Z MARTĄ BRZEZIŃSKĄ i AGATĄ PTAK, które od 4 lat prowadzą feministyczno-queerowy sklep internetowy z zabawkami erotycznymi Lula Pink oraz redagują wieloautorski blog z recenzjami gadżetów erotycznych i artykułami z zakresu edukacji seksualnej, rozmawia Małgorzata Tarnowska
Kim są założycielki Lula Pink?
Marta Brzezińska: Znamy się od czasów studenckich. Miałyśmy wspólnych znajomych. Ja studiowałam filologię chorwacką, a Agata – polską, na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Nasze drogi przecinały się głównie na imprezach. Od zawsze byłyśmy też częścią queerowego środowiska w Poznaniu. Identyfikuję się jako osoba queerowa, wchodząca w związki z facetami, które jednak nie mieszczą się w heteronormie.
Agata Ptak: Identyfikuję się jako lesbijka „z gwiazdką” (symbol gwiazdki służy podkreśleniu, że kobiecość w tym rozumieniu lesbijskości jest postrzegana jako spektrum – przyp. red.) – moja historia relacji romantycznych wskazuje, że jestem lesbijką, choć również, jak Marta, pozwalam sobie na wychodzenie poza tę kategorię. Po prostu nie jest dla mnie wystarczająca.
Jak po studiach filologicznych trafiłyście do branży zabawek erotycznych?
AP: Humaniści_stki zajmują się zawodowo wszystkim – tego nauczyły mnie studia. (śmiech) Moja dziewczyna, też humanistka, jest analityczką rynków i papierów wartościowych. Ja znów wylądowałam w klasycznym call center z administracją w tle. Korporacyjna kariera pewnie rozwijałaby się dalej, gdyby przyjaciel nie zaproponował mi wspólnego projektu. Założyliśmy firmę i zaczęliśmy analizować rynki e-commerce. Sprzedawaliśmy wszystko – od czajników, przez zabawki z drewna, po nowe technologie. Ten projekt cały czas trwa.
MB: Feministycznymi gadżetami erotycznymi zainteresowałam się na przełomie 2016 i 2017 r., gdy mój partner zachorował na nowotwór i rozpoczął chemioterapię, co utrudniło nam współżycie seksualne. Mój świat zawsze przepełniony był cielesnością i nagle znalazłam się w momencie, w którym zaczęło jej brakować. To było nowe i szokujące. Nasz wspólny lęk przed tym, że choroba zmieni naszą relację w platoniczną albo opiekuńczą, pchnął mnie do poszukiwań wsparcia. Wtedy znalazłam gadżety tworzone przez zagraniczne start-upy, które stanowiły kontrę do obecnych na rynku tandetnych, nieciekawych sekszabawek. Byliśmy z partnerem sześć lat, z czego dwa to choroba, do końca. Zmarł w 2018 r.
AP: Drugim impulsem był Czarny Protest (we wrześniu 2016 r. – przyp. red.), który uwidocznił jeszcze bardziej niż wcześniej, że ciała kobiet są zawłaszczane, i seksualność jest jednym z tego elementów. Nie chodziło wyłącznie o ciążę, ale też o naszą przyjemność, co było kolejną wynikową tego, że można z tymi ciałami robić, co się chce: od spraw fizjologicznych, przez stymulację i przyjemność, przez to, że możemy mówić o niej – przyjemności – w sposób otwarty. Tymczasem w reklamach telewizyjnych kobiety mają wieczną infekcję „tam, na dole” – i nie wiadomo, czy chodzi o waginę, czy o stopę. (śmiech) Na fali protestów stwierdziłam, że taka działalność może być wentylem aktywistycznym.
MB: To właśnie doświadczenie biznesowe Agaty sprawiło, że Lula mogła w ogóle powstać. Przedtem pracowałam w biurze na UAM, gdzie zajmowałam się ewaluacją jakości kształcenia. Z czasem jednak stało się to dla mnie monotonne, nużące – z całym szacunkiem dla instytucji. Wypalenie zawodowe zbiegło się w czasie z chorobą partnera, wspomnianymi przez Agatę czarnymi protestami i pewną długą rozmową przy winie, podczas której padło znamienne: „Robimy to!”.
Utrzymujecie się z prowadzenia Luli?
MB: Nie wyłącznie, ale to Lula zdecydowanie utrzymuje mnie przy życiu w bardziej przenośnym sensie. Projekt zrodził się w najmroczniejszym etapie mojego życia i dał mi siłę do wyjścia z kryzysu psychicznego, stabilizację i nadzieję.
AP: Jeśli chodzi o finanse, to teraz wracamy do poziomu z początku pandemii. To efekt naszej pracy, ale też przede wszystkim współpracy z przeróżnymi queerowymi (i nie tylko) inicjatywami. Jednak rdzeń stanowimy my dwie. To praca wieczorami i nocami po to, żeby zachować efekt profesjonalności – pilnujemy terminów, odpisujemy na e-maile, odbieramy telefony z dziwnymi pytaniami.
Na przykład?
MB: Pamiętam jedną rozmowę Agaty – zgłosił się do nas pan, który chciał poprawić jakość seksu ze swoją żoną. Początkowo był bardzo skupiony na swoich potrzebach i doznaniach, jednak w trakcie rozmowy z Agatą dostrzegł w tym wszystkim także potrzeby partnerki. Zdecydował się na zakup zabawki do stymulacji waginy Satisfyer Curvy (bezdotykowy stymulator łechtaczki sterowany aplikacją na telefon – przyp. red.).
Kto odpowiada za ofertę sklepu?
AP: Za ofertę odpowiada głównie Marta, chociaż asortyment konsultujemy wspólnie, z tego względu, że nie wszystkie jej pomysły da się wdrożyć i ktoś musi ją powstrzymać. (śmiech) W naszej ofercie znajduje się szeroki asorytment zabawek: od wibratorów, dild i masażerów, przez akcesoria analne, po kosmetyki i odzież – głównie polskich marek.
Czym się kierujecie przy tworzeniu katalogu?
MB: Kierujemy się się przede wszystkim jakością produktów i ich bezpieczeństwem. Dużą rolę odgrywa także sekspozytywna i inkluzywna filozofia danej marki. Staramy się wspierać dziewczyńskie start-upy, marki tworzone przez osoby queerowe oraz takie, których misją jest wsparcie osób o różnych – często wyjątkowych – potrzebach w poprawie jakości życia seksualnego.
Na przykład osoby trans.
AP: Akcesoria dla osób trans to niezwykle ważna kategoria produktów w naszym sklepie – jedna z sekcji najczęściej odwiedzanych przez naszych klientów_ki. Seksualność osób trans objęta jest bardzo silnym tabu, więc gadżety erotyczne dla tej grupy są dla nas priorytetem. Można wśród nich znaleźć bieliznę dla osób FTM i MTF (dla osób trans k/m i m/k – przyp. red.) czy niebinarnych, bezpieczne dla ciała pakery w różnych odcieniach skóry, a także gadżety erotyczne, które dostosowane są do potrzeb osób trans. Są to przede wszystkim strokery, specjalnie wyprofilowane dilda lub – nasza nowość – poduszki stymulujące na dildo Banana Bumpher.
Napotkałyście jakieś trudności, rozszerzając ofertę?
AP: Problemem są oczywiście półki cenowe. A jednym z naszych celów było przecież zwiększenie dostępności jakościowych gadżetów. W Stanach funkcjonuje wiele marek, które oferują niezwykle realistyczne modele pakerów, piękną bieliznę i pomysłowe sekszabawki, jednak ich ceny nie są dostosowane do polskiego rynku. Do tego dochodzą wysoki koszty transportu i opłaty celne.
Kolejnym wyzwaniem jest chyba neutralizacja genderowa języka mówienia o gadżetach erotycznych. U was widać tę świadomość językową. Zamiast działów typu „dla niego”, „dla niej”, widzimy po prostu „dildo”, „pieszczoty penisa”, „tęcza i płeć”.
MB: Początkowo nasz sklep był odbiciem naszych doświadczeń jako kobiet cis. W pewnym momencie jednak dostrzegłyśmy konieczność zmiany sposobu komunikacji. Zdałyśmy sobie sprawę, że nie możemy pisać o gadżetach tak, jak czyni to większość producentów, ale trafiłyśmy na barierę wynikającą z ograniczeń języka. Wtedy pomogli nam Grzegorz z Fundacji Trans- Fuzja i Queer Alice – osoba aktywistyczna, działająca na rzecz społeczności LGBTQIA. Konsultujemy z nimi nasze wątpliwości, a Ali podjęło z nami regularną współpracę. Opis po opisie sprawdza i koryguje nasze językowe wygibasy.
Na czym polega ta neutralizacja?
MB: Postanowiłyśmy odejść od klasycznego podziału na zabawki skierowane do mężczyzn i do kobiet, ponieważ podział ten nie pasuje do szerokiego spektrum tożsamości płciowych. Z tego względu w naszych opisach produktów punktem wyjścia jest ciało, a nie płeć. Niektóre zabawki bardziej sprawdzają się wśród osób z waginami, np. bezdotykowe masażery powietrzne lub soniczne. Inne zabawki, takie jak wibrujące pierścienie czy masturbatory, przyniosą większą satysfakcję osobom z penisem. To jednak nie znaczy, że osoba z waginą nie może np. przymocować strap-ona i wybzykać masturbator!
Które zabawki są najbardziej uniwersalne?
MB: Na przykład masażery prostaty, które świetnie sprawdzają się podczas stymulacji obszaru G, albo masażery łechtaczki podczas stymulacji sutków. Najbardziej uniwersalną zabawką chyba jest dildo – możemy je stosować zarówno analnie, jak i waginalnie. Świetne są także masażery różdżki (ang. wands), które swym wyglądem przypominają mikrofon. Można nimi masować całe ciało od karku, przez strefy erogenne, aż po stopy.
AP: Innym przykładem są zabawki z kolekcji Cute Little Fuckers, projektowane i produkowane przez kolektyw osób niebinarnych na czele ze Stepem Tranovichem. Nieoczywiste i bardzo pomysłowe kształty tych zabawek nie narzucają żadnych zastosowań.
Czy prowadząc sklep o queerowym profi – lu, spotkałyście się z krytyką albo jakimiś przejawami queerfobii?
AP: Było kilka takich momentów. Jeden łączył się z obecnością Luli w mainstreamowych mediach. Raz w internetowym wydaniu wspomniał o nas „Newsweek”: pod artykułem znalazło się wtedy sporo krytycznych komentarzy, że gadżety erotyczne mają zastępować ludzi i negatywnie wpływają na relacje intymne. Z kolei krótko po wywiadzie dla WP Kobieta spadło nam konto instagramowe, co mogło być związane z licznymi zgłoszeniami naszej działalności na IG. Największym zaskoczeniem było jednak „zainteresowanie się” nami prawicowych mediów. Zaczęło się od artykułu Roberta Tekielego, który stawiał tezę, że bierzemy udział w wielkim spisku wdrażania ideologii LGBT w Polsce, i zestawiał nas z pedofilami. Powieliły go potem inne prawicowe media. „Dziennikarze” wyciągnęli te wnioski z filmików, w których opowiadamy o queerowych gadżetach erotycznych na zaproszenie Stonewall TV. Było to przerażające doświadczenie, jednak nie miało większych konsekwencji. Całe szczęście ta dziwaczna sprawa rozeszła się po kościach.
Częścią waszego sklepu jest blog, do którego zapraszacie wielu autorów_ek.
MB: Celem naszego bloga jest edukacja na temat sekspozytywności, a także feministycznej i queerowej kultury. Pierwszą współpracę nawiązałyśmy z autorką profilu IG @eduseksualna, która nauczyła nas swobodnie rozmawiać o gadżetach erotycznych. Punktem przełomowym było spotkanie z Olą Juchacz, poznańską aktywistką. Ola przeprowadziła świetne wywiady z osobami ze świata queer, m.in. z Madlen Revlon, założycielką pierwszego domu vogue’owego w Polsce. Dzięki niej jest z nami również Zofia Holeczek, która napisała dla nas m.in. o poliamorii w kinie. Matronujemy też np. cyklicznym spotkaniom na żywo w Poznaniu z przedstawicielami_kami queerowego środowiska, prowadzonym przez Lolę Eyeonyou Potocki (niebinarną drag performerkę – przyp. red.) pod szyldem No Drama Mama. Od niedawna współpracujemy także z Fundacją Przywracamy Mobilność – dzięki niej możemy lepiej zrozumieć potrzeby osób z niepełnosprawnościami. Bardzo zależy nam na rozszerzeniu oferty o gadżety, które ułatwią tej grupie czerpanie przyjemności seksualnej.
Jakie macie plany rozwoju? Co szykujecie nowego?
MB: Dzięki za to pytanie. Mamy akurat niespodziankę dla naszych klientów_ek. Już wkrótce pojawią się u nas pakery od New York Toy Collective. To wysokiej jakości produkty, dostępne w niestandardowych kolorach i rozmaitych kształtach. W planach mamy swoją linię gadżetów, która uwzględni nasze gadżetowe doświadczenia. Z marzeń aktywistycznych – życzymy wszystkim jeszcze więcej prawdziwej solidarności, siły, wsparcia, empatii i miłości.
***
Potrzeba stworzenia specjalnej bielizny dla osób trans wynika ze specyficznych potrzeb tych osób. Specjalne majtki mają na celu poprawę jakości życia i ew. neutralizację dysforii: w przypadku osób trans bez penisa umożliwiają komfortowe noszenie pakerów, czyli silikonowej protezy penisa tworzącej w kroczu elastyczne wybrzuszenie. Niektóre pakery mogą mieć funkcję STP (ang. stand-to-pee), umożliwiającą oddawanie moczu na stojąco (przez wbudowany lejek), lub zostać usztywnione i używane jako dildo. Są to np. protezy Emisli, które są dostosowane do indywidualnych preferencji (typ, kolor, opcjonalne owłosienie i usztywnienie umożliwiające seks penetracyjny).
W przypadku osób trans bez waginy specjalne majtki (tzw. gaffy) pełnią analogiczną funkcję do bindera (bielizny spłaszczającej klatkę piersiową), czyli umożliwiają tucking – spłaszczenie wybrzuszenia w kroczu. W sklepie Lula Pink dostępne są również taśmy do tuckingu marki od Carmen Liu – GI Collection, których można używać razem ze spłaszczającą bielizną.
Strokery to gadżety do masturbacji łechtaczki, wykonane z silikonu, w kształcie kilkucentymetrowego penisa, z otworem wewnątrz. Ich konstrukcja jest podobna do masturbatorów do penisa (ang. fl eshlight) – po włożeniu łechtaczki do środka stymulują ją i zasysają. Ze względu na falliczny kształt oprócz podstawowej funkcji (masturbacji łechtaczki) poprawiają komfort życia psychoseksualnego, np. osób bez penisa doświadczających dysforii (również tych zaczynających terapię hormonalną). Z kolei poduszki stymulujące to wyprofilowane silikonowe nakładki na dildo, których powierzchnia jest z jednej strony pokryta elastycznymi wypustkami. Służą do stymulacji łechtaczki strony aktywnej np. podczas seksu ze strap-onem.
***
Cute Little Fuckers to seria silikonowych zabawek erotycznych o nietypowym designie: jednolitych, ożywionych kolorach (m.in. śliwkowym, koralowym, jasnobłękitnym) i kształcie (m.in. masażery intymne w kształcie ośmiorniczki czy rozgwiazdy lub wibrator w kształcie rafy koralowej). Gadżety są zaprojektowane z myślą o estetycznej i funkcjonalnej uniwersalności, np. ośmiorniczka może być używana jako wibrator trzymany w dłoni, masażer stref erogennych lub korek analny.
Tekst z nr 96/3-4 2022.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.