Moje ciało

EDMUND KREMPIŃSKI – bohater naszego nagiego kalendarza „Afiszujemy się” (wersja różowa – z mężczyznami), student Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, trans chłopak. Rozmowa Mariusza Kurca

 

Foto: FotoMan/Łukasz Jurewicz

 

Gdy zgodziłeś się pozować zupełnie nago do kalendarza „Repliki”, pomyślałem: oto robimy następny krok w kwestii odtabuizowania transpłciowości, odtabuizowania ciała osób transpłciowych.

Gdy zaproponowałeś mi pozowanie, nie miałem nawet sekundy wahania. To było moje małe marzenie! Niecały rok wcześniej oglądałem poprzedni kalendarz „Repliki”, nie było w nim trans chłopaków i pomyślałem: „Ale byłoby super wziąć udział w następnym kalendarzu”. I jestem!

Pojawiłeś się na sesji cały podekscytowany, w towarzystwie przyjaciółki, i po jakichś dwóch minutach zapytałeś: „Czy mogę się już rozebrać?”. (śmiech) Niesamowite, jaką masz pozytywną energię i otwartość wobec własnego ciała. A jednocześnie czuję, że mimo dopiero 22 lat, przeszedłeś pewnie krętą drogę, by do takiej otwartości dojść.

Oj, tak. Pochodzę z Łodzi, obecnie mieszkam w Krakowie, gdzie studiuję grafi kę na Akademii Sztuk Pięknych, jestem na czwartym roku. Ta przyjaciółka to Natalia, moja była dziewczyna. Chodziliśmy razem do liceum, teraz razem studiujemy i jesteśmy sąsiadami. Obecnie mam chłopaka, Bartka. Jestem biseksualny. Nowe dokumenty, z męskim imieniem, odebrałem na tydzień przed sesją. A ciało przez większą część mojego życia stanowiło dla mnie wielki problem. Od bardzo niedawna jest źródłem radości.

Cofnijmy się najdalej, jak możesz.

Zawsze „to” czułem, tylko przez jakiś czas nie potrafi łem nazwać, nie znałem pojęcia „transpłciowość”. W przedszkolu bawiłem się z chłopcami i jak wielu chłopców w tym wieku uważałem, że dziewczyny są „jakieś głupie”. Denerwowały mnie, nie lubiłem ich towarzystwa. Miałem swoich dwóch super kumpli. Na wszelkie bale przebierańców przychodziłem jako rycerz, Zorro czy pirat, nigdy księżniczka. Dorośli musieli dostrzegać, że czuję się bardziej chłopcem. W podstawówce, gdy miałem już trochę większy wpływ na to, jak się ubieram – a mama na szczęście dawała mi na to pozwolenie – w sklepach odzieżowych z miejsca biegłem na chłopięcy dział, wybierałem luźne dżinsy, tiszerty. Gdy miałem 8 lat, do naszej klasy dołączył nowy chłopak i pamiętam dokładnie, jak mu się przedstawiłem: „Cześć, jestem…” – tu podałem moje deadname dziewczynki – i zaraz dodałem: „Ale czuję się chłopcem, możesz się ze mną bawić jak z innymi chłopakami”. On się na to zaśmiał pokpiwająco i to był ten moment, gdy poczułem: „Oj! Chyba nie powinienem czuć się chłopcem, to chyba jest nienormalne”.

W pierwszych klasach podstawówki chłopcy się bez przerwy biją, szarpią, szturchają, tarzają na dywanie – i ja w tym z nimi uczestniczyłem. Tylko że jak chłopcy się tarzali, to pani nie reagowała, a jak ja się tarzałem, natychmiast zwracała mi uwagę. Był cały problem, próbowała mi wcisnąć ADHD, dostałem etykietkę, że jestem agresywny. Nie byłem wcale bardziej agresywny od innych chłopców! Zawstydzano mnie, że zachowuję się nieodpowiednio. Koło IV klasy postanowiłem, że czas jednak być tą dziewczynką – ciągle dostawałem uwagi za złe zachowanie, byłem jakby nadpobudliwy, a uczyłem się dobrze. Stwierdziłem, że nie mogę zadawać się z chłopakami, bo oni mają na mnie zły wpływ. Zacząłem zmuszać się do damskich ubrań. O sukienkach nie mogło być mowy, ale były dżinsy bardziej opięte, tiszerty w bardziej „dziewczęcych” kolorach. Nawet zaprzyjaźniłem się z jedną dziewczynką, potem drugą, ale to nie było głębokie… Wróciłem więc do chłopaków, którzy – a to już był początek gimnazjum – kompletnie mnie odrzucili. Zostałem sam.

Gimnazjum to czas, gdy zwykle odkrywa się seksualność, tak? Zwykle tak, ale dla mnie to było wcześniej. Miałem ze cztery latka i już się masturbowałem. Dziś wiem, bo czytałem o tym, że niektóre dzieci masturbują się w wieku właśnie 4 czy 5 lat, potem to ustaje, a następnie wraca w okresie dojrzewania. Ale u mnie nic nie ustało, żadnej przerwy nie miałem. (śmiech) Libido mam cały czas duże – do dziś.

A świadomość, kto ci się erotycznie podoba, orientacja seksualna?

Heteronormatywny świat, w którym żyjemy, podpowiadał mi: skoro jesteś – powiedzmy – dziewczyną, to mają ci się podobać chłopcy, kiedyś będziesz miała męża. Dziś trudno mi określić, na ile to było u mnie naturalne, a na ile wciśnięte mi przez społeczeństwo, ale już w podstawówce – tak, pamiętam, że podobali mi się chłopcy, w dwóch nawet byłem zauroczony. Natomiast gdy zacząłem dojrzewać, to uderzyło mnie, że dziewczyny też mi się podobają. W tym czasie Lady Gaga zaczęła karierę, byłem od początku jej fanem. Ona mówiła, że jest biseksualna, a przy tym była kontrowersyjna, bezpośrednia, otwarta – i inna niż wszyscy. Tak właśnie się czułem, bardzo mi pomagało, że ona taka jest. Dzięki Gadze miałem świadomość, że biseksualność wprawdzie jest czymś nietypowym – ale niekoniecznie złym. Była u nas jedna dziewczyna – najfajniejsza w klasie, bardzo pewna siebie, „przywódczyni” wszystkich dziewczyn, która… bardzo mnie irytowała, a jednocześnie aż mi się gorąco robiło, jak była w pobliżu, kolana mi się uginały. Kurczę, ona teraz to przeczyta… Więc od wtedy określam się jako bi. Z tym, że w gimnazjum miałem „przerwę” – wtedy się usztywniłem i „postanowiłem” sobie, że będę tylko hetero – to znaczy hetero, funkcjonując jako dziewczyna, bo biorąc pod uwagę, że jednak jestem chłopakiem – to homo. (śmiech)

Dochodzenie do seksualności oraz tożsamości płciowej pewnie działo się równocześnie.

I stopniowo. Pamiętam, jak z babcią oglądałem „Big Brothera” i tam była jakaś postać trans. Babcia mi wyjaśniła, że „on kiedyś był kobietą, a teraz jest facetem”. Co? O, Boże, to tak można? Lampka nadziei mi się zapaliła, ale nic nikomu nie powiedziałem.

Gimnazjum to był najgorszy czas, strasznie depresyjny okres. Wracałem do domu ze szkoły i żeby uciec od tego chujowego życia, to, zanim jeszcze rodzice wrócili z pracy, ubierałem się w ciuchy taty, rysowałem sobie zarost kredką do oczu mamy, wypychałem sobie majtki. A potem był wielki wstyd, gdy tata odkrywał, że nosiłem jego ubrania, bo były inaczej ułożone w szafi e – i opierdol.

Ludzie w klasie przeważnie mnie wyśmiewali. Nie rozumieli też moich zainteresowań artystycznych. Na stronie ask.fm, która była wtedy popularna, dostawałem pogróżki albo mi pisali, że jestem dziwny i wkurwiający. Jak śpiewałem na jakimś występie w szkole, to zaraz było, że wyłem strasznie, słuchać się nie dało. To wszystko bardzo mnie stresowało i dołowało. A do tego to było gimnazjum katolickie – i ja sam je wybrałem! Faktycznie byłem wtedy wierzącym katolikiem, choć żadnym tam oazowcem. Wyborców PiS-u wśród najbliższych też nie miałem, oprócz babci. Nie wiedziałem, co to jest fanatyzm religijny, a o tuszowaniu pedofi lii w Kościele nie wiedziałem nic, miałem obrazki Jana Pawła II i takie tam. Może to się wydać śmieszne, ale jak miałem te 14 lat, to myślałem o moim gimnazjum jako o takiej miniaturowej Korei Północnej. Ksiądz dyrektor to był guru, święty. Otaczał go kult, były codzienne apele, modlitwy – i oczywiście jazda na złą „ideologię gender”, na aborcję, a wynoszenie pod niebiosa żołnierzy wyklętych. Efekt był taki, że zacząłem się kryć z tym, że kocham Lady Gagę. Tam wszyscy słuchali metalu, a ja chciałem być lubiany, więc też słuchałem metalu. Jednak lubiłem też Amandę Palmer, o wiele bardziej mroczną od Gagi.

Generalnie było źle. Bardzo źle – i skończyło się próbą samobójczą. W III klasie gimnazjum, w grudniu, tuż przed świętami, próbowałem powiesić się w szkolnej toalecie.

Nie wytrzymałeś fanatyzmu religijnego, braku akceptacji?

To było wszystko naraz. Straszne emocje. Czara goryczy przelała się przez drobiazg, jak to często bywa. Dostałem jedynkę z matematyki, strasznie byłem zły na siebie i walnąłem pięścią w ławkę – czym wywołałem salwy szyderczego śmiechu klasy. Ale to się zbierało już wcześniej. Tygodniami, jak wracałem ze szkoły do domu przy ruchliwej trasie, to myślałem, czy by wejść na nią i żeby mnie jakiś TIR przejechał. Samookaleczałem się, ciąłem się. Chodziłem do psychiatry, byłem na lekach, ale nie pomagały. Nikt mnie nie bił, ale ciągle się wyśmiewali z tego, co mówiłem i jasno dawali do zrozumienia, że jestem gorszy. A ja fantazjowałem, jak by to było, gdybym wyszedł na ulicę w ubraniach taty i był brany za chłopaka. Miałem też przeświadczenie, że jeśli bym wyszedł z szafy i powiedział, że jestem facetem trans, to bym miał jeszcze bardziej przesrane. Zresztą przecież jestem wystarczająco popierdolony i bez tego. Więc nie, może lepiej siedzieć cicho. Próbowałem sobie na siłę wpoić, że będę dobrą żoną. Łyknąłem też całą gadkę o „zabijaniu nienarodzonych dzieci”, byłem strasznym antyaborcjonistą.

Co było po tej próbie powieszenia się?

Powiedziałem o tym mamie. Rodzice nie rozumieli, co się ze mną dzieje. Tym razem stwierdziła, że to już jest za dużo i idę do szpitala. W szpitalu spędziłem dwa tygodnie, a potem przeniosłem się do innej szkoły – prywatnej. Byłem strasznie aspołeczny, ale lekarz stwierdził, że jednak powinienem przebywać z ludźmi, tylko innymi, niż w tym katolickim gimnazjum. W nowej szkole moja klasa miała mniej niż 10 osób, było dość kameralnie i w ogóle w miarę normalnie. Zacząłem odzyskiwać spokój. Potem przyszło liceum, gdzie było już dużo lepiej. Wszedłem w swój pierwszy związek – z dziewczyną. Czyli jakby para lesbijek. Nie powiedziałem jej, że jestem mężczyzną, ale powiedziałem, że chciałbym wyglądać androgynicznie, tyle, że ona tego nie chciała. Więc dla niej zakładałem te wszystkie rajstopki i tak dalej – w rezultacie czułem się jak przebrany. Ona po prostu chciała mieć dziewczynę… Zresztą to było bardziej pokręcone, bo ona była bi i nawet wolała facetów, ale ode mnie chciała tę kobiecość właśnie. Nie wyszedłem z szafy, ale w następnym związku – z Natalią, tą, z którą byłem na sesji – już tak.

Na początku liceum dołączyłem do Fabryki Równości, tam poznałem jednego trans chłopaka, od którego usłyszałem coś, co mi zapadło w pamięć – że najbardziej poczuł, że jest mężczyzną wtedy, gdy uprawiał seks z dziewczyną i chciał w nią wejść tak, jak biologiczny mężczyzna hetero. Ale nie mógł. Niedługo później poszedłem do łóżka z Natalią – i miałem to samo. Leżałem na niej, chciałem w nią wejść, nie mogłem – i rozpłakałem się. Zapytała, co się dzieje – powiedziałem jej, że jestem mężczyzną. A ona przecież jest lesbijką, pragnie kobiet. Jednak zaakceptowała to, wspiera mnie, stała się moją przyjaciółką.

Ile miałeś lat, gdy zrobiłeś ten coming out przed nią?

  1. Potem zacząłem powolutku mówić innym osobom, w tym najlepszemu koledze. Jeszcze wtedy nie byłem gotowy, by ogłosić męskie imię czy poprosić o używanie wobec mnie męskich zaimków. Ale ściąłem włosy i to był przełom sam w sobie, bo wcześniej miałem bardzo długie, piękne włosy. Tyle, że prawie nikt nie wiedział, że za tym idzie coś więcej. Za kolejne kilka miesięcy powiedziałem rodzicom – zareagowali nerwowo: że za żadne terapie hormonalne ani nic nie będą płacić. Rozmowa była w restauracji i mama po prostu stamtąd wyszła. Moją biseksualność rodzice przyjęli spokojnie, z transpłciowością poszło gorzej. Tata zwyczajnie mnie nie rozumiał. Chyba myśleli, że to jakaś fanaberia i że ja sam siebie krzywdzę w taki dziwny sposób. Teraz jest zupełnie inaczej – rozumieją, wspierają, jest super, mama była za tym, bym pozował do kalendarza!

Kiedy zacząłeś tranzycję?

Pod koniec trzeciej klasy poszedłem do seksuolożki w Łodzi, potem już w Krakowie na pierwszym roku studiów – do doktora, który przepisał mi hormony. Binder dostałem od kumpla, który już go nie potrzebował – a ściskałem się tak, że raz o mało co się nie udusiłem. Mama terapię hormonalną trochę przeciągała, wysyłając mnie na wszelkie możliwe badania. Nie mieliśmy też kasy, by je robić hurtowo, więc to trwało. Pierwsze hormony wziąłem w maju 2018 r.

Dwa i pół roku temu. I jak?

Nie było jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale stopniowo zacząłem dostrzegać zmiany i byłem po prostu wniebowzięty. Choć na przykład w pierwszym tygodniu byłem tak nabuzowany i agresywny, że rozwaliłem telefon o ścianę. Potem to zeszło. Prawie codziennie nagrywałem swój głos, by sprawdzać, czy się obniża. Co chwila podchodziłem do lustra patrzeć, jak mi rosną włosy na twarzy, na nogach, na brzuchu. I widziałem reakcje znajomych. W październiku tamtego roku wróciłem na studia odmieniony – wszyscy zauważyli, jak bardzo się zmieniłem. Ja też widziałem! I popylałem na siłownię, by jeszcze ćwiczeniami przyspieszać zmiany.

Dziś, jak patrzę na zdjęcia choćby sprzed roku, to widzę na przykład, że mam odrobinę lepiej zarysowaną żuchwę i takie szczegóły. I czuję się dużo lepiej sam ze sobą.

Mastektomia też dużo zrobiła. Ja nie znosiłem swoich piersi, nie znosiłem! Na punkcie piersi dysforię miałem największą. I na punkcie głosu – niedawno odkryłem stare nagranie i słuchałem z Natalią i z moim chłopakiem – nie do wiaty, jak ja brzmiałem. Sposób mówienia ten sam, ale ta barwa?

Kiedy miałeś mastektomię?

W kwietniu 2019.

Większość trans chłopaków chyba nie decyduje się na operację numer 3, czyli „zrobienie” penisa, prawda?

Ja raczej nie będę robił. Nie mam specjalnie dysforii na moją waginę. Generalnie są dwie opcje: metoidoplastyka i faloplastyka. Meto – jest tańsza, robią ci małego penisa jakby z twojej łechtaczki plus dostajesz implanty jąder. Łechtaczka natomiast rośnie na hormonach i zaczyna przypominać penisa. Ale i tak nie można nim penetrować, więc – jak dla mnie – po co? Natomiast faloplastyka: pobierają ci kawałek mięśnia i skóry z ręki albo z uda – albo, jak w Belgradzie, z pleców, gdzie mają autorską metodę i to ponoć świetnie wychodzi (i blizna mniej widoczna, bo blizny na ręce potrafi ą być duże) – i robią z tego penis, a w środek wszczepiają specjalną protezę, dzięki której możesz sobie tego penisa pompować, masz takie kulki w jądrach, które naciskasz i wtedy ci staje – i możesz penetrować. Tylko masz gorsze czucie, no i ten penis wygląda mniej naturalnie. Taki jest bardzo wymuskany, wiesz, nie ma tych wszystkich żyłek.

Chciałbyś mieć penisa?

Czasami mi go brakuje, ale jest OK. Zdarza się, że ktoś mnie odrzuca na Grindrze dlatego, że tego penisa nie mam i to nie jest miłe. Zwłaszcza że i tak szukam aktywnych facetów, więc czy ten mój penis jest aż tak bardzo potrzebny? Dziurkę przecież mam. (śmiech)

Nawet dwie.

Właśnie! I dla niektórych to naprawdę jest super. Czasem aż mnie irytuje ta ciekawość gejów. Bo wiesz, ja wolę anal, a oni, jak już mają opcję dwóch dziurek, to chcą spróbować w obydwie.

Ja się chyba tej ciekawości nie dziwię.

No, wiem – ale jak piąta osoba w ciągu dnia ci pisze dokładnie to samo? Mój chłopak i ja, po dwóch latach w monogamii, otworzyliśmy niedawno związek i jestem zdumiony, ile się zmieniło w podejściu do trans chłopaków jeśli chodzi o randkowanie, jest więcej otwartości.

Jak w ogóle poznaliście się z Bartkiem?

Bartek zaczął lajkować wszystkie moje fotki na Instagramie. Trwało to wiele tygodni zanim w końcu wpadliśmy na siebie na jednej imprezie w Łodzi. Przetańczyliśmy całą noc, całowaliśmy się – było magicznie. Zacząłem jeździć z Krakowa do Łodzi co weekend jak wariat, by się z nim spotkać. Po miesiącu on przyjechał do mnie. I tak – jesteśmy razem. Bartek jest „zwykłym” gejem, nie miał wcześniej żadnych doświadczeń z osobami trans – i nie strzelił żadnej gafy, nie fetyszyzował mnie, po prostu zakochał się – z wzajemnością.

Zdajesz sobie pewnie sprawę, że swoją opowieścią w tym wywiadzie możesz pomóc innym trans chłopakom.

Tak, wiem, jak to działa. W liceum, gdy byłem z Natalią, funkcjonowałyśmy jako para dziewczyn. Chodziliśmy za rękę, przytulaliśmy się i całowaliśmy się na szkolnym korytarzu. Jako para byliśmy też na studniówce, choć nie było to łatwe – poloneza uczyła nas wuefi stka, która była Natalii i mnie przeciwna, nasz wychowawca musiał mocno wuefi stkę przycisnąć, by nie oponowała – i tańczyłem tego poloneza z Natalią. W naszym liceum to było wydarzenie – ludzie nam gratulowali. W zeszłym roku jestem na Marszu Równości w Łodzi, podbija do mnie jedna dziewczyna i mówi, że Natalia i ja byliśmy wtedy super odważni i że ona dzięki nam nabrała odwagi, by przyjść na ten Marsz i też, by pójść na studniówkę ze swoją dziewczyną i tańczyć z nią poloneza. Wow! Idąc na studia, przyrzekłem sobie, że od początku będę się outował i będę od razu mówił ludziom moje męskie imię i że jestem trans i bi. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony tym, jak ludzie to przyjmowali – bez problemu. Zaraz na pierwszym plenerze malarskim byłem w jednym pokoju z chłopakami. To było przed tranzycją, ciało miałem inne niż dziś. I zero sprawy. To było super!

To wróćmy do początku rozmowy, do naszego nagiego kalendarza. Gdy mowa o osobach transpłciowych, zawsze szybko wypływa temat ciała, ale wizerunki ciał osób trans są nieobecne w kulturze. Jestem pełen uznania, że przełamujesz to tabu.

Pamiętam pierwszy raz, gdy ja sam zobaczyłem nagiego trans mężczyznę – szok! To był aktor porno Buck Angel – wielki, przypakowany facet z brodą i owłosioną klatą – i z waginą.

Jeśli o mnie chodzi, to na pewno pomogło wychowanie – od małego widywałem i mamę, i tatę nago, to nie był problem u nas w domu. Ciało nie było tabu. Ale jednak to było ciało cispłciowe, nie takie, jak moje. Mojego ciała długo się wstydziłem. Wciąż mam kompleksy, ale jednak ono dziś wygląda dużo bardziej tak, jak bym chciał i ja się z tego powodu zwyczajnie bardzo cieszę – i chcę się moją radością dzielić! Zdarza się, że zdejmuję koszulkę na imprezie, a ileś razy, w gronie najbliższych przyjaciół na domówce, jak się rozkręcę, to nadchodzi czas, że Edmund robi zupełny striptiz. (śmiech) A dobrze pamiętam okres, gdy czułem się strasznie i gdy nie byłem w stanie z nikim umówić się na seks, bo wszyscy mnie odrzucali. Imponują mi osoby z otwartą postawą wobec ciała i seksualności i taki chcę być. Cały mój okres dorastania to była jedna trauma. Nigdy przenigdy nie czułem się choćby przez moment sexy. Teraz też mam różne wahania, ale dziś moje ciało daje mi więcej radości niż smutku. Dlatego zdobywam się na odwagę, by je pokazać.  

 

Tekst z nr 88/11-12 2020.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble