Egipcjanin, pół-Żyd i gej

Omar Sharif Jr., wnuk słynnego aktora Omara Sharifa, opowiada Pameli Wells o swym coming oucie, a do rozmowy włącza się też Rich Ferraro z GLAAD, amerykańskiej organizacji LGBT

 

Omar Sharif Jr. w Nowym Jorku z naszą współpracowniczką, Pamelą Wells. Pamela od kilku lat mieszka na stałe w Polsce ze swoją polską dziewczyną; arch. pryw.

 

List Omara Sharifa Juniora opublikowany przez magazyn LGBT „The Advocate“ w marcu 2012 r.

Piszę ten list pełen obaw o mój kraj, rodzinę i o siebie samego. Rodzice będą zszokowani, pewnie woleliby, bym pozostał w cieniu, przynajmniej przez jakiś czas. Ale nie potrafię. W styczniu 2011 r. opuściłem Egipt z ciężkim sercem, wśród huku wystrzałów na ulicach. (…) Miałem jednak nadzieję, że z tego chaosu wyjdziemy jako społeczeństwo bardziej otwarte i tolerancyjne. (…) W wyniku ostatnich wyborów szanse na świeckie państwo drastycznie zmalały. Wizja Egiptu jako kraju wolnych, równych sobie obywateli, która przyświecała demonstrantom na placu Tahrir w Kairze, rozwiała się. (…) Z wahaniem wyznaję: jestem Egipcjaninem, jestem pół-Żydem i jestem gejem. Moja mama jest Żydówką – w Egipcie to jest poważny coming out, wierzcie mi. A powiedzenie „jestem gejem” równa się mniej więcej stwierdzeniu „szukam guza”, szczególnie, gdy do władzy dochodzą islamiści. Więc pytam sam siebie: czy nadal jestem tam mile widziany? Czy tożsamość Egipcjanina, pół-Żyda i geja pozostanie w mojej ojczyźnie sprzecznością nie do zaakceptowania?

 

Omar, prawie trzy lata temu opublikowałeś w „The Advocate“ comingoutowy list (patrz wyżej – przyp. red.). Jak dziś oceniasz reakcje?

Mój list był wołaniem o tolerancję, poszanowanie różnorodności, ale w związku z rewolucją w Egipcie nie trafił na podatną glebę. Obie strony zareagowały wrogo. Islamiści z powodów oczywistych, ci bardziej umiarkowani – niestety, również. Tak negatywnych reakcji się nie spodziewałem. Myślałem, że buduję między nimi most, tymczasem okazało się, że skoro nie wsparłem jednoznacznie ani tej, ani tamtej strony konfliktu, to zostałem sam, okrzyknięty zboczeńcem i pedofilem.

Czy twój tekst miał wpływ na sytuację osób LGBT w Egipcie?

W arabskim świecie jestem bodaj pierwszą osobą publiczną, która zrobiła coming out. Nadal otrzymuję mnóstwo – bywa, że i 200 jednego dnia – wiadomości na Facebooku czy Twitterze – od młodych ludzi LGBT z całego Bliskiego Wschodu. Dziękują mi, zadają pytania, proszą o pomoc.

Z drugiej strony, wiele osób LGBT w Egipcie, szczególnie tych lepiej sytuowanych, z wysoką pozycją społeczną, nie było, delikatnie mówiąc, zadowolonych z mojego coming outu. Oni żyją sobie spokojnie, nie przyciągając uwagi. Moje wyjście z szafy odebrali jako zagrożenie: jakbym skierował na nich niechciany reflektor. Nagle znaleźli się „na widelcu“ w tych trudnych czasach.

Bo recepta na życie LGBT brzmi „siedź cicho, to będziesz bezpieczniejszy“? Mam wrażenie, że obowiązuje w wielu krajach.

Zrobiłem coming out dla widoczności – ale nie mojej własnej, tylko dla widoczności naszej społeczności. Nie zależało mi, by świat dowiedział się, że „Omar Sharif Jr. jest gejem“. Zależało mi, by inne osoby LGBT, które boją się ujawnić, zobaczyły: „Nie jestem sam/a“.

Były też, oczywiście, powody polityczne. Po rewolucji z 2011 r. autentycznie bałem się władzy Bractwa Muzułmańskiego. Oni zdobyli 70% miejsc w parlamencie. Od prawie czterech lat nie mieszkam w Egipcie, tylko w Nowym Jorku, ale zostawiłem w kraju rodzinę i wielu przyjaciół – przyjaciół chrześcijan z kościoła koptyjskiego, przyjaciół Żydów. W pewnym sensie wyraziłem więc obawy wszelkich mniejszości i wykorzystałem, że tak powiem, własną tożsamość, własną historię, do tego, by powiedzieć nowej władzy „sprawdzam“ – zostałem papierkiem lakmusowym, który pokazał, że politycy bardziej tolerancyjnej postawy jednak nie mają w planach.

Myślisz, że coming outy publicznych osób to jest strategia, za pomocą której społeczeństwo najlepiej i najszybciej uczy się, że „być LGBT jest OK“?

To zależy od kraju. W USA to się sprawdza, coraz wyraźniej to widać. Tu publiczne coming outy oswajają i powszednieją, to dobry znak. Gdy w 1998 r. w telewizji wyoutowała się Ellen DeGeneres, wywołała trzesięnie ziemi. Natychmiast wylądowała na okładce magazynu „People“, posypały się kontrakty książkowe. W zeszłym roku telewizyjny coming out zrobiła Robin Roberts, prezenterka programu „Good Moring America“. Był niusem przez jeden dzień. Wiadomość trafiła do wszystkich mediów, została pozytywnie skomentowana. Robin dodała, że ma partnerkę, w której jest zakochana. Wszyscy życzyli im szczęścia – i tyle. Bycie LGBT nie budzi już takiej sensacji, jak jeszcze kilka lat temu.

(do rozmowy włącza się siedzący obok Rich Ferraro, wicedyrektor ds. komunikacji w GLAAD, organizacji monitorującej media pod kątem LGBT, z którą współpracuje Omar)

Rich: Coming out jest najważniejszym czynnikiem dochodzenia do równości. Badania pokazują, że największy wpływ na postawę osób hetero wobec dyskryminacji LGBT to znajomość z jakąś osobą LGBT. Gdy Amerykanie zaczęli naprawdę nas poznawać, zobaczyli, że gęba przyprawiana nam przez homofobów to… tylko gęba. Nie zacieramy rąk z radości na myśl o zniszczeniu społeczeństwa, jesteśmy ludźmi jak inni. Z heterykami więcej nas łączy niż dzieli. Gdy ludzie widzą tę „część wspólną“, przestają postrzegać nas jako problem.

Rich, masz jakieś porady odnośnie strategii ruchu LGBT dla polskich aktywistow?

Rich: Zapraszajcie do współpracy sojuszników hetero. Matki i ojców osób LGBT, którzy powiedzą: wspieram moje dziecko bez względu na to, jaką ma orientację czy tożsamość płciową.

To już się dzieje.

Rich: Świetnie. Spróbujcie też przyciągnąć osoby głęboko wierzące, które są nam przyjazne. I celebryci- sojusznicy też są w stanie bardzo pomoc.

Celebrytów też już „zbieramy“.

Rich: W Stanach, mogę to z dumą powiedzieć, celebryta homofob to „gatunek wymierający“. Wspieranie LGBT staje się jedną z wartości amerykańskich. Osoba publiczna, która powie coś homofobicznego, bywa coraz częściej odbierana jako ktoś, kto nie jest patriotą. Albo przynajmniej jako ktoś bez kontaktu z ważnymi dla naszego kraju sprawami.

Rich, chciałabym cię zapytać o jeszcze jedno. Podobno byłeś zaangażowany w kampanię na rzecz obalenia zakazu uczestnictwa transpłciowych kobiet w wyborach Miss Universe.

Rich: Zaczęło się od tego, że na rozdaniu naszych dorocznych nagród w 2012 r. (GLAAD Media Awards – przyp. red.) gościła Miss Universe, a tego samego dnia w świat poszła informacja, że Kanadyjka Jenna Talackova została odrzucona z konkursu, bo jest transpłciowa. Organizatorzy Miss Universe byli gay-friendly, ale czy również trans-friendly? Skontaktowaliśmy się z nimi, umówiliśmy spotkanie. Jedno, drugie… Doprowadziliśmy do spotkania między władzami konkursu a przedstawicielami społeczności trans. Zorganizowaliśmy petycję internetową.

Jednocześnie Jenna była gotowa wytoczyć proces, bo zgodnie z prawem, po prostu jest kobietą.

Rich: Sprawa dotarła do Donalda Trumpa, który byłby stroną procesu jako szef NBC Universal, właściciel konkursu. Do samego procesu nie doszło, bo wcześniej ich przekonaliśmy i zmienili zasady. Jenna została w Kanadzie Miss Wdzięku.

Omar, myślisz czasem, by wrócić do Egiptu?

W sercu jestem Egipcjaninem. Tam jest mój dom i moja rodzina. Pracuję w Nowym Jorku, w GLAAD również dlatego, że to jest organizacja działająca praktycznie międzynarodowo. Amerykańskie media kształtują ludzi nie tylko tu, w USA. Wiesz, jak dorastałem, to nie miałem żadnych kolegów gejów, czułem się totalnym odmieńcem – ale miałem Willa, Grace, Jacka i Karen (bohaterowie „Will & Grace“ – pierwszego sitcomu z pierwszoplanowymi postaciami gejów emitowanego w latach 1998-2006 – przyp. red.). Dzisiejsi nastolatkowie mają „Glee“, „Współczesną rodzinę“ i inne seriale ze wspaniałymi, złożonymi postaciami LGBT.

Egipt jest biednym krajem. Wiele osób nie ma dachu nad głową, ale… talerze telewizji satelitarnej mają. I korzystają z nich. Chłoną zawartość światowych mediów. Niebawem mam wystąpić w pewnej operze mydlanej z wątkami LGBT do obejrzenia on-line. Mam w kontrakcie, że będzie tłumaczona też na arabski.

 

Omar Sharif Jr. ma 32 lata, jest z wykształcenia politologiem. Grał m.in. w serialu „Virginie“ (2005-2006). Był twarzą kampanii reklamowych Coca Coli (2006) i Calvina Kleina (2008) w krajach arabskich. Od trzech lat współpracuje z GLAAD, amerykańską organizacją monitorującą media pod względem LGBT.

Jego dziadek, aktor Omar Sharif (ur. 1932) jest najbardziej znany z trzech filmow; „Lawrence z Arabii“ (1962), „Doktor Żywago“ (1965) oraz musical „Zabawna dziewczyna“ (1968), w którym zagrał Nicka Arnsteina – obiekt westchnień Fanny Brice, granej przez Barbrę Streisand (na zdjęciu obok)

***

Naloty policji motywowane homofobią w Egipcie

Wojskowy reżim chce udowodnić, że jest bardziej islamski od islamistów obalonych w 2013 r. Jak to zrobić? Polując na najłatwiejszą „zwierzynę“, Egipcjan LGBT – pisały media po tym, jak 7 grudnia 2014 r. szwadron policji wraz z ekipą telewizyjną wdarł się do kairskiej sauny. Aresztowano 26 mężczyzn. Odziani tylko w ręczniki, zasłaniający twarze, byli filmowani i potem publicznie ukazani jako „rozpustnicy“ i „zboczeńcy“. Popularna dziennikarka Mona Iraqi opublikowała ich zdjęcia na swym profilu na Facebooku. Wszystkich poddano upokarzającemu analnemu badaniu „na homoseksualizm“ (!). W styczniu na szczęście ich uniewinniono. Organizacje praw człowieka alarmują, że podobnych nalotów było w Egipcie w ciągu ostatnich 18 miesięcy około 50. Szacuje się, że około 150 mężczyzn przebywa obecnie w egipskich więzieniach za domniemaną lub rzeczywistą homoseksualną orientację.

Homoseksualizm pozostaje nielegalny (wprost lub de facto) w 79 krajach świata, w których żyje łącznie ponad 2,7 mld ludzi (największe z nich to Indie, Bangladesz, Pakistan, Iran, Nigeria, Etiopia i Egipt).

 

Tekst z nr 53/1-2 2015.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.