Po pierwsze: reagować

O szkolnej homofobii, o Kodeksie Równego Traktowania i o tym, że czasem wystarczy wsłuchać się w wyzwiska, by zdefiniować problem, z Agnieszką Kozakoszczak, trenerką antydyskryminacyjną, koordynatorką programu edukacyjnego Fundacji na rzecz Różnorodności Społecznej, rozmawia Marta Konarzewska

 

Foto: Studio Słoń

 

Dawno nie byłam w szkole, a w pokoju nauczycielskim to od 2010 r. (Marta nie pracuje na etacie w szkole od czasu, gdy – jako jedyna nauczycielka w Polsce – zrobiła coming out – przyp. red.)

 Czasem już po przekroczeniu progu szkoły można poczuć jej atmosferę. Bywa ona zdominowana przez symbole religii katolickiej czy kultury polskiej, ale rozumianej wąsko – jako historia wojen, względnie osiągnięć wybitnych pisarzy, naukowców, przywódców. W przeważającej większości – mężczyzn. Gdy do takiej szkoły wchodzi dziecko o innym pochodzeniu niż polskie lub innym wyznaniu niż katolickie, może czuć się wyobcowane.

Następują jakieś zmiany systemowe?

Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z 10 maja 2013 r. zobowiązało szkoły do działań antydyskryminacyjnych obejmujących całą społeczność szkoły. To krok w dobrym kierunku, ale dyrekcje, nauczycielki i nauczyciele nie są przygotowywani do prowadzenia takich działań. Ani na studiach, ani w ofercie doskonalenia zawodowego nie ma regularnych zajęć z tej tematyki. Są więc zdani na intuicję i pomoc organizacji pozarządowych. Badania Kampanii Przeciw Homofobii, Fundacji na rzecz Różnorodności Społecznej czy Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej pokazują, że wykluczenie i dyskryminacja w szkole to zjawiska powszechne – i w relacjach rówieśniczych, i pomiędzy kadrą a młodzieżą, a także, o czym rzadziej słyszymy, między samymi nauczycielkami i nauczycielami czy dyrekcją.

W tegorocznym liście do dyrektorów i dyrektorek szkół z okazji rozpoczęcia roku szkolnego mini- stra edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska pisze wprost, że przyjazna i bezpieczna szkoła to szkoła bez dyskryminacji i homofobii. Homofobia po raz pierwszy została wymieniona w oficjalnym piśmie szefowej MEN. Był to prawdopodobnie efekt manifestacji zorganizowanej przed MEN w maju przez organizacje pozarządowe. Manifestacja z kolei była pokłosiem samobójstwa Dominika Szymańskiego z Bieżunia, który doświadczał homofobicznego dręczenia ze strony rówieśników, przy braku reakcji dorosłych.

Z jakiego powodu najczęściej uczniowie i uczennice są gorzej traktowani?

Najczęściej – z powodu niższego statusu materialnego, nieheteroseksualnej orientacji (rzeczywistej lub domniemanej), wyglądu i zachowania nieprzystających do stereotypowych norm przypisywanych płciom. Ostatnio nasila się także agresja wobec uczniów i uczennic o innym pochodzeniu niż polskie i ciemnym kolorze skóry. „Ty imigrancie!” staje się obelgą. Wolałabym jednak, żebyśmy o powodach wykluczenia i dyskryminacji myśleli w inny sposób – ich przyczyną nie jest czyjaś orientacja, pochodzenie czy kolor skóry, tylko ksenofobia, seksizm, homofobia, rasizm.

Jak będzie teraz, po wyborach?

Doświadczenia z okresu, gdy ministrem edukacji narodowej był Roman Giertych pokazują, że brak wsparcia „z góry” może na długo zablokować inicjatywy i „zamrozić” podejmowanie działań antydyskryminacyjnych. A „odwilż” wymaga czasu. Z drugiej strony właśnie wtedy uaktywniają się również osoby, które nie godzą się na taki klimat. Przykładem jest słynny „donos na samą siebie” Marzanny Pogorzelskiej, nauczycielki z Kędzierzyna- Koźla. Dzisiaj coraz więcej nauczycielek i nauczycieli z własnej inicjatywy prowadzi działania równościowe, często we współpracy z młodzieżą.

Na przykład?

Np. organizują spacery „szlakami żydowskiej społeczności naszego miasta”, albo kręcą z uczniami i uczennicami fi lmy o tym, jak wygląda dyskryminacja w ich szkole.

A coś związanego z homofobią?

Homofobia to dla wielu szkół bardziej kontrowersyjny temat niż np. wielokulturowość. Szkoła w Piątkowisku pod Łodzią, której uczennice i uczniowie przygotowali wystawę o tematyce LGBT, spotkała się z negatywną reakcją ze strony kuratorium.

My tym gimnazjalistom bijemy brawo, wykorzystali zresztą artykuły z „Repliki”. Trzeba mieć chyba niemało determinacji, by się za podobne sprawy brać. Co motywuje do takiego zaangażowania?

Przede wszystkim empatia i poczucie solidarności. Często także osobiste doświadczenia wykluczenia i dyskryminacji, albo doświadczenia bliskich osób.

A co motywuje ciebie?

To samo, chociaż szczególną rolę odgrywają na pewno moje osobiste doświadczenia. Homofobia i seksizm uderzają nie tylko w moje poczucie sprawiedliwości, ale także w moją tożsamość – w to, kim się czuję jako osoba, która należy do tzw. grup mniejszościowych ze względu na płeć i orientację seksualną. Pamiętam, jak jeden z nauczycieli, którego zresztą bardzo ceniłam, powiedział kiedyś do mojej koleżanki, że „bycie gejem albo lesbijką to nie jest dobry pomysł, bo uniemożliwia sensowną prokreację”. To zdanie zapadło mi w pamięć. Homoseksualność często myli się z bezpłodnością.

A poza tym „bycie gejem czy lesbijką” to nie jest „pomysł”, na który można wpaść lub nie. Agnieszka, pracujesz obecnie nad dużym projektem pilotażowym dotyczącym Kodeksów Równego Traktowania w szkołach.

Kodeks Równego Traktowania to dokument, który określa najważniejsze wartości i cele szkoły dotyczące równego traktowania i przeciwdziałania dyskryminacji a także działania, jakie szkoła będzie podejmować. Obecnie współpracujemy z czternastoma szkołami z całej Polski.

Czy w Kodeksach mówi się wprost o orientacji seksualnej?

Każda szkoła sama decyduje, czy w treści Kodeksu wymieni orientację seksualną i/lub inne przesłanki. My zachęcamy, by zasady równego traktowania zapisane w Kodeksie dotyczyły wszystkich przesłanek, w tym orientacji seksualnej.

Przyjeżdżacie na warsztaty do tych szkół?

Tak. Przybliżamy, czym są i jak działają stereotypy, uprzedzenia. Często wywiązują się dyskusje o przejawach wykluczenia i dyskryminacji.

No właśnie. Jak w szkole przejawia się dyskryminacja? Pobicia, wyzwiska?

Uczniowie i uczennice najczęściej wymieniają przezwiska, wykluczenie z grupy, izolację. Czasem zwracają uwagę na różnice w oczekiwaniach wobec chłopców i dziewcząt, podwójne standardy oceniania. Widzą to wyraźnie i odczuwają jako niesprawiedliwość.

Jak temu przeciwdziałać?

Przede wszystkim – reagować. Nie udawać, że nie słyszy się wyzwisk rzucanych na korytarzu albo nie dostrzega się, że któreś dziecko w klasie jest wykluczane. Brak reakcji na „drobne” zachowania to przyzwolenie – sprawia, że one rosną i eskalują. Wtedy pozostaje już tylko interwencja. Tymczasem dużo skuteczniejsza jest profilaktyka np. zadbanie o integrację w klasie, zachęcanie do współpracy, a nie rywalizacji, dostarczanie rzetelnej wiedzy, która zastąpi stereotypy.

Jak reagują rodzice, gdy proponujecie szkole, żeby zajęła się równym traktowaniem?

Wśród rodziców, i w kadrze szkolnej, jak wszędzie, zdarzają się osoby przeciwne podejmowaniu tej tematyki. Spotykam też rodziców, którzy są bardzo zaangażowani i wspierający. Rodzice w jednej ze szkół początkowo wyrażali wątpliwości, czy nierówne traktowanie to rzeczywiście realny problem. Była żywa dyskusja, w końcu zdecydowali, że najlepiej zapytać dzieci. Wystarczyło, że zapoznali się z listą najczęstszych wyzwisk, z jakimi ich dzieci spotykają się w szkole – natychmiast zdecydowali, że trzeba podjąć działania.

Jakie wyzwiska były na liście?

Takie, które powtarzają się w wielu szkołach. „Gruby/ a jak świnia”, „pedał”, „debil”, „down”, „żyd”.

Czy zdarza się, że szkoły godzą się na pewne działania, a na inne nie? Na przykład: „OK, zajmiemy się przeciwdziałaniem wykluczeniu dzieci cudzoziemskich, ale nie homofobią”?

Od kilku lat nauczycielki i nauczyciele coraz częściej zwracają uwagę na dyskryminację ze względu na status materialny. Jeśli chodzi o homofobię, to często dostrzegają, że silniej przejawia się ona wobec chłopców niż wobec dziewcząt. Współpracuję z wieloma nauczycielkami i szkołami w całej Polsce, nie tylko w programie KRT. Słyszałam o wykluczeniu nauczycielki, która podejmowała w szkole tematykę homofobii i transfobii. Nie była zapraszana na nauczycielskie spotkania towarzyskie, bo uważano, że jest lesbijką. Notabene, nie była nią. Podobny mechanizm zadziałał zresztą w przypadku Dominika z Bieżunia. Nie wiadomo czy, ani jak Dominik określał swoją orientację, ale wiadomo, że doświadczał homofobii, bo był uważany za geja. Takie sytuacje pokazują, że zasady równego traktowania powinny dotyczyć całej społeczności szkolnej – dorosłych i dzieci.

Ostatecznie każda szkoła sama decyduje, jakie działania chce podjąć. Naszą rolą jest pokazanie wspólnego mechanizmu, jaki łączy rodzaje dyskryminacji oraz zachęcenie, by każdemu z nich przeciwdziałać z równą stanowczością i zaangażowaniem.

Część szkół obawia się podjąć ten temat, bo czasem wygodniej jest nie wiedzieć. Tymczasem, czysto statystycznie, w tak dużej instytucji jak szkoła prawdopodobieństwo występowania dyskryminacji, jest wysokie. Bardziej zaskakujące byłoby, gdyby nie zdarzała się w ogóle. Szkoły, które decydują się przyjrzeć temu zjawisku, a następnie podejmują działania, zasługują na ogromne docenienie! Jest ich coraz więcej.

Tekst z nr 58/11-12 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.