gorzej”. To nie wszystko. W czerwcu Izydor został wyproszony z 18. urodzin znajomego, bo zaproszeni goście nie chcieli u siebie „pedała”. A ostatnio, podczas urlopu ze znajomymi w pobliskim Boszkowie, został zaproszony na domówkę. Od razu po wejściu zapytali go, czy jest „pedałem”. Według Izydora domyślili się po kolczyku. Wyszedł. Ku mojemu zdziwieniu największe wsparcie otrzymuje nie od koleżanek, ale od kilku kolegów ze wsi, u których znajduje zrozumienie. „Oni mnie serio wspierają, nie to, że jesteś to jesteś, wyjebane, twoja sprawa. Czasem siedzimy sobie przy piwku, i to nie przy sześciu czy ośmiu, ale i przy jednym poruszamy trudne tematy – tego, jak mi jest w Polsce, czy kogoś tu sobie znajdę, jak to mi jest z rodziną”. Ciekaw jestem, czy Izydor jako lokalny aktywista LGBT+ był też na wrocławskim Marszu Równości. „Tak, pierwszy raz w 2019 r. Bardzo mi się podobało. Ta energia, poczucie że jesteśmy razem, że nie jestem na tym świecie sam. Niesamowite. A co do aktywizmu – byłem wolontariuszem Tęczowej Wiosny (organizacja polityczna działająca przy Wiośnie Biedronia – przyp. red.). Mam zresztą zdjęcie i z Biedroniem, i z Krzysiem Śmiszkiem. Mam smycze z Wiosny, przypinki Lewicy. Głosowałem na nich, bo wspieram ludzi, którzy chcą wprowadzić równość małżeńską. To jest dla mnie ważne”.

Tekst z nr 93 / 9-10 2021.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.