O tym, jak był molestowany przez księdza i o tym, jak opowiedział swą historię publicznie, a także o jego własnym atelier fryzjerskim w Strzelcach Opolskich i o Marcinie, z którym status związku brzmi: „To skomplikowane”, z DARIUSZEM KOŁODZIEJEM rozmawia Mariusz Kurc
Wystąpiłeś na żywo przed kamerami TV, opowiedziałeś o tym, że byłeś molestowany przez księdza. Z twarzą, z nazwiskiem. Żaden facet w Polsce nie zdecydował się na taki krok przed tobą. Masz 21 lat. Dla mnie jesteś mega twardzielem.
Dzięki. Bardzo się stresowałem podczas tamtej rozmowy w TVN24.
Poszło ci świetnie. Dlaczego postanowiłeś złamać tabu?
Prawie wszystkie pokrzywdzone przez księży osoby zamykają się w sobie, cierpią na depresję, niektóre wręcz próbują się targnąć na własne życie. Siedzą cicho i przez to nic się nie zmienia. Skoro ja, jak widać, pozbierałem się, to pomyślałem, że muszę to wykorzystać, inaczej dalej będzie zamiatanie pod dywan.
Zostałeś ministrantem z własnej potrzeby, czy może np. rodzice cię zachęcali?
Zdecydowanie z własnej potrzeby. Gdy miałem 11 lat, byłem bardzo, bardzo religijnym chłopcem. Cały czas myślałem, że pójdę do seminarium. Do kościoła jeździłem codziennie, czasem dwa razy. Ostatnio na snapchata wstawiłem wygrzebany przypadkiem mój plan dnia z tamtych czasów. 4 rano: pobudka, 4:30 – różaniec, 5:20 – godzinki w Radiu Maryja, 6:30 – msza, potem szkoła, po szkole kapliczka w ogródku i wieczorem druga msza. Kończyłem dzień apelem jasnogórskim o 21 i drugim różańcem.
Kapliczka w ogródku? Sam sobie ją zrobiłem. Modliłem się tam, miałem swoje kury, dla których niby odprawiałem msze (uśmiech). Żyłem trochę we własnym świecie. To było gdzieś w trakcie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II – byłem na czuwaniu i wtedy zagadnąłem księdza Mariusza, że chciałbym zostać ministrantem. Zrobił mi przyspieszony kurs (bo już było po terminach naboru) i udało się. Wsiąkłem od razu.
Co było w tym takiego pociągającego?
To, że nie uczestniczę we mszy jak zwykły wierny, który może wyłącznie obserwować, co się dzieje i czasem odpowiadać księdzu znanymi formułami, tylko współtworzę całą celebrację. Przychodzę wcześniej, przygotowuję kielich, wsypuję do niego komunikanty, nakładam obrus na ołtarz… Jestem bliżej.
Ksiądz Mariusz zauważył twoje zaangażowanie?
Przylgnął, można powiedzieć, bardzo szybko. Widywaliśmy się codziennie, zagadywał w zakrystii o szkołę, o rodzinę. Stopniowo stał się przyjacielem naszej rodziny. Do nas do Gąsiorowic przyjeżdżał na katechezę do przedszkola, zaczął wpadać na grilla, na herbatkę, na obiad. To było normalne, wielu księży ma takie zaprzyjaźnione rodziny.
Nic nie wyczułeś niepokojącego?
Miał jakieś żarciki specyficzne, ale… Pierwszy raz poczułem się z nim nieswojo, gdy w samochodzie włączył jakąś pogadankę pani seksuolog o masturbacji, o dojrzewaniu.
Do molestowania doszło, gdy miałeś 13 lat.
To było jakoś w okolicach moich urodzin, które mam 9 czerwca. Ksiądz Mariusz zaproponował, że w ramach prezentu zabierze mnie na dzień do spa do Głuchołazów.
Ciebie samego?
Tak. Gdy tam pojechaliśmy, okazało się, że wynajął całe spa tylko dla nas dwóch. Poczułem się niekomfortowo. Rozebrał się do naga i powiedział, bym zrobił to samo, ale jednak zostałem w majtkach, wstydziłem się. A kąpielówek nawet nie wziąłem. Potem ciągle za mną łaził, denerwowało mnie to. Wyszedłem z jednej sauny i wszedłem do drugiej – on zaraz za mną. Ale tam do niczego nie doszło. Potem coś zjedliśmy. Wracaliśmy wieczorem i ksiądz powiedział, że jest bardzo zmęczony i musi odpocząć, zdrzemnąć się – mimo że do domu nie było już daleko (Głuchołazy leżą ok. 90 km od Gąsiorowic – przyp. „Replika”). Była mniej więcej godzina 22. Jechaliśmy przez las i skręcił w leśną ścieżkę, jechał nią jakiś czas, w końcu zatrzymał się, rozłożył siedzenia… (twarz Darka tężeje) No i wtedy to się stało.
Jesteś w stanie to opowiedzieć? Wolałbym nie. Ostatnio raz opowiadałem na konferencji w Sejmie i mi wystarczy.
Co było potem? Jak się czułeś? Dziwnie. Źle. Nie wiedziałem, co myśleć. On usnął, ja nie mogłem. Potem odwiózł mnie do domu. Dwa miesiące później powiedziałem mamie.
Wiele ofiar molestowania zaczyna mowić dopiero po latach.
Wcale się temu nie dziwię. Gdy w Fundacji „Nie Lękajcie Się” przeczytałem relacje ofiar, stwierdziłem, że mój przypadek to jest pikuś. U mnie to był tylko raz, a często molestowanie trwa latami. Gwałty, jakieś przywiązywanie, ciąże nastoletnich dziewczyn, które ksiądz każe usuwać… Wtedy mama szybko zauważyła, że coś jest ze mną nie tak. Płakałem jakby bez powodu, byłem wytrącony z równowagi. W końcu wyprosiła, bym powiedział i wyrzuciłem to z siebie.
Mama ci uwierzyła.
Od razu. W wielu przypadkach rodzice nie wierzą i wtedy koszmar trwa dalej. Mama się przeraziła i wściekła. Chciała od razu iść do księdza i się z nim rozprawić, ja zasugerowałem, by jechać do biskupa i tak zrobiliśmy. Biskup był w szoku. Był w naszej diecezji od niedawna, powiedział, że to jego pierwsza sprawa tego typu. Sprawdził, co mówiliśmy. Ksiądz Mariusz podobno przyznał się, zresztą również co do innych ministrantów, ale nie znam tych innych spraw. Biskup odradził nam, byśmy szli na policję. Powiedział, że zgłosi to do Stolicy Apostolskiej i oni się tym zajmą, a my mamy postarać się zapomnieć. I tak minęło 6 lat. W 2017 r. zadzwonił do nas inny ksiądz i powiedział, że sprawa jest zgłoszona do prokuratury. Odbył się w końcu proces, ksiądz został skazany, wyrok na razie nie jest prawomocny.
Darek, twój pierwszy kontakt seksualny to było molestowanie. Czy wtedy miałeś już jakąś seksualność, odczuwałeś, że ktoś ci się podoba w erotyczny sposób? Cokolwiek myślałeś o tych sprawach?
Nie przypominam sobie, nie.
Jesteś gejem, prawda?
(Darek uśmiecha się) Tak (przeczesuje ręką farbowane włosy) Nie widać? (śmiech)
Wtedy jeszcze tego nie wiedziałeś?
Nie.
Jest taka homofobiczna teoria, że gejem można „zostać”, gdy uwiedzie cię starszy facet. Tak się zastanawiam, że jeśli o niej słyszałeś, to mogła ci namieszać w głowie – że może to przez tamto zdarzenie masz homoseksualną orientację.
Na szczęście tego nie połączyłem. Nie wiadomo, skąd się bierze, że jednej osobie bardziej podobają się mężczyźni, a innej kobiety. Był taki okres kilka lat temu, że każdy kolega musiał mieć dziewczynę, a każda koleżanka chłopaka, na zasadzie przymusu prawie – i ja wtedy też miałem dziewczynę przez chwilę, ale szybko zorientowałem się, że to nie jest dla mnie droga. Moja orientacja wyszła jakoś tak „samoistnie”. Poznałem chłopaka, z którym zacząłem dużo przebywać. Przyprowadzałem go do domu, spaliśmy w jednym łóżku. Rodzice i bracia przyjęli naturalnie, że to nie jest tylko przyjaciel. Jakby już wiedzieli wcześniej, jak ze mną jest.
Porozmawiajmy o twoim zawodzie.
Włosy robię. Właśnie, widzisz? Jak w stereotypie: fryzjer gej! (uśmiech)
Założyłeś własny zakład w Strzelcach Opolskich. W wieku 20 lat. Nieźle. Jak to się stało?
U nas w opolskim młodzi ludzie po zawodówce albo siedzą w domu u rodziców dopóki ich nie wyrzucą, by zaczęli zarabiać, albo wyjeżdżają do Niemiec. A ja wyprowadziłem się do stolicy.
Do pracy?
Tak, dostałem się do jednego z lepszych fryzjerów.
Podobało ci się?
Tak… Tylko denerwowało mnie, że nie mogę robić po swojemu. Musiałem używać takich kosmetyków, jakich chciał szef, takiego lakieru, jaki chciał szef. Nie lubię, jak mi się zabrania, gdy mam własne pomysły (uśmiech).
Ale coś ci chyba jednak ta Warszawa dała.
Marcina mi dała. (Naszej rozmowie cały czas przysłuchuje się Marcin, bardzo ładny blondyn z fantazyjnymi dredami, mniej więcej rówieśnik Darka. Nie jestem pewny, kim dla Darka jest, więc korzystam z okazji, by zapytać).
Marcin to twój chłopak?
Były. Choć nie do końca wiadomo, czy były. Coś próbujemy odbudować. Status związku: „To skomplikowane” (śmiech) Wróciliśmy niedawno z wakacji w Egipcie, świętowaliśmy tam moje 21. urodziny. A dwudziestkę świętowałem na Paradzie w Warszawie, też z Marcinem.
To coś może jeszcze z tego będzie. Jak się poznaliście?
Marcin: Są dwie wersje: wersja prawdziwa i wersja Darka (śmiech). On twierdzi, że to ja pierwszy na Grindrze zagadałem, a ja – że on.
Marcin, a te dredy kto ci robił?
Darek: Oczywiście, że ja. Ale one są tylko na dziś, tak dla fantazji.
Dobrze ci idzie w pracy?
D: Aż za dobrze! Dziś nawet też musiałem lecieć (rozmawiamy w niedzielę – przyp. MK).
Darek, jesteś 21-latkiem z własnym biznesem, ambitnym i odważnym…
M: …to wyjaśnia, dlaczego ja się tak uparłem na niego (śmiech). Jestem najbardziej upartym facetem na świecie! Wydaje mi się, że Darek w Warszawie zobaczył inne podejście do samodzielności, do życia w ogóle i dlatego taki nowoczesny zakład w Strzelcach otworzył. D: Dobrze, że rozmawiamy o takich zwykłych sprawach, a nie tylko o molestowaniu, bo ja przecież mam normalne życie. Niektórym się wydaje, że skoro byłem molestowany, to „powinienem” cały czas się zamartwiać i, nie wiem, patrzeć bez końca w sufi t ze smutną miną, albo płakać co chwila.
A minę masz właśnie wesołą. Z jakimi reakcjami spotkałeś się po tych wystąpieniach w mediach?
D: To ciekawe jest. Gdy wcześniej na FB pisałem, że byłem molestowany przez księdza, to dużo ludzi mi nie wierzyło. Jak poszło w TV, to uwierzyli. Na jednej imprezie w Strzelcach jeden typek dresik podszedł do mnie i mówi: „Miałem do twojego zakładu nie przychodzić, ale teraz przyjdę”. Natomiast w Katowicach na dworcu jakichś dwóch łebków mijałem, gdy jeden do drugiego powiedział: „O, patrz, to ten niedoruchany przez księdza”. Ale poza tym, to właściwie same pozytywne reakcje. Niektórzy na ulicy podchodzą, ściskają, gratulują odwagi. Poza tym dostałem mnóstwo wiadomości od osób, które też były pokrzywdzone przez księży. W Fundacji „Nie Lękajcie Się” lawina była. Ja sam zauważam, że im częściej mówię o tamtej sprawie, tym jest łatwiej, ona staje się odległa i boli mniej.
Jesteś nadal religijny?
Wiary w Boga nie straciłem, ale od kościoła i księży trzymam się z daleka
Co byś powiedział Czytelni(cz)kom „Repliki” na koniec?
(Marcin odszedł kilka metrów dalej, ale słyszy i krzyczy) Żeby się nie bali!
Darek: Tak. Żeby się nie bali.
Tekst z nr 80 / 7-8 2019.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.