Bez znieczulenia

Tekst: Marcin Rodzinka

Jeśli na hasło „zdrowie LGBT” myślisz tylko „HIV/AIDS”, ten artykuł jest dla ciebie

 

Co ma orientacja seksualna do raka jąder? Nic. Co ma dyskryminacja ze względu na orientację do raka jąder? Dużo. Mężczyźni homo/biseksualni zapadają na raka jąder częściej niż mężczyźni heteroseksualni. Dlaczego? Bo rzadziej się badają. Dlaczego rzadziej się badają? Bo wstydzą się pójść do lekarza z problemem z jądrami – może trzeba będzie powiedzieć o swym życiu seksualnym, o swej orientacji. Może trzeba będzie się wyoutować a nie wiadomo, jak lekarz zareaguje – może jest homofobem?

Co ma orientacja seksualna do raka szyjki macicy? Nic. Co ma dyskryminacja ze względu na orientację do raka szyjki macicy? Dużo. Kobiety homo/biseksualne zapadają na raka szyjki macicy częściej niż kobiety hetero. Dlaczego? Już wiecie.

Rak jąder i rak szyjki macicy to tylko dwa z wielu przykładów. Badania nie pozostawiają wątpliwości: zdrowie osób LGBT jest w gorszym stanie niż zdrowie osób hetero, a przyczyną jest dyskryminacja. Również dyskryminacja w samej służbie zdrowia.

Zdrowie psychiczne

Homofobia skutkuje tym, że osoby LGBT są bardziej niż osoby hetero narażone na agresję, na odrzucenie przez rodzinę czy przyjaciół, na szkolne prześladowania, na drobne, ale uporczywe akty nękania ze strony czasem kompletnie obcych osób, na homofobiczne komentarze, które wpływają na nasze poczucie własnej wartości. Również na nieodpowiednie, dyskryminujące reakcje personelu medycznego.

Rezultaty dla zdrowia psychicznego? Więcej niż w całości populacji przypadków zaniżonej samooceny, więcej depresji, więcej nerwic, więcej psychicznych zaburzeń, więcej prób samobójczych (udanych i nieudanych). Problemy te nasilają się w przypadku osób, które nie ujawniają swej orientacji seksualnej, żyjąc całe dekady w ukryciu, niekiedy wchodząc w heteroseksualne związki. Nie łudźmy się, że życie w szafie, w stresie przed „zdemaskowaniem”, nie ma wpływu na zdrowie. Np. zgodnie z badaniem opublikowanym w 2006 r. w „Health Psychology” mężczyźni homoseksualni, szczególnie ci z długim „stażem” w szafie, mają wyższe ciśnienie krwi, niż heteroseksualni, a tym samym wyższe ryzyko chorób układu krążenia.

Palenie tytoniu, alkohol i narkotyki

Homofobia skutkuje też tym, że osoby LGBT częściej niż inne chcą uciec od „tego wszystkiego”, zapomnieć, odpocząć od codziennego stresu. W rezultacie statystycznie chętniej sięgamy po alkohol, tytoń, narkotyki. Zgodnie z badaniami brytyjskiej organizacji Stonewall z 2008 r. dwie trzecie lesbijek i kobiet biseksualnych pali papierosy, w porównaniu do tylko połowy kobiet hetero. Lesbijki i kobiety bi pięciokrotnie częściej niż kobiety hetero zażywają narkotyki.

Mamy tendencje do tworzenia zamkniętych grup, bo świat wokół często okazuje się nieprzyjazny. Do tak „zabarykadowanego” środowiska trudno dotrzeć. Na dodatek, wzorce z prozdrowotnych kampaniach społecznych mają się nijak do nas. Hasła „Alkohol czyni cię nieatrakcyjnym dla płci przeciwnej”, czy „Palenie zwiększa ryzyka bezpłodności” raczej nie znajdą wielu odbiorców wśród LGBT. Ponadto, często sami się wobec lekarza cenzurujemy i o swych nałogach nie mówimy, by nie wzmacniać już i tak negatywnej opinii o naszym środowisku.

Choroby nowotworowe

Homofobia skutkuje też tym, że wśród mężczyzn nieheteroseksualnych częstsze są wspomniane już nowotwory jąder, a także wątroby, prostaty i odbytnicy. Wśród kobiet niehetero – częstszy jest rak piersi i wspomniany rak szyjki macicy (jedna na dwanaście kobiet homo/bi została zdiagnozowana na raka, w porównaniu do jednej na dwadzieścia wśród kobiet hetero – badanie brytyjskie, Stonewall, 2008 r.). Mechanizm jest podobny. Do lekarza z „takimi sprawami” idziemy zwykle dopiero, gdy już naprawdę musimy. Lesbijki, geje i osoby biseksualne nie są też bezpośrednimi adresatami kampanii profilaktycznych i edukacyjnych nawołujących do częstego badania. Dodatkowo, przy niektórych typach nowotworów (np. rak piersi), kluczowym czynnikiem mogą być rzadkie ciąże wśród kobiet, u których w efekcie wysoka produkcja estrogenów trwa dłużej, zwiększając ryzyko zachorowania.

Mimo wszystko, powiedz lekarzowi, że jesteś LGBT

Równe traktowanie i przestrzeganie prawa do ochrony zdrowia polega m.in. na dopasowaniu opieki medycznej do potrzeb zdrowotnych pacjenta. O ile w środowisku medycznym istnieje zgoda co do tego, że np. kobieta w ciąży, dziecko, senior czy osoba z niepełnosprawnościami to pacjenci ze specyficznymi potrzebami, o tyle w stosunku do osób LGBT takiego zrozumienia nie ma. A przecież w przypadku młodego pacjenta leczonego np. z depresji, informacja o tym, że jest on homoseksualny i np. mieszka z rodzicami-homofobami, może mieć kluczowe znaczenie.

Pacjentki i pacjenci nieheteroseksualni oraz transpłciowi spotykają się często z mniej lub bardziej otwartą dyskryminacją i stygmatyzacją w kontakcie z personelem medycznym. Zdarza się, że w powodu orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej pacjenta lekarz po prostu odmawia leczenia lub przeprowadzenia badań. Zdarza się, że pacjenci LGBT są wypraszani z gabinetów, albo muszą znosić niewybredne komentarze.

Problem jest szczególnie dotkliwy, gdy idzie o pacjentów/tki transpłciowych. Odpowiednio przygotowany i empatyczny personel w Polsce można policzyć na palcach może dwóch rąk. W większości przypadków osoby trans spotykają z upokarzającym traktowaniem – są proszone o podanie „prawdziwego” imienia, komentowany jest ich wygląd, sugerowana jest choroba psychiczna. Jak wynika z raportu Fundacji Trans-Fuzja, wielu pacjentów trans spotkało się ze złym traktowaniem przez specjalistów: „Wyśmiał pytanie związane z seksem, bo przecież osoba taka jak ja go nie uprawia”, „Robienie zdjęć narządów płciowych, wulgarny język, np.: <jak nie chcesz, żeby dupa ci zgniła, jedz te tabletki>”. Aż 22 proc. ma złe doświadczenie z psychologami. Jak mówił prof. Zbigniew Szawarski (w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”): Problemem jest też przykra i upokarzająca świadomość, że jest się pacjentem czwartego czy piątego sortu, który we własnym interesie musi ukryć przed lekarzem czy pielęgniarką tożsamość, bo nie ma pewności, czy ujawnienie tego nie pogorszy jego sytuacji. A właśnie poczucie i możliwość manifestacji własnej tożsamości jest podstawą poczucia własnej godności.

Jasne, bywają sytuacje, w których orientacja seksualna/tożsamość płciową są bez znaczenia. Gdy przychodzimy do lekarza z grypą oczekując, że dostaniemy kilka dni zwolnienia, być może coming out nie jest niezbędny. Ale w wielu innych przypadkach lepiej lekarzowi powiedzieć, niż nie powiedzieć. Nawet jeśli okaże się homofobem.

Kampania Przeciw Homofobii rozpoczyna dyskusję

W publicznym dyskursie dotyczącym ochrony zdrowia nas po prostu nie ma. Ani w kampaniach społecznych, ani na studiach medycznych. Pojawiamy się tylko w jednym przypadku – gdy mowa o HIV/AIDS.

Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Europie, razem z m.in. Litwą, Łotwą, Bułgarią, jeśli chodzi o jakość opieki zdrowotnej dla osób LGBT oraz edukację przyszłego personelu medycznego (Professionally speaking: challenges to achieving equality for LGBT people, Agencja Praw Podstawowych UE, marzec 2016 r.)

6 kwietnia br. Kampania Przeciw Homofobii wspólnie z Rzecznikiem Praw Obywatelskich oraz Międzynarodowym Stowarzyszeniem Studentów Medycyny IFMSA Poland, zorganizowała pierwszą w Polsce konferencję na temat zdrowia LGBT pt. „Pełny dostęp do ochrony zdrowia. Potrzeby i prawa zdrowotne osób LGBT”. Podczas konferencji odbyła się premiera publikacji „Zdrowie LGBT. Przewodnik dla kadry medycznej” – pierwszego na polskim rynku wydawniczym zbioru tekstów w całości skoncentrowanych na pacjentach i pacjentkach homo- i biseksualnych oraz transpłciowych (prezent dla prenumeratorów dołączany razem z tym numerem „Repliki” – patrz strona 7).

Udział w konferencji wzięli m.in. dr Adam Bodnar (RPO), dr Robert Kowalczyk, dr Katarzyna Bojarska, prof. Tadeusz Pietras, dr hab. Krzysztof Nowosielski, dr Aleksandra Robacha, Izabela Jąderek, Scott Durairaj, dr Agata Loewe, adw. Anna Mazurczak oraz prof. Zbigiew lew-Starowicz, który powiedział m.in. Problemy zdrowia osób nieheteroseksualnych są w Polsce nieznane, lekarze nie wiedzą, jak ich traktować i w jaki sposób rozmawiać.

Mój problem dotyczył zapalenia dróg moczowych. Lekarz zapytał, czy mam dziewczynę i jak często współżyję. Gdy odpowiedziałem, że dziewczyny nie mam, za to mam chłopaka, odparł: „No to już wszystko wiemy. Może za dużo ładujesz w rury wydechowe kolegów?”

Dali mi kartkę do podpisania, kogo zawiadomić w razie powikłań. Ja mówię, że moją partnerkę. „A, w biznesie?”. A ja: „Nie, w miłości”. Myślały, że ja sobie żartuję. A ja mówię: „Nie, że ja mówię bardzo poważnie. Że mam związek taki i taki, i że chciałabym, żeby ona o wszystkim wiedziała”. Po prostu nie mogłam znieść ich wzroku i myślę: „O nie, ja się wypisuję stąd”.

Podkrwawiałem z odbytu. Proktolog poinformował mnie, że: „odbyt jest od wydalania, nie ruchania” (mimo że podkreślałem brak kontaktów seksualnych w ostatnim czasie) i dał mi wykład o „uszkodzeniach mechanicznych spowodowanych seksem analnym”. Nie przebadał odpowiednio. Poszedłem do innego lekarza, stwierdził u mnie zapalenie jelit.

Bo jak ja byłam u ginekologa i mówiłam, że chcę wyciągnąć spiralkę, to oczywiście był tak zainteresowany, że przez godzinę w ogóle go nie interesowało badanie mnie, tylko jak to jest kobieta z kobietą.

Podczas wizyty u stomatologa lekarz zapytał o orientację i powiedział: „Pedałów nie leczę, proszę wyjść”.

Lekarka na wieść o tym, że od 10 lat jestem w związku z mężczyzną, bez pytania wypisała mi skierowanie na badanie HIV, mówiąc, że jak będę miał wynik tego badania, to dopiero może się mną zająć. Badanie zrobiłem, zmieniając lekarza pierwszego kontaktu.

Przy oddaniu krwi lekarz, na wiadomość, że jestem lesbijką, zaczął zadawać pytania dotyczące mojego życia osobistego – dlaczego nie jestem w ciąży, czy na pewno nie spałam z mężczyzną i dlaczego tego nie chcę.

W czasie wizyty u urologa dowiedziałem się, że ze względów medycznych potrzebne jest przeprowadzenie zabiegu obrzezania. Urolog powiedział, że to niebolesna procedura. „No chyba, że jest pan pedałem, bo tych nie znieczulamy” – mrugnął do mnie, zapewne ciesząc się z udanego żartu.

Wypowiedzi respondentów/ek pochodzą z badań „Wiedza lekarzy w trakcie specjalizacji w zakresie równego traktowania osób nieheteroseksualnych w praktyce lekarskiej” (BioStat, listopad – grudzień 2012 r.) oraz „Równe traktowanie w percepcji osób nieheteroseksualnych w obszarze opieki zdrowotnej” (Laboratorium Badań Społecznych, październik – listopad 2013 r.)

Marcin Rodzinka – ekspert ds. zdrowia Kampanii Przeciw Homofobii, specjalista zdrowia publicznego, związany naukowo z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor publikacji dotyczących m.in. HIV/AIDS oraz kompetencji personelu medycznego.

 

Tekst z nr 61 / 5-6 2016.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Byłem przestępcą

O równości małżeńskiej, o polskich gejach w dublińskich klubach, o zdrowiu nastolatków LGBT i o tym, kiedy miał pierwszy seks z mężczyzną, mówi Brian Sheehan, szef kampanii za małżeństwami jednopłciowymi przed zeszłorocznym referendum w Irlandii, dyrektor GLEN, organizacji LGBT, w rozmowie Mariusza Kurca

 

Foto: Sharpix

 

Mija właśnie rok, jak w referendum powiedzieliście „tak” równości małżeńskiej. Jak tam?

Jesteśmy w okresie fantastycznej, niezwyczajnej zwyczajności. Setki par jednopłciowych zawierają małżeństwa. We wszystkich hrabstwach. Na oczach lokalnych społeczności. Część z tych par organizuje wesela po raz drugi, bo zamieniają związki partnerskie, które mamy od 2010 r., na małżeństwa. Z jednej strony jednopłciowe śluby są wciąż czymś niezwykłym i nowym, a z drugiej – stają się właśnie irlandzką codziennością. Poza tym, to już jest tylko radość, nie walka. Walka już się skończyła. Prawo do małżeństwa dwóch osób bez względu na płeć nie jest zapewnione ustawowo, tylko wyżej – w konstytucji. To oznacza, że możemy skupić się na innych ważnych problemach do załatwienia.

Zaraz do nich przejdziemy, tylko jeszcze powiedz, jak kształtuje się teraz poparcie dla małżeństw jednopłciowych? Wynik referendum był 62% do 38%.

Przypuszczam, że teraz jest jeszcze lepiej, ale nie robi się już badań. Nie ma potrzeby. Małżeństwa jednopłciowe zeszły z wokandy. Koniec dyskusji.

Szczęściarze z was. Jakie są te inne problemy?

W zeszłym miesiącu opublikowano wyniki badań dotyczących zdrowia młodych osób LGBT. Sprawa ma wysoki priorytet – raport przygotowany na dublińskim Trinity College zaprezentowała nasza była prezydentka, Mary McAleese, sojuszniczka osób LGBT i, nawiasem mówiąc, żarliwa katoliczka – to się nie musi kłócić.

Dane są szokujące. Podczas gdy młodzi powyżej 25 lat jakoś sobie radzą – szkoły wyższe i miejsca ich pierwszej pracy są, nawet jeśli nie LGBT-friendly, to przynajmniej nie wrogie – to sytuacja nastolatków LGBT jest bardzo zła.

Wśród nastolatków mających na koncie samookaleczenia, odsetek osób LGBT jest dwa razy większy niż w całości populacji. Wśród nastolatków z próbami samobójczymi na koncie – trzy razy większy. Wśród nastolatków z depresją i stanami lękowymi – cztery razy większy!

Zaczynamy sobie jako społeczeństwo uświadamiać, co to znaczy dorastać w Irlandii i być LGBT. W jakim przeciętnie wieku nastolatek LGBT mówi po raz pierwszy komuś o swej orientacji? W wieku lat 16. A w jakim wieku przeciętnie odkrywa tę orientację?

Dużo wcześniej.

W wieku lat 12. To oznacza przeciętnie cztery lata życia w totalnej szafie. W kluczowym okresie dojrzewania, trudnym przecież już i tak. Jaki wpływ taki wewnętrzny przymus milczenia może mieć na psychikę?

Homofobię łyka się z „powietrza” bardzo wcześnie. Gdy odkrywasz, że jesteś homo, to już masz wdrukowane, że „być homo to porażka” – i jesteś z tym kompletnie sam. Z absolutnym przekonaniem, że to straszne i nikomu nie można tej „wstrętnej” tajemnicy wyjawić.

Siedmiu na dziesięciu nastolatków LGBT było w szkole świadkami prześladowań ze względu na orientację seksualną. Pięciu na dziesięciu nastolatków LGBT doświadczyło takich prześladowań. Połowa! Nic dziwnego, że badanie zdrowia psychicznego osób LGBT daje negatywne wyniki.

To nie bycie LGBT robi te szkody. To otoczenie, społeczeństwo – rówieśnicy, nauczyciele, rodzina tak cię traktują. Daleka droga przed nami, by realnie zmienić sytuację. Mimo wszystko patrzę optymistycznie. Jesteśmy świeżo po wyborach parlamentarnych (były w lutym). Wszystkie partie, które zdobyły mandaty, mają w programach walkę z dyskryminacją osób LGBT. Mogę więc powiedzieć, że bez względu na to, jaka koalicja będzie rządziła, mamy wsparcie.

W Polsce problematyka zdrowia osób LGBT jest nowa. 6 kwietnia br. Kampania Przeciw Homofobii zorganizowała pierwszą konferencję na ten temat. (patrz: strony 14 i 15) Jak doszliście do tego, że raport o zdrowiu LGBT prezentuje osoba z taką pozycją, jak była prezydentka?

Organizacje LGBT współpracują od jakichś 10 lat z państwową instytucją – Narodowym Biurem ds. Przeciwdziałania Samobójstwom (National Office for Suicide Prevention). Pierwszy raport o zdrowiu LGBT ukazał się trzy lata temu. Stopniowo rośnie świadomość tego, że jeśli chcemy realnie chronić zdrowie psychiczne naszego społeczeństwa, to musimy wziąć się za jedną z głównych przyczyn jego złej kondycji – homofobię. Szczególnie, gdy mówimy o młodych.

Trzeba też chyba zmierzyć się z dość nośnym mitem, że nastolatki w wieku gimnazjalnym nie mają jeszcze orientacji seksualnej.

Istnieje strach przed tzw. seksualizacją młodzieży. Ale tu nie chodzi o seks, tylko o to, by szanować drugą osobę bez względu na to, jakiej ona jest orientacji, czy jakiej orientacji może być – bo często to są domniemania.

Mamy przewodnik dotyczący zwalczania homofobii wśród nastolatków. Otrzymała go każda szkoła.

Jak to się stało, że tak katolicki kraj jak Irlandia dokonał w ostatnich latach takiego postępu w kwestii praw LGBT?

Szereg czynników miał wpływ. W ciągu ostatnich lat bardzo wiele osób LGBT po prostu wyszło z szafy. Ich odwaga w byciu sobą, również publicznie, poprowadziła nas do zwycięstwa. Ludzie zobaczyli, że geje i lesbijki to ich sąsiedzi, lekarze, kuzyni – i że świat się nie skończy, gdy oni zawrą ślub.

W trakcie samej kampanii przed referendum spektakularny coming out zrobiła Ursula Halligan, znana dziennikarka, którą Irlandczycy oglądają w telewizji każdego dnia.

Oczywiście, skłamałbym, gdybym powiedział, że to wychodzenie z szafy dotyczy tylko ostatnich lat. Ta „podróż” zaczęła się ponad 20 lat temu. Wiesz na pewno, że homoseksualizm zalegalizowano w Irlandii dopiero w 1993 r.

Wiem. A ty wiesz, kiedy w Polsce? W 1932 r.

Gratulacje! Nam zajęło to trochę więcej czasu.

Za to przez ostatnie dwie dekady nadrobiliście tę zaległość z nawiązką. Brian, mogę zadać ci osobiste pytanie?

Jasne. Najwyżej nie odpowiem.

Pierwszy seks z mężczyzną miałeś jeszcze przed 1993 r.?

Tak. Byłem przestępcą. Na szczęście tylko potencjalnym, bo nie dałem się złapać, ale tak. Nie jest to przyjemne, oględnie mówiąc, gdy wiesz, że za coś tak intymnego możesz zwyczajnie iść do więzienia. A jakie poczucie winy! Robisz coś złego i na gruncie religii, i na gruncie prawa… Nie chcę do tego wracać.

Po legalizacji małżeństw jednopłciowych mieliśmy w mediach wiele takich historii: „Gdy się poznaliśmy, ojczyzna uznawała naszą miłość za przestępstwo. Dziś, uznając naszą miłość, udziela nam ślubu.” (wzdycha)

Tę legalizację homoseksualizmu z 1993 r. wywalczył niemal samotnie David Norris, wtedy nieustraszony działacz, dziś i już od lat – senator. Potem nastąpiło zrównanie wieku, od którego można legalnie uprawiać seks – takiego samego dla homo i hetero. To chyba nie przypadek, że odpowiednią ustawę przeprowadziła pierwsza w historii Irlandii kobieta na stanowisku ministerialnym, Máire Geoghegan- Quinn. Kościół bardzo próbował zapobiec temu prawu, jak i wielu innym dotyczącym kwestii obyczajowych. Wiesz, my dopiero w 1996 r. umożliwiliśmy rozwody… I to nadal tak, że aby dostać rozwód, trzeba być najpierw 5 lat w separacji.

Korekta płci jest u was możliwa dopiero od zeszłego roku. A prawo do aborcji macie bardziej restrykcyjne niż my. Najbardziej restrykcyjne w Europie.

Jest postulat liberalizacji do takiego stanu, jak obecnie w Polsce. Zobaczymy, czy się uda. Ale wracając, w latach 90. wprowadziliśmy jeszcze zakaz dyskryminacji ze względu na orientację w miejscu pracy.

U nas jest od 2004 r. Brian, jeszcze wróciłbym do sprawy Kościoła katolickiego. Udaje się wam przeprowadzać te wszystkie zmiany mimo jego sprzeciwu. To wciąż efekt skandali związanych z wykorzystywaniem dzieci?

Na przełomie lat 80. I 90. wybuchły pierwsze skandale z wykorzystywaniem dzieci przez księży katolickich. To był wierzchołek góry lodowej. W ciągu następnych lat wyszły na jaw nieprawdopodobne przypadki molestowania. Nieprawdopodobne przez swą skalę – tysiące dzieci w ciągu całych dekad. A Kościół nie dość, że tuszował sprawy, to jeszcze później, gdy wszystko zaczęło być ujawniane, tuszował to tuszowanie.

W rezultacie Kościół przestał być autorytetem moralnym. Ludzie nie stracili wiary, nadal wiele osób chodzi na mszę, modli się itd. – ale już nie słuchają księży. Pamiętają, że nawet dla tych księży, którzy sami nie molestowali, swoiście pojmowane dobro Kościoła było ważniejsze niż bezpieczeństwo bezbronnych dzieci. Zobaczyli, że uprzywilejowana pozycja Kościoła jako autorytetu po prostu mu się nie należy. Stygma, którą Kościół rzucał na osoby LGBT, przestała działać. I teraz, w kampanii przed referendum, hierarchowie za bardzo się nawet nie wypowiadali. Znacznie aktywniejsze były świeckie organizacje katolickie. Mocno walczyły przeciwko związkom partnerskim sześć lat temu i przeciwko małżeństwom jednopłciowym również. Ale dziś ludzie sami widzą, że te strachy, które oni próbowali obudzić, nie ziściły się. Podkopanie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny? Nic podobnego. Małżeństwa kobiet i mężczyzn jak były, tak są i trzymają się mocno.

Ale jak pytałeś o przyczyny postępu praw LGBT, to oprócz wychodzenia z szafy i oprócz upadku pozycji Kościoła, dodałbym jeszcze ważny proces ekonomiczny – otworzyliśmy irlandzką gospodarkę na świat. Udało się przestawić Irlandię z biednego rolniczego kraju w kraj szczycący się bujnym przemysłem nowych technologii.

Powiedziałbyś kilka słów o organizacji, w której działasz?

GLEN (Gay and Lesbian Equality Network) powstała w 1988 r. jako organizacja, której celem jest polityczny lobbing na poziomie centralnym.

Tak jest do dziś. Trzeba cały czas kalkulować: co chcemy osiągnąć długofalowo, a co jest możliwe w danej sytuacji. Walenie głową w mur może być frustrujące, więc czasem warto z czegoś zrezygnować, by zrobić mniejszy krok, ale do przodu. Przykładowo: kilka lat temu uznaliśmy, że związki partnerskie są już możliwe i walczyliśmy o nie, ale były organizacje LGBT, które opowiadały się przeciw, uznając, że powinniśmy od razu zawalczyć o równość małżeńską.

Dziś widać, że legalizacja związków walnie przyczyniła się do zwiększenia poparcia w społeczeństwie dla małżeństw. Właśnie tak przewidywaliśmy. Ludzie zobaczyli pary legalizujące swe związki i zdali sobie sprawę, że to nic strasznego. Nie spodziewaliśmy się tylko, że małżeństwa staną się możliwe tak szybko po związkach. Ale też trzeba pamiętać, że każde odwlekanie to jakaś strata. Wiele starszych par uzyskało prawa do dziedziczenia po zawarciu związku, a do małżeństw po prostu nie dożyły.

Jaka była twoja droga do GLEN?

Działaczem LGBT zostałem jakieś 25 lat temu, niedługo po tym, jak, będąc już po 20-tce doszedłem do zgody ze sobą w kwestii homoseksualności. Po 20-tce – wreszcie! A wiedziałem, że jestem gejem, naprawdę wcześnie.

Jak wcześnie?

Nie wiem, miałem może z 7 lat. Nie umiałem tego nazwać, nie znałem słowa „homoseksualizm”, ale wiedziałem, że chcę być w życiu z chłopakiem, nie z dziewczyną. Gdy dorastałem, dla geja czy lesbijki w Irlandii „naturalnym” wyjściem było emigrować do USA, Wielkiej Brytanii czy Kanady. Taki miałem plan – wyrwać się z Kilrush, małej osady na zachodzie kraju, z której pochodzę – najpierw do Dublina, a potem dalej. W moim otoczeniu, to były lata 70., nie było żadnych jawnych osób LGBT, podobnie w mediach czy na forum publicznym. Zero. Dotarłem do Dublina i już zostałem. Dziś dosłownie za każdym razem, gdy wchodzę do gejowskiego klubu w Dublinie, to spotykam polskich gejów. Mówią, że tu mogą bardziej być sobą, niż u siebie. Wiem, że dla ciebie to musi brzmieć smutno, ale dla mnie to dowód na to, jak wielki sukces osiągnął mój kraj w ostatnich dwóch dekadach. Byłem zaangażowany w mnóstwo różnych inicjatyw – organizowałem festiwale kina LGBT, tworzyłem archiwum historii irlandzkiego ruchu LGBT itp. – aż trafiłem do GLEN w końcu lat 90. Od 2007 r. jestem dyrektorem.

W kampanii przed referendum byliśmy organizacją parasolową – tworzyliśmy koalicję „Yes! Equality” z Irish Council of Civil Liberties i z oddolną organizacją Marriage Equality.

Poświęciłem 20 lat życia na walkę o równość małżeńską, a sam jestem nadal singlem!

Chciałbyś mieć męża?

Chciałbym być w związku, który znaczyłby dla mnie tyle, bym mógł powiedzieć „tak” małżeństwu. Tak samo, jak to miało miejsce w przypadku trzech moich sióstr.

Przy okazji: grupa, która odegrała niebagatelną rolę w legalizacji małżeństw jednopłciowych to rodzice gejów i lesbijek. Mieliśmy mamy, które publicznie mówiły na przykład: „Mam trzech synów i traktuję ich tak samo. Wszyscy zakochani, we wspaniałych związkach – dwóch już po ślubie, a trzeci do ślubu nie ma prawa? Jak tak może być?!” Taka argumentacja była w stanie poruszyć nawet najtwardsze serca.

Jest coś bardzo, bardzo pięknego w tym, że w przypadku Irlandii zgoda na równość małżeńską była dana w wyniku referendum. Społeczeństwo powiedziało mi: „Tak, jesteś jednym z nas. Na identycznych zasadach”. Tego uczucia nie da się zapomnieć.

Brian Sheehan jest współautorem książki „Irlandia mówi tak. O tym, jak zwyciężyła równość małżeńska”

 

Tekst z nr 61 / 5-6 2016.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

PANI OD PrEPu

Z DOKTOR JOANNĄ KUBICKĄ o PrEPie, o HIV i innych wirusach, o MSM, o wstydzie i uprzedzeniach, o domówkach, o chemii oraz w ogóle o seksie rozmawia OSKAR MAJDA

 

Na YouTube dostępny jest od września kanał „Pan od PrEPu” Łukasza Sabata

 

Dlaczego PrEP jest tak ważny?

Poraziła mnie niedawno refleksja 28-latka na pierwszej wizycie związanej z jego zakażeniem HIV. Stwierdził: „Jak ja byłem młody, seks wśród gejów wyglądał całkiem inaczej – nie było tylu narkotyków, domówek, tylu imprez, na których wszyscy z wszystkimi podejmują ryzykowne zachowania”. To stwierdzenie młodego człowieka pokazało mi, jak duża zmiana postępuje z roku na rok. Rozmawiałam z wieloma pacjentami o zwyczajach seksualnych MSM (mężczyzn uprawiających seks z mężczyznami – przyp. „Replika”), od wielu lat obserwuję też zmianę obyczajowości. Jednocześnie zakażenie HIV przestało wiązać się z groźbą rychłej śmierci. Z choroby śmiertelnej stało się zakażeniem przewlekłym, które można dość dobrze kontrolować lekami antyretrowirusowymi, co znacznie zmniejszyło lęk przed nim. Ale prosta prawda, że lepiej go nie mieć niż mieć – nie jest zbytnio rozpowszechniona. Mało kto wie, że zakażenie HIV zwiększa ryzyko występowania chorób serca i naczyń, zaburzeń pamięci, koncentracji, uszkodzenia nerek nawet jeśli jest skutecznie leczone. Więc jeśli pan pyta, dlaczego PrEP jest ważny, to odpowiadam: dzięki PrEPowi możliwe jest zahamowanie wzrastającej w szybkim tempie liczby nowych, często bardzo młodych, osób zakażonych HIV.

Ile osób w Polsce przyjmuje PrEP? Jak przeglądam gejowskie portale randkowe, to mam wrażenie, że co trzeci gej jest na PrEPie. Z drugiej strony w poprzednim numerze „Repliki” podaliśmy liczbę 170 osób – mikroskopijnie mało.

Szacuję, że pod opieką siedmiu już ośrodków zajmujących się PrEP jest obecnie między 250 a 350 osób. Nie odwiedzam portali randkowych dla gejów, ale z tego, co słyszałam, część osób zakażonych HIV i skutecznie leczonych antyretrowirusowo podaje, że przyjmuje PrEP. Osoba zakażona HIV i regularnie przyjmująca leki antyretrowirusowe – skutecznie leczona ze śladowymi ilościami wirusa we krwi – jest praktycznie niezakaźna przy kontaktach seksualnych. Informacja ta jest jednak słabo rozpowszechniona i osoby leczące się z powodu zakażenia HIV są bardzo często odrzucane z powodu lęku niezakażonych gejów (albo gejów, którzy się nie badają).

Nie słychać o dużych kampaniach na rzecz PrEP w Polsce. Czy pani zdaniem taka inicjatywa nie została podjęta, bo jest problematyczna z ideologicznego puntu widzenia? Na przykład może generować komentarze, że „tak naprawdę” chodzi o promocję „rozwiązłości” wśród MSM?

Do niedawna dużą przeszkodą w szerszym wprowadzaniu PrEP w Polsce była przede wszystkim wysoka cena preparatu, co na szczęście ulega zmianie (obecnie ok. 130 zł miesięcznie – przyp. „Replika”). Inny problem jest taki, że Polacy generalnie nie są uczeni rozmawiania o życiu seksualnym. Dla wielu osób jest to równoznaczne z odarciem tej sfery z intymności. Boją się, że po odwiedzinach u lekarza seks zacznie się kojarzyć głównie z zagrożeniami oraz takimi obowiązkami, jak systematyczne badania i zażywanie leków. Tymczasem z mojej praktyki wynika, że dzieje się dokładnie na odwrót. Jeśli dzięki konsultacji z lekarzem i stosowaniu odpowiedniej profilaktyki nasze życie seksualne stanie się bezpieczniejsze, polepszy się również jego jakość.

W komentarzach do wywiadu z Łukaszem Sabatem, Misterem Gay Poland 2018 o jego doświadczeniach z PrEP (w ubiegłym numerze „Repliki”), często można było spotkać się z opinią, że nie ma sensu przyjmować PrEP, bo chroni tylko przed HIV i nie w stu procentach. Co pani o tym sądzi?

Gdybym sądziła, że nie ma sensu, to bym się tym nie zajmowała (śmiech). PrEP chroni tylko przed HIV, albo aż przed HIV – zależy od punktu widzenia. Nikt spośród zalecających PrEP nie mówi, że można w ogóle „zapomnieć” o prezerwatywach. Prezerwatywa chroni również przed innymi chorobami, ale co z seksem oralnym? Nasienie osoby zakażonej HIV i nieleczonej antyretrowirusowo w ustach również stwarza ryzyko zakażenia HIV. Od dawna obserwuję szereg osób z rzeżączką gardła, zakażeniem chlamydią trachomatis nabytym podczas seksu oralnego, kłykcinami (HPV) na języku. Kiła nabyta przy takich praktykach seksualnych to też nic nadzwyczajnego w mojej praktyce. A ilu zna pan gejów używających prezerwatyw przy seksie oralnym?

Żadnego. Sam też nigdy nie użyłem prezerwatywy w seksie oralnym.

Jeśli ktoś chce mieć całkowitą gwarancję bezpieczeństwa, że się nie zakazi, możemy mu zawsze zaproponować „szklankę wody” zamiast seksu. To w 100% ochroni przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. W mojej ocenie, kontrolowane przyjmowanie PrEP i regularne badania w kierunku innych chorób przenoszonych drogą płciową, wiedza, gdzie i kiedy można się zgłosić celem diagnostyki i leczenia podejrzanych objawów, mogą pozwolić na przerwanie łańcucha rozprzestrzenienia zakażeń. Wczesna diagnostyka oznacza wczesne leczenie, co przekłada się na satysfakcjonujące rezultaty. Jeśli dodatkowo umożliwimy pacjentom szczepienie przeciw choćby HPV, HBV i HAV, to mamy kilka kolejnych zakażeń, których można uniknąć.

Czy PrEP jest skierowany do singli z aktywnym życiem seksualnym, bądź osób w otwartych związkach, posiadających wielu partnerów? To jedna z często powtarzanych opinii w kontekście naszego wywiadu z Łukaszem Sabatem – że jak ktoś ma stałego partnera i przyrzekał monogamię, to nie potrzebuje PrEPu.

PrEP jest skierowany do osób podejmujących ryzykowne zachowania seksualne czyli takie, które mogą doprowadzić do zakażenia HIV: seks analny czynny i bierny bez zabezpieczenia, seks waginalny czynny i bierny bez zabezpieczenia oraz seks oralny bierny (przyjmowanie nasienia do ust) z osobami, co do których nie ma pewności czy nie są zakażone HIV lub z osobami zakażonymi HIV, nieskutecznie leczonymi, nieregularnie zażywającymi leki. Kluczowe jest tutaj sformułowanie „nie ma pewności” – zatem trzeba sobie zadać przede wszystkim pytanie, kiedy możemy mieć pewność, że osoba, z którą podejmujemy ryzykowne zachowanie na pewno nas nie zakazi HIV? To może mieć miejsce w kilku zaledwie przypadkach: – kiedy sami jesteśmy zakażeni HIV; – kiedy w dniu kontaktu seksualnego wykonaliśmy z partnerem testy IV generacji na HIV; – jest to stały partner, którego test na HIV widzieliśmy – był wykonany co najmniej 6 tygodni po ostatnim ryzykownym zachowaniu z kimś innym i umówiliśmy się, że w razie seksu poza związkiem zawsze będzie używał prezerwatywy nawet przy seksie oralnym biernym; – z partnerem, który jest zakażony HIV, regularnie zażywa leki antyretrowirusowe co najmniej od pół roku i ma niewykrywaną wiremię (czyli ilość wirusa we krwi – przyp. „Replika”) – najlepiej, żebyśmy to wiedzieli od jego lekarza prowadzącego. Natomiast wiara oparta na patrzeniu sobie w oczy i założeniu, że osoba, z którą współżyjemy, jest „bezpieczna”, prowadzi na manowce – czyli do zakażenia HIV i chorobami przenoszonymi drogą płciową. PrEP można również stosować u osób, które zażywają dożylnie narkotyki, szczególnie jeśli nie zawsze wiedzą, czy używany sprzęt lub preparat jest jałowy. Zresztą wiemy, że seks i narkotyki (w tym te dożylne) to jeden ze sposobów współczesnego imprezowania – nie tylko pośród MSM.

Spotykam się z opiniami, że PrEP wystarczy zażyć tuż przed bądź po ryzykownym zachowaniu. Czy to prawda? Jeśli tak, to jaki jest sens przyjmowania PrEP regularnie i konsultacji z lekarzem?

Duże badania PREP pokazują, że im regularniej zażywamy PrEP, tym większa ochrona. Tzw. zażywanie „na żądanie”, „weekendowe”, „okazjonalne” zmniejsza ryzyko i jest korzystne dla epidemiologii (czyli ilości nowych zakażeń), ale nie może dawać zabezpieczenia przed tym zakażeniem bliskiego 100%, jakie daje regularne przyjmowanie PrEP. Amerykańska agencja CDC (Centers for Disease Control and Prevention) – odpowiednik naszego SANEPIDu – podaje, że poziom bezpieczeństwa w ta- kich przypadkach wynosi ponad 95%. Zatem przy podejmowaniu decyzji o stosowaniu PrEP trzeba się zapytać samego siebie, czy chodzi o epidemiologię czy o osobiste bezpieczeństwo.

Inna krążąca opinia: PrEP bardzo obciąża organizm. Prawda?

Emtricitabina i tenofovir, tak jak każdy lek, mają działania uboczne. Dlatego PrEP należy stosować pod opieką lekarską. Kilka pierwszych miesięcy stosowania służy ocenie, czy jest się osobą narażoną na ich wystąpienie. Na pierwszej wizycie zbieramy dokładny wywiad, kwalifikujący do zażywania leku, a potem na kolejnych wykonujemy badania kontrolne. Tenofovir, u niektórych osób ze swego rodzaju nadwrażliwością na tę substancję, może dać tendencję do uszkadzania nerek. To właśnie sprawdzamy i takiej osobie musimy doradzić odstawienie PrEP. Emtricitabina sporadycznie daje podrażanie trzustki, co też jest zaleceniem do odstawienia leku. Po odstawieniu objawy całkowicie ustępują. Trzeba też pamiętać, że tenofovir i emtricitabina są podstawą wielu terapii zakażenia HIV. Nasi zakażeni pacjenci stosowali i stosują te leki latami i dobrze funkcjonują. A w terapii zakażenia HIV do tych dwóch substancji dodajemy zawsze co najmniej jedną kolejną – z kolejnymi działaniami ubocznymi. No, i oczywiście samo zakażenie HIV też jest niekorzystne dla organizmu. PrEP jest trochę wyborem mniejszego zła, ale na razie nie mamy innych opcji. No, może poza wspomnianą „szklanką wody” zamiast seksu. Dodatkowo chciałabym powiedzieć, że wielu z tych krytyków jednocześnie chodzi na siłownię i zażywa mnóstwo potencjalnie obciążających i szkodliwych substancji dla poprawienia budowy swojego ciała, więc…

Czemu przed przejściem na PrEP i w trakcie przyjmowania preparatu zaleca się wykonywanie badań na choroby weneryczne? Czy nie wystarczy po prostu przyjmować pigułkę, a w pozostałych przypadkach działać doraźnie?

Przed wejściem na PrEP trzeba przede wszystkim wykluczyć zakażenie HIV i czynne zakażenie wirusem zapalenia wątroby typu B, który również jest chorobą przenoszoną drogą płciową. Ideą stosowania PrEP jest zapewnienie „zdrowia seksualnego” ludziom czynnym seksualnie. A zdrowie seksualne to przecież nie tylko HIV, ale również rzeżączka, kiła, chlamydia trachomatis, ureaplasma, wirusy zapalenia wątroby A, B i C, wirus brodawczaka ludzkiego, wirus opryszczki i inne bakterie, wirusy. Większość wymienionych zakażeń może przebiegać w sposób bezobjawowy, czyli można je mieć i o tym nie wiedzieć a rozsiewać. Zatem jeśli myślimy o zapewnieniu „globalnego zdrowia seksualnego” swojemu podopiecznemu, to nie możemy zapominać o diagnozowaniu bezobjawowych zakażeń, ich leczeniu a także o szczepieniu, na co się da.

Jaką część pani pacjentów stanowią osoby homoseksualne?

Zajmuję się na co dzień osobami zakażonymi HIV – mam więc pod opieką osoby wszelkich orientacji, zakażonych przy kontaktach seksualnych, przy zażywaniu narkotyków. Niemniej większość to mężczyźni, którzy mają kontakty seksualne z mężczyznami. Wśród pacjentów na PrEP również zdecydowana większość to mężczyźni homo i biseksualni.

Czy z pacjentami homo pracuje się inaczej niż z hetero?

Z każdym człowiekiem pracuje się inaczej. Bardziej zwracam uwagę na indywidualne cechy osoby niż na orientację. Lubię pracować z ludźmi właśnie dlatego, że są różni. Spotykam wiele bardzo interesujących osób. Przewlekłe prowadzenie pacjenta – a z niektórymi znamy się od lat – wytwarza specyficzną relację lekarz – pacjent, swego rodzaju zaprzyjaźnienia. Staram się z każdym rozmawiać tak, by być zrozumianą, dostosować się do pacjenta. Żeby rozmawiać o zwyczajach seksualnych pacjenta, co jest niezbędne, przy ocenie ryzyka chorób przenoszonych drogą płciową, trzeba stworzyć dobrą atmosferę. Dla niektórych to jest „dziwne rozmawianie o seksie”, ale to chyba ogólnie dotyczy polskiego społeczeństwa. Odmienność MSM wynika raczej z sytuacji socjalno-psychologicznej, z poczucia braku akceptacji dla własnej orientacji seksualnej, wyobcowania z „normalnego” świata (czyli świata heteroseksualnej większości), odrzucenia przez rodzinę, trudności w nawiązywaniu trwałych związków. Trzeba się zatem więcej „napracować”, by przekonać pacjenta do siebie.

Czy geje często mijają się z prawdą, gdy się ich pyta o ryzykowne zachowania seksualne? Po co w ogóle taki wywiad?

Nie jest moją rolą rozliczanie gejów z prawdy i fałszu. Moją rolą jest przede wszystkim uświadomienie, co jest, a co nie jest ryzykowne. Aby zalecić PrEP jako profilaktykę zakażenia HIV, muszę potwierdzić w rozmowie z pacjentem, że jest mu to potrzebne, ale ostateczną decyzję podejmuje sam, rozliczając się w swej głowie z ryzykownych zachowań. Występuję raczej w roli doradcy, który prezentuje za i przeciw PreP. Zwykle doprowadzam do sytuacji, gdy pacjent sam opowiada o ryzykownych sytuacjach, pytając o poziom ryzyka.

W Polsce wzrasta ilość osób zakażonych HIV mimo coraz skuteczniejszych metod prewencji. Dlaczego?

Żeby metody prewencji działały, muszą być stosowane. Niestety nie są. PrEP to nowość i jego zasięg jest nadal mały. Dla najmłodszych – nastolatków, młodych, niepracujących dorosłych jest praktycznie niedostępny ze względów finansowych. Prezerwatywa ciągle się komuś „gubi”. Wzrasta stosowanie różnego rodzaju środków pobudzających, narkotyków, co też sprzyja „zapominaniu” o prezerwatywie. Wiedza o bezpiecznym seksie nie jest propagowana prawie w ogóle na poziomie szkół, a to jest właśnie wiek, w którym rozpoczyna się życie seksualne.

Czy przeszkodą dla szerszego propagowania i używania PrEP w Polsce są również poglądy, uprzedzenia, homofobia (również ta zinternalizowana homofobia u gejów), słowem – ideologie?

Słowo „seks” jest często w naszym kraju wymawiane na przydechu, cichutko. Nie rozmawiamy ze sobą zbyt dużo o seksie, nawet w związkach. Zdrowie seksualne to element naszego życia i chyba najwyższy czas, by o tym głośno krzyczeć i to nie tylko do mężczyzn uprawiających seks z mężczyznami, ale do wszystkich.

 

Joanna Kubicka – dr nauk medycznych, od 2002 r. zajmuje się pacjentami zakażonymi HIV. W swej praktyce stosuje Profilaktykę PoEkspozycyjną (PEP) zakażenia HIV i innych zakażeń krwiopochodnych. 0d listopada 2017 r. prowadzi również Profilaktykę Przed- Ekspozycyjną zakażenia HIV (PrEP). Dodatkowo w ramach grona ekspertów PTN AIDS poświęciła się profilaktyce i leczeniu schorzeń układu sercowo-naczyniowego u osób zakażonych HIV. Pacjentów przyjmuje obecnie w Smart Life Clinic przy ul. Filtrowej 62 w Warszawie (tel. 506 166 303).  

 

Tekst z nr 76/11-12 2018.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Wszyscy mamy AIDS

Kayden Gray o zdrowiu i seksie

 

Pierwszego grudnia obchodzimy Światowy Dzień AIDS – mój ulubiony dzień roku. Brzmi dziwnie, jeśli wyobrażasz sobie, że piję szampana, świętując 40 milionów zmarłych i kolejne 40 – obecnie żyjących z HIV. Ale to nie dlatego uwielbiam ten dzień. I nie dlatego, że wypada dwa dni przed moimi urodzinami (i jeden dzień przed urodzinami Britney). Jest to prostu jedyny czas w roku, kiedy HIV i AIDS ma swoje pięć minut – jeden dzień, w którym cały świat pamięta o problemie, o którym ja, wraz z milionami innych, nie mogę zapomnieć przez pozostałe 364 dni. Po diagnozie w grudniu 2013 r. myślałem, że będę musiał pożegnać się z pracą w porno i w ogóle z seksem. Całe szczęście mieszkałem już w Londynie, gdzie miałem dostęp do leków i świetnej opieki lekarskiej. Szybko pojąłem, że będę mógł cieszyć się zdrowiem i długim życiem – i uprawiać seks bez narażania innych (nawet bez prezerwatyw!). Mogłem wrócić do pracy. Nie musiałem też nikomu mówić o swoim statusie (w Polsce osoby żyjące z HIV mają obowiązek poinformowania o swoim statusie jedynie obecnych/przyszłych partnerów seksualnych. – przyp. „Replika”). Spotkało mnie wiele dobrego, ale żaden z tych przywilejów nie mógł mnie uchronić przed ignorancją, a ta była wszędzie. Głupie żarty o AIDS czy artykuły robiące sensację z HIV dla zysku mogłem znieść. Dyskryminacja była dużo trudniejsza, czy to przez wytwórnię porno, klienta, czy kogoś na necie. Ale nic nie dorównywało byciu zachęcanym do samobójstwa na YouTubie, czy ryzyku deportacji z kraju objętego zakazem wjazdu dla osób żyjących z HIV, jak np. ZEA.

W ciągu tych siedmiu lat wiele się zmieniło. Zaakceptowałem i upubliczniłem mój status i nauczyłem się celebrować moją seksualność. Świadomość społeczna też się poprawiła. Ale nawet teraz wciąż regularnie ktoś przypomina mi, ile jest jeszcze do zrobienia. I nie chodzi o medycynę. Wirus to tylko część problemu. Prawdziwym monstrum jest serofobia. Nawet w Anglii, gdzie od 2015 r. „Niewykrywalny = Niezakaźny” to oficjalny fakt, ponad połowa społeczeństwa wciąż nie wie, w jaki sposób można się zakazić, co sprawia, że ludzie żyjący z HIV często traktowani są jak chodzące zagrożenie. Mogłoby się wydawać, że nie jest to wielki problem, bo HIV bezpośrednio dotyczy małej części społeczeństwa, ale to jedynie teoria. W praktyce HIV ma dużo większy wpływ na nasz świat. Dowody na to są na stałe wryte w nasze życie.

Na przykład: ten moment, gdy myślisz że się zakaziłe(a)ś – a potem tygodnie zamartwiania się i oczekiwania na wyniki, wypełnione wstydem, spędzone na wyobrażaniu sobie, co ludzie powiedzą. Albo odkładanie badań ze strachu o to, jaki będzie wynik. Albo każde pytanie, czy jesteś „czysty”, na portalach randkowych, na które odpowiadasz „no jasne”, choć nie masz pewności, jaki jest twój status, bo dawno (o ile w ogóle) się nie badałe(a)ś. Te problemy zdarzają się milionom, o ile nie miliardom osób, i idealnie obrazują, jak HIV wpływa na życie tych, którzy go nie mają.

A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Pomyśl o tym, jak osądzamy osoby, które nie używają prezerwatyw; albo o dyskomforcie, jaki odczuwamy, kiedy ktoś chce porozmawiać o zdrowym seksie, nawet teraz w dobie PrEP-u. Pomyśl o wszystkich tych kłamstwach, które wygłaszamy, by inni uwierzyli, że uprawiamy mniej seksu, niż rzeczywiście uprawiamy. Nie zapominajmy też to tym cichym głosiku z tyłu głowy, który towarzyszy nam podczas naszych przygód seksualnych, wciąż powtarzając „złapiesz to”. A nawet jeśli nie złapiesz, to czy naprawdę możesz iść przez życie, wierząc, że HIV nie ma na ciebie wpływu, skoro sama myśl o nim kształtuje to, co czujesz, mówisz i robisz?

Spora część lęku, który zabieramy ze sobą „do łóżka”, jest bezpośrednim wynikiem HIV. Od czterech dekad rzuca on cień na nasz seks, zdrowie psychiczne i związki – z samymi sobą i innymi. Jest to relacja tak intymna, że wszyscy po pięćdziesiątce i młodsi mogliby powiedzieć, że sypiają z HIV od kiedy tylko rozpoczęli życie seksualne. Tak więc, podczas gdy wiele osób uważa, że HIV ich nie dotyczy, według mnie wszyscy mamy AIDS. I tak długo, jak będziemy się wzbraniać od naszego jednostkowego udziału w walce z HIV, będzie to prawdą każdego dnia każdego roku, a nie tylko pierwszego grudnia.

 

9 SPOSOBÓW NA POWSTRZYMANIE HIV I SEROFOBII

  1. Znaj swój status. W ten sposób dbasz o siebie i innych.
  2. Zapoznaj się z podstawami przenoszenia i zapobiegania HIV (PrEP, PEP, gumki, regularne badania i zasada Niewykrywalny = Niezakaźny).
  3. Pomyśl, zanim powiesz. Od lat 80. zmieniły się fakty – czas na zmianę słownictwa. Zamiast pytać „Jesteś czysty/zdrowy?”, zapytaj: „Możemy porozmawiać o zdrowym seksie?”.
  4. Opowiadaj się za rzetelną edukacją seksualną w szkołach. Nic lepiej nie przygotuje młodych ludzi do świadomego życia seksualnego.
  5. Wspieraj najbardziej narażonych: LGBTIA, kobiety, mniejszości etniczne, pracowników seksualnych i osoby używające narkotyków.
  6. Wspomagaj pionierów. Wspieraj organizacje charytatywne. Czytaj magazyny. Dziel się materiałami od aktywistów.
  7. Sprzeciwiaj się ustawodawstwu opresjonującemu osoby żyjące z HIV, które na całym świecie (włącznie z Polską) są prześladowane, odrzucane, dyskryminowane i kryminalizowane.
  8. Bądź sojusznikiem/sojuszniczką. Wspieraj osoby żyjące z HIV. Sprzeciwiaj się serofobii.
  9. Pomyśl o własnym aktywizmie HIV. Potrzebujemy cię!

 

Tekst z nr 88/11-12 2020.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.