Głuchy gej może wszystko

Z artystą wizualnym i performerem DANIELEM KOTOWSKIM o języku migowym i fonicznym, o audyzmie i o homofobii, a także o jego chłopaku Tomku oraz o czytaniu polskiego hymnu rozmawia Jakub Wojtaszczyk

 

Foto: Milena Liebe

 

Jaki był twój pierwszy język – migowy czy polski?

Jestem głuchy od urodzenia. Dorastałem w słyszącej rodzinie, w której mieliśmy swój własny, „domowy” język migowy. Co prawda przebywałem w otoczeniu osób głuchych, m.in. wujka, brata mamy. Podglądałem go, gdy migał w PJM (polskim języku migowym – przyp. red.). Ta reprezentacja sprawiła, że byłem w komfortowej sytuacji. Nawet za dzieciaka, kiedy nie w pełni panowałem nad językiem migowym, już włączałem się do rozmowy dorosłych. Pamiętam, gdy zaobserwowałem dialog między wspomnianym wujem i mamą, od razu z dumą zamigałem coś do nich. Używałem dość naiwnych gestów, a oni śmiali się, bo nie mieli pojęcia, co chciałem przekazać, ale jednocześnie zachęcali do kolejnych prób. Nie czułem się „inny”. Miałem szczęście, bo większość osób głuchych za dziecka nie ma za bardzo kontaktu ze swoją słyszącą rodziną. Nikt nie dopasowuje do nich komunikacji, nie uczy języka migowego. Zdarza się, że rodzice mówią fonicznie (fonicznie, czyli głosem – w odróżnieniu od mówienia poprzez miganie – przyp. red.) do dziecka i oczekują, że się „dostosuje”. Takie dziecko czuje się porzucone i samotne. Bywa jedyne głuche w rodzinie. Miałem szczęście, że moje dzieciństwo wyglądało zupełnie inaczej.

A co z rówieśnikami?

Kolejny raz miałem szczęście, bo od zerówki mieszkałem w internacie dla głuchych dzieci, gdzie migałem jak wszyscy, więc taka forma komunikacji była dla mnie naturalna. Jednocześnie nie był to okres pełnej świadomości w używaniu języka, bo nie wiedziałem, czy używam PJM czy SJM (systemu językowo- -migowego – przyp. red.). Różnicę zobaczyłem dopiero w liceum.

Czym różni się PJM od SJM?

PJM to język polskich Głuchych – z odrębną gramatyką i systemem znaków. Ma swoją charakterystykę, która związana jest z naszą kulturą, tożsamością, historią. Natomiast SJM to sztuczny język wymyślony przez słyszących, aby mogli komunikować się z osobami głuchymi. Wszystkie zdania jednak ułożone są wedle polskiej gramatyki. Głusi nie rozumieją tych komunikatów, bo to po prostu nie jest nasz język, musimy się go nauczyć. Podobnie z językiem polskim. Jest dla nas obcy, ale przyswajamy go poprzez odpowiednie metody w PJM. Niestety zdarza się, że lekcje dla niesłyszących prowadzone są w fonicznym języku polskim albo w SJM. A to przecież tak, jakby Polaków matematyki uczono w chińskim! Sam nauczyłem się mówić fonicznie, kiedy chodziłem w szkole do logopedy. Dziś mój rozwój mowy się zatrzymał, ponieważ nie mam możliwości kontynuowania lekcji. Na szczęście, wraz ze wzrostem świadomości i inkluzywności, PJM staje się bardziej popularny. Ogromne efekty daje też dwujęzyczność w edukacji, czyli używanie języka polskiego pisanego i PJM. Spotkałem się z nią w liceum, bo miałem Głuchego polonistę. Dzięki niemu się rozwinąłem. Wcześniej, choć miałem głowę pełną pomysłów, o których chciałem migać, nauczycielka nie za bardzo rozumiała, co chcę przekazać. Wtedy tym bardziej poczułem, że SJM nie jest moim językiem.

Czy życie w internacie nie odseparowało cię od rodziny?

Nie, uwielbiałem internat, ha, ha! Do podstawówki i gimnazjum chodziłem w Śródborowie. Natomiast do liceum – w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Głuchych, na Łuckiej w Warszawie. Do rodziców, którzy mieszkają we wsi koło Ostrowi Mazowieckiej wracałem co weekend. W domu spędzałem też wakacje i święta, więc mieliśmy ciągły kontakt.

Szkoły dla Głuchych to dla ciebie bezpieczna bańka?

Z tym bywało różnie. Zwłaszcza podstawówka i gimnazjum były wyzwaniem, ponieważ uczyło tam tylko dwóch Głuchych nauczycieli. Reszta słyszała. Co prawda pozwalali nam migać, co nie jest wcale takie oczywiste. Posługiwano się jednak głównie SJM. Przez to komunikacja była naprawdę trudna, ale nie mieliśmy wyboru. Ograniczało to moją swobodę wyrażania się, choć od zawsze czułem taką potrzebę. Dopiero w liceum spotkałem Głuchych nauczycieli, migających w PJM. Dostałem autorytety, co dało mi siłę i zwiększyło świadomość. Otrzymałem język. Wcześniej tylko trochę znałem polski. W liceum nauczyciele mówili, że możemy robić wszystko, co sobie wymarzymy. Ich słowa zmotywowały mnie do kontynuowania nauki. W pełni poczułem ideę „The Deaf Can!”, czyli Głusi mogą wszystko. Dzięki temu hasłu zdecydowałem się pójść na studia na Polsko-Japońską Akademię Technik Komputerowych, a później na Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Obecnie jestem studentem Szkoły Doktorskiej Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku.

Skąd to artystyczne zacięcie?

W liceum spotkałem Głuchego nauczyciela, który skończył ASP. Otworzył mi oczy na możliwości, które mają osoby takie, jak ja. Wcześniej przez barierę językową nie miałem dostępu do informacji. Teraz wiedzę dostałem w PJM. Wspomniany nauczyciel zabierał nas do muzeów i galerii sztuki. Oprowadzał nas po wystawach. Zaraził mnie swoją pasją. Stałem się świadomy, że dzięki ustawie o dostępności dla osób z niepełnosprawnością nikt nie może odmówić mi edukacji na wyższej uczelni. Mam prawo korzystać z tłumacza! W taki sposób opadały kolejne bariery. Oczywiście to nie oznacza, że nie spotkałem się ze stereotypami, ale te obalałem poprzez sztukę. To moja misja, aby w taki sposób uświadamiać słyszących o osobach głuchych.

Opowiedz o stereotypach.

W polskim opresyjnym systemie rzeczywistość dostosowana jest do normatywnego człowieka – białego, heteroseksualnego mężczyzny, który słyszy, pisze i mówi biegle po polsku. Jeśli Głuchy osiągnie jedną z tych umiejętności, na przykład dobrze mówi lub dobrze pisze po polsku, doświadcza mniejszej dyskryminacji, jest lepiej traktowany. Jeżeli zna tylko migowy, przywileje nie są mu dane. Pojawia się dystans, niechęć do współpracy, albo wręcz słyszący mówi, że Głuchy nie może czegoś zrobić, bo jest gorszy. Sam co prawda dobrze piszę po polsku, ale nie słyszę. Jakiś czas temu miałem podpisać umowę najmu pracowni artystycznej. Na samym dole dokumentu był zapis o kontakcie telefonicznym. Poprosiłem o zmianę na kontakt po przez sms-a lub maila. Pośrednik nie zgodził się, zaproponował, abym wziął osobę słyszącą do kontaktu. Odmówiłem. Poczułem, że to ogromny akt dyskryminacji.

Protekcjonalne traktowanie jest również elementem audyzmu, czyli dyskryminacji osób głuchych. Mówię o takich sytuacjach, w których na przykład Głuchy chce coś zamówić do jedzenia, a stojący obok słyszący postanawia zrobić to za niego. Wtedy zawsze czuję się niekomfortowo. To bliskie stwierdzenia, że głusi są głupsi, co też jest powszechnym stereotypem. Bardzo często jednak audyzm zależy od pojedynczych osób. Dużo większy jest problem systemowy, czyli powszechny brak PJM na przykład w przestrzeni edukacyjnej, urzędowej, miejskiej.

Jak wyglądała twoja droga artystyczna?

Na początku nie miałem pojęcia, jak działa „mechanizm” sztuki. Intensywnie brałem udział w konkursach, ponieważ chciałem stać się widoczny na scenie artystycznej w Polsce. Udało mi się. Pamiętam, że mocno przeżyłem performance „Narzędzie do posługiwania się mową”. W jego trakcie zachęcałem osoby, by za pomocą czatu na ZOOM-ie anonimowo przysyłały mi pojedyncze słowa, całe zdania, różne hasła. Następnie wypowiadałem je na głos. Byłem narzędziem tych osób do posługiwania się językiem, żywym syntezatorem mowy. Pojawiła się przemoc słowna. Otrzymałem teksty: „Jestem głuchoniemy”, „Jestem pedałem”, „Jebać (tutaj imię i nazwisko osoby związanej z polityką)”. Czytałem je wszystkie. Pojawiły się też intymne historie, wiersze. Wyrażano troskę o mnie. Po 25 minutach byłem fizycznie i psychicznie wykończony. Dotychczas unikałem używania języka migowego do swojej twórczości. Kiedy mi się jednak zdarzyło, pojawiały się głosy, że to „piękny taniec”, albo „piękny gest”. Czułem się uprzedmiotowiony. Teraz jednak mam w planach stworzyć pracę z użyciem mojego języka. Chcę odzyskać jego podmiotowość. Język migowy to język, co nie dla wszystkich jest jasne.

Również inne twoje działania artystyczne opierają się na czytaniu na głos, na przykład polskiego hymnu.

Wybrałem tekst rozpoznawalny, trafiający do każdego odbiorcy. Kiedy poszedłem na studia, między osoby słyszące, zorientowałem się, dla kogo świat jest zaprojektowany i jak wyglądają relacje międzyludzkie. Chciałem komunikować się z rówieśnikami. Pisałem do nich na kartce czy w telefonie. Czułem jednak dystans. Nie jestem normatywny. Dlatego obawiałem się mówić. Myślałem, że mi nie wypada. W pewnym momencie jednak odzyskałem moją wewnętrzną siłę. Postanowiłem przeciwstawić się rzeczywistości. Kiedy mówię fonicznie, prowokuję, a to automatycznie stawia opór całemu systemowi. Jeżeli ludzie mówią: „Proszę się dostosować i mówić”, odpowiadam: „Dobrze, mogę to zrobić” i czytam swoim głosem. Prócz hymnu, mówiłem też między innymi w performansie „W Rzeczypospolitej Polskiej językiem urzędowym jest język polski”, w którym zwracałem uwagę na dominację języka fonicznego, czyli mówionego języka polskiego. Byłem zaskoczony, że udało mi się te prace zrealizować, bo bardzo często, kiedy migamy, jesteśmy postrzegani jako grupa nieprzynależąca do projektu świata idealnego człowieka, czyli wspomnianego pełnosprawnego, zdrowego, słyszącego, białego heteroseksualnego mężczyzny. Nie da się migania dostosować do panujących norm, to obcy element. Chciałem się wtrącić w ten porządek i wykorzystać zasady dominującego systemu do swojej pracy. W taki sposób obchodzę te reguły i sprzeciwiam się wzorowi idealnego człowieka. Ludzi przyciągają towarzyszące mi emocje.

Kiedy narodziła się u ciebie ta potrzeba aktywizmu przez sztukę?

Czuję, że od zawsze ją w sobie pielęgnowałem. W mojej rodzinie kobiety zawsze były na równi z mężczyznami – dlatego kiedy w dorosłym życiu zobaczyłem mizoginię, poczułem ogromną niezgodę. Traktowanie kobiet przez PiS i mnożenie kolejnych zakazów ma w sobie wiele analogii z tym, jak traktuje się głuche osoby. Dyskryminacja budzi mój protest. Sztuka tak mi się spodobała, bo dała mi możliwość przekazywania głębszego sensu i większego sprzeciwu. Mówię o tym, co jest mi znane i bliskie, o sytuacji głuchych, o tym, jak się czuję w Polsce.

Audyzm przypomina chyba też homofobię. Jak jako gej radzisz sobie z podwójnym wykluczeniem?

Opresyjność systemu jest bardzo podobna. Osoby głuche nie mają dostępu do PJM w przestrzeni publicznej, a osoby LGBTQ+ są dyskryminowane prawnie. W Polsce trwa festiwal homofobii. Sam jej na szczęście nie doświadczyłem w wersji ostrej, podobnie jak i audyzmu – ale znajomi i rodzina opowiadali mi o swoich doświadczeniach. Kiedy pracodawca podczas rozmowy kwalifikacyjnej dowiadywał się, że osoba jest niesłysząca, mówił wprost, że jej nie przyjmie, bo jest głucha. Wielokrotnie też wyśmiewano język migowy, mówiono, że jest prymitywną formą komunikacji. Robiono to zarówno na żywo, w przestrzeni publicznej, autobusach i tramwajach, jak i w sieci, na przykład w komentarzach na socialach. Od zawsze też – czy to w szkołach czy w rodzinach – stawiano na prymat nauki mowy, a nie PJM. Niedawno mojemu koledze odmówiono przedłużenia abonamentu telewizyjnego – pracowniczka salonu podała kartkę z odręcznie napisanym zdaniem: „My w tym salonie nie obsługujemy osób niedosłyszących”. Natomiast mój inny znajomy, szukając randki przez aplikację, został zablokowany przez potencjalnego kandydata, gdy wyznał, że jest niesłyszący. Niestety, nie jest to jednostkowy przypadek.

Kiedy zrozumiałeś, że jesteś gejem?

Po prostu wiedziałem, że podobają mi się chłopcy i już. Nie czułem się z tego powodu źle. Traktowałem ten fakt jako coś oczywistego. Pamiętam, że już kiedy dorastałem, nie interesowały mnie koleżanki, tylko podglądałem zachowania rówieśników, chłopaków. W głowie mam pierwsze rozczarowanie, kiedy zobaczyłem, jak jeden z nich podrywał dziewczynę, zamiast innych chłopaków (śmiech). Innym razem, gdy koleżanka w gimnazjum chciała ze mną chodzić, poczułem się fizycznie źle! Nie chodziło konkretnie o tę osobę, tylko fakt, że jest dziewczyną. Nie mogłem sobie wyobrazić takiego związku. Na lekcjach jednak nigdy nie poruszano tematu orientacji. Prawdziwą świadomość mojej orientacji zyskałem dopiero w liceum. Wcześniej nie wiedziałem, że jestem gejem, bo nie znałem tego słowa. Podobali mi się chłopacy i naprawdę nie widziałem w tym niczego dziwnego. Uznałem, że tak po prostu ma być. Kiedy w końcu trafiłem w internecie na słowo „gej”, przeczytałem jego znaczenie i pomyślałem: „Wow”. Otwarcie powiedziałem o sobie moim przyjaciołom. Zaakceptowali mnie. Pamiętam, że na wychowaniu do życia w rodzinie nauczycielka stwierdziła, że związek dwóch mężczyzn jest niemożliwy. Poczułem się niekomfortowo. Na szczęście na przerwie klasa wyraziła oburzenie słowami kobiety. Gdy myślę o tamtym czasie, nie zauważam zbyt dużych trudności. No chyba, że z rodzicami…

Jak zareagowali?

Na początku było trudno, ale w końcu, po rozmowach, wyszło bardzo pozytywnie. Nie chcę za wiele o tym mówić… Mój chłopak Tomek poznał moją rodzinę, więc to jest dla mnie najważniejsze.

Kiedy zaczęliście się spotykać?

Byliśmy smarkaczami, miałem 18, a on 17 lat! Tomek, który też jest Głuchy, zobaczył w internecie moje zdjęcie ze studniówki. Stwierdził, że wyglądam bardzo przystojnie i od razu się zakochał. Zaczęliśmy ze sobą pisać w social mediach. Później gadaliśmy na kamerce. Na początku „chodziliśmy” ze sobą online, bo ja mieszkałem w Warszawie, a on na Śląsku. Później Tomek się przeprowadził. To mój pierwszy chłopak. Jesteśmy ze sobą już prawie 12 lat.

Słyszące osoby LGBTQ+ w nastoletnim wieku, bardzo często szukają reprezentacji LGBTQ+ w filmach czy książkach. Czy ty miałeś takie osoby?

W czasie dorastania nie wiedziałem, że w ogóle można szukać bohatera LGBTQ+. Natomiast w liceum, w nieistniejącej już Bastylii na placu Zbawiciela w Warszawie, pierwszy raz trafiłem na któryś z numerów „Repliki” – to właśnie wasz magazyn wprowadził mnie w nieheteronormatywny świat! Później szukałem Głuchych gejów, ale nikogo takiego nie znalazłem. Dziś jestem wielkim fanem Nyle’a DiMarco (amerykański głuchy model, aktor i aktywista – przyp. red.). W rozmowach z głuchymi osobami LGBTQ+ często pojawia się wątek podwójnej tożsamości, to znaczy, kim bardziej się osoby czują – Głuchymi czy nieheteronormatywnymi. Kiedy myślę o sobie, czuję silniejszy związek z byciem gejem, a dopiero później Głuchym. Teraz szukam reprezentacji LGBTQ+ w internecie, częściej niż Głuchej.

W reportażu „Głusza” Anna Goc pisze, że w języku migowym na słowo „pedofil” migało się dwa znaki: „gej” i „dzieci”. Czy homofobia jest silna wśród Głuchych?

Błędne miganie znaku „pedofil” wynikło z braku edukacji dwujęzycznej. System sprawił, że osoby głuche dobrze nie znają języka polskiego. Napisane słowa „pedofil” i „pedał” wyglądają bardzo podobnie, dlatego zaczęto je migać w połączeniu. Błąd może zależeć też od wielu innych czynników. Niektóre osoby mogły nie wiedzieć, jak migać słowo „pedofil” i szukały podobnego znaku, albo nie mieli wiedzy o nieheteronormatywnej społeczności. Sam w PJM „pedofila” migam znakami „dziecko” i „obłapiać”. Nie ma w tym znaku osoby. Istotna jest sama czynność.

Jeśli mowa o homofobii wśród głuchych, muszę przyznać, że – prócz pojedynczych przypadków – jej nie dostrzegam. Oczywiście, jak i u osób słyszących, zdarzają się odstępstwa, na przykład ostrego migania wyzwiska „pedał”, albo wyzywania trans kobiet, że mają „kiełbasę”. Mimo to, mam wrażenie, że wszystkie osoby głuche dzielą doświadczenie dyskryminacji, dlatego kierują się raczej akceptacją niż wrogością. Poza tym jest nas stosunkowo niewiele. Wszyscy się znamy, mamy swój język, żyjemy w małych społecznościach. Warszawa Głuchych to wieś! Nie mamy wyjścia, tylko się tolerować. Jeżeli byśmy tego nie robili, stracilibyśmy ze sobą kontakt. Piętnowane są przejawy ageizmu czy seksizmu. Podobnie, jak dyskryminacja słabosłyszących przez Głuchych i odwrotnie, Głuchych przez osoby słabosłyszące.

Czy nasza społeczność LGBTQ+, organizacje LGBTQ+ są wspierające dla osób głuchych? Jak to widzisz?

Z roku na rok sytuacja zmienia się na lepsze. Dużo w tej kwestii robi Fundacja Cicha Tęcza, organizując najróżniejsze inicjatywy dla Głuchych. Stowarzyszenia i fundacje publikują też filmy z tłumaczeniem na język migowy lub z polskimi napisami, jak Grupa Stonewall czy Bart Staszewski w swoim filmie „Artykuł Osiemnasty”. Dwie tłumaczki były też obecne podczas wiecu poparcia dla Margot ze Stop Bzdurom przy Pałacu Kultury i Nauki. Również podczas premiery magazynu „Duma” tłumaczono na migowy występ drag queens. Ludzie stają się coraz bardziej świadomi, wrażliwsi. Nie chcą nas dyskryminować. Wierzę, że małe kroki prowadzą do dużych zmian. 

Rozmowę z Danielem Kotowskim tłumaczyła Weronika Szymańska-Gątarek – dziękujemy.   

***

Daniel Kotowski – (ur. 1993), artysta wizualny, performer. Współpracował z Zachętą – Narodową Galerią Sztuki, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie i innymi instytucjami kulturalnymi. Uczestnik Szkoły Doktorskiej ASP w Gdańsku. W swoich pracach odnosi się do doświadczenia własnego ciała jako osoby głuchej i homoseksualnej, relacji międzyludzkich i polityki społecznej.