Seks jest piękny

O PrEPie, o strachu przed HIV, o seksie, o ciele i o nagości, o życiu w Krakowie i w Kopenhadze, o aktywizmie na rzecz polskiej społeczności LGBT i o jego facecie Kendricku z ŁUKASZEM SABATEM, Misterem Gay Poland 2018, rozmawia MARIUSZ KURC

 

Foto: Pete Lamberto

 

Dla mnie ważne byłoby, żeby opowiedzieć o PrEPie, ok? (Profilaktyka Przedekspozycyjna – przyp. „Replika”) Jestem na PrEPie od ponad 2 lat.

Chętnie. Tylko myślałem, że zaczniemy od wyborów. Zdobyłeś tytuł Mister Gay Poland 2018 – gratulacje!

Dzięki, dzięki.

Od 9 lat mieszkasz w Kopenhadze. Co cię skłoniło, by wziąć udział?

PrEP.

To znaczy?

Wiesz, ja mam naturę aktywisty. Jeszcze gdy mieszkałem w Krakowie, to byłem radnym dzielnicy Prądnik Biały…

…to musiałeś być bardzo młodym radnym.

21 lat – byłem chyba najmłodszym radnym w Krakowie. Nadal chcę działać – teraz na rzecz rozpowszechniania PrEPu wśród polskich gejów. Mnie tu w Danii jest bardzo dobrze, od ośmiu lat żyję sobie szczęśliwie z moim facetem Kendrickiem, mam świetną pracę. Uważam, że moim obowiązkiem jest robić coś na rzecz LGBT w Polsce.

Myślałem, że powiesz o wyborach jako przygodzie i zabawie, a tu proszę.

Rozrywka też była, oczywiście. Ale ja mam świadomość, że takie imprezy pełnią również funkcję emancypacyjną. To jest świetne narzędzie pracy u podstaw w społeczności gejowskiej, która generalnie jest dość zahukana – jeden przed drugim często trzyma fason, ale w środku jest dużo niepewności. Takie wybory oswajają nas: tak, można być facetem i zachwycać się urodą innych facetów nie tylko „w domu, po kryjomu”, nie tylko w łóżku. Możemy mieć swojego Mistera geja.

Jak ci się podobała gala?

Super, że ta impreza w ogóle istnieje. Najpierw były wybory regionalne; w Krakowie, z którego startowałem – pierwszy raz. Na ogólnopolski finał przyleciałem do Poznania z Kendrickiem i dwoma przyjaciółmi. Widziałem wcześniej wybory w Hiszpanii – wyglądały lepiej, ale nie zamierzam narzekać. Zdaję sobie sprawę, że u nas osób angażujących się w cokolwiek na rzecz LGBT jest bardzo mało. Tym bardziej trzeba chwalić tych, którzy coś robią.

Gdzie w tym jest twoja misja z PrEPem?

Organizowałem już debaty o PrEPie online oraz podczas krakowskiego Queerowego Maja i… byłem trochę sfrustrowany. Sporo niewiedzy, stereotypów, czasem nawet hejt, a także nieumiejętność spokojnej wymiany argumentów. Dostawałem szybko etykietkę „truvada whore” – że niby nie agituję na rzecz zdrowia, tylko na rzecz większego „puszczania się” i seksu bez zabezpieczeń. W postawie oponentów wyczuwałem moralną ocenę samego seksu jako czegoś złego – to może później rozwinę. Doszedłem do wniosku, że potrzebuję jakiejś platformy, z której mój głos byłby lepiej słyszalny. Wybory na Mistera okazały się taką platformą. Najlepszy dowód – siedzę z tobą i robimy wywiad.

Ok. To jaka jest twoja historia z PrEPem?

Od zawsze panicznie bałem się HIV. To zagrożenie było dla mnie jakby częścią pakietu bycia gejem. Taki ciąg myślowy: jestem gejem, złapię HIV, zachoruję na AIDS, umrę. W skrócie: gej = śmierć. Pierwsze słowa mamy po moim coming oucie? „Tylko uważaj, żebyś nie zakaził się HIV”. Jeden z pierwszych chłopaków, z którymi spotykałem się w Danii, wyznał mi, że ma HIV – i zalał się łzami. Leczył się, wiremię miał niewykrywalną, więc seks z nim był naprawdę bezpieczny – ale gdzieś z tyłu głowy i tak ten irracjonalny strach był. Za każdym razem, gdy szedłem z chłopakiem do łóżka, czułem się, jakbym robił coś zakazanego. Praktycznie nie byłem w stanie cieszyć się seksem, mimo że odczuwałem pożądanie. To miało ujemny wpływ na psychikę. Doszedłem do takiej paranoi, że praktycznie po każdym seksie leciałem się zbadać i zawsze potworny stres. Ręce miałem tak pokłute, jakbym regularnie brał narkotyki w żyłę. Ciągle wstyd, że się uprawiało seks i to „na dodatek” z facetem. A przecież wiedziałem, że z HIV można żyć całe dekady, że ten wirus, jeśli się leczysz, nie zabija. Mało tego, jeśli masz ilość wirusa na poziomie niewykrywalnym, to nawet nie można się od ciebie zakazić! Stygma i tak jest. Zrobiliśmy z HIV demona. HPV, kiła i inne choroby przenoszone drogą płciową jakby nie istnieją. A ludzie, którzy żyją z HIV? Nawet nie potrafi ę sobie wyobrazić takiego wykluczenia. Milczą, nie są w stanie wyjść na ulice, walczyć o swoje. Nieważne, że leczony plus praktycznie nie zakaża – i tak jest skreślony. A ten, który mówi, że jest minusem, ale nie badał się od roku, może być plusem i to groźnym, bo nieleczonym. Szukałem sposobu na pozbycie się strachu. O PrEP, czyli zestawie leków (obecnie truvada i jej tańsze zamienniki, np. rocovir), który brany przed seksem, zapobiega zakażeniu, pierwszy raz usłyszałem w 2012 r., gdy byłem na wakacjach w USA. Pomyślałem, że w tym jest moja nadzieja i czekałem z niecierpliwością, aż dotrze do Danii. Przełomowy moment był 3 lata temu. Z moim Kendrickiem żyjemy w związku otwartym, z racji pracy dużo podróżuję i zdarza się, że umawiam się z facetami na seks. Byłem na konferencji w Budapeszcie, wieczorem na Grindrze poderwałem trzech gości, fantastycznych byków, bardzo atrakcyjnych. Z jednym z nich byłem pasywny. Miał założoną prezerwatywę. W pewnym momencie wyszedł ze mnie i po coś sięgnął. Pomyślałem, że po lubrykant. Kontynuowaliśmy. Gdy po chwili znów ze mnie wyszedł, zobaczyłem, że nie ma prezerwatywy. Czyli wtedy, gdy myślałem, że brał lubrykant, to on ją ściągnął! Przerwałem wszystko od razu. „Hej, co jest grane?”. „Daj spokój, no risk, no fun”. To podejście mnie rozwaliło. Następnego dnia miałem wystąpienie dla 50 osób, musiałem zachowywać skupienie – tymczasem w głowie mętlik i przerażenie, że już mam HIV. Czy PEP jest dostępny na Węgrzech? (PEP – Profilaktyka Poekspozycyjna – kuracja, którą należy rozpocząć najpóźniej 72 godziny po ryzykowanym kontakcie seksualnym – przyp. „Replika”) Ile kosztuje i czy moje ubezpieczenie pokryje koszty? Tuż po konferencji zadzwoniłem na duńską linię pomocy dla MSM, czyli mężczyzn mających seks z mężczyznami. Logicznie przeanalizowaliśmy, co się stało. Uspokoiłem się trochę – ustaliliśmy, że ryzyko zakażenia jednak nie jest duże i żebym się zgłosił po przylocie do Kopenhagi. Późniejsze badania wykazały, że jestem negatywny. Wypełniłem też ankietę, która miała mnie zakwalifikować do grupy badawczej PrEP, bo normalnie PrEP nie był jeszcze wtedy w Danii dostępny. I co się okazało? Że… nie kwalifikuję się. Bo generalnie mam świadomość i uprawiam seks w prezerwatywie. Gdybym więcej ryzykował, dostałbym PrEP. Byłem załamany! Postanowiłem działać na własną rękę. Przez Internet dotarłem do Grega Olsena, Anglika, który walczy o dostępność PrEPu dla wszystkich. Zebrałem wiedzę. Rozmawiałem też z moim lekarzem, który przestrzegał, bym nie ufał lekom kupionym w sieci. Chłopaki z Anglii spisywali numery seryjne leków dostępnych w Internecie i sprawdzali, czy były one zweryfikowane przez odpowiednią klinikę. Następnie mieli mierzony poziom leku (dokładnie: substancji czynnej, ale może już za bardzo wchodzę w szczegóły) we krwi – w ten sposób, porównując od czasu zażycia ostatniej tabletki, było wiadomo, czy to prawdziwy lek i czy jego ilość jest wystarczająca, by chronić przed infekcją HIV. W końcu zacząłem brać PrEP. Skutków ubocznych, o których czytałem – że przez pierwsze tygodnie człowiek może mieć ból brzucha, rozwolnienie lub może odczuwać zmęczenie, że PrEP może mieć niekorzystny wpływ na nerki – nie miałem i nie mam. Stopniowo zaczął schodzić mi stres związany z seksem. Odeszła paraliżująca obawa, że mogę zakazić Kendricka. Dziś mogę powiedzieć, że PrEP odmienił moje życie. Nie samo życie seksualne. Całe życie. Jestem po prostu w lepszej kondycji.

A sam seks? Też lepszy?

(Łukasz przewraca oczami) I to jak! (śmiech)

PrEP działa w specyficzny sposób, prawda?

To jest jakby prezerwatywa na poziomie komórkowym. Wirus wnika do organizmu, ale nie jest w stanie zainfekować, ma zablokowany dostęp do komórek – i obumiera.

W Polsce na PrEPie jest tylko ok. 170 osób. Modele statystyczne mówią ponoć, że aby na poważnie mówić o wyrugowaniu HIV, trzeba ok. 13 tys.

Właśnie! O tym trzeba mówić! HIV nie jest już wyrokiem śmierci, ale skoro jest możliwość pozbycia się tej cholery – zróbmy to. Taki właśnie jest kontekst debaty wokół PrEP – koniec HIV. Trzeba tylko edukować. W Polsce PrEP to jest obecnie koszt 130 zł na miesiąc. Bierze się zamienniki truvady, ale niebawem PrEPem może być nowy lek Descovy, a potem może jeszcze inny, wstrzykiwany raz na 3 miesiące. A może i PrEP będzie obecny w lubrykantach, może będzie szczepionka, może będą krążki dopochwowe z PrEPem dla kobiet. Zobaczymy. Super, że jest taki rozwój, ale chcę podkreślić, że nie można czekać – już teraz mamy narzędzie, by pozbyć się HIV i by się nie bać. Przede wszystkim jednak trzeba się regularnie badać. (Następne kilka linijek Łukasz dopisuje podczas autoryzacji z zaznaczeniem, że muszą się znaleźć w tekście). Drogi czytelniku tego wywiadu, kiedy ostatnio zrobiłeś test na HIV? A na inne choroby przenoszone droga płciową? Poprosiłeś o wymaz z gardła i odbytu? Bo standardowo dostaniesz tylko heteryckie badanie penisa. Powinniśmy się badać raz na 3 miesiące, nawet jeśli stosujesz prezerwatywę. WHO podkreśla, że tylko szeroki wachlarz działań – również prewencyjnych – może przyczynić się do końca HIV. W Polsce mam wrażenie, że za mało uwagi poświęcamy profilaktyce.

Co stoi na przeszkodzie szerszemu wykorzystaniu PrEPu?

Uprzedzenia i brak edukacji. Tak, jak w latach 80. i 90. nie sama choroba AIDS zabiła tysiące ludzi, ale również homofobia, która powodowała, że lekceważono zagrożenie, mówiono: „A niech sobie zdychają pedały czy narkomani” i w efekcie wirus rósł w siłę, tak teraz uprzedzenia stoją na drodze likwidacji HIV. Konserwatywny stosunek do seksu. Pokutujące przekonanie, że, jak wspominałem, seks sam w sobie jest zły. Miałeś wielu partnerów i złapałeś HIV? Bardzo dobrze – chciało ci się pieprzyć na prawo i lewo, to masz za swoje! A przecież wiadomo, że apele o wstrzemięźliwość nigdy nie działały, ludzie uprawiali i będą uprawiać seks. Katolicka moralność oparta na wstrzemięźliwości służy kontroli ludzi – bo jak masz władzę nad czyjąś seksualnością, to i nad całym człowiekiem, ale taka moralność prowadzi co najwyżej do poczucia winy, traum i wyparcia seksualności ze świadomości, co zresztą obserwujemy u wielu gejów. Taki rygoryzm nie uchroni nas przed chorobami. Sytuacje są różne, ludzie robią błędy, „puszczalscy” też mają prawo do zdrowia. Nie bądźmy wobec siebie tacy surowi. A seks jest piękny! Nawet z gościem, którego poznałeś 5 minut wcześniej i nigdy więcej nie zobaczysz, może być pięknie. Nawet jeśli to jest czysto cielesna przyjemność i nie ma „wyższych” uczuć – nadal nie jest to nic złego. Tylko róbmy to bezpieczniej. Kochajmy się porządnie – ale zdrowo. Ja bym właśnie chciał przyczynić się do zmiany myślenia o seksie w gejowskim środowisku. Na moim koncie na Instagramie mam napisane, że jestem „unapologetically sex positive”. Uwielbiam seks i nie zamierzam ani się tego wstydzić, ani za to przepraszać. Słyszę, że przez „truvada whores” wzrosła w Polsce liczba zakażeń innymi chorobami przenoszonymi drogą płciową. Przepraszam, przez te 170 osób? Ludzie myślą też, że próbuję zareklamować lek, by zarobić. PrEP to nie jest jeden konkretny lek, to jest Profilaktyka Przedekspozycyjna – terapia, w ramach której dziś jest taki lek, jutro może być inny, lepszy.

Jeden chłopak niedawno mi powiedział, że jest plusem. Zapytałem: „Leczysz się? Wiremia niewykrywalna?”. A on na to: „O, wreszcie jakiś wyedukowany gej”.

Dostaję sporo wiadomości z podziękowaniami od chłopaków, którzy są plusami, bo przy okazji PrEPu siłą rzeczy dużo mówi się o HIV. Jeśli jesteś na PrEPie, to należy chodzić do lekarza raz na 3 miesiące. Ja chodzę. I w ramach wizyty masz test na HIV. Mnóstwo ludzi ze strachu nie robi sobie nawet tego testu, dla mnie też to był stres – a teraz już nawet zapominam, że test też będzie.

Jak bycie na PrEPie wygląda w Danii od strony finansowej?

Ja jestem w wyjątkowej sytuacji, bo należę do grupy 5 000 ludzi na świecie, którzy biorą leki nowej generacji, jestem królikiem doświadczalnym – mam PrEP za darmo. Biorę tabletki codziennie. Ilość leku jest niższa, a powoduje to samo nasycenie w komórkach. Będą już więc dwie opcje. Ta nowa dla osób, które mając na przykład problemy z nerkami lub z powodu efektów ubocznych nie mogły zażywać obecnie dostępnego leku. W Danii też nie jest z PrEP tak różowo. Tu szpitale należą do województw, a te nie są skłonne płacić za PrEP – czai się ten „argument”, że nie jest to prewencja, tylko płacenie za to, by geje mogli się bzykać bez ograniczeń – tak jakby takie przypadki nie miały miejsca bez PrEPu. Kilka lat temu w klubach były darmowe prezerwatywy z logo Kopenhagi, dziś nie ma przez „oszczędności”.

Pomówmy o twoim modellingu. Wspomniałeś o swym koncie na Insta. Masz tam ponad 100 fotek, ubrany jesteś na kilku.

To jest hobby. Rodzaj mojej ekspresji. Choć ostatnio dostałem honorarium za jedną sesję, więc kto wie, czy się nie sprofesjonalizuję! (śmiech) Kolega zajmuje się fotografią, też hobbystycznie, i zrobił mi pierwsze fotki. Potem skontaktowałem się z fotografami gejowskiego magazynu „Kink” z Barcelony, zrobiliśmy trzy fajne, nagie sesje (w numerach 26 i 28, trzecia czeka na publikację), potem jeszcze dla „Kaltblut”, „Pornceptual” i dla brazylijskiego „Flsh Mag”. Lubię swoje ciało. Lubię pozować nago. To jest wyraz mojego seksualnego wyzwolenia. Na tych zdjęciach nie jest tylko Łukasz pokazujący gołą dupę. To jest Łukasz pokazujący, że można cieszyć się ze swego ciała, ze swej seksualności, z bycia gejem.

A pupę masz bardzo ładną (śmiech).

Dzięki, pracuję nad nią (śmiech). Dziś właśnie mnie mięśnie bolą, bo dałem czadu na CrossFicie.

I nie tylko pupę pokazujesz na fotkach.

Bardzo lubię nieskrępowaną nagość. Penis nie jest dla mnie tabu. To znaczy, na Instagramie jest, niestety – dlatego na fotkach na Insta w miejscu penisa zdjęcia są wykropkowane. W „Kink” nie są.

Tak teraz myślę, ile negatywnych znaczeń niesie określenie „ekshibicjonista” – kojarzy się ze smutnym facetem wymachującym penisem gdzieś w bramie. Twoje nagie fotki emanują radością.

Dokładnie. Zobacz, ile w nas siedzi złych emocji odnoszących się do seksu i do ciała. Tak jak PrEP wyzwolił mnie do stuprocentowej radości z seksu, tak kultura duńska przyczyniła się do zmiany mojego stosunku do nagości. Gdy byłem na siłce w pracy i potem w szatni po raz pierwszy widziałem przebierającego się nagiego… szefa, to szok! A przecież to normalna rzecz.

Ja wciąż na basenie widzę facetów, którzy pod prysznicem nie zdejmują kąpielówek.

Tak! Namydlają rękę i ładują ją w majty – najpierw z przodu, potem z tyłu. Człowieku! Umyj tego penisa porządnie, również pod napletkiem, umyj tyłek dobrze. Wiesz, 10 lat temu nie odważyłbym się na publikowanie w sieci moich nagich fotek. Wiem też, że są ludzie, którzy na widok ładnego nagiego ciała automatycznie zakładają, że ta osoba nie ma nic powiedzenia. Ich problem. Mam dogadanych kilka kolejnych sesji z fajnymi fotografami w Berlinie.

Też nagich?

Nagich, nagich. W ubraniu to mniejsza przyjemność (śmiech). Mam kolegę, który robi happeningi naturystyczne w Kopenhadze, jakiś czas temu rozebrał się do naga w muzeum. Mówił, że chciał sprawdzić, jak będzie odbierał sztukę, oglądając ją nago. Ochrona go potem goniła z ciuchami, a on uciekał (śmiech). Ta fascynacja swobodną nagością we mnie siedzi. Przed pierwszą publikacją uprzedziłem rodzeństwo i rodziców. Nie mają z tym problemu, ale zdarzył się hejt w sieci i było mi przykro, że ich na to naraziłem. Mój brat heteryk zdał sobie sprawę, z czym geje się stykają. Nie był przygotowany na homofobiczne wyzwiska.

Bo my jako społeczeństwo nie jesteśmy przyzwyczajeni do obrazów nagości, a już szczególnie męskiej.

Męska nagość, jeśli pojawia się w kontekście erotycznym, ma od razu wymiar gejowski, co z kolei uruchamia homofobię. Cóż, trzeba ludzi oswajać i ja będę to robił. Ludzie mnie obgadają, napatrzą się – i następny gej z zamiłowaniem do pozowania nago będzie już miał mniejszy hejt.

A gdyby nagie fotki prezentowała dziewczyna z tytułem Miss?

Kurczę, tak, masz rację. Byłby mega hejt.

Ciebie środowisko gejowskie nie shejtowało.

Widzisz? Środowisko gejowskie mogłoby nauczyć czegoś środowisko hetero! Poza tym, jeśli ktokolwiek przy okazji patrzenia na moje fotki zainteresuje się PrEPem, to tym lepiej.

Ale nawet bez szczytnego celu to jest OK, nie sądzisz? Ja lubię patrzeć na twoje nagie ciało, ty lubisz je pokazywać. Obaj mamy przyjemność, nikomu krzywda się nie dzieje. Sytuacja win-win.

Widzę, że się rozumiemy. (śmiech)

Mówisz bez ogródek, że jesteś w otwartym związku, lubisz seks i rozbierane sesje foto. Spotkałeś się z argumentami, że taką szczerością psujesz „wizerunek geja w społeczeństwie” i że „strzelasz samobója środowisku”?

Nie raz. To jest fałszywe przekonanie, że jak zepniemy pośladki i będziemy „grzeczni” jak „oni” (tak jakby „oni” byli grzeczni!), to uda nam się ich do siebie przekonać. Moim zdaniem, nie tędy droga. Są ludzie, którzy nas nie cierpią i nie ma sensu starać się im przypodobać. Trzeba żyć własnym życiem.

Co robisz, by utrzymać ciało w formie?

Siłownia mnie nudziła, natomiast zakochałem się w CrossFicie – 4 razy w tygodniu to mój standard. A sport na dobre zacząłem uprawiać dopiero w Danii. Byłem sam jak palec, trzeba było nawiązać nowe znajomości. Zapisałem się do gejowskiego klubu sportowego Copenhagen Wolves.

Kopenhaskie Wilki? Twardziele!

Ponoć była też rozważana nazwa Copenhagen Swallows – kopenhaskie jaskółki.

Po angielsku jest tu pikantna dwuznaczność.

Owszem. Może szkoda, że jaskółki nie przeszły (śmiech). Grałem tu w rugby, pływałem. To jest ponoć najstarszy sportowy klub LGBT na świecie.

Tyle już rozmawiamy, mówiłeś o służbowych podróżach, a czym się w ogóle zajmujesz?

Skończyłem szkołę protetyki słuchu, studiowałem zdrowie publiczne i marketing międzynarodowy na UJ. Zaraz po studiach zacząłem pracę w duńskiej firmie, która produkuje aparaty słuchowe. Przywracamy ludziom słuch. Po 2 latach zaproponowali mi awans i przeniesienie do Kopenhagi. Teraz, po 10 latach jestem product managerem, od 3 lat zajmuję się wdrażaniem nowych generacji aparatów – od Brazylii po Japonię. Szkolę lekarzy i innych pracowników służby zdrowia.

Chciałbyś wrócić do Polski?

To nie jest łatwe. W Polsce nie ma ani związków partnerskich, ani równości małżeńskiej. Według prawa duńskiego Kendrick i ja jesteśmy parą i mamy wszelkie prawa, a według polskiego – jesteśmy obcymi osobami. On uwielbia przyjeżdżać do Polski, uczy się polskiego, nasze rodziny spędzają razem wakacje… Ale nie mogę wrzucić go w tak niekorzystną sytuację prawną. Musimy jeszcze poczekać. A raczej nie tyle czekać, co działać i nie oglądać się na innych. Ja jakiś czas temu wsparłem finansowo wydanie w Polsce książki „Mężczyźni z różowym trójkątem” Heinza Hegera. Jestem niesamowicie dumny, że moje nazwisko widnieje na końcu książki na liście sponsorów. To jest kolejna moja cegiełka na rzecz LGBT. Sama książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, do tej pory wiele scen z niej mam w głowie. Jeśli nie poznamy historii naszej społeczności, będziemy zagubieni w teraźniejszości. Ja dziś mogę wrzucać nagie fotki na Insta, mówić publicznie, jak lubię kochać się z mężczyznami, uczestniczyć w gejowskim konkursie piękności, ale mam świadomość, że zawdzięczam to działaczom LGBT, którzy byli przede mną. Oni stworzyli mi te warunki. Jestem też prenumeratorem „Repliki” – tym przyjemniej mi teraz, że udzielam wam wywiadu.

Dania nauczyła cię otwartości?

Życie w innej kulturze zawsze uczy otwartości. Ale jeśli pytasz o homoseksualność, to ogarnąłem sprawę jeszcze w Polsce. Coming out przed mamą wyszedł po tym, jak mnie rzucił chłopak. Rihanna śpiewała hit „Umbrella” – a ja siedziałem i płakałem przy tej piosence. Mama była przerażona, bo nie wiedziała, co mi jest. Przed rodzeństwem i przyjaciółmi wyoutowałem się wcześniej i oni namawiali mnie, bym powiedział mamie, bo ona ich wypytywała. A ja przeżywałem rozstanie mocno – wstawałem rano i w płacz. W końcu powiedziałem mamie w beznadziejny sposób. Wszedłem do pokoju: „Muszę ci coś powiedzieć”. Mama trzęsącymi się rękami zapaliła papierosa, a ja: „Mamo, masz syna pedała”. Dalszego przebiegu rozmowy nie pamiętam, byłem zbyt oszołomiony, tylko mam ten przebłysk, że spoko i żebym tylko nie złapał HIV.

Jak sobie dawałeś radę w tym najtrudniejszym okresie dojrzewania, w czasach liceum?

Wiedziałem, że chłopaki mi się podobają, ale nie byłem w stanie tego zintegrować z resztą osobowości, że tak powiem. Jakby to nie docierało. Inni chłopcy zaczęli mieć dziewczyny, więc… ja też. Kilka, jedną po drugiej. Pocałunki to jeszcze jak cię mogę, ale jak tylko coś więcej miało być, wycofywałem się, ochładzałem relację. Co te dziewczyny musiały czuć? Skąd miały wiedzieć, co się dzieje w mojej głowie? Nie widziały mojej wewnętrznej walki, widziały tylko gościa, który ma laski na prawo i lewo i się nimi bawi. Po którymś takim zerwaniu jedna kumpela na mnie nakrzyczała: „Czy ty z tego jakąś przyjemność masz, że takim chujem jesteś dla tych dziewczyn?” Wtedy do mnie dotarło: „Fuck… Przecież ja jestem gejem. Tak naprawdę nie chcę przecież być z żadną z tych dziewczyn.” Jeśli któraś z moich licealnych dziewczyn czyta ten wywiad, to chciałbym publicznie powiedzieć, że bardzo, bardzo przepraszam. Zaraz po liceum były pierwsze pocałunki z mężczyznami – i tak, to było to. Podkochiwałem się w jednym kumplu, oczywiście hetero. Zakochać się w heteryku i cierpieć – klasyka. W takim stanie poszedłem po raz pierwszy do klubu gejowskiego – to był Seven na Filipa w Krakowie. Odkryłem, że istnieje jakiś gejowski świat. Tamtego wieczoru poznałem właśnie tego chłopaka, po którym później tak płakałem.

A Kendricka jak poznałeś?

Zostaliśmy zeswatani, ale inteligentnie – podstępem (śmiech). Są tacy heterycy, co jak tylko przyjaźnią się z dwoma gejami-singlami, to natychmiast próbują ich zeswatać. „Łukasz, poznaj Diego, Diego, poznaj Łukasza, obaj jesteście gejami”. W tym momencie praktycznie powinniśmy od razu się zakochać, bo przecież obaj jesteśmy gejami! No, więc jedna moja koleżanka zeswatała mnie z Kendrickiem, ale subtelniej. Pomyślała, że możemy do siebie pasować i nic nam obu nie mówiąc, zaaranżowała spotkanie w większym gronie. Na koniec imprezy Kendrick zapytał: „Łukasz, miło cię było poznać. Może zobaczymy się jeszcze?” Byłem wniebowzięty, bo właśnie miałem zadać mu to samo pytanie.

Tekst z nr 75 / 9-10 2018.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

JESTEM NA PrEPie

Tekst: Adam Fotek

 

Od redakcji: Adam zamieścił komentarz na facebookowym profilu „Repliki”. Nasz post dotyczył PrEPu, pod nim ktoś napisał, że przecież wystarczy być wiernym jednemu partnerowi, a nie pieprzyć się z kim popadnie. Tego Adam nie wytrzymał i zamieścił ripostę. Była tak mocna, że poprosiliśmy o rozwinięcie. Tak powstał poniższy tekst.

 

Jestem na PrEPie. Dzień, w którym kupiłem tabletki, był pełen jakiejś ekscytacji. Dopiero w tamtym momencie zrozumiałem, jakim obciążeniem, z którego nawet nie zdawałem sobie sprawy, było gdzieś w środku we mnie zagrożenie zakażeniem HIV. Niby starałem się bezpieczniej, znałem drogi zakażenia, ale dopiero kupienie PrEPu uświadomiło mi, że spadł ze mnie ogromny ciężar. Sam fakt, że w końcu go mam, uwolnił mnie od balastu, który wcale nie był lekki. Gadanie o bezpieczniejszych zachowaniach i wierności to życzenia. Mogą działać, ale trafi się ten jeden raz i o jeden za dużo.

Tobie to się nie zdarzy? Tak, jasne

Widzę w klubach młodych chłopaków marzących o wielkiej miłości. Trafi a się, że ten najpiękniejszy, przy którym serce wali, kolana miękną, a nad nimi twardnieje, właśnie zwrócił uwagę i chce z tobą, właśnie z tobą, tylko z tobą! Stawia piwo, patrzy w oczy, stawia kolejne. W głowie szumi i nie wiesz, czy od alkoholu, czy od emocji. Potem tańczycie wtuleni, ręce nie wytrzymują i wędrują, sprawdzając różne miejsca, a jego usta i język smakują tak, że świat przestaje istnieć. Potem on za rękę prowadzi cię do darkroomu. Masz opory? Miałeś. Teraz nie odmówisz, bo chcesz tego. Chcesz Jego, a przede wszystkim – Jemu nie odmówisz, bo jest zbyt ważny. Bo to przecież On, to będzie On – właśnie ten. Wierność? Przecież będziesz mu wierny. Dla HIV to już może nie mieć znaczenia.

W klubie w otwartej kabinie darkroomu śpi chłopak. Ma ściągnięte spodnie. Wchodzę sprawdzić, co z nim. Coś kontaktuje, ale nie jest w stanie sam wstać. Numerek z szatni ma napisany markerem na nadgarstku. Podciągam mu spodnie i trzymając, wyprowadzam. Po jakimś czasie udaje mi się wyciągnąć z niego adres. Zamawiam taksówkę, odwożę, odprowadzam. Pod mieszkaniem jest już z nim lepszy kontakt. Jest mu głupio i bardzo się mnie wstydzi. Uspokajam, opowiadam sytuację. On mówi, że to było jedno piwo. Ktoś coś dosypał? Kabiny już nie pamięta.

Tobie się to nie zdarzy? A skąd wiesz? On poszedł do klubu potańczyć. Kabiny nie planował. Kiedy się badałeś? Co ile się badasz? Zakażenie można wykryć po 15 dniach od kontaktu, a potwierdzić – po 3 miesiącach. Co ile masz seks? Bywa, że co tydzień? Badasz się co tydzień? Niech będzie, co miesiąc. Badasz się co miesiąc? Skąd wiesz, że nie masz HIV? Bo w to wierzysz? Wiara może i jest dobra w kościele, ale tu nie działa.

On poleciał tak pięknie!

Masz seks zabezpieczony, zawsze w prezerwatywie? To dobrze. Ale loda nie robisz w prezerwatywie, prawda? Wszyscy geje, których znam, robią loda i nikt nie robi tego w prezerwatywie. Zakażenie tą drogą jest mało prawdopodobne, ale zawsze lepiej pamiętać, by nie mieć poranionych ust, dziąseł, podniebienia. Nie myć zębów przed lodem, nie jeść wcześniej ostrych chipsów czy ostrego chleba, bo mogą powstać malutkie ranki. Następna rzecz to spust. Niestety, nie do buzi, ok? I uważaj, bo jeśli on poleciał tak pięknie, że przypadkiem… chlapnął ci w oko, to możesz się zakazić.

Po domówce zostaje kilka osób na noclegu. W łóżku z tobą śpi fajny chłopak. Ma być grzecznie, ale w nocy jest napięcie, delikatnie się dotykacie, niby przez sen sprawdzając wzajemną reakcję. Jest odpowiedź. Drobne muśnięcie daje ci przyzwolenie. Nadal jest grzecznie, bawicie się nawzajem tylko rękami. Przecież to nie seks. Definiujesz go inaczej. Ale z minuty na minutę nakręcacie się i na koniec on wchodzi w ciebie. Tylko na chwilę. Kończy w tobie… Takie sytuacje się zdarzają szczególnie, jeśli jesteście po alkoholu – opuszcza się wtedy gardę, a po wszystkim – nie pamięta.

Jestem singlem już ponad dwa lata. Randkuję. Wchodzisz w związek w ciemno, a seks po ślubie? Ślubów, przypomnę, na razie nie mamy – więc kiedy? Od razu, bo trzeba sprawdzić jak jest, a przecież może być różnie i może nie zagrać? Po drugiej, trzeciej, czwartej randce? I najpierw grzecznie idziesz się przebadać, żyjesz w celibacie trzy miesiące i dopiero masz seks? Serio? A jeśli nawet, ale wam nie wyszło? To z każdym kolejnym, z którym randkujesz, robisz tak samo?

Lekarka w punkcie profilaktyki HIV/AIDS, gdzie robię badania, opowiada mi o najczęściej słyszanym przez nią zdaniu:

– Na pewno jestem zdrowy, bo on wyglądał na zdrowego. Był zadbany, ładny, czysty, pachnący itp.

Gdy masz z kimś seks, „automatycznie” obdarzasz go większym zaufaniem? Czasami jeszcze zdążysz zapytać:

– Jesteś zdrowy?

Zawsze przytakują, nie? To cię uspokaja, bo podniecenie jest większe niż rozsądek? HIV nie wybiera między ładnymi i mniej atrakcyjnymi, czystymi i nie. HIV nie widać.

Bezpieczny seks? W prezerwatywie jest bezpieczniejszy. Po użyciu PrEP też. Dopiero ich połączenie czyni seks bezpiecznym. Przy okazji możesz zaszczepić się na wszystko, na co tylko są szczepienia, a jest przenoszone drogą płciową. Reszta całkiem szybko się leczy.

Najbezpieczniejszy partner

Najbezpieczniejszym partnerem nie jest ten, który mówi, że jest wierny (a ilu, którzy chociaż raz wierni nie byli, powiedzieli partnerowi, że są wierni?), lecz – oprócz tych na PrEPie – ten, który ma HIV, regularnie (to ważne!) przyjmuje leki i ma niewykrywalną wiremię (niewykrywalną we krwi ilość wirusa) – i nie można się od niego zakazić; ten będący pod stałą kontrolą lekarską, mający regularne badania – jest całkowicie bezpieczny. Paradoks? Dlatego jeżeli wiesz, że chłopak jest HIV-pozytywny i jest skutecznie leczony, to masz szczęście. Ale gdy mówi, że jest zdrowy, lecz nigdy się nie badał lub robił to rok temu, to możesz równie dobrze przed seksem się pomodlić. Identyczna skuteczność. HIV nie reaguje na wiarę. Wiarę w partnera, wiarę w szczęście, wiarę, że się uda. HIV reaguje na PrEP.

Są takie słowa, które zamykają dyskusję i wyłączają myślenie. Wywołują lęk, który przekreśla jakikolwiek ciąg dalszy. Jednym z nich jest właśnie AIDS. Wielu nie odróżnia AIDS od HIV. AIDS to choroba, HIV to wirus, który jest w organizmie, ale można nigdy nie zachorować na AIDS i inni nie mogą się zakazić, gdy się leczy. Jak się leczy? To codzienne przyjmowanie tabletek. Dlatego określenie „leczy” nie jest precyzyjne. To utrzymywanie wirusa w ciągłym uśpieniu – do poziomu niewykrywalności we krwi i bez możliwości zakażenia nim innych.

Wypowiedzenie słów: „mam HIV” nadal stygmatyzuje. Ci żyjący z HIV ukrywają to na portalach randkowych/ aplikacjach, piszą: „plus dla plusa”, „pozytywny”, „plusowy” itp. I nigdy nie zamieszczają widocznego zdjęcia twarzy. To problem wynikający ze stygmatyzacji, odrzucenia, braku możliwości znalezienia partnera. Plus dla plusa? Bo co? Przecież nie zakażasz. To po co tak piszesz? Bo już doświadczyłeś tylu przykrości i odrzucenia, że wiesz, że nie masz szansy na związek z osobą niezakażoną. No to tak zwani „zdrowi”, albo lepiej: „myślący, że są zdrowi”, poświęćcie kilka chwil na refleksję. Taka osoba jest dla ciebie pewna, że się nie zakazisz HIV, a jednocześnie jest prawdopodobne, że zakazisz się od innego, który myśli, że jest zdrowy i nawet ci tak mówi. Ten lęk jest nieracjonalny. Nie ma uzasadnienia. Nad nim popracuj. Czego się boisz? Własnej niewiedzy. Życie HIV-pozytywnych dziś już niczym nie różni się od twojego. Ani nie choruje się częściej, ani nie ma objawów, ani nie umrze się wcześniej. Boisz się HIV „po prostu”? To zrozumiałe, ja też, dlatego nie obawiam się ludzi z HIV regularnie przyjmujących leki i jestem na PrEPie – z powodu tych myślących, że są niezakażeni.

Nie znasz nikogo z HIV? Ciekawe, dlaczego

Znam wiele osób HIV-pozytywnych w różnym wieku, wielu bardzo młodych, ładnych, świetnie tańczących w dyskotece, dobrze ubranych, z masą znajomych i lubianych. To też twoi znajomi, może nawet niektórych nazywasz przyjaciółmi. Tacy burzą twój stereotyp „tych z HIVem”? HIV mają tylko „puszczalscy”, wyrywający na fun, umawiający się na seks grupowy, chemsex, czy chodzący do darkroomów? Fakty są inne. Możliwe, że mamy też wspólnych znajomych, bo świat jest mały. Zastanawiasz się, dlaczego nie znasz nikogo z HIV? A można ci powiedzieć? Można ci ufać? Co mówisz publicznie na ten temat? Z mówieniem o tym, że ma się HIV, jest tak samo jak z twoim powiedzeniem rodzicom o tym, że jesteś gejem. Jeżeli od zawsze słyszysz nieprzychylne opinie, potępienie, niewybredne komentarze, a słowo „a słowo “hifiasz, “hifowiec” czy „ma ejds” to obraźliwe epitety, których używasz, to jak można ci coś takiego o sobie powiedzieć? Nie oceniaj innych. To tylko twoja decyzja, czy chcesz żyć w swoim ograniczonym świecie, czy widzieć go takim, jakim jest. I dotyczy to wszystkich sfer twojego życia, nie tylko znajomych z HIV. Metoda jest prosta: przestań oceniać innych i stań się bardziej obserwatorem i słuchaczem. Pokazuj w rozmowie akceptację i otwartość na rozumienie światów innych od twojego, a swój zmieniaj tak, by był coraz bliższy prawdy.

Skoro dziś HIV nie musi prowadzić do AIDS, nie obniża standardu życia, nie skraca go, ani nie zakaża, gdy przyjmuje się leki zgodnie ze wskazaniami lekarza, to po co tyle gadania o tym, żeby się zabezpieczać? Brać jakiś tam PrEP, który przecież kosztuje? Bo HIV to wirus, którego ktoś zakażony będzie miał do końca życia. Jeżeli go masz, to do końca życia musisz brać leki, by nie zachorować na AIDS, które, jak większość leków, obciążają organizm. Musisz też regularnie chodzić do lekarza i się badać. Leki są refundowane, ale ich cena jest bardzo wysoka. A gdyby refundację wstrzymano? A gdybyś chciał wyjechać na rok do Afryki? A gdyby była wojna, czy inne zawirowania polityczne? Jednak lepiej HIV nie mieć. PrEP to około 130 zł miesięcznie. Z wizytami lekarskimi w granicach 160-ciu. Może jednak cię stać?

 

Wywiad przeprowadzony w ramach projektu „Jak bezpiecznie żyć z osobą zakażoną HIV” dofinansowanego w ramach konkursu „Pozytywnie Otwarci” przez Gilead Sciences Poland. Koncepcja i opieka merytoryczna: Michał Pawlęga

 

Tekst z nr 78 / 3-4 2019.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

PANI OD PrEPu

Z DOKTOR JOANNĄ KUBICKĄ o PrEPie, o HIV i innych wirusach, o MSM, o wstydzie i uprzedzeniach, o domówkach, o chemii oraz w ogóle o seksie rozmawia OSKAR MAJDA

 

Na YouTube dostępny jest od września kanał „Pan od PrEPu” Łukasza Sabata

 

Dlaczego PrEP jest tak ważny?

Poraziła mnie niedawno refleksja 28-latka na pierwszej wizycie związanej z jego zakażeniem HIV. Stwierdził: „Jak ja byłem młody, seks wśród gejów wyglądał całkiem inaczej – nie było tylu narkotyków, domówek, tylu imprez, na których wszyscy z wszystkimi podejmują ryzykowne zachowania”. To stwierdzenie młodego człowieka pokazało mi, jak duża zmiana postępuje z roku na rok. Rozmawiałam z wieloma pacjentami o zwyczajach seksualnych MSM (mężczyzn uprawiających seks z mężczyznami – przyp. „Replika”), od wielu lat obserwuję też zmianę obyczajowości. Jednocześnie zakażenie HIV przestało wiązać się z groźbą rychłej śmierci. Z choroby śmiertelnej stało się zakażeniem przewlekłym, które można dość dobrze kontrolować lekami antyretrowirusowymi, co znacznie zmniejszyło lęk przed nim. Ale prosta prawda, że lepiej go nie mieć niż mieć – nie jest zbytnio rozpowszechniona. Mało kto wie, że zakażenie HIV zwiększa ryzyko występowania chorób serca i naczyń, zaburzeń pamięci, koncentracji, uszkodzenia nerek nawet jeśli jest skutecznie leczone. Więc jeśli pan pyta, dlaczego PrEP jest ważny, to odpowiadam: dzięki PrEPowi możliwe jest zahamowanie wzrastającej w szybkim tempie liczby nowych, często bardzo młodych, osób zakażonych HIV.

Ile osób w Polsce przyjmuje PrEP? Jak przeglądam gejowskie portale randkowe, to mam wrażenie, że co trzeci gej jest na PrEPie. Z drugiej strony w poprzednim numerze „Repliki” podaliśmy liczbę 170 osób – mikroskopijnie mało.

Szacuję, że pod opieką siedmiu już ośrodków zajmujących się PrEP jest obecnie między 250 a 350 osób. Nie odwiedzam portali randkowych dla gejów, ale z tego, co słyszałam, część osób zakażonych HIV i skutecznie leczonych antyretrowirusowo podaje, że przyjmuje PrEP. Osoba zakażona HIV i regularnie przyjmująca leki antyretrowirusowe – skutecznie leczona ze śladowymi ilościami wirusa we krwi – jest praktycznie niezakaźna przy kontaktach seksualnych. Informacja ta jest jednak słabo rozpowszechniona i osoby leczące się z powodu zakażenia HIV są bardzo często odrzucane z powodu lęku niezakażonych gejów (albo gejów, którzy się nie badają).

Nie słychać o dużych kampaniach na rzecz PrEP w Polsce. Czy pani zdaniem taka inicjatywa nie została podjęta, bo jest problematyczna z ideologicznego puntu widzenia? Na przykład może generować komentarze, że „tak naprawdę” chodzi o promocję „rozwiązłości” wśród MSM?

Do niedawna dużą przeszkodą w szerszym wprowadzaniu PrEP w Polsce była przede wszystkim wysoka cena preparatu, co na szczęście ulega zmianie (obecnie ok. 130 zł miesięcznie – przyp. „Replika”). Inny problem jest taki, że Polacy generalnie nie są uczeni rozmawiania o życiu seksualnym. Dla wielu osób jest to równoznaczne z odarciem tej sfery z intymności. Boją się, że po odwiedzinach u lekarza seks zacznie się kojarzyć głównie z zagrożeniami oraz takimi obowiązkami, jak systematyczne badania i zażywanie leków. Tymczasem z mojej praktyki wynika, że dzieje się dokładnie na odwrót. Jeśli dzięki konsultacji z lekarzem i stosowaniu odpowiedniej profilaktyki nasze życie seksualne stanie się bezpieczniejsze, polepszy się również jego jakość.

W komentarzach do wywiadu z Łukaszem Sabatem, Misterem Gay Poland 2018 o jego doświadczeniach z PrEP (w ubiegłym numerze „Repliki”), często można było spotkać się z opinią, że nie ma sensu przyjmować PrEP, bo chroni tylko przed HIV i nie w stu procentach. Co pani o tym sądzi?

Gdybym sądziła, że nie ma sensu, to bym się tym nie zajmowała (śmiech). PrEP chroni tylko przed HIV, albo aż przed HIV – zależy od punktu widzenia. Nikt spośród zalecających PrEP nie mówi, że można w ogóle „zapomnieć” o prezerwatywach. Prezerwatywa chroni również przed innymi chorobami, ale co z seksem oralnym? Nasienie osoby zakażonej HIV i nieleczonej antyretrowirusowo w ustach również stwarza ryzyko zakażenia HIV. Od dawna obserwuję szereg osób z rzeżączką gardła, zakażeniem chlamydią trachomatis nabytym podczas seksu oralnego, kłykcinami (HPV) na języku. Kiła nabyta przy takich praktykach seksualnych to też nic nadzwyczajnego w mojej praktyce. A ilu zna pan gejów używających prezerwatyw przy seksie oralnym?

Żadnego. Sam też nigdy nie użyłem prezerwatywy w seksie oralnym.

Jeśli ktoś chce mieć całkowitą gwarancję bezpieczeństwa, że się nie zakazi, możemy mu zawsze zaproponować „szklankę wody” zamiast seksu. To w 100% ochroni przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. W mojej ocenie, kontrolowane przyjmowanie PrEP i regularne badania w kierunku innych chorób przenoszonych drogą płciową, wiedza, gdzie i kiedy można się zgłosić celem diagnostyki i leczenia podejrzanych objawów, mogą pozwolić na przerwanie łańcucha rozprzestrzenienia zakażeń. Wczesna diagnostyka oznacza wczesne leczenie, co przekłada się na satysfakcjonujące rezultaty. Jeśli dodatkowo umożliwimy pacjentom szczepienie przeciw choćby HPV, HBV i HAV, to mamy kilka kolejnych zakażeń, których można uniknąć.

Czy PrEP jest skierowany do singli z aktywnym życiem seksualnym, bądź osób w otwartych związkach, posiadających wielu partnerów? To jedna z często powtarzanych opinii w kontekście naszego wywiadu z Łukaszem Sabatem – że jak ktoś ma stałego partnera i przyrzekał monogamię, to nie potrzebuje PrEPu.

PrEP jest skierowany do osób podejmujących ryzykowne zachowania seksualne czyli takie, które mogą doprowadzić do zakażenia HIV: seks analny czynny i bierny bez zabezpieczenia, seks waginalny czynny i bierny bez zabezpieczenia oraz seks oralny bierny (przyjmowanie nasienia do ust) z osobami, co do których nie ma pewności czy nie są zakażone HIV lub z osobami zakażonymi HIV, nieskutecznie leczonymi, nieregularnie zażywającymi leki. Kluczowe jest tutaj sformułowanie „nie ma pewności” – zatem trzeba sobie zadać przede wszystkim pytanie, kiedy możemy mieć pewność, że osoba, z którą podejmujemy ryzykowne zachowanie na pewno nas nie zakazi HIV? To może mieć miejsce w kilku zaledwie przypadkach: – kiedy sami jesteśmy zakażeni HIV; – kiedy w dniu kontaktu seksualnego wykonaliśmy z partnerem testy IV generacji na HIV; – jest to stały partner, którego test na HIV widzieliśmy – był wykonany co najmniej 6 tygodni po ostatnim ryzykownym zachowaniu z kimś innym i umówiliśmy się, że w razie seksu poza związkiem zawsze będzie używał prezerwatywy nawet przy seksie oralnym biernym; – z partnerem, który jest zakażony HIV, regularnie zażywa leki antyretrowirusowe co najmniej od pół roku i ma niewykrywaną wiremię (czyli ilość wirusa we krwi – przyp. „Replika”) – najlepiej, żebyśmy to wiedzieli od jego lekarza prowadzącego. Natomiast wiara oparta na patrzeniu sobie w oczy i założeniu, że osoba, z którą współżyjemy, jest „bezpieczna”, prowadzi na manowce – czyli do zakażenia HIV i chorobami przenoszonymi drogą płciową. PrEP można również stosować u osób, które zażywają dożylnie narkotyki, szczególnie jeśli nie zawsze wiedzą, czy używany sprzęt lub preparat jest jałowy. Zresztą wiemy, że seks i narkotyki (w tym te dożylne) to jeden ze sposobów współczesnego imprezowania – nie tylko pośród MSM.

Spotykam się z opiniami, że PrEP wystarczy zażyć tuż przed bądź po ryzykownym zachowaniu. Czy to prawda? Jeśli tak, to jaki jest sens przyjmowania PrEP regularnie i konsultacji z lekarzem?

Duże badania PREP pokazują, że im regularniej zażywamy PrEP, tym większa ochrona. Tzw. zażywanie „na żądanie”, „weekendowe”, „okazjonalne” zmniejsza ryzyko i jest korzystne dla epidemiologii (czyli ilości nowych zakażeń), ale nie może dawać zabezpieczenia przed tym zakażeniem bliskiego 100%, jakie daje regularne przyjmowanie PrEP. Amerykańska agencja CDC (Centers for Disease Control and Prevention) – odpowiednik naszego SANEPIDu – podaje, że poziom bezpieczeństwa w ta- kich przypadkach wynosi ponad 95%. Zatem przy podejmowaniu decyzji o stosowaniu PrEP trzeba się zapytać samego siebie, czy chodzi o epidemiologię czy o osobiste bezpieczeństwo.

Inna krążąca opinia: PrEP bardzo obciąża organizm. Prawda?

Emtricitabina i tenofovir, tak jak każdy lek, mają działania uboczne. Dlatego PrEP należy stosować pod opieką lekarską. Kilka pierwszych miesięcy stosowania służy ocenie, czy jest się osobą narażoną na ich wystąpienie. Na pierwszej wizycie zbieramy dokładny wywiad, kwalifikujący do zażywania leku, a potem na kolejnych wykonujemy badania kontrolne. Tenofovir, u niektórych osób ze swego rodzaju nadwrażliwością na tę substancję, może dać tendencję do uszkadzania nerek. To właśnie sprawdzamy i takiej osobie musimy doradzić odstawienie PrEP. Emtricitabina sporadycznie daje podrażanie trzustki, co też jest zaleceniem do odstawienia leku. Po odstawieniu objawy całkowicie ustępują. Trzeba też pamiętać, że tenofovir i emtricitabina są podstawą wielu terapii zakażenia HIV. Nasi zakażeni pacjenci stosowali i stosują te leki latami i dobrze funkcjonują. A w terapii zakażenia HIV do tych dwóch substancji dodajemy zawsze co najmniej jedną kolejną – z kolejnymi działaniami ubocznymi. No, i oczywiście samo zakażenie HIV też jest niekorzystne dla organizmu. PrEP jest trochę wyborem mniejszego zła, ale na razie nie mamy innych opcji. No, może poza wspomnianą „szklanką wody” zamiast seksu. Dodatkowo chciałabym powiedzieć, że wielu z tych krytyków jednocześnie chodzi na siłownię i zażywa mnóstwo potencjalnie obciążających i szkodliwych substancji dla poprawienia budowy swojego ciała, więc…

Czemu przed przejściem na PrEP i w trakcie przyjmowania preparatu zaleca się wykonywanie badań na choroby weneryczne? Czy nie wystarczy po prostu przyjmować pigułkę, a w pozostałych przypadkach działać doraźnie?

Przed wejściem na PrEP trzeba przede wszystkim wykluczyć zakażenie HIV i czynne zakażenie wirusem zapalenia wątroby typu B, który również jest chorobą przenoszoną drogą płciową. Ideą stosowania PrEP jest zapewnienie „zdrowia seksualnego” ludziom czynnym seksualnie. A zdrowie seksualne to przecież nie tylko HIV, ale również rzeżączka, kiła, chlamydia trachomatis, ureaplasma, wirusy zapalenia wątroby A, B i C, wirus brodawczaka ludzkiego, wirus opryszczki i inne bakterie, wirusy. Większość wymienionych zakażeń może przebiegać w sposób bezobjawowy, czyli można je mieć i o tym nie wiedzieć a rozsiewać. Zatem jeśli myślimy o zapewnieniu „globalnego zdrowia seksualnego” swojemu podopiecznemu, to nie możemy zapominać o diagnozowaniu bezobjawowych zakażeń, ich leczeniu a także o szczepieniu, na co się da.

Jaką część pani pacjentów stanowią osoby homoseksualne?

Zajmuję się na co dzień osobami zakażonymi HIV – mam więc pod opieką osoby wszelkich orientacji, zakażonych przy kontaktach seksualnych, przy zażywaniu narkotyków. Niemniej większość to mężczyźni, którzy mają kontakty seksualne z mężczyznami. Wśród pacjentów na PrEP również zdecydowana większość to mężczyźni homo i biseksualni.

Czy z pacjentami homo pracuje się inaczej niż z hetero?

Z każdym człowiekiem pracuje się inaczej. Bardziej zwracam uwagę na indywidualne cechy osoby niż na orientację. Lubię pracować z ludźmi właśnie dlatego, że są różni. Spotykam wiele bardzo interesujących osób. Przewlekłe prowadzenie pacjenta – a z niektórymi znamy się od lat – wytwarza specyficzną relację lekarz – pacjent, swego rodzaju zaprzyjaźnienia. Staram się z każdym rozmawiać tak, by być zrozumianą, dostosować się do pacjenta. Żeby rozmawiać o zwyczajach seksualnych pacjenta, co jest niezbędne, przy ocenie ryzyka chorób przenoszonych drogą płciową, trzeba stworzyć dobrą atmosferę. Dla niektórych to jest „dziwne rozmawianie o seksie”, ale to chyba ogólnie dotyczy polskiego społeczeństwa. Odmienność MSM wynika raczej z sytuacji socjalno-psychologicznej, z poczucia braku akceptacji dla własnej orientacji seksualnej, wyobcowania z „normalnego” świata (czyli świata heteroseksualnej większości), odrzucenia przez rodzinę, trudności w nawiązywaniu trwałych związków. Trzeba się zatem więcej „napracować”, by przekonać pacjenta do siebie.

Czy geje często mijają się z prawdą, gdy się ich pyta o ryzykowne zachowania seksualne? Po co w ogóle taki wywiad?

Nie jest moją rolą rozliczanie gejów z prawdy i fałszu. Moją rolą jest przede wszystkim uświadomienie, co jest, a co nie jest ryzykowne. Aby zalecić PrEP jako profilaktykę zakażenia HIV, muszę potwierdzić w rozmowie z pacjentem, że jest mu to potrzebne, ale ostateczną decyzję podejmuje sam, rozliczając się w swej głowie z ryzykownych zachowań. Występuję raczej w roli doradcy, który prezentuje za i przeciw PreP. Zwykle doprowadzam do sytuacji, gdy pacjent sam opowiada o ryzykownych sytuacjach, pytając o poziom ryzyka.

W Polsce wzrasta ilość osób zakażonych HIV mimo coraz skuteczniejszych metod prewencji. Dlaczego?

Żeby metody prewencji działały, muszą być stosowane. Niestety nie są. PrEP to nowość i jego zasięg jest nadal mały. Dla najmłodszych – nastolatków, młodych, niepracujących dorosłych jest praktycznie niedostępny ze względów finansowych. Prezerwatywa ciągle się komuś „gubi”. Wzrasta stosowanie różnego rodzaju środków pobudzających, narkotyków, co też sprzyja „zapominaniu” o prezerwatywie. Wiedza o bezpiecznym seksie nie jest propagowana prawie w ogóle na poziomie szkół, a to jest właśnie wiek, w którym rozpoczyna się życie seksualne.

Czy przeszkodą dla szerszego propagowania i używania PrEP w Polsce są również poglądy, uprzedzenia, homofobia (również ta zinternalizowana homofobia u gejów), słowem – ideologie?

Słowo „seks” jest często w naszym kraju wymawiane na przydechu, cichutko. Nie rozmawiamy ze sobą zbyt dużo o seksie, nawet w związkach. Zdrowie seksualne to element naszego życia i chyba najwyższy czas, by o tym głośno krzyczeć i to nie tylko do mężczyzn uprawiających seks z mężczyznami, ale do wszystkich.

 

Joanna Kubicka – dr nauk medycznych, od 2002 r. zajmuje się pacjentami zakażonymi HIV. W swej praktyce stosuje Profilaktykę PoEkspozycyjną (PEP) zakażenia HIV i innych zakażeń krwiopochodnych. 0d listopada 2017 r. prowadzi również Profilaktykę Przed- Ekspozycyjną zakażenia HIV (PrEP). Dodatkowo w ramach grona ekspertów PTN AIDS poświęciła się profilaktyce i leczeniu schorzeń układu sercowo-naczyniowego u osób zakażonych HIV. Pacjentów przyjmuje obecnie w Smart Life Clinic przy ul. Filtrowej 62 w Warszawie (tel. 506 166 303).  

 

Tekst z nr 76/11-12 2018.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

PrEP – NIE SZCZEPIONKA, ALE SZANSA

Jak działa profilaktyka związana z lekiem PrEP i dlaczego może istotnie zmniejszyć liczbę nowych zakażeń HIV? O tym, dlaczego trzeba się regularnie badać i dlaczego PrEP nie zwalnia ze stosowania prezerwatyw – z DR HAB. MAGDALENĄ ROSIŃSKĄ z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny rozmawia WOJCIECH KOWALIK

 

foto: Marcin Niewirowicz, niema.foto

 

Rozmowy o profilaktyce przedekspozycyjnej HIV, tak zwanym PrEP, to jeden z najgorętszych tematów w „gejowskim” Internecie.

Nic dziwnego, bo to szansa na istotne zmniejszenie rozprzestrzeniania się wirusa HIV.

Jak działa taka profilaktyka?

Najprościej rzecz ujmując, to przyjmowanie leków przed ekspozycją na potencjalne zakażenie wirusem HIV. Czyli – przed ryzykownym kontaktem seksualnym, bądź przyjęciem narkotyku we wstrzyknięciu. Lek składa się z dwóch składników – emtrycytabiny i tenofowiru, znany jest pod handlową nazwą Truvada. To ten sam lek, który od dawna przyjmuje wielu pacjentów już zakażonych wirusem. Okazuje się, że przyjęcie go przed ekspozycją w dużym stopniu chroni przed zakażeniem. Przyjmujemy go na tyle wcześnie, żeby przed – na przykład – ryzykownym kontaktem stężenie substancji czynnej we krwi i w miejscu ekspozycji było na tyle wysokie, żeby uniknąć zakażenia.

Miejscu ekspozycji, czyli?

Albo w błonie śluzowej odbytu, albo w pochwie. Lek lepiej przenika właśnie do błony śluzowej odbytu i dlatego lepiej działa wśród mężczyzn uprawiających seks z mężczyznami niż w kontakcie dopochwowym.

Amerykańskie badania mówią, że zmniejsza to ryzyko zakażenia nawet o 90 procent.

Tak, ale dotyczy to osób ściśle stosujących się do zaleceń lekarskich. Ostatnio zakończone francuskie badania wskazały, że skuteczność może wynosić nawet ponad 90 procent. W jednym z amerykańskich badań na ponad 600 osób przyjmujących, w ciągu ponad 7 miesięcy obserwacji nie zanotowano żadnego zakażenia. Podkreślmy jeszcze jedną ważną rzecz – PrEP to nie jest szczepionka na HIV! Z chwilą przerwania jego stosowania, ryzyko zakażenia wraca do początkowego poziomu.

Kto może pomyśleć o takiej profilaktyce?

Osoby, które podejmują ryzykowne zachowania seksualne, albo które są w związku z osobą HIV-pozytywną. Dokładne wytyczne mogą różnić się pomiędzy krajami. Według zaleceń Polskiego Towarzystwa Naukowego AIDS do PrEP powinny być włączane osoby, które mają niezabezpieczone kontakty seksualne z osobami potencjalnie zakażonymi, kontakty seksualne pod wpływem narkotyku (lub przyjmują narkotyk dożylnie) lub które świadczą usługi seksualne, a także te, u których w ciągu ostatniego roku zdiagnozowano chorobę przenoszoną drogą płciową i które w ciągu ostatniego roku potrzebowały terapii po-ekspozycyjnej.

Właśnie. Bo to, że skoro biorę tabletkę, nie oznacza: hulaj dusza, piekła nie ma. PrEP nie zwalnia z używania prezerwatyw!

To bardzo ważne. Wszystkie zalecenia mówią, żeby stosować PrEP w dodatku do klasycznego zabezpieczenia. Okazuje się jednak, że osoby przyjmujące PrEP nierzadko rezygnują ze stosowania prezerwatyw. A to powoduje wzrost zakażeń innymi patogenami. Zwykle inne zakażenia w miarę łatwo się leczy, ale przewlekła kiła, to już poważna sprawa. Pojawiają się też odporne na antybiotyki szczepy rzeżączki. Widać też rosnącą liczbę zakażeń wirusowym zapaleniem wątroby typu C, czyli HCV. Leczy się to łatwiej niż kiedyś, ale wciąż zajmuje to około trzech miesięcy. Poza tym, może przecież zdarzyć się taki przypadek, że PrEP zawiedzie. Jeśli jest się tą jedyną osobą na 100, która zakazi się HIV to statystyki dotyczące skuteczności są marnym pocieszeniem.

Dlatego ważne są regularne badania na HIV.

Również dlatego, że w wielu krajach wirus szerzy się tak łatwo głównie dzięki temu, że niektóre osoby nie są świadome swojego zakażenia. Mają wysoką wiremię HIV, więc są bardzo zakaźne. Jeśli ktoś o zakażeniu wie i jest prawidłowo leczony, wówczas wiremia spada do poziomu niewykrywalnego – jego zakaźność spada. Co więcej, coraz więcej danych wskazuje na to, że osoby skutecznie leczone w praktyce w ogóle nie są zakaźne. Jeśli ktoś nosi w sobie niewiele wirusa, jest niewielka szansa, że przekaże go dalej.

Znów powołajmy się na amerykańskie badania, według których osoba seropozytywna z niewykrywalną wiremią praktycznie nie zakaża innych wirusem HIV. Czy będzie przesadą przypuszczenie, że stosunek z osobą, która jasno i otwarcie przyzna się, że jest nosicielem HIV, ale się leczy i ma zerową wiremię, jest znacznie bardziej bezpieczny niż z kimś, kto zapewnia, że HIV nie ma, ale jednocześnie przyznaje się, że od dawna się nie badał?

Myślę, że można tak powiedzieć. Niestety, w środowisku polskich gejów wciąż regularnie bada się zbyt mało osób. Wciąż utrzymuje się stygmatyzacja osób, u których rozpoznano zakażenie HIV. Mimo, że – podkreślmy raz jeszcze – przy prawidłowym leczeniu i niewykrywalnej wiremii – w niewielkim stopniu przyczyniają się one do rozprzestrzeniania HIV. Dzięki temu, plus przy ewentualnej profilaktyce PrEP, moglibyśmy bardzo szybko uporać się z epidemią HIV. Ale niestety nie jest to w Polsce najbliższa przyszłość, bo mamy wciąż dużą liczbę nierozpoznanych osób i wirus może przenosić się dalej.

Szacunki mówią o jakich wielkościach?

W grupie polskich mężczyzn mających seks z mężczyznami, którzy są zakażeni, o tym zakażeniu może nie wiedzieć od 30 do nawet 50 procent! Jest więc duża szansa, żeby natknąć się na kogoś, kto nie wie o zakażeniu, więc oczywiście nie leczy się, ma bardzo wysoką wiremię, w związku w tym ryzyko jest również wysokie.

Jak wygląda cały proces profilaktyki PrEP?

Każdy, kto chce przystąpić do takiej profilaktyki w pierwszej kolejności musi wykonać test na HIV. Lek, który podaje się w PrEP to wprawdzie ten sam lek, który podaje się osobom zakażonym, ale w tym drugim przypadku – podaje się go w terapii skojarzonej z innym lekiem. Jeśli zostanie podany osobie, u której rozwija się zakażenie HIV, może to spowodować, że wirus się na ten lek uodporni.

Czyli najpierw test na HIV. Jeśli okaże się, że osoba nie jest zakażona, musi wykonać szereg innych badań.

Trzeba zbadać funkcję nerek, bo lek może mieć na to wpływ. Poza tym badania na wirusowe zapalenie wątroby typu B i ewentualne leczenie, diagnostyka i leczenie innych chorób przenoszonych drogą płciową, uzupełnienie szczepień. Później, już przyjmując lek, co trzy miesiące konieczne jest badanie na HIV, ale też na obecność innych chorób przenoszonych drogą płciową.

Kiedy wszystkie badania wyjdą w porządku, można zacząć przyjmować lek stosowany w profilaktyce PrEP. W jaki sposób się go zażywa?

Mamy dwa schematy przyjmowania: w sposób ciągły, raz dziennie, albo na żądanie, kiedy bierzemy dwie tabletki 2 do 24 godzin przed ekspozycją, 24 i 48 godzin po ryzykownym kontakcie. To jak długo zażywa się taki lek, zależy już od osoby go przyjmującej. Na Zachodzie są przypadki, kiedy ktoś rezygnuje z PrEP, bo na przykład zmienił styl życia, albo wszedł w stały związek.

A skutki uboczne takiej terapii?

Wspomnieliśmy już o monitorowaniu funkcji nerek, bo pojawiły się doniesienia, że Truvada może mieć na to wpływ. Jest kilka innych rzadkich skutków ubocznych Truvady, ale czy mają one znaczenie przy PreP – jest dopiero przedmiotem badań. Częściej, do 10% procent rozpoczynających PreP, możliwe są – zwłaszcza w pierwszych tygodniach – dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego: nudności, biegunki, a także bóle głowy i złe samopoczucie. Ale są to leki bezpieczne, nikt już nie mówi o skutkach ubocznych, jakie powodowały leki stosowane lata temu, takie jak lipodystrofia – czyli nierówne rozkładanie się tłuszczu w organizmie.

Pamiętajmy, że profilaktyki PrEP nikt w Polsce nie refunduje, więc wszystko odbywa się na koszt zainteresowanej osoby. A to – razem z badaniami i wizytami lekarskimi – może nawet być kilkaset złotych miesięcznie. Inaczej niż w niektórych krajach na Zachodzie.

W kilku krajach zachodniej Europy programy PreP są finansowane ze środków publicznych. Pierwsza była Francja, potem Norwegia, Belgia, Portugalia, od niedawna działa też program w Wielkiej Brytanii. Sytuacja, jeśli chodzi o dostępność PreP w Europie, zmienia się dynamicznie. W Stanach Zjednoczonych PrEP używany jest już od 2012 r., tam refundują go niektóre ubezpieczalnie zdrowotne.

W Polsce nic się nie mówi na temat takiego programu finansowanego z budżetu?

W Europie szybko, bo w ciągu dwóch lat, przeszliśmy drogę od pytania czy PrEP w ogóle działa, czy ma skutki uboczne, czy nie jest za drogi, aż do sytuacji, w której jest rekomendowany i refundowany. Być może jesteśmy na początku tej drogi. Może trzeba jeszcze przekonywać władze, ale też lekarzy. Widziałam wyniki ankiety przeprowadzonej wśród lekarzy zakaźników i wcale nie było wśród nich nadmiernego optymizmu, za to bardzo dużo wątpliwości. Światowa Organizacja Zdrowia rekomendowała już kilka lat temu wdrażanie tak zwanego projektu demonstracyjnego, który pokazałby, jak w danym kraju ten system mógłby działać: czy na dłuższą metę nakłady na PrEP zwrócą się w postaci niższych kosztów leczenia osób zakażonych HIV, jak w danym kraju wygląda sytuacja epidemiologiczna, podejście społeczne itp.

Są osoby, które podejmują PrEP na własną rękę – kupują na przykład Truvadę w zagranicznych aptekach czy sklepach internetowych i samodzielnie ją stosują.

Jeśli trafi my na niesprawdzony sklep, nigdy nie wiemy, co tak naprawdę w opakowaniu z napisem „Truvada” znajdziemy. Apteki online sprzedają również leki generyczne, które są tańsze, ale o porównywalnej skuteczności. Ale nawet jeśli będziemy PreP sprowadzać z licencjonowanych aptek, to nie można zażywać tego leku bez badań! Wyjaśniliśmy przed chwilą, dlaczego można sobie w ten sposób poważnie zaszkodzić. Trzeba zacząć od wizyty u lekarza, najlepiej takiego, który ma doświadczenie przynajmniej w terapii HIV, a najlepiej w profilaktyce PrEP. W Polsce działa już kilka prywatnych poradni oferujących takie usługi. Nie ma przeszkód formalnych i prawnych – lekarz może taki lek przepisać, a aptekarz może go sprowadzić i sprzedać. Polecam stronę http://www.prep.edu.pl.

Niesamowite jest to, że jeszcze dwadzieścia lat temu ludzie umierali na AIDS, a teraz mówimy o tym, że można zapobiegać zakażeniu HIV.

I na razie główną przyczyną niewielkiej dostępności takiej profilaktyki są stereotypy, stygmatyzacja i wciąż żywe przeświadczenie, że HIV jest rodzajem „kary”. Z tego wynika strach polskich gejów przed badaniami, trudności w przebiciu się z propozycjami publicznego finansowania. Z punktu widzenia racjonalnej opieki zdrowotnej to nie ma sensu: są badania, które udowadniają skuteczność PrEP. Czołowy argument przeciwników jest taki: „Oni to biorą, żeby uprawiać seks bez zabezpieczeń”. Na to jest odpowiedź: „A po co bierze się tabletki antykoncepcyjne?”.

 

Dr hab. Magdalena Rosińska jest profesorem nadzwyczajnym w Zakładzie Epidemiologii Chorób Zakaźnych i Nadzoru Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny i specjalistą w dziedzinie Zdrowia Publicznego. Od kilkunastu lat zajmuje się epidemiologią przewlekłych chorób zakaźnych, w tym zwłaszcza zakażeń wirusem HIV i zakażeń wirusem HCV, aktywnie uczestnicząc w systemie monitorowania tych zakażeń w Polsce i w Unii Europejskiej. Brała udział w kilkunastu projektach badawczych dotyczących występowania chorób zakaźnych i jest autorką ponad 100 publikacji naukowych w tej tematyce.  

 

Tekst z nr 72/3-4 2018.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.