Obywatel Kluk

Z ARKIEM KLUKIEM, prezesem poznańskiej Grupy Stonewall o Marszach Równości, o prezydencie Jaśkowiaku, o Wiośnie, o coming oucie przed mamą, o striptizie w klubie gejowskim i o otwartych związkach rozmawia MARIUSZ KURC

 

Foto: archiwum prywatne

 

W zeszłym roku pomysł tęczowych flag na tramwajach wypalił tak, że o poznańskim Marszu Równości mówiła cała Polska.

A w tym roku będzie jeszcze lepiej! Zapraszam 6 lipca.

To będzie ostatni Marsz organizowany przez ciebie jako prezesa Grupy Stonewall. W sierpniu twoje obowiązki przejmuje Mateusz Sulwiński.

Nadszedł czas na zmiany. Nie ukrywam, że chciałbym mocniej zaangażować się politycznie. Jak dokładnie, jeszcze nie jest sprecyzowane, ale pewnie wiesz, że działam w Wiośnie. Z GS nie odchodzę – zostaję jako członek zarządu. Teraz pełną parą idą przygotowania do Marszu i słysząc glosy różnych działaczy, chciałbym podkreślić: Grupa Stonewall ma postulaty polityczne. Marsz Równości też. Cała sprawa LGBT też ma wymiar polityczny.

Na Marszu Równości w Łodzi przyjaźni nam politycy dostali od organizatorów zakaz wypowiadania się. Logotypy partyjne mogły ponoć być obecne w ograniczonym zakresie.

To jest absurd! Krzysiek Śmiszek opowiadał mi, że gdy szedł razem z innymi w pierwszym Marszu Równości w Krakowie 15 lat temu, to marzył, by politycy zainteresowali się kwestiami LGBT, by stali się sojusznikami. A teraz, gdy tacy politycy już są, odrzucamy ich? To niby jak mają zostać wprowadzone związki partnerskie czy równość małżeńska? Nie w Sejmie, nie przez polityków? Na Marszu w Poznaniu politycy będą. I zapraszamy wszystkich ze swoimi emblematami. Czy politycy, czy, nie wiem, policjanci albo przedstawiciele firm, jeśli chcą iść w naszym Marszu ze swoimi emblematami, to dla nas to jest wzmacniające, a nie osłabiające.

21 maja Grupie Stonewall stuknęły 4 lata. Razem z tegorocznym będziecie mieć na koncie 5 Marszów. Prowadzicie codzienną, różnorodną działalność – i idziecie jak burza. Jak to się stało?

Marsz z 2014 r. wyglądał tak, że w ponury listopadowy dzień jakieś 150 osób w kurtkach przez około godzinę szło paroma ulicami, niosąc jedną tęczową flagę. Nie było w tym grama energii. Impreza straciła impet, pojawiły się głosy, że kolejny, jedenasty Marsz, pewnie się nie odbędzie. Miałem pomysł na organizację działającą stale, nie tylko na Marsz. Ze starej gwardii działaczy zostały resztki, sporo świeżych osób miało, jak się okazało, słomiany zapał, więc ten nowy twór, Grupa Stonewall, rodził się trochę w bólach, ale się urodził. Zaczęliśmy od Marszu. Przesunęliśmy jego datę tak, by było cieplej i powiedzieliśmy wprost: to jest impreza LGBT. Nie marsz wszelkich wykluczonych, jak to formułowano wcześniej. Solidaryzujemy się i zapraszamy wszelkie grupy mniejszościowe – i Romów, i osoby z niepełnosprawnościami itd., ale sztandar Marszu jest tęczowy, postulaty dotyczą LGBT. Wcześniej to było trochę „chowanie się” za tymi innymi grupami, które wcale niekoniecznie chciały z nami być w jednym worku.

Prezydent Jaśkowiak był pierwszym prezydentem miasta w Polsce, który poszedł w Marszu Równości.

Na ten sukces ciężko zapracowaliśmy. Prezydent nie był 4 lata temu tak LGBT-friendly, jak dziś. Na pytanie dziennikarza, czy wybierze się na Marsz, odpowiedział wtedy, że musi sprawdzić, czy ludzie LGBT są dyskryminowani i… porozmawiać z żoną. Dziwnie. Na to opublikowaliśmy list otwarty z wyjaśnieniami, na czym polega dyskryminacja ludzi LGBT. Bo nie tylko na tym, że można dostać po ryju za bycie gejem. To, że prezydent zmienił stanowisko, jest naszą zasługą. Co roku idzie z nami.

Arek, wydajesz się naturalnym liderem, ludzie do ciebie lgną. Zawsze miałeś żyłkę działacza?

Raczej tak. Sześć lat byłem harcerzem… Bezpośrednią iskrą do aktywizmu LGBT były wycieczki na Parady w innych krajach z moim ówczesnym chłopakiem Pawłem Skrodzkim.

Współzałożycielem Stonewall.

Tak. Pierwszy był Tel Aviv – 100 tysięcy osób, mega power, coś niesamowitego. Potem Amsterdam, Londyn. Cały czas myślałem: kurde, zróbmy coś takiego u siebie, why not? Ja jestem rewolucjonistą. Półśrodki mnie nie interesują. Taka postawa, że trzeba garniturek założyć i pilnować, byśmy „nie zrazili społeczeństwa do siebie” wręcz mnie denerwuje. Albo że „najpierw trzeba ich do nas przyzwyczaić”, „pokażmy, że jesteśmy tacy sami”. Tacy sami, tylko nawet jeszcze grzeczniejsi niż hetero. Nie, nie, nie. Trzeba cisnąć!

Ile miałeś lat, jak zakładałeś Stonewall?

24.

Większość ludzi LGBT w ogóle nie wchodzi w aktywizm, nie jest też gotowa na publiczny coming out.

O, ja już wtedy miałem głęboko w dupie, kto wie, że jestem gejem, a kto nie i co o tym myśli.

Jak do tego doszedłeś?

O, mein Gott!… Niełatwy był to proces. Przeszedłem hejt. On ukształtował glinę, z której jestem ulepiony.

Czyli?

Wyśmiewanie, wyzwiska, odrzucenie przez rówieśników. Nosisz trochę większe ciemne okulary – jesteś pedałem. Nosisz spodnie rurki – jesteś pedałem. Nosisz torbę przez ramię – jesteś pedałem. Nie miałem kolegów. Trzymałem się z dziewczynami. Klasyka u geja. Pobity nie byłem, ale szyderstw i docinków od chłopaków nie zliczę. Pochodzę z małego Miasteczka Krajeńskiego. W gimnazjum zorientowałem się, że coś jest „niehalo” – tak myślałem o tym, że faceci mnie kręcą. Powiedziałem tylko dwóm przyjaciółkom bliźniaczkom.

Pierwszy raz całowałeś się z chłopakiem, gdy miałeś 16 lat – opowiadałeś w zeszłorocznym sondażu „Repliki”.

To był jednorazowy „wybryk” na wakacjach. Okres szafy trwał przez prawie całe liceum, do którego dojeżdżałem do Piły, też nie metropolii. Nie miałem poczucia, że mogę komuś zaufać. Poznałem w Pile jednak jedną parę gejów. Byłem w nich wpatrzony jak w obrazek. Miłość, mieć chłopaka – ja też tak chcę! Zazdrościłem im jak cholera. Wyoutowałem się paru osobom między studniówką a maturą – wiedząc, że nawet jeśli źle zareagują, to nic, bo i tak zaraz spadam do Poznania na studia.

Co studiowałeś?

Gospodarkę przestrzenną. Poznań to był odlot. Moja Mekka, ziemia obiecana. Choć na roku miałem paru dresików, były sytuacje… Ale ta moja „glina” już okrzepła, wyhodowałem grubą skórę. Na pierwszym roku mieszkałem z trzema osobami, dwóm się nie ujawniłem, a trzecia, dziewczyna, sama miała brata geja, więc była bezpieczna. Poza tym do Poznania jechałem z mocnym postanowieniem: znaleźć sobie chłopaka jak najszybciej. To zaowocowało kilkoma krótkimi związkami – gdy bardzo chcesz, wkręcasz się czasem w relację bez względu na to, czy pasujecie do siebie czy nie. Po jakimś pół roku zdobyłem się na odwagę, by pójść do pierwszego w życiu klubu gejowskiego – Voliera (dziś nie istnieje). Miałem w głowie wszelkie stereotypy na temat tego typu lokali – że będzie pewnie seks na każdym kroku, a „stare dziady” będą mnie nachalnie podrywać itd. To miał być mój pierwszy i ostatni raz w klubie – a wpadłem w taki ciąg imprezowy, że weekend bez Voliery był weekendem straconym. Już kilka tygodni później tańczyłem na barze w samych majtkach. Wykonałem piękny striptiz, lecące ciuchy łapała koleżanka. Gdy w wakacje pracowałem w Holandii, a w Poznaniu właśnie zaczynał działalność klub HaH, to dosłownie rozpaczałem, że nie mogę być na otwarciu. Z klubem Voliera wiąże się mój coming out przed mamą. Wchodziłem do niego, już lekko wstawiony, gdy mama zadzwoniła i z rozpędu powiedziałem; „Właśnie wchodzę do klubu gejowskiego”. Nie zareagowała źle, sama była rozhulana, bo grillowała ze znajomymi. Na drugi dzień postanowiłem więc iść za ciosem. Zadzwoniłem, ściemniłem, że nie pamiętam, o czym gadaliśmy, dopytywałem: „I co ci mówiłem?”. Brałem ją pod włos, by sprawdzić, czy przejdzie jej przez gardło „klub gejowski”. Przeszedł. Dwa dni później już jechałem do domu z postanowieniem wyoutowania się. Kupiłem czteropak piwa i zacząłem dukać temat. Straszne to było. Boże, jak tu dojść do sedna? Wszystko wypiliśmy, 3 godziny – a ja nadal się czaiłem. W końcu się udało, ale naprawdę był dramat. Mamy reakcja: lament i płacz. Więc ja też w ryk: „No, przestań już, przestań”. Następnego dnia – lepiej. Mama stwierdziła, że skoro tyle osób o mnie wie i funkcjonuję, jakoś to będzie. Tylko „tacie na razie nie mówmy”. Byłem dla mamy drugim gejem. Pierwszym – Robert Biedroń, który był już wtedy posłem, cała Polska go znała. Parę miesięcy później, dokładnie 16 października 2012 r., w dniu moich urodzin, obejrzałem „Obywatela Milka”. Natchniony filmem zrobiłem coming out na Facebooku, czyli bez ograniczeń. Ojciec potem do mnie zagadał: „Widziałem te twoje fejsbuki” i przybił żółwika. Potem przyznał, że musiał sobie też piwko strzelić przed tym.

Jakie były inne reakcje na ten post?

Nie było hejtu. Większość pozytywnych.

Wtedy poznałeś Pawła Skrodzkiego?

Mniej więcej. Byliśmy razem dwa lata. Paweł jest 10 lat starszy, dzięki niemu poznałem gejów 30+ i starszych. To był trochę inny, ciekawy dla mnie świat. Poważniejsze rozmowy, dyskusje na tematy społeczne, polityczne. Bez głupich heheszków, jak z młodzikami. Chociaż… nie, heheszki też były (śmiech). Ale jednak dojrzałem wtedy, dzięki Pawłowi przestałem być smarkaczem imprezowym.

Utrzymujesz się dzięki Grupie Stonewall?

Tak dobrze nie jest. Mam procent od sprzedaży w naszym sklepie outandproud.pl, którym się zajmuję, ale to nie są pieniądze, które by wystarczyły na życie.

Marsze, sklep, co jeszcze robicie?

Kilkadziesiąt osób tworzy naszą organizację. Mamy pomocową grupę interwencyjną prawną i psychologiczną. Działa grupa osób trans, grupa młodzieżowa, grupa osób bi, od niedawna też grupa rodziców osób LGBT.

Pamiętam wasze hasło, gdy solidaryzowaliście się z Czarnym Marszem.

„Pedały z kobietami”! Wymyśliłem je po obejrzeniu angielskiego filmu „Dumni i wściekli”, gdzie geje i lesbijki solidaryzowali się z górnikami. I tak mówią na nas „pedały”, więc trzeba przejmować to słowo i używać w pozytywnym znaczeniu.

Porozmawiajmy o Wiośnie. Politycznym nowicjuszem nie jesteś.

Miałem 18 lat, gdy zapisałem się do młodzieżówki Platformy Obywatelskiej. Innej w moim regionie nie było. Szybko się przekonałem, że PO jest za miękka dla mnie w kwestiach światopoglądowych. Potem był Twój Ruch, w 2015 r. jako trochę żółtodziób startowałem do Sejmu ze Zjednoczonej Lewicy. Bez powodzenia, jak się spodziewałem, ale to był chrzest bojowy. Wiosna jest dla mnie naturalną kontynuacją.

Jak jest w Wiośnie?

Tęczowo! Wiosna daje mi energię i nadzieję. Były chwile, że już naprawdę rozważałem emigrację, mimo że uważałem się za patriotę. Dziś idea „narodu” nie wydaje mi się najszczęśliwsza, czuję się Europejczykiem. Wierzę, że Wiosna ma szansę przełamać niemoc w realizacji postulatów LGBT.

Będziesz kandydował?

Trudno na razie powiedzieć, ale w przyszłości nie wykluczam.

Robert Biedroń też zaczynał jako szef organizacji LGBT (Kampanii Przeciw Homofobii), potem zrezygnował, ale został w zarządzie, jak ty. A potem został posłem…

Liczę, że u mnie będzie przynajmniej taka sama droga. Przynajmniej! (śmiech)

Twój chłopak Jacek Jelonek nie narzeka, że jesteś tak zaangażowany?

Na szczęście nie. Sam jest działaczem, poznaliśmy się w GS, więc wszystko rozumie. Jacek właśnie kończy medycynę. Jesteśmy razem od 3 lat, mamy 3 koty. Co jeszcze mogę ci powiedzieć? Kocham go bardzo.

W zeszłym roku Łukasz Sabat, Mister Gay Poland 2018, powiedział w naszym wywiadzie, że jest ze swym partnerem w otwartym związku. Wywołał burzę. Naruszył tabu. A mam wrażenie, że sporo jest takich związków. Znasz jakieś?

Znamy co najmniej kilka par w otwartych związkach. Bez sensu, że to dla kogoś jest problem.

Ludzie pisali, że to w ogóle nie jest związek, gdy możesz, cytuję, „pieprzyć się z kim popadnie”.

Zależy, jak się umówisz, bo związków otwartych może być sto wariantów. Ci moraliści chyba nie kumają, że to kwestia do ustalenia i zgody obu stron. Ale nawet jeśli masz wariant „z kim popadnie”, to co z tego? Niech każdy jest w takim związku, jaki mu pasuje.

Co byś powiedział ludziom ze społeczności LGBT?

Że potrzebujemy więcej solidarności. Widzę często, gdy prezentowane są pozytywne informacje z Zachodu – np. premier Luksemburga wyszedł za mąż, albo referendum małżeńskie w Irlandii wygrane – ludzie z naszej społeczności płaczą, dlaczego nie może być tak w Polsce – ale teraz Wiosna daje taką szansę i co? Fochy, szukanie dziury w całym. Ale stop, nie będę narzekał, bo jest mnóstwo super ludzi, którzy nas wspierają. Mozolna praca organizacji w końcu przynosi owoce. Gdy zakładałem Stonewall, nie sądziłem, że już 4 lata później poparcie dla związków partnerskich wyniesie ponad 50%. Ta kula śniegowa toczyła się od lat, teraz stała się na tyle duża, że wreszcie jest widoczna. Część ludzi wierzyła w PO i srogo się zawiedli, potem przyszedł PiS. Działalność ruchu LGBT, a ostatnio i Wiosny, sprawiła, że osoby LGBT zaczęły masowo wychodzić z szaf i być sobą. To z kolei spowodowało zmianę nastawienia społeczeństwa – ludzie zobaczyli, że nie jesteśmy zagrożeniem. Staliśmy się nieodłącznym elementem życia publicznego. Wbiliśmy się, już się nie da nas przemilczeć. Nawet prawa strona nauczyła się terminu „LGBT”, zauważyłeś? I nawet jeśli mówią homofobicznie, to lepiej tak, niż gdyby tematu w ogóle nie było. Zobaczycie, będzie dobrze! Jeszcze będzie przepięknie!

Tekst z nr 79 / 5-6 2019.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.