Lutz van Dijk – „Cholernie mocna miłość. Prawdziwa historia Stefana K. i Williego G.“

wyd. ha!art 2017

Stefan K. miał 16 lat, gdy poznał nieco starszego Williego G. Zakochali się w sobie od razu na pierwszym przypadkowym spotkaniu na ulicy. Stefan był Polakiem, uwielbiającym teatr rozwozicielem pieczywa. Willi był Austriakiem, żołnierzem Wehrmachtu. Ich szczęśliwa miłość trwała pól roku – od listopada 1941 r. do kwietnia 1942 r. Gdzie? W Toruniu, mieście należącym wtedy do III Rzeszy. Przed wojną w Toruniu była Polska; homoseksualizm należał do sfery tabu, ale nie był karany. Postępowy, jak na ówczesne czasy, kodeks karny z 1932 r. nie uznawał relacji homoseksualnych za przestępstwo. Ale po wrześniu 1939 r. w Toruniu była III Rzesza – a w III Rzeszy na podstawie okrytego złą sławą paragrafu 175 skazywano za homoseksualizm tysiące ludzi. Willi to wiedział i uświadomił Stefana. Byli jednak pełni nadziei – marzyli, że po wojnie zamieszkają razem w Wiedniu. A potem Williego przerzucono na wschód – Hitler potrzebował tam więcej żołnierzy. Willi obiecał pisać listy. Mijały jednak tygodnie i nie było wiadomości. Stefan zamartwiał się. W końcu zdobył ogólny adres, na który można było pisać do Wehrmachtu na front wschodni i wysłał piękny, miłosny list. Kilka tygodni później dostał wezwanie na gestapo. Pokazano mu przechwycony list, niezbity dowód „zboczenia”. Do domu Stefan już nie wrócił. Został pobity do nieprzytomności, wkrótce zapadł wyrok: 5 lat. Potem była więzienna gehenna. Opisana ze szczegółami, a i tak trudna do wyobrażenia. Stefan był kilkukrotnie przenoszony. Koniec wojny zastał go w więzieniu na wysepce niedaleko Hamburga. Stefan był tak wycieńczony, że spędził w szpitalu 4 miesiące. Pełni zdrowia nie odzyskał nigdy. Do Polski był w stanie wrócić dopiero po dwóch latach. I nikomu w Polsce nie opowiedział swej historii. Nigdy też nie spotkał już Williego, którego kochał do końca życia. Zmarł w Warszawie w 2003 r. w wieku 78 lat. Stefan K., właściwie Teofil Kosiński, bał się szykan za homoseksualizm i szykan za zdradę – wszak kochał „wroga”. W 1990 r., do Stefana, wtedy 65-letniego schorowanego rencisty, dotarł Lutz van Dijk, niemiecki aktywista LGBT. To właśnie Lutzowi Stefan powiedział o miłości do Williego i o więzieniu. Spisane przez Lutza wspomnienia wyszły w Niemczech w 1991 r. Potem jeszcze w wielu innych krajach. Stefan wyjeżdżał na spotkania autorskie m.in. do Holandii i do USA. Skazanych za homoseksualizm Polaków były w czasach III Rzeszy co najmniej setki, Niemców – wiele tysięcy (w obozach koncentracyjnych nosili na pasiakach nazistowski symbol homoseksualisty – różowy trójkąt). Teofil Kosiński jest jedynym polskim gejem, który siedział za homoseksualizm a potem odważył się mówić. Ale nie w Polsce. I dziś, 26 lat od niemieckiego wydania, 14 lat po śmierci, wspomnienia Stefana ukazują się drukiem w Polsce. Publikacja jest wzbogacona o tekst Lutza napisany specjalnie do polskiego wydania, a także o posłowie dr Joanny Ostrowskiej, które pokazuje cały okrutny kontekst dramatu Teofila. To integralne części książki, podobnie jak kalendarium wydarzeń związanych z traktowaniem osób LGBT w Niemczech i w Polsce w XX w. Nawet to kalendarium czyta się ze ściśniętym gardłem, bo pokazuje ono, że sprawa skazanych za homoseksualizm to nie tylko przeszłość, to również teraźniejszość – ustawa rehabilitująca ofiary paragrafu 175 po 1945 r. (przepis przetrwał Hitlera i obowiązywał jeszcze wiele lat) ma być głosowana w niemieckim parlamencie w tym roku. W Berlinie pomnik pamięci ofiar nazizmu skazanych za homoseksualizm stoi dopiero od 9 lat. W Polsce do dziś nie ma żadnego. Mamy na razie tylko zeszłoroczną książkę „Mężczyźni z różowym trójkątem” Heinza Hegera, wydaną 44 lata po niemieckiej premierze, i teraz „Cholernie trudną miłość”. Opowieść Stefana/Teofila rozerwie wam serca. O jednej z pierwszych randek z Willim, w starej opuszczonej szopie na przedmieściach Torunia, pisze on tak: Pocałował mnie niezwykle delikatnie – do tej pory niemal nie wyobrażałem sobie, że męski pocałunek może tak wyglądać. Odpiął kilka guzików mojej koszuli i palcami pogładził ostrożnie moją skórę. Zadrżałem. To było tak różne od walenia konia z chłopakami. (…) Przez dłuższą chwilę Willi patrzył na mnie przenikliwie, nie mówiąc ani słowa. Potem wyszeptał mi do ucha: „Wzięło mnie, Stefan! Chcę żyć z Tobą!”. A po chwili: „Fatalna historia, co?” (Mariusz Kurc)

Tekst z nr 69 / 9-10 2017.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.