Spoko, Maks, nie ma problemu

Maksymilian Zaleski sam się do nas zgłosił. Powiedział, że jest transseksualnym chłopakiem, wyoutował się w szkole i reakcja była wzorowa. Chciałby tą drogą – przez „Replikę” – podziękować szkole. Zdaje sobie sprawę, że nie wszystkie osoby trans w naszym kraju mają tak komfortową sytuację

 

foto: Krystian Lipiec

 

Tekst: Mariusz Kurc

6 lutego Maks skończył 21 lat. Uczy się w ostatniej klasie Powiatowego Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Wieliczce, specjalizacja – hotelarstwo. Gdy dzwonię do niego, słyszę w słuchawce ładny męski głos. Spotykamy się, widzę uśmiechniętego chłopaka, który nie wygląda na swoje 21 lat, raczej na 17.

Mojej wychowawczyni powiedziałem w czerwcu, przed samym końcem zeszłego roku szkolnego. Powiedziałem, że mam diagnozę, jestem transseksualny, rodzice wiedzą, podczas wakacji zaczynam terapię hormonalną, potem czekają mnie operacje. Czuję się mężczyzną. Zapytałem, czy byłaby możliwość, by zwracała się do mnie męskim imieniem, które sobie wybrałem – Maks. Wychowawczyni nie tylko wszystko zrozumiała i zaakceptowała, ale też bardzo mi pomogła. Myślałem, że będę musiał rozmawiać też z innymi nauczycielami, dyrektorem, tymczasem ona za mnie to załatwiła. Na początku września sama powiedziała nauczycielom, którzy mnie uczą, a dyrektor – Radzie Pedagogicznej i, o ile mi wiadomo, przyjęto to ze zrozumieniem.

 Czekolada

Kiedy dowiedziała się jego klasa? Na pierwszej lekcji wychowawczej po wakacjach nasza pani przedstawiła jedną nową dziewczynę w klasie, a potem powiedziała: „Jest jeszcze ktoś, kogo już znacie, ale chciałby się wam przedstawić na nowo”. Wtedy wstałem i powiedziałem, że właśnie zacząłem terapię, czuję się chłopakiem i będę się przemieniał fizycznie w chłopaka. Bardzo bym prosił, byście zwracali się do mnie „Maks”, bo takie imię sobie wybrałem. Dodałem, że jeśli macie pytania, nawet takie, które mogą się wydać głupie czy niestosowne albo ze sfery intymnej, to pytajcie.

Zapanowała kompletna cisza. Trwała dłuższą chwilę, jakby czas stanął. Patrzyliśmy na siebie z wychowawczynią, co to dalej będzie. Nikt nawet nie szeptał. I w końcu jedna z koleżanek powiedziała: „Spoko, Maks, nie ma problemu”. I już. Wszyscy mnie zaakceptowali. Jedna koleżanka zadała pytanie, co mnie skłoniło do tej decyzji. Odpowiedziałem, że już nie mogłem wytrzymać dłużej jako dziewczyna, że był to dla mnie wielki problem, a chłopakiem czuję się od dawna. Powiedziałem, że jeśli ktoś wstydzi się zadać pytanie przy całej klasie, to może do mnie napisać na Facebooku. Ale nie było pytań.

Na Dzień Chłopaka, 30 września, dostałem, jak inni chłopcy w naszej klasie, czekoladę od dziewczyn. Nigdy jeszcze nie cieszyłem się tak z żadnej czekolady.

Wiadomość o mnie oczywiście szybko rozniosła się po całej szkole. Myślałem, że na przerwach na korytarzu mogą być jakieś śmiechy, docinki. Nic nie było. Stałem się znany, ale wytykania palcami nie ma. Raz przed szkołą podszedłem do grupki chłopaków poprosić o zapalniczkę. Jeden z nich rzucił: „Koleżanka prosi o zapalniczkę, ma ktoś?”, a drugi na to: „To już jest kolega”. „A, kolega, sorry, no tak”. Jest u nas nawet jeden chłopak, który chyba sympatyzuje z Młodzieżą Wszechpolską. Żadna przykrość mnie z jego strony nie spotkała. W ławce siedzę z tym samym kumplem, co przed coming outem. Gdy mówię: „to masz kumpla w porządku”, Maks od razu mnie poprawia: „Cała moja szkoła jest w porządku!” Nauczyciele i uczniowie mówią do mnie „Maks”. Czasem się mylą, bo np. na liście w szkolnym dzienniku nadal widnieję pod żeńskim imieniem – tego na razie nie mogę zmienić, dokumenty mam jeszcze na dziewczynę – ale zaraz się poprawiają. Są naprawdę super. Zresztą ja sam też czasem się mylę i mówię coś z żeńską końcówką. I co wtedy? Poprawiają mnie i razem się śmiejemy. Pierwszy raz z listą obecności był świetny. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, czy Rada Pedagogiczna już się dowiedziała i jaka była reakcja. Nauczycielka czyta listę na lekcji i nagle słyszę: „Maksymilian Zaleski?”. Pomyślałem „Łooooł!!!” i szybko powiedziałem „Obecny!”

Czy spodziewał się tak dobrego przyjęcia? Wychodziłem z założenia, że jeśli mnie nie zaakceptują, to trudno. Wolę, by mnie nie akceptowali takiego, jakim jestem niż gdyby mnie akceptowali takiego, jakim nie jestem. Ale ja mam tak wspaniałą wychowawczynię, że po prostu innej opcji nie było.

Aż nie chce mi się wierzyć, że ze strony rówieśników nie spotkał go żaden hejt. Naciskany, Maks mówi o jednym zdarzeniu. Na imprezie sylwestrowej jeden gość dopytywał mnie, jak to jest zmieniać płeć. Powiedziałem, że nie wiem, jeszcze nie zmieniłem, a on się zaczął rzucać. Wytworzyła się niemiła atmosfera, ale moja dziewczyna Julia i inni zaraz się za mną wstawili. Podaliśmy sobie ręce na zgodę, a on próbował mi jeszcze wykręcić palec. Ale to był jedyny incydent. Mam chyba po prostu mnóstwo szczęścia. Pytam o głośną, niedawną sprawę Leelah Alcorn, transseksualnej nastolatki z USA. Leelah nie mogła znieść braku akceptacji rodziców, zostawiła w sieci pożegnalny list i rzuciła się pod ciężarówkę. Podpisałem się pod petycją, by na jej grobie było żeńskie imię. Wiem, przez jakie dramaty przechodzą osoby trans. Ja na szczęście mam akceptującą rodzinę, świetną dziewczynę i przyjaciół.

To jest cud

Kiedy postanowił, że robi tranzycję? W maju 2013 r. na Krecie. Miałem tam trzymiesięczną praktykę zawodową. Zacząłem prowadzić dziennik jako Maks. Jak wróciłem, to wyprowadziłem się z domu. Chciałem uciec, nie byłem jeszcze gotowy, by powiedzieć rodzicom. Z czego się utrzymywał? Z pieniędzy zarobionych na Krecie, z roznoszenia ulotek i starsza siostra mi pomagała. W październiku przyszło załamanie, przyjaciółka doradziła mi, bym wrócił do domu. Wróciłem. Ale z mamą porozmawiałem o tranzycji dopiero kilka miesięcy później, w marcu zeszłego roku. Przyjęła to spokojnie, może na początku nie zdawała sobie sprawy, jak ważne to jest, ale potem zrozumiała, tata też.

Starsza siostra? Mam dwie siostry – starszą i młodszą. Obie są wspierające. Młodsza chodzi ze mną nawet na zajęcia grupy wsparcia do Trans-Fuzji. I jeszcze mam brata, który teraz ma 11 lat. Bratu też musiałeś powiedzieć, to musiało być chyba trudne – zauważam. Pojechaliśmy na wycieczkę rowerową i spokojnie mu wszystko wyjaśniłem. Jego reakcja była po prostu rewelacyjna. Mam bardzo mądrego brata – zapisz to. Wiesz, on żył w przekonaniu, że jest tym rodzynkiem z trzema starszymi siostrami. Powiedział: „Przecież ja zawsze marzyłem, by mieć starszego brata. To jest cud!”.

Lalki i sukienki

Czy pamięta, kiedy dowiedział się, że istnieje coś takiego, jak transseksualizm? No właśnie nie pamiętam. Na pewno przed Kretą. Zawsze wiedziałem, że jestem inny, ale kiedy dowiedziałem się o nazwie „transseksualizm” – nie wiem. Odkąd sięgam pamięcią, nienawidziłem nosić sukienek. Mama kazała mi je zakładać, a ja płakałem. W przedszkolu, jak były bitwy pomiędzy chłopakami a dziewczynami, to zawsze walczyłem z chłopakami przeciwko dziewczynom, Musieli na mnie czekać, bo dłużej wiązałem sznurówki, ale czekali. Gdy któregoś roku pod choinkę dostałem od babci lalkę, to się rozpłakałem, bo nie wiedziałem, jak bawić się lalkami – bałem się, że babcia to odkryje i sprawię jej przykrość. W podstawówce myślałem o sobie jako o „dziewczynie innej niż wszystkie”. Miałem plan, że jak dorosnę, to kupię sobie ciuchy chłopaka, będę się przebierał i będzie dobrze. Potem zrozumiałem, że tak się nie da, sama cielesność też jest ważna.

Od zawsze podobały mi się dziewczyny. Próbowałem być z chłopakiem – pomyłka. Pierwszy raz zakochałem się w dziewczynie, jak miałem 7 lat. Pojechałem z rodziną na komunię kuzyna i tam była taka jego koleżanka… W pierwszej klasie gimnazjum miałem dziewczynę bardzo długo, kilka miesięcy – to długo, jak na 13 lat, nie? Wtedy znajomi powiedzieli mi, że jestem lesbijką. Lesbijką? OK, no to jestem lesbijką. To było katolickie gimnazjum, trzeba było nosić jednakowe stroje – chłopcy mundurki, dziewczynki – spódnice. Koszmar. Unikałem tych spódnic, jak mogłem. Dostawałem uwagi do dzienniczka. Stopniowo czułem się coraz gorzej. Musiałem się zachowywać tak, jak ode mnie oczekiwano, a nie tak, jakbym chciał. Ciągła kontrola. W końcu wylądowałem u psychologa, który od razu stwierdził, że mam fobię społeczną.

Na czym ona polegała? Byłem więcej niż odludkiem. Zawsze cichy, byle tylko nie wejść nikomu w drogę, bardzo trudno nawiązywałem kontakty z ludźmi. Słucham zaskoczony. Znamy się ledwo co, ale Maks wydaje mi się sympatycznym, komunikatywnym gościem. Ani śladu stresu czy nieśmiałości. Czasem czułem się tak źle, że po prostu nagle wybiegałem z klasy, bo myślałem, że zwariuję. Albo już w drodze do szkoły się zaczynało, w autobusie. Trząsłem się, pociłem, przyspieszona akcja serca. Wysiadałem na najbliższym przystanku i nie byłem w stanie dotrzeć do szkoły. Łapałem nieobecności.

To dlatego kończy szkolę rok później? Tak, drugą klasę powtarzałem. Rodzice postanowili mnie przenieść do innej szkoły, żebym zmienił otoczenie. Tak trafiłem do technikum w Wieliczce, wcześniej chodziłem do szkoły w Krakowie, gdzie mieszkam.

Nie bać się

Jak ma przebiegać cały proces tranzycji? Diagnozę transseksualności dostałem niemal od ręki. Od 17-ego roku życia chodzę do psychologa, on wszystko wie. Potem jeszcze miałem mnóstwo testów, jak ja je nazywam, „na płeć”. Ponoć z nich można wyczytać, czy rozwiązywał mężczyzna czy kobieta. U mnie wyszło, że mężczyzna. Od 23 sierpnia biorę zastrzyki hormonalne. Raz na 10 dni i tak już będzie do końca życia. Pierwszą operację, mastektomię, mam mieć po wakacjach. Jak tylko uzbieram kasę, bo to jest nierefundowane, niestety. Boisz się? – pytam. Bólu się boję tylko. Po tej pierwszej operacji, gdy zmiana jest już uważana za nieodwracalną, będę mógł się starać o dokumenty na mężczyznę. Te prawne sprawy to jest hardkor. Muszę złożyć pozew do sądu przeciwko moim własnym rodzicom o zmianę wpisu w akcie urodzenia – na mężczyznę. To jest takie okropne, przecież oni nie są niczemu winni! A nie ma innej drogi, jak tylko ich pozywając.

Prawnej zmiany płci nie reguluje w Polsce żadna ustawa. Absurdalna procedura pozywania własnych rodziców wynika z wyroku Sądu Najwyższego z 1995 r. Posłanka Anna Grodzka przygotowała projekt ustawy o uzgodnieniu płci. Utknął w komisji sejmowej. Pytam Maksa o Annę Grodzką. Rzuca krótko: Anna Grodzka jest kobietą, nie wgłębiam się (śmiech). Na Facebooku znalazł krakowski oddział Trans-Fuzji, fundacji, której Grodzka jest współzałożycielką. Poszedł na konsultację indywidualną, a potem zapisał się na zajęcia grupy wsparcia Trans-Fuzji. Jest spoko. Jest kilku chłopaków takich, jak ja, młodych i przed tranzycją. Co by powiedział innym osobom trans? Najtrudniej jest o tym powiedzieć – a to już za mną. Trzeba być pewnym siebie i nie bać się. Z jednym kumplem było tak, że próbowałem mu powiedzieć tak trochę naokoło. „Wiesz, miałem testy i mi wyszło, że jestem facetem”. Co? Jakie testy? Nie zrozumiał, o co mi chodzi. Nie można się zasłaniać testami. Więc krótko: zaczynam terapię hormonalną, czuję się facetem, jestem facetem. Koniec. I od razu inna rozmowa.

 

Tekst z nr 54/2-4 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.