Bye, bye, Piotruś Pan

Z PIOTREM CZAYKOWSKIM, czołowym polskim modelem, rozmawia Mariusz Kurc

 

Foto: Urszula Dębska

 

A więc robisz coming out.

Nie.

Nie?

Ubranie tego wywiadu w kontekst coming outu byłoby sensacyjne. Kojarzy mi się z sytuacją, gdy ktoś ukrywa, że jest gejem, po czym to ujawnia. Ja od lat tego nie ukrywam – OK, nie mówiłem o tym wcześniej publicznie, ale jest różnica między ukrywaniem a niemówieniem. Ja czuję się wyoutowany, choć – i to jest kluczowa sprawa – kilka miesięcy temu zdałem sobie sprawę, że jednak jakiś problem z moją homoseksualnością był. Samego mnie to zaskoczyło, bo miałem się za geja, który w pełni się akceptuje, i za człowieka w ogóle otwartego. Zjeździłem kawał świata, jestem wykształcony, dobrze wychowany i tak dalej – a jednak, a jednak! Pewien mężczyzna spowodował, że tę opinię o sobie zweryf kowałem.

Ale jaki miałeś problem? Z mówieniem wprost, że jesteś gejem?

Mówić o tym umiałem, ale tamta sytuacja uświadomiła mi, że moja otwartość na poziomie słów nie ma odzwierciedlenia w czynach. W relacjach z mężczyznami, których miałem w życiu kilku, nie byłem tak otwarty, jak o sobie myślałem.

Co się stało?

Zakochałem się i pierwszy raz w życiu naturalne stało się dla mnie wzięcie go za rękę. Na ulicy. W Warszawie. Zrobiłem to i… szok. Poczułem się, jakbym zrobił coś strasznego. Kompletny paraliż, cała naturalność wyparowała w sekundę. Zacząłem się nerwowo rozglądać. Czy ktoś na mnie patrzy? A jeśli patrzy, to z jaką miną? Czy może zaraz dostanę po mordzie? Odruchowo opuszczałem głowę, gdy tylko mój wzrok skrzyżował się z czyimś wzrokiem. Czułem się zawstydzony. Miałem gonitwę myśli: o co chodzi, skąd te emocje się wzięły? O tym przede wszystkim chciałbym opowiedzieć Czytelnikom „Repliki”. Nie o coming oucie, bo to, że jestem gejem, oni prawdopodobnie wiedzą – tylko o tym strachu i wstydzie przy zdarzeniu, nad którym ludzie hetero nawet się nie zastanawiają.

 Nie chcę zabrzmieć, jakbym się wywyższał, ale jeśli ja – gej akceptowany przez rodzinę i przyjaciół – mam problem z czymś tak trywialnym, jak wzięcie ukochanego za rękę, to co mają powiedzieć ci, którzy nie mieli szczęścia urodzić się w inteligenckiej, liberalnej rodzinie w Warszawie?

Miałeś stosunkowo łatwo.

Byłem uprzywilejowany w stosunku do absolutnej większości osób LGBT w naszym kraju. Tamta sytuacja uświadomiła mi jeszcze coś. Przecież ludzie, szczególnie młodzi, większość życia spędzają nie w domu, tylko poza nim – na uczelniach i w pracy, w knajpach, w klubach, na imprezach czy po prostu na ulicy. Więc jeśli tylko w domu, gdzie nikt nie widzi, możesz okazać bliskość swojej ukochanej osobie, to jak straszne jest to ograniczenie? Przez zdecydowaną większość czasu nie możesz! I nie ma siły, to musi wpływać na nasze związki.

Ale wiesz, że sami sobie tych ograniczeń nie narzucamy. Jesteśmy do nich tresowani.

Dam ci przykład niezwiązany z homofobią i LGBT. Babcia, która karmi małego wnuka niejadka i mówi: „No, jeszcze jedną łyżeczkę – za zdrowie mamy. Za mamusię musisz!”, bezwiednie wytwarza w tym dziecku poczucie winy i jakieś dziwne powiązanie między jego jedzeniem a zdrowiem członków rodziny – absurd. Z homofobią, wydaje mi się, jest podobnie – od małego słyszymy jakieś takie niby nic nieznaczące drobnostki, że chłopiec powinien być taki, a dziewczynka siaka, że gej to taki nie do końca facet.

Że miłość między mężczyznami jest śmieszna, a seks męsko-męski – wręcz obrzydliwy.

To sprawia, że niemal każdy z nas ma zaniżone poczucie własnej wartości. Potrzeba naprawdę silnej jednostki, by ono się ostało na normalnym poziomie, bo wszyscy wokół bezrefleksyjnie powtarzają frazesy, które ludzi LGBT umniejszają i poniżają ich. Idąc dalej, zaniżone poczucie własnej wartości w oczywisty sposób skutkuje tym, że człowiek siebie nie akceptuje, więc jeśli już wchodzi w jakiś związek, to przeważnie z poczuciem, że nie zasłużył na miłość, że nie jest wystarczająco dobry. Ma to swoje konsekwencje w jakości tych związków i ich trwałości.

Jesteśmy uczeni tego, że nie możemy być sobąświat zaakceptuje nas tylko wtedy, jeśli część siebie będziemy ukrywać. Stajemy się mistrzami oszukiwania i w związku z tym sami stajemy się podejrzliwi, tropimy oszukaństwa innych. Gdy babcia – pozostając już przy babci – pyta dorastającego wnuka geja, czy poznał jakąś fajną dziewczynę, to on niemal odruchowo odpowie: „Babciu, jeszcze nie, jeszcze mam czas”, zamiast: „Babciu, zapytaj lepiej, czy poznałem jakiegoś fajnego chłopaka”.

Otóż to.

Piotrek, ale dlaczego nie opowiedziałeś o tym w książce? We wrześniu wyszedł wywiad-rzeka z tobą zatytułowany „Backstage. Kulisy męskiego modelingu”.

Bo ta książka jest o czymś innym – o mojej drodze w świecie modelingu.

Bardzo zdawkowo, ale pojawia się w niej miłość. Mówisz o swoich dwóch zakochaniach i tak to formułujesz, że nie znamy płci, mówisz o „osobie”. Wiesz, że przez to można się domyślić, że chodziło o mężczyzn?

Wiem. Nie chciałem jednak mówić wprost, bo to otworzyłoby nowy wątek, którego nie mógłbym opisać jednym zdaniem, a powtarzam – książka miała być o mojej karierze w świecie mody. Zresztą ona powstała dużo wcześniej, gdy jeszcze nie miałem tych przemyśleń, co obecnie.

Dla mnie to lepiej, bo dzięki temu mówisz o tym w „Replice”.

I jestem gotowy rozwinąć ten temat.

Ten obecny facet, jak już wspomnieliśmy, nie był pierwszy. Dlaczego więc teraz nastąpił ten wstrząs?

(długa cisza) Dojrzałem. Po prostu dojrzałem. Do niedawna żyłem w bardzo specyficznych warunkach – na kontraktach w różnych miejscach na świecie. Modeling to ciężka praca, ale jednak oderwana od życia codziennego zwykłego człowieka, przez co łatwiej jest dłużej utrzymać młodzieńczą beztroskę. Kiedyś nie miałem pojęcia, skąd wzięły się Parady Równości, o co w nich chodzi. Wydawało mi się, że to prostu parady. Mieszkając w Dubaju, spotykałem się z pewnym Libańczykiem. To był jedyny okres, w którym faktycznie spotkałem się z ograniczeniami ze względu na swoją orientację. Emiraty są miejscem, gdzie za relacje homoseksualne idziesz do pierdla. Do tego mój ówczesny partner był niewyoutowany, co doprowadzało do karykaturalnych „koleżeńskich” spotkań w jego domu rodzinnym. Finalnie wylecieliśmy do Stanów, a tam wszystko się rozeszło.

 W 2017 r., w wieku 32 lat wróciłem na stałe do Polski. Po prawie 10 latach życia na walizkach powrót był dla mnie bardzo trudny, ale dziś widzę, że to była dobra decyzja i tak naprawdę dopiero te 4 lata temu rozpoczęło się moje „dorosłe” życie. Wszystko wskoczyło na właściwy tor i nabrało odpowiedniego tempa.

A wracając do miłości.

Przed Giulio – bo tak ma na imię mój chłopak – miałem bardzo dla mnie ważną, krótką relację z innym mężczyzną. Ta relacja była specyficzna i różniła się od poprzednich, choćby tym, że tamten mężczyzna miał w sobie komplet cech, które wcześniej mnie zdecydowanie odrzucały od facetów. To nie był ani związek, ani (wtedy jeszcze) przyjaźń. Była między nami intymność, było również napięcie seksualne, ale nigdy nie zostało rozładowane. Trwało to kilka miesięcy.

To tylko ustalmy: to nie był Michał Piróg, z którym wziąłeś udział w programie „Azja Express”?

Nie. To, co mnie do tej pory interesowało w facetach, to poczucie humoru, które świadczy o inteligencji, sarkazm, który pokazuje bystrość umysłu, oraz pewien rodzaj wiedzy, która bierze się z doświadczenia. I to się nie zmieniło. Modeling ma w sobie jedną stałą – wszystko się w nim zmienia z minuty na minutę i ciężko jest cokolwiek w życiu zaplanować. Ten rodzaj braku stabilności powodował, że najbardziej sexy u innych kolesi wydawało mi się ich solidne uformowanie w życiu. Ta relacja, o której wspomniałem wyżej, ostatnia przed Giulio, uświadomiła mi coś, czego wcześniej nie zauważyłem. Po powrocie do Polski, po udanej rewolucji w życiu zawodowym, stałem się kimś, kogo wcześniej szukałem, bo wydawało mi się to niezbędne do bycia pełnym i szczęśliwym – facetem o solidnym fundamencie życiowym.

Stałeś się bohaterem swojej własnej historii. I dlatego przy następnym związku – z Giulio – mogłeś już wykonać ten gest złapania za rękę i mogłeś też poddać analizie strach i wstyd, które wtedy poczułeś.

Pewnie tak.

Piotrek, to teraz chciałbym przejść do twojego okresu dorastania, czyli 20 lat temu.

20 lat temu… Musisz tak brutalnie? (śmiech) (śmiech)

Jak sobie radziłeś z homofobią w szkole, gdy odkryłeś, że jesteś gejem?

Nie było tematu. W okresie dojrzewania nie rządziła mną chuć, więc długo nie pojawiał się moment, w którym mógłbym zweryfikować swoją seksualność.

Pamiętam taka sytuację, gdy byłem z rodzicami na wakacjach, wpadł mi w ręce magazyn „Twój Styl”. Przeczytałem w nim wywiady z matkami gejów, w których opowiadały, jak dowiedziały się o orientacji seksualnej swoich synów. Przy jednej historii poczułem się dziwnie, wyjątkowo ją poczułem, ale zlekceważyłem to, bo była wtedy w moim życiu dziewczyna. Gosia, bo tak miała na imię, była moją pierwszą miłością. Miałem wtedy 16 lat. To była dość długa i bardzo skomplikowana relacja, pełna przeróżnych emocji. Czytałem jej „Nieznośną lekkość bytu” Milana Kundery, bardzo dużo rozmawialiśmy, słuchaliśmy muzyki – do tej pory, gdy słyszę pewne kawałki, pamiętam tamten czas, jakby to było wczoraj. Dziś ta relacja bardziej przypomina mi romans wyjęty z literatury okresu romantyzmu niż nastoletnią miłość. Na pewno było to w moim życiu coś ważnego. Dopiero 2 lata później, gdy miałem 18 lat, poznałem chłopaka, z którym był pierwszy seks, i zorientowałem się, że to jest to.

Wtedy powiedziałeś sobie: „Aha! Jestem gejem”?

(długa cisza) Nie miałem jednego granicznego momentu, nigdy też nie miałem poczucia, bym wypierał homoseksualność. Jednak gdy pojawił się ten pierwszy chłopak, to pamiętam, że przez pewien czas było mi z tym niewygodnie. To było jedyne parę miesięcy w moim życiu, gdy okłamywałem ludzi wokół siebie i bardzo źle się z tym czułem. Szybko przyszedł moment, w którym stwierdziłem, że dłużej już tak nie mogę, i powiedziałem rodzicom. Potrzeba było kilku rozmów, ale zaakceptowali. Więc widzisz – generalnie brak konfrontacji ze światem, który jest inny niż mój i jest homofobiczny, sprawił, że żyłem przez długi czas w pewnego rodzaju uśpieniu, i dlatego do pewnych rzeczy doszedłem dopiero w tym roku.

To „uśpienie”, myślę, było spotęgowane podróżowaniem. Homofobia danego miejsca nigdy nie zdążyła cię przytłoczyć.

Tak, nigdzie nie zdążyła mi się przyczepić kula do nogi. Życie w modelingu – o którym nie marzyłem, którego nawet nie wybrałem, ale w którym żyłem – jest w pewnym sensie upośledzające. Masz w nim mało decyzyjności, ktoś inny dba o twój kalendarz, mówi ci, gdzie i kiedy masz się stawić, to jest jakby przedłużeniem szkoły. Po trzydziestce odkryłem, że załatwienie czegoś w urzędzie stanowi dla mnie problem. Bycie Piotrusiem Panem, co dla wielu jest OK, dla mnie stało się uciążliwe. Musiałem stanąć na własnych nogach.

Wśród projektantów mody jest ogromna nadreprezentacja gejów: Christian Dior, Yves Saint Laurent, Halston, Tom Ford, Jean Pail Gaultier, Karl Lagergfeld, Alexander McQueen, Giorgio Armani, z którym pracowałeś Właściwie trudno mi znaleźć w głowie jakiegoś projektanta hetero.

Jest Brunello Cucinelli, Etro… Ale powiedziałbym, że z 80% projektantów to geje.

A wśród modeli?

70% to hetero, a 30% to geje.

Czyli też nadreprezentacja, choć już mniejsza. Czy to powoduje, że atmosfera wśród modeli jest mniej homofobiczna?

W ogóle nie ma homofobii. W każdym razie ja jej nie doświadczyłem od żadnego modela. Może stąd też wynika to moje uśpienie…?

Za to w polskim świecie mody wyoutowanych projektantów mody nie ma.

Nawet o tym nie myślałem, ale rzeczywiście.

Przypomina mi się jeden taki, z którego gejoza aż biła, ale i tak nie mówił o tym wprost.

O, widzisz – „gejoza z niego biła” – to jest to samobiczowanie, o którym mówiliśmy wcześniej, sami to sobie robimy.

Zgoda, przepraszam. Twoja książka obejmuje karierę modellingową. Kończy się niemal na dniu dzisiejszym, gdy modelem już właściwie nie jesteś, ale masz własną agencję i wiele innych projektów.

To nie tak miało być. Wyjazd z Dubaju do USA – z tym Libańczykiem, o którym mówiłem – okazał się klapą. Zarówno na niwie osobistej, jak i zawodowej. Przez długi czas postrzegałem to jako porażkę, ale dziś widzę w tym same plusy. Kolej zdarzeń po powrocie do Europy doprowadziła do poznania ludzi, w różnych miejscach kontynentu, z którymi obecnie pracuję i robimy spektakularne projekty na skalę światową. Gdybym wtedy został w USA, nic z tego, co teraz robię, by nie powstało.

A powiesz coś o Giulio?

Jest pół Cypryjczykiem i pół Włochem. Poznaliśmy się na Instagramie 3 lata temu, ale na żywo dopiero w tym roku. Kliknęło od razu. Wszechświat zaczął działać na moją korzyść.

Śledzisz sytuację polityczną w Polsce?

Tak.

Homofobia obecnie jest naprawdę ostra.

Ona taka była już wcześniej. Problem polega na tym, że kiedy mieliśmy możliwości edukować ludzi na szeroką skalę, to tego nie zrobiliśmy i dziś mamy idealne warunki do manipulacji tymi, którzy tej podstawowej wiedzy nie posiadają.

Powiedziałeś wcześniej, że jak byłeś młodszy, to nie miałeś pojęcia, po co są Parady Równości. Byłeś już na jakiejś?

Byłem. I pójdę na następne.

 

Tekst z nr 94/11-12 2021.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.