Tekst: Marcin Bogucki
Zarówno jego biografia, jak i muzyka pokazują, że stawiał pod znakiem zapytania kategorie płci i seksualności
Atak na jeden z najważniejszych symboli polskości nastąpił w listopadzie 2020 roku. W połowie miesiąca szwajcarski dziennikarz Moritz Weber przygotował dla niemieckojęzycznego radia SRF 2 Kultur dwuczęściową audycję na temat relacji Fryderyka Chopina z mężczyznami, w której outował kompozytora. Twierdził on, że w jego korespondencji można znaleźć dowody miłości do jednego z przyjaciół oraz utrzymywania intymnych kontaktów z innymi przedstawicielami płci męskiej, zaś charakter uczuć został zafałszowany poprzez celowe błędy w tłumaczeniu oraz umyślne zagubienie niektórych listów. Audycja nie odbiłaby się tak szerokim echem, gdyby nie wzmianka na blogu Slipped Disc, będącym rodzajem anglojęzycznego Pudelka, poświęconego muzyce klasycznej. Tematem kilka dni później zainteresował się poważny brytyjski dziennik „The Guardian” i dopiero ta publikacja wywołała reakcję w kraju. Pojawiające się w polskiej prasie głosy próbowały zdyskredytować sensacyjne doniesienia – alergicznie reagowano na samą sugestię, że Chopin mógł być homoseksualistą, inne opinie w bardziej wyważony sposób punktowały braki warsztatowe samego Webera. Rzeczywiście, przywołane przez szwajcarskiego dziennikarza informacje, dotyczące zażyłości Chopina z przyjaciółmi były powszechne znane, zaś pomyłki w tłumaczeniu listów okazały się rzekome (korespondencja dostępna jest na stronach Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina). Przy okazji domniemanego skandalu warto jednak zastanowić się, w jaki sposób konstruowana była do tej pory biografia kompozytora i czy nie można znaleźć jakichś rys na wystawionym mu heteronormatywnym pomniku.
Konstancja, Tytus
Chopin i kobiety – to temat, który często powracał w badaniach chopinologicznych. Pierwszą poważną miłością kompozytora miała być młoda adeptka śpiewu, Konstancja Gładkowska. W kontekście tego uczucia pojawia się wspomniany przyjaciel – Tytus Woyciechowski – z którym łączyła Chopina niezwykła więź. Kompozytor zdawał mu sprawę ze swoich rozterek miłosnych, zapewniał przy tym, że jest najważniejszą osobą w jego życiu (Tytus, w dowód przywiązania, miał otrzymać portret przyjaciela jeszcze przed Konstancją). Warto wspomnieć, że Chopin bardzo długo krył się ze swoim uczuciem, dopiero po pewnym czasie wyznał dziewczynie miłość. Doszło do wymiany pierścionków, listy – dla zachowania dyskrecji – Chopin pisał przez znajomego. Wszystko to wydarzyło się tuż przed wyjazdem kompozytora z Warszawy. Odległość sprawiła, że uczucie do Konstancji szybko wygasło, kontakt z Tytusem nie został jednak zerwany. To, co niepokoiło badaczy, to dająca się wyczytać z korespondencji Chopina namiętność uczuć oraz szczerość wyznań, tak różna od współczesnych wyobrażeń na temat tego, co przystoi mężczyźnie. Do legendy przeszły Chopinowskie poufałości: „Idę się umywać, nie całuj mię teraz, bom się jeszcze nie umył. Ty? chociażbym się olejkami wysmarował bizantyjskimi, nie pocałowałbyś, gdybym ja Ciebie magnetycznym sposobem do tego przymusił. Jest jakaś siła w naturze. Dziś Ci się śnić będzie, że mnie całujesz. Muszę Ci oddać za szkaradny sen, jakiś mi dziś w nocy sprowadził!”; „Ty byś mię może nie chciał, ale ja Ciebie chcę i czekam z ogolonymi wąsami”. To tylko fragment korespondencji do Tytusa z nieustannymi prośbami o pocałunki w usta i pieszczoty.
George
Inną miłością Chopina miała być Maria Wodzińska – spotkana podczas jednej z podróży nastoletnia siostra dawnego lokatora pensji ojca. W tym przypadku doszło nawet do zaręczyn, choć ostatecznie zamiar małżeństwa z muzą romantyków (kochał się w niej także Juliusz Słowacki) nie został zrealizowany, zaś powodu zerwania nie jesteśmy pewni. O ile Maria stanowiła symbol czystości, jej przeciwieństwem była George Sand, kobieta wyzwolona, z którą kompozytor związał się na parę lat. Wspomina się także w tym kontekście Delfinę Potocką, kolejną femme libre, lecz stopień zażyłości, jaki łączył ją z Chopinem, jest sprawą dyskusyjną. To wycinek z Chopinowskiego pocztu kobiet, choć wydawałoby się, że wystarczający materiał do pozostawienia Chopina w heteroseksualnym spokoju. Skąd zatem kontrowersje dotyczące jego orientacji psychoseksualnej? Weber przekonywał, że biografowie wyolbrzymiali te epizody w biografii kompozytora, ukrywając dużo trwalsze i głębsze relacje z Janem Matuszyńskim, Julianem Fontaną, Wojciechem Grzymałą czy właśnie Tytusem Woyciechowskim. Dziennikarz oskarżał Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, który miał rzekomo tuszować prawdę o swoim patronie. Choć NIFC, ustami Kamili Stępień-Kutery, rozwiewał wątpliwości co do seksualnych upodobań Chopina, nie zamykał jednak dyskusji na ten temat. Nakładem Instytutu ukazało się parę lat temu polskie tłumaczenie książki Jeffreya Kallberga „Granice poznania Chopina”, traktującej m.in. o możliwej genderowej interpretacji muzyki Chopina. W interesujących teoretyczno-historycznych studiach zastanawiał się on, jak uprawiane przez niego gatunki, uznawane za „kobiece”, nokturny i mazurki, wpływały na percepcję jego osoby. Nie chodziło mu o dotarcie do prawdy na temat orientacji seksualnej kompozytora, lecz przywołanie kontekstów, które kształtowały jego obraz: „W poniższym wywodzie nakreślę historię opartych na skojarzeniach z zaświatami metafor, które łączono z Chopinem, prześledzę mechanizm sprawiający, że metafory te – poprzez rozmaite przeniesienia i odchylenia znaczeń – rozumiane były jako seksualne, wreszcie zbadam mgliście kreślone poprzez ten proces historyczny obrazy Chopina jako androgyna, hermafrodyty i sodomity”. Wiemy, że ekspresja muzyczna preferowana przez Chopina trafiała przede wszystkim do żeńskiej części publiczności („jego gra podobała się przede wszystkim damom”, jak pisał Franz Liszt), zaś kwestia płci odgrywała znaczenie również w odczytywaniu jego biografii. Kontekst ten jest szczególnie istotny w przypadku relacji Chopina z Sand – pisarką, używającą męskiego pseudonimu, ubierającą się po męsku, angażującą się w romanse z kobietami oraz realizującą „męski” wzór podboju miłosnego, próbując zbliżyć się do Chopina (w roli swata wystąpił Wojciech Grzymała). Jaki rodzaj relacji łączył parę? Nie możemy mieć co do tego pewności, nieco światła rzucają na tę sprawę słowa Sand, która pod koniec dziewięcioletniego pożycia pisała do znajomej, że od siedmiu lat żyje jak dziewica. Kobiecość towarzyszyła Chopinowi bezustannie, można odnaleźć ten wątek choćby w wypowiedziach jego uczniów: jeden z nich twierdził, że odczuwał przymus traktowania kompozytora „jak kobietę, której chce się zrobić przyjemność”, inna podopieczna pisała, że mieszkał jak kobieta, „prawie chciałoby się powiedzieć, że kokota”. Nie ulega też wątpliwości, że sam Chopin chętniej otaczał się kobietami, a po jego śmierci to właśnie one stały się kapłankami chopinowskiego kultu. Towarzyszące Chopinowi metafory związane z kobiecością otwierały pole interpretacji na temat jego orientacji psychoseksualnej. Dochodzimy tu do kwestii wzajemnych związków twórczości i energii seksualnej. W przypadku muzyki Chopina dominuje perspektywa sublimacyjna, według której komponowanie miało być efektem przekierowania popędu, choć różnie interpretowano jego siłę. Według Sand libido kompozytora było stłumione, zaś energia seksualna w znacznej części przemieniała się w pasję twórczą. W innej wizji kompozytor jawi się jako heros muzyczny i seksualny, ograniczający swoje popędy, by móc tworzyć. Można ją odnaleźć w (sfałszowanych najpewniej, ale działających na wyobraźnię) listach do Delfiny Potockiej, w których Chopin nie szczędzi adresatce soczystych detali: „Dużo o natchnieniu i twórczości myślałem i powoli, powoli sprawę najważniejszą odkryłem. Wtedy tylko natchnienia i pomysły nawiedzają, kiedy dłuższy czas nie mam kobiety. Jak się na kobiecie z pasją do sucha wyprztykam, to ode mnie natchnienie ucieka, a pomysły do głowy nie lezą. (…) Wszystko co mogło być stworzone – w najsłodszej Twej dziurce-desdurce a więc jesteś muzyki pełna, z mojemi dziełami «przy nadziei». Myśli dzika, ale przyznaj, że oryginalna?!”. To przykład kontrowersyjny, ale pokazujący Chopina jako postać podatną na sprzeczne ze sobą interpretacje, dający przy okazji asumpt do postawienia innego pytania: skoro sublimacja w przypadku kompozytora była tak silna, to może występowały w jego psychice jakieś inne nieakceptowane popędy? Wywołana przez audycję Webera „Chopingate”, świadczy o dwóch sprawach: konserwatywnym rysie chopinologii oraz stereotypach dotyczących Polski panujących w Europie. Chopina ciągle wtłacza się w heteronormę. Nie zastanawiano się na przykład nad naturą jego uczucia do Konstancji – czy była to realna miłość, czy może konwencjonalny romans narzucony przez ówczesną obyczajowość. Śpiewaczka była raczej obojętna na uroki kompozytora a pod koniec swojego długiego życia wyrażała podobno zdziwienie, jaką wagę przykładał do ich znajomości. Jednocześnie od przełomu XIX i XX wieku nad postacią Chopina krążyło widmo homoseksualizmu, które – jeśli już się pojawiało – było szybko egzorcyzmowane. Jedynie biografie popularnonaukowe stawiają tę kwestię wprost, pytając czy Tytus był najlepszym przyjacielem czy kochankiem Chopina. W różny sposób starano się wytłumaczyć jego zachowanie, jako odpowiedź przywoływano kontekst kulturowy (dużo swobodniejsza ekspresja uczuciowa między mężczyznami), osobisty (element „infantylnego” erotyzmu kompozytora) lub społeczny (szukanie wsparcia wśród przyjaciół w momencie dorastania). Niezależnie od przyjętego wytłumaczenia, bądź wymówki, trzeba podkreślić, że Tytus reagował na czułości swojego przyjaciela raczej z irytacją niż z aprobatą. Dlaczego jednak sprawa Chopina wypłynęła właśnie teraz? Niewątpliwie wpływ na to miała polska homofobia i transfobia, która sprawia, że do wszelkich instytucji państwowych, szczególnie tych z przymiotnikiem „narodowy” w nazwie, odnosi się z rezerwą. Stąd właśnie podejrzliwość w stosunku do publikowanej przez NIFC chopinowskiej korespondencji. „Wielkie urynały. – Nie ma się mimo to gdzie wypsipsiać” – trudno z tej lapidarnej wzmianki Chopina o londyńskich toaletach publicznych wnioskować, że był on – jak chcieliby niektórzy – koneserem cottagingu, czyli przygodnego seksu. Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy pytać o możliwość interpretacji Chopina poza heteronormą. Może był on aseksualny? Sugerowała to George Sand, zwracając uwagę na jego lęk przed fizycznym aspektem miłości. Swojego „Chopinka” od pewnego momentu traktowała bardziej jak kolejne dziecko niż jak partnera. Kompozytora otaczały nie tylko metafory odnoszące się do kobiecości, lecz także do androgynii i hermafrodytyzmu. Może zatem „sylf ”, „Ariel fortepianu” był postacią negującą binarny porządek płci? Chopin jest postacią silnie zmitologizowaną, obecnie kojarzy się on głównie jako bohater narodowy i geniusz muzyczny, nie znaczy to jednak, że nie powinniśmy szukać możliwych alternatywnych interpretacji, mimo że polska muzykologia – mówiąc delikatnie – nie jest otwarta na nowinki („nic tu nie mają do rzeczy feminizmy, genderyzmy i wszystkie nawiedzone «izmy»”, pisał parę lat temu znawca Chopina Piotr Wierzbicki). Inspiracją dla nowych badań może być wydana na początku tego roku przez Krytykę Polityczną antologia polskiej literatury queer pt. „Dezorientacje”. Redaktorzy tomu – Alessandro Amenta, Tomasz Kaliściak i Błażej Warkocki – nie szukają w rodzimej historii mocnych gejowskich czy lesbijskich tożsamości. Odwołują się do rozpoznań Marii Janion oraz Eve Kosofsky Sedgwick i starają się pokazać polską nowoczesność poza dychotomią homo–hetero, poszukując zjawisk destabilizujących wszelkie binarności. Nie chodzi im o znajdowanie świętych queerowych patronów, lecz rozmontowanie heteronormy jako domniemanej matrycy interpretacji. Warto przeszczepiać tę perspektywę poza literaturoznawstwo, a Chopin nadaje się do tego idealnie. Kompozytor nie identyfikował się jako gej, nie miał nawet takiej możliwości, gdyż kategoria ta została wypracowana dopiero w drugiej połowie XIX wieku, niemniej jednak jego biografia i muzyka pokazują, że stawiał on pod znakiem zapytania kategorie płci i seksualności. Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku podobne kontrowersje, dotyczące orientacji psychoseksualnej dotknęły innego kompozytora romantycznego, który nigdy się nie ożenił – Franza Schuberta. Rękawicę rzucił Maynard Solomon. W błahej wzmiance kompozytora, dotyczącej pawi Benvenuta Celliniego, doszukiwał się on podtekstu homoseksualnego. Dyskusja nad jego tekstem zajęła cały numer prestiżowego pisma naukowego „19th-Century Music”. Główną oponentką Solomona była Rita Steblin, która oskarżała badacza o nadinterpretację oraz wyszukiwała heteroseksualne romanse Schuberta, by skontrować jego tezę; do sporu włączyli się także inni muzykolodzy. Nie rozstrzygnięto ostatecznie kwestii orientacji kompozytora, ważniejszą sprawą był jednak namysł nad tym, jak muzyka i seksualność mogą oddziaływać na siebie wzajemnie. Czas na podobną poważną dyskusję w Polsce. W listopadzie 2020 roku byliśmy świadkami dość nieporadnego kroku w tym kierunku, miejmy nadzieję, że „Chopingate” przerodzi się w poważny spór naukowy i że to tylko początek serialu obyczajowego pt. „Chopin: dezorientacje”.
Tekst z nr 91 / 5-6 2021.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.