Rodeo nie jest tylko dla hetero

O celebryckich coming outach, o współpracy z dziennikarzami, a także o żonie i dzieciach z Sarah Kate Ellis, szefową amerykańskiej organizacji GLAAD monitorującej media z perspektywy LGBT, rozmawia Pamela Wells

 

fot. mat. pras.

 

Oczekuje się, że zareagujecie za każdym razem, gdy w przestrzeni publicznej padną homo- lub transfobiczne słowa. Ale z drugiej strony media potrafi ą wykorzystać waszą krytykę do stworzenia sensacji. Bywa, że efekt jest odwrotny od zamierzonego: autor homofobicznej wypowiedzi ma dodatkową „reklamę, gdy jest „atakowany“ przez GLAAD. Jak sobie z tym radzicie?

Z natury rzeczy nasza praca polega głownie na reagowaniu. Zwykle nie ma czasu na analizy, trzeba szybko podejmować decyzję, bo nazajutrz media mogą już nie zauważyć naszego oświadczenia.

Zdarza się, że sukces okazuje się porażką, która na koniec jednak jest sukcesem, trudno to wszystko przewidzieć. Na przykład reality show „Duck Dynasty“ – zareagowaliśmy na wypowiedzi Phila Robertsona (porównał gejów do zoofilów, twierdził, że homoseksualizm jest niemoralny – przyp. red.) i został wyrzucony z programu. Sukces? Tak, ale stacja telewizyjna spotkała się później z taką krytyką ze strony widzów, że musieli przywrócić Robertsona. Media nas zmiażdżyły. Pojawiły się artykuły, że GLAAD straciła wyczucie i nie ma już tej mocy, co kiedyś. Porażka! Po czym… w kolejnym sezonie oglądalność „Duck Dynasty“ spadła na łeb na szyję. Dlaczego? Dokładnie nie wiadomo, czy program stał się nudny, czy jednak homofobia Robertsona była nie do przyjęcia? W każdym razie problem praktycznie zniknął.

Czasem media nie mają gorącego tematu do wałkowania, szczególnie w czasie świąt czy dłuższych weekendów – i dzwonią do nas, prosząc o komentarz do jakiejś wypowiedzi, próbując sprowokować konflikt. Trzeba umieć nie dać się wciągnąć, ale i czasem złapać haczyk, jeśli sprawa jest poważna. Zdeklarowanych homofobów i tak nie przekonamy, ci nam przyjaźni pozostaną nam przyjaźni, ale jest jeszcze ten labilny środek – masa ludzi, których serca i umysły możemy zmienić.

Macie specjalny podręcznik dla dziennikarzy o tym, jak unikać języka uprzedzeń wobec LGBT.

To zbiór porad – od najprostszych do bardziej złożonych. Przykładowo: tam, gdzie mowa o gejach, mówmy o gejach, ale tam, gdzie chodzi i o gejów, i o lesbijki – nie pomijajmy lesbijek.

Zdarza się, że dziennikarze sami proszą nas o opinię dotyczącą np. jakiegoś tekstu czy rozwiązania scenariuszowego w przypadku twórców filmowych. Historia kina zna wiele filmów, w których gej czy lesbijka „służyli“ wyłącznie do podszytego homofobią obśmiania lub poniżenia.

Stworzyliśmy też „wskaźnik odpowiedzialności wytworni filmowych“ (Studio Reponsibility Index), za pomocą którego mierzymy, w jaki sposób poszczególne wytwornie filmowe pokazują postaci LGBT.

Te narzędzia są dostępne online, każdy może skorzystać. Siostrzeniec mojej przyjaciółki jest w trakcie procesu korekty płci, wyoutował się znajomym na Facebooku i na koniec dopisał. „A jeśli macie jakieś pytania, to tu linkuję podręcznik“.

Napisać podręcznik to jedno, a sprawić, by media go stosowały – drugie.

To się nie stało z dnia na dzień, trzeba było ładnych paru lat pracy. Oczywiście, jeśli dana stacja telewizyjna, wytwórnia czy dziennikarz jest homofobiczny z przekonania, programowo, to nie ma przestrzeni do dyskusji. Ale w naszym kraju zdecydowana większość nie jest zainteresowana celowym dyskryminowaniem. Wypracowaliśmy dobre relacje z wieloma mediami. Niektórzy dzwonią do nas przed publikacją i pytają o radę, w innych przypadkach my dzwonimy i staramy się załatwić sprawę, zanim ją upublicznimy. Bardzo pomagają porażki konkurencji. Wytwornie uczą się na cudzych błędach.

Doradzacie stacjom telewizyjnym również w zakresie oper mydlanych i programów dla dzieci.
Cały czas starannie mierzymy wszystkie wątki LGBT w telewizji. Ale nie mamy tylko rózgi dla „niegrzecznych“, mamy również marchewkę dla tych, którzy są OK – nasze doroczne nagrody. Mają prestiż, ludzie mediów zabiegają o nie. Nasz doroczny raport na temat widzialności osób LGBT w mediach również jest wysoko ceniony. Producenci telewizyjni i filmowi wiedzą już, że w zakresie tematyki LGBT w mediach jesteśmy ekspertami. Mamy nawet pogrupowane najbardziej typowe i najczęściej używane rozwiązania scenariuszowe dla postaci LGBT w filmach i serialach.

Niedawno rozmawialiśmy ze stacją, która przygotowywała program na temat rodeo. Rodeo i LGBT? Zdziwili się, więc pokazaliśmy im, że istnieje i gejowskie, i lesbijskie rodeo. Dziękowali. (igra.com – oficjalna strona Miedzynarodowego Stowarzyszenia Gejowskiego i Lesbijskiego Rodeo – przyp. red.).

Umiecie też przyciągać gwiazdy. W zeszłym roku na uroczystości wręczenia waszych nagród pojawiła się Madonna przebrana za skauta. Protestowała przeciwko zakazowi coming outu w skautowkich organizacjach.

Celebryci to jest epicentrum amerykańskiej popkultury. Ich wpływ jest nie do przecenienia.

Przypomina mi się Angelina Jolie i jej swoisty „coming out“ – wyjawiając, że przeszła podwójną mastektomię, sprawiła, że tysiące kobiet na całym świecie zrobiły sobie badanie, wiele z nich ustrzegło się przed chorobą.

Ci ludzie mają realną władzę, są w stanie poruszyć opinię milionów. Jeśli uda ci się zainteresować ich daną sprawą, dostajesz extra publicity. A przemysł rozrywkowy jest pełen osób LGBT – od pisarzy po garderobianych i stylistów.

Niedawno wyoutowani aktorzy – Ellen Page i Wentworth Miller chętnie współpracują z organizacjami LGBT. Inni również, ale wciąż wielu celebrytów LGBT siedzi w szafie. Zachęcacie ich, by się ujawniali?

 Widzialność osób LGBT jest absolutnie kluczowa. Niemniej, każdy powinien się outować we własnym tempie, na własnych warunkach, gdy sam/a poczuje, że nadszedł czas. Zdarza się, że doradzamy celebrytom na ich drodze do coming outu. Czasem pracujemy z kimś przez rok i nadal nie jest gotowy. Czasem wystarczą dwa dni – i bach, robi coming out. Zawsze ta współpraca jest poufna. Nie mogę powiedzieć, z kim pracowaliśmy, ale zapewniam: byliśmy „zamieszani“ w wiele celebryckich coming outow.

Pracujesz w mediach od 20 lat. Jesteś wyoutowana i jesteś aktywistką. W zeszłym roku opublikowałaś książkę o swojej rodzinie – o żonie i o waszych dzieciach. Kilka miesięcy temu całowałaś siężoną na okładce magazynu „Time“ pod hasłem „Małżeństwa jednopłciowe już zwyciężyły“.

W 2008 r. Kristen i ja zaszłyśmy w ciąże tego samego dnia. Byłyśmy pierwszą jednopłciową parą, która wzięła ślub w nowojorskim Kościele Episkopalnym. Jestem szczęśliwą mamą i żoną. Pomyślałam, że mogę wykorzystać własne życie, by zmieniać kulturę, w której żyjemy. Odkąd mamy dzieci, czujemy jeszcze większą odpowiedzialność – zrobię wszystko, by ci, którzy przyjdą po nas, mieli lepiej. Chcę lepszego świata dla moich dzieci.

W Polsce chyba trudniej być wyoutowanym, zwłaszcza w pracy. Czego trzeba, byśmy osiągnęli tę „masę krytyczną, po której bycie LGBT zaczyna być czymś zwyczajnym?

Im więcej osób LGBT znasz, tym łatwiej jest ci się pozbyć uprzedzeń na ich temat. Im częściej się outujemy, tym rzadziej jesteśmy spychani na margines. A prekursorzy publicznego coming outu muszą pogodzić się z tym, że przynajmniej przez jakiś czas będą znani tylko z tego. Trzeba przez to przejść. Jestem lesbijką, ale też publicystką, działaczką, córką, siostrą i tak dalej. Wolałabym być znana z moich udanych strategii medialnych, a nie z tego, że jestem homoseksualna, bo cóż to za osiągnięcie? Ale muszę jasno powiedzieć: tę kulturową zmianę w stosunku do osób LGBT, której jesteśmy teraz świadkami, zawdzięczamy tym bohaterom i bohaterkom, którzy wyoutowali/wyoutowały się przed nami.

Polskie media są zdominowane przez mentalność konserwatywno-katolicką. Trudno rozpocząć dyskusję, której tonu nie nadawałby Kościół. Miałabyś jakieś rady?

Nie znam polskich mediów, w ciemno mogłabym powiedzieć tylko: komunikujcie się za pomocą Internetu, mediów społecznościowych. Nie łudźcie się, że ponieważ macie rację, to przekonacie konserwatystów do zmiany poglądów. Żeby zaczęli wreszcie główkować, muszą mieć nóż na gardle. Jeśli zobaczą, że wpływy, a więc i władza, wymyka im się z rąk, sami poproszą o rozmowę.

 

Tekst z nr 52/11-12 2014.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Egipcjanin, pół-Żyd i gej

Omar Sharif Jr., wnuk słynnego aktora Omara Sharifa, opowiada Pameli Wells o swym coming oucie, a do rozmowy włącza się też Rich Ferraro z GLAAD, amerykańskiej organizacji LGBT

 

Omar Sharif Jr. w Nowym Jorku z naszą współpracowniczką, Pamelą Wells. Pamela od kilku lat mieszka na stałe w Polsce ze swoją polską dziewczyną; arch. pryw.

 

List Omara Sharifa Juniora opublikowany przez magazyn LGBT „The Advocate“ w marcu 2012 r.

Piszę ten list pełen obaw o mój kraj, rodzinę i o siebie samego. Rodzice będą zszokowani, pewnie woleliby, bym pozostał w cieniu, przynajmniej przez jakiś czas. Ale nie potrafię. W styczniu 2011 r. opuściłem Egipt z ciężkim sercem, wśród huku wystrzałów na ulicach. (…) Miałem jednak nadzieję, że z tego chaosu wyjdziemy jako społeczeństwo bardziej otwarte i tolerancyjne. (…) W wyniku ostatnich wyborów szanse na świeckie państwo drastycznie zmalały. Wizja Egiptu jako kraju wolnych, równych sobie obywateli, która przyświecała demonstrantom na placu Tahrir w Kairze, rozwiała się. (…) Z wahaniem wyznaję: jestem Egipcjaninem, jestem pół-Żydem i jestem gejem. Moja mama jest Żydówką – w Egipcie to jest poważny coming out, wierzcie mi. A powiedzenie „jestem gejem” równa się mniej więcej stwierdzeniu „szukam guza”, szczególnie, gdy do władzy dochodzą islamiści. Więc pytam sam siebie: czy nadal jestem tam mile widziany? Czy tożsamość Egipcjanina, pół-Żyda i geja pozostanie w mojej ojczyźnie sprzecznością nie do zaakceptowania?

 

Omar, prawie trzy lata temu opublikowałeś w „The Advocate“ comingoutowy list (patrz wyżej – przyp. red.). Jak dziś oceniasz reakcje?

Mój list był wołaniem o tolerancję, poszanowanie różnorodności, ale w związku z rewolucją w Egipcie nie trafił na podatną glebę. Obie strony zareagowały wrogo. Islamiści z powodów oczywistych, ci bardziej umiarkowani – niestety, również. Tak negatywnych reakcji się nie spodziewałem. Myślałem, że buduję między nimi most, tymczasem okazało się, że skoro nie wsparłem jednoznacznie ani tej, ani tamtej strony konfliktu, to zostałem sam, okrzyknięty zboczeńcem i pedofilem.

Czy twój tekst miał wpływ na sytuację osób LGBT w Egipcie?

W arabskim świecie jestem bodaj pierwszą osobą publiczną, która zrobiła coming out. Nadal otrzymuję mnóstwo – bywa, że i 200 jednego dnia – wiadomości na Facebooku czy Twitterze – od młodych ludzi LGBT z całego Bliskiego Wschodu. Dziękują mi, zadają pytania, proszą o pomoc.

Z drugiej strony, wiele osób LGBT w Egipcie, szczególnie tych lepiej sytuowanych, z wysoką pozycją społeczną, nie było, delikatnie mówiąc, zadowolonych z mojego coming outu. Oni żyją sobie spokojnie, nie przyciągając uwagi. Moje wyjście z szafy odebrali jako zagrożenie: jakbym skierował na nich niechciany reflektor. Nagle znaleźli się „na widelcu“ w tych trudnych czasach.

Bo recepta na życie LGBT brzmi „siedź cicho, to będziesz bezpieczniejszy“? Mam wrażenie, że obowiązuje w wielu krajach.

Zrobiłem coming out dla widoczności – ale nie mojej własnej, tylko dla widoczności naszej społeczności. Nie zależało mi, by świat dowiedział się, że „Omar Sharif Jr. jest gejem“. Zależało mi, by inne osoby LGBT, które boją się ujawnić, zobaczyły: „Nie jestem sam/a“.

Były też, oczywiście, powody polityczne. Po rewolucji z 2011 r. autentycznie bałem się władzy Bractwa Muzułmańskiego. Oni zdobyli 70% miejsc w parlamencie. Od prawie czterech lat nie mieszkam w Egipcie, tylko w Nowym Jorku, ale zostawiłem w kraju rodzinę i wielu przyjaciół – przyjaciół chrześcijan z kościoła koptyjskiego, przyjaciół Żydów. W pewnym sensie wyraziłem więc obawy wszelkich mniejszości i wykorzystałem, że tak powiem, własną tożsamość, własną historię, do tego, by powiedzieć nowej władzy „sprawdzam“ – zostałem papierkiem lakmusowym, który pokazał, że politycy bardziej tolerancyjnej postawy jednak nie mają w planach.

Myślisz, że coming outy publicznych osób to jest strategia, za pomocą której społeczeństwo najlepiej i najszybciej uczy się, że „być LGBT jest OK“?

To zależy od kraju. W USA to się sprawdza, coraz wyraźniej to widać. Tu publiczne coming outy oswajają i powszednieją, to dobry znak. Gdy w 1998 r. w telewizji wyoutowała się Ellen DeGeneres, wywołała trzesięnie ziemi. Natychmiast wylądowała na okładce magazynu „People“, posypały się kontrakty książkowe. W zeszłym roku telewizyjny coming out zrobiła Robin Roberts, prezenterka programu „Good Moring America“. Był niusem przez jeden dzień. Wiadomość trafiła do wszystkich mediów, została pozytywnie skomentowana. Robin dodała, że ma partnerkę, w której jest zakochana. Wszyscy życzyli im szczęścia – i tyle. Bycie LGBT nie budzi już takiej sensacji, jak jeszcze kilka lat temu.

(do rozmowy włącza się siedzący obok Rich Ferraro, wicedyrektor ds. komunikacji w GLAAD, organizacji monitorującej media pod kątem LGBT, z którą współpracuje Omar)

Rich: Coming out jest najważniejszym czynnikiem dochodzenia do równości. Badania pokazują, że największy wpływ na postawę osób hetero wobec dyskryminacji LGBT to znajomość z jakąś osobą LGBT. Gdy Amerykanie zaczęli naprawdę nas poznawać, zobaczyli, że gęba przyprawiana nam przez homofobów to… tylko gęba. Nie zacieramy rąk z radości na myśl o zniszczeniu społeczeństwa, jesteśmy ludźmi jak inni. Z heterykami więcej nas łączy niż dzieli. Gdy ludzie widzą tę „część wspólną“, przestają postrzegać nas jako problem.

Rich, masz jakieś porady odnośnie strategii ruchu LGBT dla polskich aktywistow?

Rich: Zapraszajcie do współpracy sojuszników hetero. Matki i ojców osób LGBT, którzy powiedzą: wspieram moje dziecko bez względu na to, jaką ma orientację czy tożsamość płciową.

To już się dzieje.

Rich: Świetnie. Spróbujcie też przyciągnąć osoby głęboko wierzące, które są nam przyjazne. I celebryci- sojusznicy też są w stanie bardzo pomoc.

Celebrytów też już „zbieramy“.

Rich: W Stanach, mogę to z dumą powiedzieć, celebryta homofob to „gatunek wymierający“. Wspieranie LGBT staje się jedną z wartości amerykańskich. Osoba publiczna, która powie coś homofobicznego, bywa coraz częściej odbierana jako ktoś, kto nie jest patriotą. Albo przynajmniej jako ktoś bez kontaktu z ważnymi dla naszego kraju sprawami.

Rich, chciałabym cię zapytać o jeszcze jedno. Podobno byłeś zaangażowany w kampanię na rzecz obalenia zakazu uczestnictwa transpłciowych kobiet w wyborach Miss Universe.

Rich: Zaczęło się od tego, że na rozdaniu naszych dorocznych nagród w 2012 r. (GLAAD Media Awards – przyp. red.) gościła Miss Universe, a tego samego dnia w świat poszła informacja, że Kanadyjka Jenna Talackova została odrzucona z konkursu, bo jest transpłciowa. Organizatorzy Miss Universe byli gay-friendly, ale czy również trans-friendly? Skontaktowaliśmy się z nimi, umówiliśmy spotkanie. Jedno, drugie… Doprowadziliśmy do spotkania między władzami konkursu a przedstawicielami społeczności trans. Zorganizowaliśmy petycję internetową.

Jednocześnie Jenna była gotowa wytoczyć proces, bo zgodnie z prawem, po prostu jest kobietą.

Rich: Sprawa dotarła do Donalda Trumpa, który byłby stroną procesu jako szef NBC Universal, właściciel konkursu. Do samego procesu nie doszło, bo wcześniej ich przekonaliśmy i zmienili zasady. Jenna została w Kanadzie Miss Wdzięku.

Omar, myślisz czasem, by wrócić do Egiptu?

W sercu jestem Egipcjaninem. Tam jest mój dom i moja rodzina. Pracuję w Nowym Jorku, w GLAAD również dlatego, że to jest organizacja działająca praktycznie międzynarodowo. Amerykańskie media kształtują ludzi nie tylko tu, w USA. Wiesz, jak dorastałem, to nie miałem żadnych kolegów gejów, czułem się totalnym odmieńcem – ale miałem Willa, Grace, Jacka i Karen (bohaterowie „Will & Grace“ – pierwszego sitcomu z pierwszoplanowymi postaciami gejów emitowanego w latach 1998-2006 – przyp. red.). Dzisiejsi nastolatkowie mają „Glee“, „Współczesną rodzinę“ i inne seriale ze wspaniałymi, złożonymi postaciami LGBT.

Egipt jest biednym krajem. Wiele osób nie ma dachu nad głową, ale… talerze telewizji satelitarnej mają. I korzystają z nich. Chłoną zawartość światowych mediów. Niebawem mam wystąpić w pewnej operze mydlanej z wątkami LGBT do obejrzenia on-line. Mam w kontrakcie, że będzie tłumaczona też na arabski.

 

Omar Sharif Jr. ma 32 lata, jest z wykształcenia politologiem. Grał m.in. w serialu „Virginie“ (2005-2006). Był twarzą kampanii reklamowych Coca Coli (2006) i Calvina Kleina (2008) w krajach arabskich. Od trzech lat współpracuje z GLAAD, amerykańską organizacją monitorującą media pod względem LGBT.

Jego dziadek, aktor Omar Sharif (ur. 1932) jest najbardziej znany z trzech filmow; „Lawrence z Arabii“ (1962), „Doktor Żywago“ (1965) oraz musical „Zabawna dziewczyna“ (1968), w którym zagrał Nicka Arnsteina – obiekt westchnień Fanny Brice, granej przez Barbrę Streisand (na zdjęciu obok)

***

Naloty policji motywowane homofobią w Egipcie

Wojskowy reżim chce udowodnić, że jest bardziej islamski od islamistów obalonych w 2013 r. Jak to zrobić? Polując na najłatwiejszą „zwierzynę“, Egipcjan LGBT – pisały media po tym, jak 7 grudnia 2014 r. szwadron policji wraz z ekipą telewizyjną wdarł się do kairskiej sauny. Aresztowano 26 mężczyzn. Odziani tylko w ręczniki, zasłaniający twarze, byli filmowani i potem publicznie ukazani jako „rozpustnicy“ i „zboczeńcy“. Popularna dziennikarka Mona Iraqi opublikowała ich zdjęcia na swym profilu na Facebooku. Wszystkich poddano upokarzającemu analnemu badaniu „na homoseksualizm“ (!). W styczniu na szczęście ich uniewinniono. Organizacje praw człowieka alarmują, że podobnych nalotów było w Egipcie w ciągu ostatnich 18 miesięcy około 50. Szacuje się, że około 150 mężczyzn przebywa obecnie w egipskich więzieniach za domniemaną lub rzeczywistą homoseksualną orientację.

Homoseksualizm pozostaje nielegalny (wprost lub de facto) w 79 krajach świata, w których żyje łącznie ponad 2,7 mld ludzi (największe z nich to Indie, Bangladesz, Pakistan, Iran, Nigeria, Etiopia i Egipt).

 

Tekst z nr 53/1-2 2015.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.