Seks jest piękny

O PrEPie, o strachu przed HIV, o seksie, o ciele i o nagości, o życiu w Krakowie i w Kopenhadze, o aktywizmie na rzecz polskiej społeczności LGBT i o jego facecie Kendricku z ŁUKASZEM SABATEM, Misterem Gay Poland 2018, rozmawia MARIUSZ KURC

 

Foto: Pete Lamberto

 

Dla mnie ważne byłoby, żeby opowiedzieć o PrEPie, ok? (Profilaktyka Przedekspozycyjna – przyp. „Replika”) Jestem na PrEPie od ponad 2 lat.

Chętnie. Tylko myślałem, że zaczniemy od wyborów. Zdobyłeś tytuł Mister Gay Poland 2018 – gratulacje!

Dzięki, dzięki.

Od 9 lat mieszkasz w Kopenhadze. Co cię skłoniło, by wziąć udział?

PrEP.

To znaczy?

Wiesz, ja mam naturę aktywisty. Jeszcze gdy mieszkałem w Krakowie, to byłem radnym dzielnicy Prądnik Biały…

…to musiałeś być bardzo młodym radnym.

21 lat – byłem chyba najmłodszym radnym w Krakowie. Nadal chcę działać – teraz na rzecz rozpowszechniania PrEPu wśród polskich gejów. Mnie tu w Danii jest bardzo dobrze, od ośmiu lat żyję sobie szczęśliwie z moim facetem Kendrickiem, mam świetną pracę. Uważam, że moim obowiązkiem jest robić coś na rzecz LGBT w Polsce.

Myślałem, że powiesz o wyborach jako przygodzie i zabawie, a tu proszę.

Rozrywka też była, oczywiście. Ale ja mam świadomość, że takie imprezy pełnią również funkcję emancypacyjną. To jest świetne narzędzie pracy u podstaw w społeczności gejowskiej, która generalnie jest dość zahukana – jeden przed drugim często trzyma fason, ale w środku jest dużo niepewności. Takie wybory oswajają nas: tak, można być facetem i zachwycać się urodą innych facetów nie tylko „w domu, po kryjomu”, nie tylko w łóżku. Możemy mieć swojego Mistera geja.

Jak ci się podobała gala?

Super, że ta impreza w ogóle istnieje. Najpierw były wybory regionalne; w Krakowie, z którego startowałem – pierwszy raz. Na ogólnopolski finał przyleciałem do Poznania z Kendrickiem i dwoma przyjaciółmi. Widziałem wcześniej wybory w Hiszpanii – wyglądały lepiej, ale nie zamierzam narzekać. Zdaję sobie sprawę, że u nas osób angażujących się w cokolwiek na rzecz LGBT jest bardzo mało. Tym bardziej trzeba chwalić tych, którzy coś robią.

Gdzie w tym jest twoja misja z PrEPem?

Organizowałem już debaty o PrEPie online oraz podczas krakowskiego Queerowego Maja i… byłem trochę sfrustrowany. Sporo niewiedzy, stereotypów, czasem nawet hejt, a także nieumiejętność spokojnej wymiany argumentów. Dostawałem szybko etykietkę „truvada whore” – że niby nie agituję na rzecz zdrowia, tylko na rzecz większego „puszczania się” i seksu bez zabezpieczeń. W postawie oponentów wyczuwałem moralną ocenę samego seksu jako czegoś złego – to może później rozwinę. Doszedłem do wniosku, że potrzebuję jakiejś platformy, z której mój głos byłby lepiej słyszalny. Wybory na Mistera okazały się taką platformą. Najlepszy dowód – siedzę z tobą i robimy wywiad.

Ok. To jaka jest twoja historia z PrEPem?

Od zawsze panicznie bałem się HIV. To zagrożenie było dla mnie jakby częścią pakietu bycia gejem. Taki ciąg myślowy: jestem gejem, złapię HIV, zachoruję na AIDS, umrę. W skrócie: gej = śmierć. Pierwsze słowa mamy po moim coming oucie? „Tylko uważaj, żebyś nie zakaził się HIV”. Jeden z pierwszych chłopaków, z którymi spotykałem się w Danii, wyznał mi, że ma HIV – i zalał się łzami. Leczył się, wiremię miał niewykrywalną, więc seks z nim był naprawdę bezpieczny – ale gdzieś z tyłu głowy i tak ten irracjonalny strach był. Za każdym razem, gdy szedłem z chłopakiem do łóżka, czułem się, jakbym robił coś zakazanego. Praktycznie nie byłem w stanie cieszyć się seksem, mimo że odczuwałem pożądanie. To miało ujemny wpływ na psychikę. Doszedłem do takiej paranoi, że praktycznie po każdym seksie leciałem się zbadać i zawsze potworny stres. Ręce miałem tak pokłute, jakbym regularnie brał narkotyki w żyłę. Ciągle wstyd, że się uprawiało seks i to „na dodatek” z facetem. A przecież wiedziałem, że z HIV można żyć całe dekady, że ten wirus, jeśli się leczysz, nie zabija. Mało tego, jeśli masz ilość wirusa na poziomie niewykrywalnym, to nawet nie można się od ciebie zakazić! Stygma i tak jest. Zrobiliśmy z HIV demona. HPV, kiła i inne choroby przenoszone drogą płciową jakby nie istnieją. A ludzie, którzy żyją z HIV? Nawet nie potrafi ę sobie wyobrazić takiego wykluczenia. Milczą, nie są w stanie wyjść na ulice, walczyć o swoje. Nieważne, że leczony plus praktycznie nie zakaża – i tak jest skreślony. A ten, który mówi, że jest minusem, ale nie badał się od roku, może być plusem i to groźnym, bo nieleczonym. Szukałem sposobu na pozbycie się strachu. O PrEP, czyli zestawie leków (obecnie truvada i jej tańsze zamienniki, np. rocovir), który brany przed seksem, zapobiega zakażeniu, pierwszy raz usłyszałem w 2012 r., gdy byłem na wakacjach w USA. Pomyślałem, że w tym jest moja nadzieja i czekałem z niecierpliwością, aż dotrze do Danii. Przełomowy moment był 3 lata temu. Z moim Kendrickiem żyjemy w związku otwartym, z racji pracy dużo podróżuję i zdarza się, że umawiam się z facetami na seks. Byłem na konferencji w Budapeszcie, wieczorem na Grindrze poderwałem trzech gości, fantastycznych byków, bardzo atrakcyjnych. Z jednym z nich byłem pasywny. Miał założoną prezerwatywę. W pewnym momencie wyszedł ze mnie i po coś sięgnął. Pomyślałem, że po lubrykant. Kontynuowaliśmy. Gdy po chwili znów ze mnie wyszedł, zobaczyłem, że nie ma prezerwatywy. Czyli wtedy, gdy myślałem, że brał lubrykant, to on ją ściągnął! Przerwałem wszystko od razu. „Hej, co jest grane?”. „Daj spokój, no risk, no fun”. To podejście mnie rozwaliło. Następnego dnia miałem wystąpienie dla 50 osób, musiałem zachowywać skupienie – tymczasem w głowie mętlik i przerażenie, że już mam HIV. Czy PEP jest dostępny na Węgrzech? (PEP – Profilaktyka Poekspozycyjna – kuracja, którą należy rozpocząć najpóźniej 72 godziny po ryzykowanym kontakcie seksualnym – przyp. „Replika”) Ile kosztuje i czy moje ubezpieczenie pokryje koszty? Tuż po konferencji zadzwoniłem na duńską linię pomocy dla MSM, czyli mężczyzn mających seks z mężczyznami. Logicznie przeanalizowaliśmy, co się stało. Uspokoiłem się trochę – ustaliliśmy, że ryzyko zakażenia jednak nie jest duże i żebym się zgłosił po przylocie do Kopenhagi. Późniejsze badania wykazały, że jestem negatywny. Wypełniłem też ankietę, która miała mnie zakwalifikować do grupy badawczej PrEP, bo normalnie PrEP nie był jeszcze wtedy w Danii dostępny. I co się okazało? Że… nie kwalifikuję się. Bo generalnie mam świadomość i uprawiam seks w prezerwatywie. Gdybym więcej ryzykował, dostałbym PrEP. Byłem załamany! Postanowiłem działać na własną rękę. Przez Internet dotarłem do Grega Olsena, Anglika, który walczy o dostępność PrEPu dla wszystkich. Zebrałem wiedzę. Rozmawiałem też z moim lekarzem, który przestrzegał, bym nie ufał lekom kupionym w sieci. Chłopaki z Anglii spisywali numery seryjne leków dostępnych w Internecie i sprawdzali, czy były one zweryfikowane przez odpowiednią klinikę. Następnie mieli mierzony poziom leku (dokładnie: substancji czynnej, ale może już za bardzo wchodzę w szczegóły) we krwi – w ten sposób, porównując od czasu zażycia ostatniej tabletki, było wiadomo, czy to prawdziwy lek i czy jego ilość jest wystarczająca, by chronić przed infekcją HIV. W końcu zacząłem brać PrEP. Skutków ubocznych, o których czytałem – że przez pierwsze tygodnie człowiek może mieć ból brzucha, rozwolnienie lub może odczuwać zmęczenie, że PrEP może mieć niekorzystny wpływ na nerki – nie miałem i nie mam. Stopniowo zaczął schodzić mi stres związany z seksem. Odeszła paraliżująca obawa, że mogę zakazić Kendricka. Dziś mogę powiedzieć, że PrEP odmienił moje życie. Nie samo życie seksualne. Całe życie. Jestem po prostu w lepszej kondycji.

A sam seks? Też lepszy?

(Łukasz przewraca oczami) I to jak! (śmiech)

PrEP działa w specyficzny sposób, prawda?

To jest jakby prezerwatywa na poziomie komórkowym. Wirus wnika do organizmu, ale nie jest w stanie zainfekować, ma zablokowany dostęp do komórek – i obumiera.

W Polsce na PrEPie jest tylko ok. 170 osób. Modele statystyczne mówią ponoć, że aby na poważnie mówić o wyrugowaniu HIV, trzeba ok. 13 tys.

Właśnie! O tym trzeba mówić! HIV nie jest już wyrokiem śmierci, ale skoro jest możliwość pozbycia się tej cholery – zróbmy to. Taki właśnie jest kontekst debaty wokół PrEP – koniec HIV. Trzeba tylko edukować. W Polsce PrEP to jest obecnie koszt 130 zł na miesiąc. Bierze się zamienniki truvady, ale niebawem PrEPem może być nowy lek Descovy, a potem może jeszcze inny, wstrzykiwany raz na 3 miesiące. A może i PrEP będzie obecny w lubrykantach, może będzie szczepionka, może będą krążki dopochwowe z PrEPem dla kobiet. Zobaczymy. Super, że jest taki rozwój, ale chcę podkreślić, że nie można czekać – już teraz mamy narzędzie, by pozbyć się HIV i by się nie bać. Przede wszystkim jednak trzeba się regularnie badać. (Następne kilka linijek Łukasz dopisuje podczas autoryzacji z zaznaczeniem, że muszą się znaleźć w tekście). Drogi czytelniku tego wywiadu, kiedy ostatnio zrobiłeś test na HIV? A na inne choroby przenoszone droga płciową? Poprosiłeś o wymaz z gardła i odbytu? Bo standardowo dostaniesz tylko heteryckie badanie penisa. Powinniśmy się badać raz na 3 miesiące, nawet jeśli stosujesz prezerwatywę. WHO podkreśla, że tylko szeroki wachlarz działań – również prewencyjnych – może przyczynić się do końca HIV. W Polsce mam wrażenie, że za mało uwagi poświęcamy profilaktyce.

Co stoi na przeszkodzie szerszemu wykorzystaniu PrEPu?

Uprzedzenia i brak edukacji. Tak, jak w latach 80. i 90. nie sama choroba AIDS zabiła tysiące ludzi, ale również homofobia, która powodowała, że lekceważono zagrożenie, mówiono: „A niech sobie zdychają pedały czy narkomani” i w efekcie wirus rósł w siłę, tak teraz uprzedzenia stoją na drodze likwidacji HIV. Konserwatywny stosunek do seksu. Pokutujące przekonanie, że, jak wspominałem, seks sam w sobie jest zły. Miałeś wielu partnerów i złapałeś HIV? Bardzo dobrze – chciało ci się pieprzyć na prawo i lewo, to masz za swoje! A przecież wiadomo, że apele o wstrzemięźliwość nigdy nie działały, ludzie uprawiali i będą uprawiać seks. Katolicka moralność oparta na wstrzemięźliwości służy kontroli ludzi – bo jak masz władzę nad czyjąś seksualnością, to i nad całym człowiekiem, ale taka moralność prowadzi co najwyżej do poczucia winy, traum i wyparcia seksualności ze świadomości, co zresztą obserwujemy u wielu gejów. Taki rygoryzm nie uchroni nas przed chorobami. Sytuacje są różne, ludzie robią błędy, „puszczalscy” też mają prawo do zdrowia. Nie bądźmy wobec siebie tacy surowi. A seks jest piękny! Nawet z gościem, którego poznałeś 5 minut wcześniej i nigdy więcej nie zobaczysz, może być pięknie. Nawet jeśli to jest czysto cielesna przyjemność i nie ma „wyższych” uczuć – nadal nie jest to nic złego. Tylko róbmy to bezpieczniej. Kochajmy się porządnie – ale zdrowo. Ja bym właśnie chciał przyczynić się do zmiany myślenia o seksie w gejowskim środowisku. Na moim koncie na Instagramie mam napisane, że jestem „unapologetically sex positive”. Uwielbiam seks i nie zamierzam ani się tego wstydzić, ani za to przepraszać. Słyszę, że przez „truvada whores” wzrosła w Polsce liczba zakażeń innymi chorobami przenoszonymi drogą płciową. Przepraszam, przez te 170 osób? Ludzie myślą też, że próbuję zareklamować lek, by zarobić. PrEP to nie jest jeden konkretny lek, to jest Profilaktyka Przedekspozycyjna – terapia, w ramach której dziś jest taki lek, jutro może być inny, lepszy.

Jeden chłopak niedawno mi powiedział, że jest plusem. Zapytałem: „Leczysz się? Wiremia niewykrywalna?”. A on na to: „O, wreszcie jakiś wyedukowany gej”.

Dostaję sporo wiadomości z podziękowaniami od chłopaków, którzy są plusami, bo przy okazji PrEPu siłą rzeczy dużo mówi się o HIV. Jeśli jesteś na PrEPie, to należy chodzić do lekarza raz na 3 miesiące. Ja chodzę. I w ramach wizyty masz test na HIV. Mnóstwo ludzi ze strachu nie robi sobie nawet tego testu, dla mnie też to był stres – a teraz już nawet zapominam, że test też będzie.

Jak bycie na PrEPie wygląda w Danii od strony finansowej?

Ja jestem w wyjątkowej sytuacji, bo należę do grupy 5 000 ludzi na świecie, którzy biorą leki nowej generacji, jestem królikiem doświadczalnym – mam PrEP za darmo. Biorę tabletki codziennie. Ilość leku jest niższa, a powoduje to samo nasycenie w komórkach. Będą już więc dwie opcje. Ta nowa dla osób, które mając na przykład problemy z nerkami lub z powodu efektów ubocznych nie mogły zażywać obecnie dostępnego leku. W Danii też nie jest z PrEP tak różowo. Tu szpitale należą do województw, a te nie są skłonne płacić za PrEP – czai się ten „argument”, że nie jest to prewencja, tylko płacenie za to, by geje mogli się bzykać bez ograniczeń – tak jakby takie przypadki nie miały miejsca bez PrEPu. Kilka lat temu w klubach były darmowe prezerwatywy z logo Kopenhagi, dziś nie ma przez „oszczędności”.

Pomówmy o twoim modellingu. Wspomniałeś o swym koncie na Insta. Masz tam ponad 100 fotek, ubrany jesteś na kilku.

To jest hobby. Rodzaj mojej ekspresji. Choć ostatnio dostałem honorarium za jedną sesję, więc kto wie, czy się nie sprofesjonalizuję! (śmiech) Kolega zajmuje się fotografią, też hobbystycznie, i zrobił mi pierwsze fotki. Potem skontaktowałem się z fotografami gejowskiego magazynu „Kink” z Barcelony, zrobiliśmy trzy fajne, nagie sesje (w numerach 26 i 28, trzecia czeka na publikację), potem jeszcze dla „Kaltblut”, „Pornceptual” i dla brazylijskiego „Flsh Mag”. Lubię swoje ciało. Lubię pozować nago. To jest wyraz mojego seksualnego wyzwolenia. Na tych zdjęciach nie jest tylko Łukasz pokazujący gołą dupę. To jest Łukasz pokazujący, że można cieszyć się ze swego ciała, ze swej seksualności, z bycia gejem.

A pupę masz bardzo ładną (śmiech).

Dzięki, pracuję nad nią (śmiech). Dziś właśnie mnie mięśnie bolą, bo dałem czadu na CrossFicie.

I nie tylko pupę pokazujesz na fotkach.

Bardzo lubię nieskrępowaną nagość. Penis nie jest dla mnie tabu. To znaczy, na Instagramie jest, niestety – dlatego na fotkach na Insta w miejscu penisa zdjęcia są wykropkowane. W „Kink” nie są.

Tak teraz myślę, ile negatywnych znaczeń niesie określenie „ekshibicjonista” – kojarzy się ze smutnym facetem wymachującym penisem gdzieś w bramie. Twoje nagie fotki emanują radością.

Dokładnie. Zobacz, ile w nas siedzi złych emocji odnoszących się do seksu i do ciała. Tak jak PrEP wyzwolił mnie do stuprocentowej radości z seksu, tak kultura duńska przyczyniła się do zmiany mojego stosunku do nagości. Gdy byłem na siłce w pracy i potem w szatni po raz pierwszy widziałem przebierającego się nagiego… szefa, to szok! A przecież to normalna rzecz.

Ja wciąż na basenie widzę facetów, którzy pod prysznicem nie zdejmują kąpielówek.

Tak! Namydlają rękę i ładują ją w majty – najpierw z przodu, potem z tyłu. Człowieku! Umyj tego penisa porządnie, również pod napletkiem, umyj tyłek dobrze. Wiesz, 10 lat temu nie odważyłbym się na publikowanie w sieci moich nagich fotek. Wiem też, że są ludzie, którzy na widok ładnego nagiego ciała automatycznie zakładają, że ta osoba nie ma nic powiedzenia. Ich problem. Mam dogadanych kilka kolejnych sesji z fajnymi fotografami w Berlinie.

Też nagich?

Nagich, nagich. W ubraniu to mniejsza przyjemność (śmiech). Mam kolegę, który robi happeningi naturystyczne w Kopenhadze, jakiś czas temu rozebrał się do naga w muzeum. Mówił, że chciał sprawdzić, jak będzie odbierał sztukę, oglądając ją nago. Ochrona go potem goniła z ciuchami, a on uciekał (śmiech). Ta fascynacja swobodną nagością we mnie siedzi. Przed pierwszą publikacją uprzedziłem rodzeństwo i rodziców. Nie mają z tym problemu, ale zdarzył się hejt w sieci i było mi przykro, że ich na to naraziłem. Mój brat heteryk zdał sobie sprawę, z czym geje się stykają. Nie był przygotowany na homofobiczne wyzwiska.

Bo my jako społeczeństwo nie jesteśmy przyzwyczajeni do obrazów nagości, a już szczególnie męskiej.

Męska nagość, jeśli pojawia się w kontekście erotycznym, ma od razu wymiar gejowski, co z kolei uruchamia homofobię. Cóż, trzeba ludzi oswajać i ja będę to robił. Ludzie mnie obgadają, napatrzą się – i następny gej z zamiłowaniem do pozowania nago będzie już miał mniejszy hejt.

A gdyby nagie fotki prezentowała dziewczyna z tytułem Miss?

Kurczę, tak, masz rację. Byłby mega hejt.

Ciebie środowisko gejowskie nie shejtowało.

Widzisz? Środowisko gejowskie mogłoby nauczyć czegoś środowisko hetero! Poza tym, jeśli ktokolwiek przy okazji patrzenia na moje fotki zainteresuje się PrEPem, to tym lepiej.

Ale nawet bez szczytnego celu to jest OK, nie sądzisz? Ja lubię patrzeć na twoje nagie ciało, ty lubisz je pokazywać. Obaj mamy przyjemność, nikomu krzywda się nie dzieje. Sytuacja win-win.

Widzę, że się rozumiemy. (śmiech)

Mówisz bez ogródek, że jesteś w otwartym związku, lubisz seks i rozbierane sesje foto. Spotkałeś się z argumentami, że taką szczerością psujesz „wizerunek geja w społeczeństwie” i że „strzelasz samobója środowisku”?

Nie raz. To jest fałszywe przekonanie, że jak zepniemy pośladki i będziemy „grzeczni” jak „oni” (tak jakby „oni” byli grzeczni!), to uda nam się ich do siebie przekonać. Moim zdaniem, nie tędy droga. Są ludzie, którzy nas nie cierpią i nie ma sensu starać się im przypodobać. Trzeba żyć własnym życiem.

Co robisz, by utrzymać ciało w formie?

Siłownia mnie nudziła, natomiast zakochałem się w CrossFicie – 4 razy w tygodniu to mój standard. A sport na dobre zacząłem uprawiać dopiero w Danii. Byłem sam jak palec, trzeba było nawiązać nowe znajomości. Zapisałem się do gejowskiego klubu sportowego Copenhagen Wolves.

Kopenhaskie Wilki? Twardziele!

Ponoć była też rozważana nazwa Copenhagen Swallows – kopenhaskie jaskółki.

Po angielsku jest tu pikantna dwuznaczność.

Owszem. Może szkoda, że jaskółki nie przeszły (śmiech). Grałem tu w rugby, pływałem. To jest ponoć najstarszy sportowy klub LGBT na świecie.

Tyle już rozmawiamy, mówiłeś o służbowych podróżach, a czym się w ogóle zajmujesz?

Skończyłem szkołę protetyki słuchu, studiowałem zdrowie publiczne i marketing międzynarodowy na UJ. Zaraz po studiach zacząłem pracę w duńskiej firmie, która produkuje aparaty słuchowe. Przywracamy ludziom słuch. Po 2 latach zaproponowali mi awans i przeniesienie do Kopenhagi. Teraz, po 10 latach jestem product managerem, od 3 lat zajmuję się wdrażaniem nowych generacji aparatów – od Brazylii po Japonię. Szkolę lekarzy i innych pracowników służby zdrowia.

Chciałbyś wrócić do Polski?

To nie jest łatwe. W Polsce nie ma ani związków partnerskich, ani równości małżeńskiej. Według prawa duńskiego Kendrick i ja jesteśmy parą i mamy wszelkie prawa, a według polskiego – jesteśmy obcymi osobami. On uwielbia przyjeżdżać do Polski, uczy się polskiego, nasze rodziny spędzają razem wakacje… Ale nie mogę wrzucić go w tak niekorzystną sytuację prawną. Musimy jeszcze poczekać. A raczej nie tyle czekać, co działać i nie oglądać się na innych. Ja jakiś czas temu wsparłem finansowo wydanie w Polsce książki „Mężczyźni z różowym trójkątem” Heinza Hegera. Jestem niesamowicie dumny, że moje nazwisko widnieje na końcu książki na liście sponsorów. To jest kolejna moja cegiełka na rzecz LGBT. Sama książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, do tej pory wiele scen z niej mam w głowie. Jeśli nie poznamy historii naszej społeczności, będziemy zagubieni w teraźniejszości. Ja dziś mogę wrzucać nagie fotki na Insta, mówić publicznie, jak lubię kochać się z mężczyznami, uczestniczyć w gejowskim konkursie piękności, ale mam świadomość, że zawdzięczam to działaczom LGBT, którzy byli przede mną. Oni stworzyli mi te warunki. Jestem też prenumeratorem „Repliki” – tym przyjemniej mi teraz, że udzielam wam wywiadu.

Dania nauczyła cię otwartości?

Życie w innej kulturze zawsze uczy otwartości. Ale jeśli pytasz o homoseksualność, to ogarnąłem sprawę jeszcze w Polsce. Coming out przed mamą wyszedł po tym, jak mnie rzucił chłopak. Rihanna śpiewała hit „Umbrella” – a ja siedziałem i płakałem przy tej piosence. Mama była przerażona, bo nie wiedziała, co mi jest. Przed rodzeństwem i przyjaciółmi wyoutowałem się wcześniej i oni namawiali mnie, bym powiedział mamie, bo ona ich wypytywała. A ja przeżywałem rozstanie mocno – wstawałem rano i w płacz. W końcu powiedziałem mamie w beznadziejny sposób. Wszedłem do pokoju: „Muszę ci coś powiedzieć”. Mama trzęsącymi się rękami zapaliła papierosa, a ja: „Mamo, masz syna pedała”. Dalszego przebiegu rozmowy nie pamiętam, byłem zbyt oszołomiony, tylko mam ten przebłysk, że spoko i żebym tylko nie złapał HIV.

Jak sobie dawałeś radę w tym najtrudniejszym okresie dojrzewania, w czasach liceum?

Wiedziałem, że chłopaki mi się podobają, ale nie byłem w stanie tego zintegrować z resztą osobowości, że tak powiem. Jakby to nie docierało. Inni chłopcy zaczęli mieć dziewczyny, więc… ja też. Kilka, jedną po drugiej. Pocałunki to jeszcze jak cię mogę, ale jak tylko coś więcej miało być, wycofywałem się, ochładzałem relację. Co te dziewczyny musiały czuć? Skąd miały wiedzieć, co się dzieje w mojej głowie? Nie widziały mojej wewnętrznej walki, widziały tylko gościa, który ma laski na prawo i lewo i się nimi bawi. Po którymś takim zerwaniu jedna kumpela na mnie nakrzyczała: „Czy ty z tego jakąś przyjemność masz, że takim chujem jesteś dla tych dziewczyn?” Wtedy do mnie dotarło: „Fuck… Przecież ja jestem gejem. Tak naprawdę nie chcę przecież być z żadną z tych dziewczyn.” Jeśli któraś z moich licealnych dziewczyn czyta ten wywiad, to chciałbym publicznie powiedzieć, że bardzo, bardzo przepraszam. Zaraz po liceum były pierwsze pocałunki z mężczyznami – i tak, to było to. Podkochiwałem się w jednym kumplu, oczywiście hetero. Zakochać się w heteryku i cierpieć – klasyka. W takim stanie poszedłem po raz pierwszy do klubu gejowskiego – to był Seven na Filipa w Krakowie. Odkryłem, że istnieje jakiś gejowski świat. Tamtego wieczoru poznałem właśnie tego chłopaka, po którym później tak płakałem.

A Kendricka jak poznałeś?

Zostaliśmy zeswatani, ale inteligentnie – podstępem (śmiech). Są tacy heterycy, co jak tylko przyjaźnią się z dwoma gejami-singlami, to natychmiast próbują ich zeswatać. „Łukasz, poznaj Diego, Diego, poznaj Łukasza, obaj jesteście gejami”. W tym momencie praktycznie powinniśmy od razu się zakochać, bo przecież obaj jesteśmy gejami! No, więc jedna moja koleżanka zeswatała mnie z Kendrickiem, ale subtelniej. Pomyślała, że możemy do siebie pasować i nic nam obu nie mówiąc, zaaranżowała spotkanie w większym gronie. Na koniec imprezy Kendrick zapytał: „Łukasz, miło cię było poznać. Może zobaczymy się jeszcze?” Byłem wniebowzięty, bo właśnie miałem zadać mu to samo pytanie.

Tekst z nr 75 / 9-10 2018.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.