Najbardziej znany japoński pisarz. Celebryta, mąż, samuraj i gej. Zmarł prawie pół wieku temu. Czy nadal jest skandalem? Tekst: Bartosz Żurawiecki
Yukio Mishima był najbardziej znanym japońskim pisarzem. W chwili śmierci miał na swoim koncie 35 powieści, 25 sztuk teatralnych, 200 opowiadań i 8 tomów esejów. Zarówno jego życie osobiste, jak i działalność artystyczna były uważnie obserwowane przez opinię publiczną. Od tego napisu zaczyna się film Paula Schradera – „Mishima. Życie w czterech rozdziałach” (1985). W Polsce mamy właśnie okazję wrócić do osoby i twórczości japońskiego pisarza. Oto bowiem wreszcie, po 70 (sic!) latach, ukazała się w języku polskim (w przekładzie Beaty Kubiak Ho-Chi) powieść, która przyniosła mu sławę – „Wyznanie maski”.
Święty Sebastian
Mishima nigdy nie ukrywał, że książka ta ma podłoże autobiograficzne. Bohater „Wyznań maski”, Kō-chan (zdrobnienie prawdziwego imienia pisarza, który w rzeczywistości nazywał się Kimatake Hirakoka) jest chłopcem drobnym, słabym i chorowitym. W szkole fascynują go koledzy silniejsi i bardziej rozwinięci fi zycznie. Odkrywa, że czuje do nich pociąg seksualny, podczas gdy dziewczyny nie wywołują w nim żadnych pragnień. Musi jednak – bo tego wymaga od niego społeczeństwo (akcja rozgrywa się w Japonii lat 30. i 40. XX wieku) – grać „normalnego”. Nosić maskę. Uczy się więc uwodzenia dziewczyn, planuje małżeństwo…
Jak jednak słusznie zauważyli krytycy, w „Wyznaniu maski” nie chodzi tak naprawdę (a przynajmniej nie tylko) o homoseksualność. Pragnienia bohatera wkraczają w sferę fetyszyzmu i sadomasochizmu, która otworzyła się przed nim, gdy jako dziecko czytał bajki o królewiczach zabitych przez smoków. Uwielbia zapach żołnierskiego potu, podziwia czyściciela kloak, ubranego w granatowe, obcisłe kalesony.
Najsilniej jednak na wyobraźnię chłopca podziałał, odkryty w albumie europejskiego malarstwa, obraz Guida Reni przedstawiający „Świętego Sebastiana”. Piękne, młode, nagie męskie ciało – „jędrne, wonne” – przywiązane do pnia, z rękami uniesionymi do góry. Ciało wygięte z rozkoszy bólu, przebite strzałami. Oczy z wyrazem ekstazy wzniesione ku górze.
Kō-chan wyobraża sobie swoich kolegów na miejscu świętego. Ma też sen, w którym zjada ciało jednego ze szkolnych towarzyszy. Wszystkie te obrazy wywołują u bohatera erekcje, skłaniają go do kultywowania „złego nawyku”, czyli po prostu masturbacji. Popęd seksualny nierozłącznie wiąże się z popędem śmierci, ta zaś niechybnie czeka bohatera na wojnie. Jednak lekarz z komisji wojskowej mylnie bierze przeziębienie za gruźlicę. Odsyła chłopaka do domu. Podobnie rzecz się miała z Mishimą, który całe życie wstydził się tego aktu dezercji.
„Wyznanie maski” nie tylko przyniosło młodemu, ledwie dwudziestoczteroletniemu twórcy splendory literackie, ale także uczyniło z niego osobę sławną w całej Japonii. Kogoś, kogo dzisiaj nazwalibyśmy celebrytą. Pisze bez wytchnienia, głównie nocami. Przed trzydziestką może się pochwalić pokaźnym zbiorem „Dzieł zebranych”.
Madame de Sade
Jeden za drugim pojawiają się kolejne utwory – powieści zarówno popularne, jak i ambitne, sztuki przeznaczone dla tradycyjnego teatru kabuki i nō, ale też współczesne i eksperymentalne. W Polsce, zwłaszcza w latach 80. i 90., często sięgano po dramat Mishimy, „Madame de Sade”, którego tytułową bohaterką jest żona „twórcy” sadyzmu, Markiza de Sade.
Spośród powieści Japończyka najpierw w naszym kraju ukazały się idylliczna „Ballada o miłości” i brutalne „Na uwięzi” (obie tłumaczone zresztą z angielskiego). W latach 90. dostaliśmy przekład „Złotej pagody”, opartej na prawdziwym wydarzeniu – podpaleniu słynnego Złotego Pawilonu przez młodego buddyjskiego mnicha. Jąkający się bohater powieści Mishimy nienawidzi piękna i doskonałości, których wcieleniem staje się dla niego właśnie słynny budynek z Kioto. Wiele jednak książek pisarza wciąż czeka na polski przekład – choćby „Zakazane kolory”, „Uciekające konie” czy tetralogia „Płodne morze”, którą ukończył tuż przed śmiercią.
Twórczość Mishimy bazuje na walce przeciwieństw: piękna i brzydoty, seksu i śmierci, zdrowia i dewiacji, męstwa i dekadencji. Ideału Madonny i ideału Sodomy – jak głosi otwierający „Wyznanie maski” cytat z „Braci Karamazow” Dostojewskiego (cóż, w 1949 r. nikt jeszcze nie przypuszczał, że kiedyś pojawi się na światowych estradach Madonna z Sodomy). W centrum książek Mishimy stoi zazwyczaj męskie ciało – dręczone, poddawane torturom psychicznym i fi zycznym, próbujące pokonać własne słabości.
„Prawdziwy mężczyzna”
Mishima to także nieustanny pojedynek między sztuką a działaniem. Sztuka jest ucieczką, unikiem, wymówką pięknoduchów. Podczas gdy „prawdziwy mężczyzna” działa, walczy, wojuje. Czy można połączyć te sprzeczne porządki, te odmienne skłonności? W swoim życiu Mishima próbował je godzić, a przynajmniej rozgrywać. Był stałym bywalcem tokijskich barów dla gejów. Na początku lat 50. udał się w swą pierwszą podróż do Stanów Zjednoczonych i Europy. Zachwycił się zwłaszcza Grecją – jej krajobrazami i starożytnymi kanonami piękna. Otworzył się też seksualnie, przeżył kilka homoseksualnych romansów. Jednak w roku 1958 ożenił się z Yoko Sugiyamą, miał z nią dwójkę dzieci. Ponoć wzorowo wypełniał obowiązki męża i ojca.
W połowie lat 50. obsesją Mishimy stało się jego własne ciało. Dobiega czterdziestki, a – jak twierdził – mężczyzna po czterdziestce nie może już umrzeć piękny. Mishima zaczyna wtedy uprawiać kolejne dziedziny sportu, przede wszystkim zaś spędza mnóstwo czasu na siłowni, oddając się „body-buildingowi”. On – człowiek słów szuka czegoś, co będzie ich antytezą. Znajduje ją w języku ciała.
Chętnie demonstruje publicznie swoje osiągnięcia w dziedzinie kulturystyki. Fotografuje się w pozach świętego Sebastiana. Pokazuje na zdjęciach swą muskulaturę. Coraz częściej pozuje też z samurajskim mieczem. W 1967 r. przechodzi trening wojskowy w Japońskich Siłach Samoobrony.
Głośno mówi o tym, że Japonia utraciła ducha, odeszła od dawnych wartości. Straciła honor. Uległa po wojnie szybkiej amerykanizacji, miejsce kodeksu samurajskiego zajął pieniądz. Trzeba przywrócić majestat cesarza i jego polityczne znaczenie.
Wojownik popełnia seppuku
W 1968 r. Yukio Mishima zakłada, zrzeszającą młodych mężczyzn, paramilitarną organizację „Stowarzyszenie Tarcza”. Staje na jej czele, nawet projektuje dla niej eleganckie mundury. Oskarżany o prawicowy fanatyzm, mówi, że chce bronić Japonii przed zagrożeniami płynącymi tak z lewej, jak i prawej strony. Próbuje przekonać do swoich racji zbuntowanych przeciwko systemowi kapitalistycznemu studentów tokijskiego uniwersytetu, ale zostaje przez nich wygwizdany.
25 listopada 1970 r. Mishima wraz z czwórką swych młodych żołnierzy udaje się do bazy dowództwa piechoty Japońskich Sił Samoobrony we wschodniej dzielnicy Tokio, Ichigaya. Zostają przyjęci przez generała Kanetoshi Mashitę, którego następnie obezwładniają, po czym barykadują się w jego gabinecie. Mishima ma jedno żądanie – chce wygłosić z balkonu przemówienie do żołnierzy. Na placu przed budynkiem są też przedstawiciele mediów, których pisarz wcześniej zawiadomił, by przyszli zobaczyć jego „mały dramat”.
Mowa Mishimy, w której wzywa do wskrzeszenia w Japonii dawnego ducha samurajskiego, zostaje przyjęta przez zgromadzonych żołnierzy gwizdami, śmiechem i nieprzyjaznymi okrzykami. Yukio wraca więc do gabinetu i tu, korzystając z pomocy swego asystenta, popełnia rytualne seppuku, które parę razy tak sugestywnie opisał w swojej twórczości, między innymi w uznawanym za arcydzieło opowiadaniu „Umiłowanie ojczyzny”. Wbija sobie sztylet w trzewia, rozpruwa brzuch, a jego pomocnik ucina mu głowę samurajskim mieczem.
To samobójstwo stanowi szok nie tylko dla japońskiej, ale i światowej opinii publicznej. Odejście Mishimy jest dla mnie aktem wiary i obowiązku Japończyka patrioty, a także nieuniknionym wypełnieniem jego bardzo, bardzo osobistego ideału artystycznego – napisze przyjaciółka pisarza, Nobuko Albery – Od dawna w naszej tradycji obowiązkiem każdego szanującego się samuraja było rozprucie brzucha dla zamanifestowania swego słusznego protestu.
Postać i dzieło Mishimy budziły (i nadal budzą) liczne spory. Wspomniany na początku fi lm Paula Schradera nigdy nie był w Japonii dystrybuowany (w Polsce zresztą też nie). Nie został nawet pokazany na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Tokio z powodu gróźb ataku bombowego, jakie wystosowały skrajnie prawicowe ugrupowania. Film zbojkotowała także wdowa po pisarzu. W obu przypadkach kamień obrazy tkwił w sekwencji rozgrywającej się w klubie gejowskim i jednoznacznej sugestii, że homoseksualne przygody nie były Mishimie obce. Nawet później, gdy fi lm w końcu pokazano w japońskiej telewizji, ten fragment został z niego usunięty.
Czy Yukio Mishima nadal jest skandalem? Tego nie jestem pewien, nie wątpię jednak, że pozostał świetnym pisarzem. „Wyznanie maski” – chłodna analiza psychiki młodego człowieka, rozcinanie trzewi „na zimno” – działa z precyzją samurajskiego miecza. Z konkluzjami można dzisiaj polemizować, nasze pojmowanie seksualności jest już jednak zupełnie inne niż było te kilka dekad temu. Mniej, że tak powiem, demoniczne. Ale styl wciąż każe schylić z uznaniem głowę.
„Wyznanie maski” Yukio Mishimy ukazało się właśnie w Polsce po 70 latach od japońskiej premiery
Tekst z nr 80 / 7-8 2019.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.