Niesłychanie subtelny chłop

Z Marcinem Boronowskim – Antyfacetem rozmawia Bogusława Ilnicka

 

arch. pryw.

 

Różowy płaszczyk, spodniczka mini, czarne botki peeptoe, długie kolczyki – tak ubrany przychodzi Marcin na wywiad do mojego mieszkania we wrocławskich Pilczycach. W niecodziennych jak na mężczyznę strojach pojawia się publicznie od 2007 r., gdy w happeningu prześmiewającym wszechpolskie hasło „Chłopak i dziewczyna – normalna rodzina” zorganizowanym przez Trans-Fuzję i KPH Wrocław wystąpił jako Pan Młody w sukni ślubnej i z welonem.

Przed spotkaniem pytałeś, czy tu mieszka hołota. Jest tak źle?

Nie, ale zawsze się zastanawiam, czy nie napatoczę się na jakąś zgraję i będę miał kłopoty. Ale to się zdarza już rzadko. Mijają tygodnie bez incydentów i nawet zapominam, że mój wizerunek może uchodzić za kontrowersyjny. Ale ostatnio w środku dnia w Tesco narwany pijaczek stwierdzi że musi mi obić ryj. Nie obeszło się bez krzyknięcia do ludzi, by wzywali policję i ujawnienia jednego z urządzeń obronnych, które mam na wyposażeniu stałym.

Urządzeń obronnych?

Tak, z gołymi rękami nie chodzę.

Skoro to tyle kosztuje, to dlaczego nadal się tak ubierasz?

Nie lubię się wycofywać z poglądów pod presją. Wolę być wolnym i żyć według własnego scenariusza. Od kilku lat wiodę normalne życie – prawdziwe, a nie udawane. Już nie jest tak, że budzę się i jestem od razu wkurzony, bo muszę udawać kogoś innego. To oczyszcza wszelkie stosunki społeczne – przy okazji widzę, z kim mam do czynienia.

W naszej kulturze panuje maskarada, podział na dwie role płciowe: męską i żeńską. Ludzi automatycznie wpycha się w te role wyłącznie w zależności od organów. Takiemu traktowaniu człowieka się sprzeciwiam. Skoro odkryłem, że życie według tych nakazanych ról nie jest takiej samej jakości, a mogę powiedzieć, że życie według roli męskiej jest prymitywniejsze, uboższe w doznania, to postanowiłem się wyzwolić.

W jakie doznania jest uboższe?

Chociażby w doznania, jakie się uzyskuje z przyjemnych ubrań, z butów o szerokim asortymencie, włącznie z obcasowymi. Można się dobrze opalić, chodząc latem po mieście. W męskich ciuchach często się przegrzewałem latem, bo kobiece są bardziej przewiewne.

Chodzi tylko o to, żeby było przyjemnie?

Tak. A jeżeli szukać podtekstów ideologicznych, to skoro widzę, że żeńska rola płciowa jest mądrzej skonfigurowana, to wolę z niej czerpać, niż brnąć w ślepy zaułek, którym jest męska rola. To całe zadęcie ideologiczne wokół niej nie jest już do niczego potrzebne.

Dlaczego buty na wysokim obcasie miałyby być dostępne tylko dla osobników jednej płci? To jest antyspołeczna idea i dyskryminacja. Jeżeli lubię w takich butach chodzić, to chcę mieć do tego prawo, nawet jeśli przestaję być funkcjonalny jako potencjalny wojownik.

Nie muszę się definiować jako mężczyzna albo kobieta. To jest jak rzut przestrzennej figury na płaszczyznę: widać tylko zubożony obraz. Wolę być przestrzenny i wielokierunkowy. Bez redukcji.

Rozumiem, co mówisz o rolach płciowych, ale dlaczego skupiasz się głownie na ubiorze. Jesteś transwestytą? Crossdresserem? Fetyszystą?

Nie. Skupiam się na ubiorze, bo na tym obszarze istnieje najsilniejsze tabu. W kulturze, zwłaszcza słowiańskiej, panuje wciąż militarystyczne zadęcie. Na Zachodzie osoby uznawane za mężczyzn mogą się wystylizować łagodniej. Koncerny produkujące ubrania dają inne kolekcje na rynek wschodnioeuropejski i na Zachód. Tam jest więcej kolorów, jest też przełamanie tabu na obcisłość, zdarzają się nawet spódnice dla mężczyzn, które w naszych mediach prezentuje się jako fanaberię.

Nie muszę przed sobą udowadniać ani swojej męskości, ani kobiecości. Jak uszyję spódnicę, to będę bardziej kobiecy, a jak naprawię samochód – bardziej męski? Mnie te etykietki nie interesują. Spontanicznie robię to, co akurat jest mi potrzebne. Jestem, kurde, niesłychanie subtelny chłop.

A jak się do tego ma twoja orientacja seksualna?

Przejawiam zdecydowanie zainteresowanie ciałami żeńskimi, więc niczego szczególnego nie mogę tu powiedzieć. Nie jestem pewien swojej reakcji, gdybym trafił na samca zrobionego w bardzo żeński sposób. Nie wiem, czy też nie byłby dla mnie atrakcyjny. Jestem zwykłym heretykiem, tyle że ubieram i stylizuję się niezgodnie z wierzeniami o „właściwym” wyglądzie heteryka. Nieheteronormatywnie.

Aha, i nie dystansuję się od gejów – corocznie uczestniczę w Marszach Równości we Wrocławiu.

Dziś jesteś bezkompromisowy. A jaki byłeś te 20 lat temu, gdy miałeś 20 lat?

Na pewno 20 lat temu byłem nieporównanie głupszy, nie miałem wielu rzeczy przemyślanych, nie przeczytałem wielu lektur, nie spotkałem wielu ludzi. Gdy wtedy miałem ochotę chociaż spróbować, jak człowiek się czuje w tych zabronionych ubraniach, czułem się zawstydzony podszeptami mojej wyobraźni i przez jakiś czas w latach 90. próbowałem to zwalczać. Męczyłem się, aż w końcu to przemyślałem i zauważyłem, że tu jest większa sprawa pod tym wszystkim.

Jak zacząłeś się pokazywać publicznie w damskich strojach, to ludzie cię brali za…?

Za pedała, za ciotę, za cwela pierdolonego. Klasyka.

Tylko takie reakcje?

Oprócz połajanek, zdarzały się też pozytywne reakcje. Proporcje są 60 do 40 procent na korzyść negatywnych. Bywa, że ktoś podchodzi z dobrym słowem, popiera, mówi, że podziwia odwagę. Kiedyś przewodniczka prowadząca we Wrocławiu wycieczkę z dziećmi stanęła i powiedziała, że ja jestem tym panem, który bywa w telewizji i protestuje przeciwko stereotypom. Pomachaliśmy sobie życzliwie – ja tej wycieczce i ona mi. Robię chyba trochę za element wrocławskiego krajobrazu, folkloru miejskiego.

A w pracy? Od lat jesteś lektorem angielskiego na Uniwersytecie Wrocławskim.

Nie ma już minusów. Kiedyś próbowano mnie zdyscyplinować, oburzano się w stylu „no, są jakieś granice ekstrawagancji!”. Ale potem zrozumiano, że ja tylko uzewnętrzniam moją tożsamość. Studenci prawdopodobnie też jakoś mnie akceptują, wiedzą, że mamy się zająć tym, co jest do zrobienia i już. Przypuszczam, że czasem komentują, czy w danym dniu mam udaną kompozycję ubraniową. W trakcie trwania zależności służbowej nie prowadzę ideologicznych rozmów ze studentami, a stereotypy płciowe tylko sporadycznie pojawiają się jako podręcznikowy temat. Kiedyś taki temat rozwinął się w wywiad studentów ze mną, prowadzony oczywiście w języku angielskim i z wyjaśnianiem nieznanych słów na tablicy. Jednak nikogo nie agituję i co najwyżej wpływam samą postawą, co dotyczy właściwie wszystkich nauczycieli o zdecydowanym charakterze.

Rodzina?

Dalsza część rodziny milczy i nie wie, jak się zachować. Z rodzicami mam lepsze stosunki po paru burzliwych latach. Po pierwsze jestem jedynym ich dzieckiem. Po drugie widzą zmiany obyczajowe w kraju, choćby wybór Ani Grodzkiej na posłankę. Parę lat temu dostali od niej list wyjaśniający moje postępowanie, który Ania napisała na moją prośbę. Czują więc chyba moc zewnętrznego autorytetu. Gdyby jeszcze ktoś z tytułem profesorskim publicznie powiedział, że jestem OK, to byłoby w ogóle słodko. Może się dziwią, że łatwo łączę cechy, które w ich mniemaniu należą do rożnych płci. Bo w domu to ja jestem głównym mechanikiem.

Właśnie. Na zdjęciach w Internecie widziałam twoje szafki jeżdżące na szynach pod sufitem. Nazywano cię Adamem Słodowym w spódnicy.

Bo ja jestem prosty mechanik. Patrzę mechanicznie. I tak właśnie rozebrałem mechanizmy związane z rolami płciowymi. To jest tak, jakbym 35 / 2012 wziął płytę DVD i przestał ją widzieć jako całość. Zripowałem ją na kawałki i zobaczyłem, że niektóre się nie zgadzają. Więc zbudowałem nową kompilację, która działa.

Na twojej stronie widnieje „Biuletyn myśli antyseksistowskiej”, a piszesz, że kobiety w kusych strojach molestują mężczyzn i pastwią się nad nimi, odsłaniając ciało. Przecież to jest seksizm!

Jedna strona ma przyzwolenie na epatowanie golizną, i to jest zamierzone po to, żeby wywoływać motywację erotyczną u drugiej strony. Ja to traktuję jako symptom nierówności, bo ja też lubię epatować.

Ten tekst napisałem w okresie wczesnego antyfacetyzmu, kiedy jeszcze byłem zazdrośnikiem. Zazdrościłem kobietom. Powinienem nowy tekst napisać, bo w końcu dla siebie wykroiłem ten obszar wolności, nie muszę już postrzegać kobiet jako pastwiących się nad nami.

A dla kobiety wróciłbyś do spodni?

Nie. Ja to mogę zrobić, gdy wchodzę pod samochód coś naprawić. Ale normalnie to zdobyczy antyfacetyzmu nie odpuszczę.

Mówisz o wygodzie, tłumacząc, dlaczego chodzisz latem w sukienkach. Ale zimą w szpilkach po skutym lodem chodniku? A tak cię widziałam we Wrocławiu.

Jak jest szklanka, to owszem, można polecieć. Ale na niektórych nawierzchniach szpilka działa jak kolec, który się zagryza i trzyma. Kiedyś szedłem chodnikiem ze zwiniętym dywanem. Byłem o 20 kg cięższy i jak w reklamie Mentosa nagle mi się w jednym, a potem w drugim bucie oderwał obcas.

Mi dobrze służy but z obcasem, chociaż nie ekstremalnie wysokim, starczy 10, 11 cm.

A nie myślisz, że przeskoczyłeś z jednej strony na drugą? Kiedyś byłeś niewolnikiem męskiej roli, a teraz chodzisz w szpilkach, które są symbolem opresji.

Szpilki mogą być symbolem opresji, ale i symbolem wolności.

 

Tekst z nr 36/3-4 2012.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.