Praca zbiorowa, red. R. Kowalczyk, R. J. Tritt, Z. Lew-Starowicz „Zdrowie psychiczne i seksualne LGB”

wyd. PZWL 2016

 

Solidna naukowa publikacja na temat, który nawet wśród wielu osób ze społeczności LGB budzi pewnie zdziwienie: zdrowie psychiczne LGB? A czym to się różni od zdrowia osób hetero? Otóż, różni się. Najkrócej mówiąc: osoby hetero nie doświadczają homofobii, albo nie doświadczają jej w taki sposób, jak ludzie LGB – i ma to wpływ na zdrowie psychiczne. Oraz seksualne. Za przykład niech posłuży choćby fakt, że tak wielu naukowców w przeszłości (a niektórzy i do dziś) próbują „leczyć” z homoseksualizmu. Z heteroseksualizmu jakoś nie. O tym w tej książce też przeczytacie.

Najciekawsze rozdziały to te poświęcone historii patologizacji orientacji homo/biseksualnej, historii edukacji seksualnej w Polsce a także sytuacji osób starszych LGB. Osobny rozdział, co znamienne, poświęcony jest samobójstwom wśród ludzi LGB. Na koniec zaś autorzy przedstawiają przykłady nierównego traktowania osób LGB w opiece zdrowotnej.

Komu obce są pojęcia/osoby takie jak: stres mniejszościowy, zinternalizowana homofobia, Magnus Hirschfeld, Alfred Kinsey czy Michel Foucault, powinien sięgnąć po tę książkę koniecznie. (Piotr Klimek)  

 

Tekst z nr 62/7-8 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Rzadziej trzaskam drzwiami

Z HANIĄ ES (Hanną Sywulą), promotorką zdrowia psychicznego, instagramerką i youtuberką, o tym, czym jest osobowość borderline, dlaczego postanowiła o tym mówić głośno, a także o jej dziewczynie i o tym, dlaczego osoby LGBTIA częściej niż inne cierpią z powodu depresji, rozmawia Marta Konarzewska

 

Foto: arch. pryw.

 

Na Instagramie obserwuje cię 39 tysięcy ludzi, na YouTube – 117 tysięcy. Czujesz ten wpływ?

Tak, ale z tym idzie ogromna odpowiedzialność.

Nazywasz się „promotorką zdrowia psychicznego”, co to znaczy i jaka była twoja droga?

Przekazuję treści psychologiczne w przystępny sposób. Jeszcze zanim zdałam maturę, wpadłam na czyjegoś bloga. Zobaczyłam, jak to działa, że dzięki temu można robić swoją małą zmianę w świecie. Dlatego też zaczęłam pisać bloga w 2014 r. Dwa lata później zachorowałam na depresję i trafi łam do szpitala psychiatrycznego. Gdy wyszłam, byłam strasznie zdenerwowana – wiedza, którą musiałam nabyć, żeby zrozumieć swoją psychikę, wydawała się taaaka tajemna! Nikt nam jej nie przekazuje, chociaż czułam się, jakby to był poziom emocjonalnego przedszkola! Uczymy się literek i cyferek, a nie uczymy się o emocjach. Postanowiłam założyć kanał na YT i edukować, destygmatyzować zaburzenia, pokazywać, że zdrowie psychiczne jest tak samo ważne jak fizyczne. Kiedy boli nas ząb, idziemy do dentysty – nie zastanawiamy się, czy już wystarczająco nas boli, co ludzie pomyślą, czy ktoś się dziwnie spojrzy. A kiedy chodzi o zdrowie psychiczne, jednak mamy w głowie tę stygmatyzację i opór przed specjalistą. Tak nie powinno być – jeśli czujesz, że potrzebujesz pomocy, to jej potrzebujesz.

Powiedziałaś o depresji, ale twoje kanały kojarzę głównie z borderline. Że mówisz z własnej perspektywy o tym… zaburzeniu?

Tak, borderline jest zaburzeniem osobowości chwiejnej emocjonalnie, charakteryzuje się szybkimi zmianami emocjonalnymi, impulsywnością. Łączą się z tym zaburzenia współwystępujące, jak na przykład właśnie depresja. No bo jeśli czujemy się co chwilę inaczej, co chwilę świat jest a to wspaniały, a to tragiczny, raz ja wydaję się sobie super, a za chwilę do niczego, to z takim brakiem stabilizacji i bezpieczeństwa, ciężko, żebyśmy nie wpadli w załamanie. Na temat borderline narosło dużo stereotypów, w mediach jest strasznie zniesławione. A prawda jest taka, że najwięcej zależy od tego, czy ktoś się leczy, czy próbuje coś zmienić. Postrzeganie ludzi przez pryzmat zaburzenia jest krzywdzące, bo nie bierze człowieka w całości, tylko koncentruje się na jakiejś części, podobnie jest z orientacją psychoseksualną. Szufladki są dobre na skarpety, nie na ludzi.

Te stereotypy – może nawet uprzedzenia czy nienawiść – obserwujesz u swoich odbiorców?

Ja mam specyficznych, bo otwartych i świadomych odbiorców. Ale oczywiście, zdarza się, że ktoś wpadnie z przypadku i napisze komentarz o swoich doświadczeniach, rozszerzając je na wszystkich ludzi: „Byłam w związku z osobą z borderem, ona mi zniszczyła życie, więc trzymajcie się z daleka od takich”. Ja rozumiem, że to doświadczenie może być trudne, dużo zmienia, buduje przekonania, ale to jest błąd myślenia, nadmierne uogólnienie. Trzeba też pamiętać, że osoby z borderem zazwyczaj najmocniej zmagają się z samymi sobą i jeśli krzywdzą, to też same siebie. Jeśli ktoś odczuwa dużą niestabilność emocjonalną, to przede wszystkim potrzebuje pomocy, potrzebuje zrozumieć, że to da się zmienić.

Border to nie wyrok, tak?

Nie. Można się leczyć i żyć stabilnie mimo takich trudności. Jeśli osoby z BPD ranią innych, to nie z nudów – one po prostu same bardzo cierpią. Szczęśliwi ludzie nie krzywdzą innych ludzi.

Bliska relacja z osobą z borderline może przerażać, ponieważ border uderza właśnie w bliskość. To nieumiejętność przyjęcia i radosnego przeżywania bliskości z drugą osobą. Żeby o tym opowiedzieć, nagrałaś odcinek ze swoją dziewczyną, z którą jesteś już od 4 lat.

Moja dziewczyna nie chce się pokazywać w social mediach…

…dlatego nagrałyście to tak, że ona jest poza kadrem.

Tak. Rozmawiałyśmy i ustaliłyśmy, że to ważne, jej perspektywa jest ciekawa i pomocna, bo to właśnie ona żyje w związku z osobą, która zmaga się z zaburzeniem. A faktycznie taka bliska relacja z osobą zaburzoną to sfera, której się boimy, choć niekoniecznie jest to uzasadnione. Pokazałyśmy, że to nie musi być coś bardzo trudnego – jeśli tylko osoba z zaburzeniem leczy się, stara coś zmienić, uczy się siebie, swoich mechanizmów. Ale tu trzeba podkreślić, że ja jestem w terapii, to jest zupełnie inny level niż parę lat temu, gdy nie potrafiłabym o tym rozmawiać. Ktoś, kto się leczy, bywa bardziej świadomy niż ludzie zdrowi.

Umie zobaczyć, co robi, jakie ma emocje.

Terapia sprawia, że mamy większy wgląd w siebie, jesteśmy w stanie bardziej trafnie ocenić, co się z nami dzieje i zatrzymać pewne zachowania. Kilka lat temu w kłótni trzaskałam drzwiami, a później umiałam kontrolować impulsy i nie doprowadzać do takich sytuacji. Zdarzyło się tak, że już wychodziłam, już miałam trzasnąć tymi drzwiami, ale nagle pomyślałam: nie no, chwila, ja nie chcę tego robić, lepiej jest porozmawiać. Można skorygować zachowania, nawet te bardzo nawykowe.

Lesbijski związek ma jakąś szczególną dynamikę, jeśli chodzi o border?

Nie wiem, czy umiem odpowiedzieć – nie bardzo lubię dzielić ludzi. Definiuję się jako osoba bi, bo płeć niezbyt robi mi różnicę, raczej patrzę na człowieka, jego osobowość, to, jak się przy tej osobie czuję. I nie za bardzo rozróżniam tak związki. Nie chciałabym mówić na przykład, że mówienie o emocjach jest zarezerwowane dla związku lesbijskiego – a w naszym związku tak jest, bardzo dużo rozmawiamy, obie jesteśmy w stanie świadomie spojrzeć na siebie, analizować pojawiające się emocje, zachowania.

Kulturowo czyli stereotypowo kobiety kojarzą się z rozchwianiem emocjonalnym, mówi się nawet, że border to dziewczyńskie zaburzenie – prawda czy mit? Sama znam co najmniej jednego faceta…

Tak, borderline jest silnie skorelowany z płcią kobiecą. Duże znaczenie ma tu na pewno kwestia kulturowa i stereotypy: mężczyźni mają być silni, stabilni, a kobietom „wolno” się emocjonować. To bardzo krzywdzące dla facetów.

Hetero i niehetero?

Jednym z objawów osobowości borderline jest zaburzenie tożsamości, brak stabilności Ja. Takie zagubienie i poszukiwanie siebie może dotyczyć także orientacji psychoseksualnej czy tożsamości płciowej.

A może ta stabilność jest przeceniana? Nie mówię tu o sytuacjach, gdy ktoś naprawdę źle się czuje, krzywdzi siebie, innych. Tylko o takich miękkich miejscach w psychice, o kruchości, zepchniętej przez kulturę w jakąś kobiecą niszę? Podczas gdy kulturowo męska stabilność jako tzw. zdrowy rozsądek, opanowanie jest waloryzowana pozytywnie.

Chcielibyśmy, żeby w życiu było dobrze. Żebyśmy zawsze byli szczęśliwi, spokojni, nie doświadczali tych trudnych emocji, bo to nieprzyjemne, przykre, bolesne… ale tak się nie da, życie tak nie wygląda, każda trudna emocja coś nam daje, jakąś informację niesie. Niestabilność emocjonalna – określana jako kruchość – może być po prostu silniejszą wrażliwością na te emocje, mocniejszym ich doświadczaniem. W samym przeżywaniu nie ma absolutnie nic złego, pytanie tylko, jak sobie z tym radzimy. Gdzie dajemy tym silnym emocjom ujście.

Niektórzy agresją albo autoagresją.

Sposoby radzenia sobie ma każdy – pytanie, czy są one bezpieczne dla nas i dla otoczenia, czy szkodliwe, destrukcyjne. Sama wrażliwość emocjonalna, reaktywność, nie jest ani dobra ani zła, ona po prostu jest.

Co jeśli te destrukcyjne sposoby radzenia są napędzane społecznie? Wg najnowszego jak dotąd badania Kampanii Przeciw Homofobii z 2016 r. (biorąc pod uwagę sytuację polityczną, można założyć, że dziś jest jeszcze gorzej) nastoletnie osoby LGBT bardzo często oceniają swoje życie jako złe – czyli czują się źle, czują się samotnie. Aż 70% respondentów ankiety rozważało targnięcie się na swoje życie. Myśli samobójcze pojawiają się zatrważająco często, głównie u osób bardzo młodych, z małych miejscowości, wsi, częściej u kobiet, u niemal 20% respondentek biseksualnych „bardzo często”… To badanie wskazuje też, że osoby LGBT czują się wobec swoich problemów coraz częściej bezradne, poddają się, odwracają uwagę od trudności. Czy obserwujące cię osoby niehetero piszą do ciebie o tym, pytają, proszą o radę?

Tak, bardzo często piszą do mnie osoby ze społeczności LGBT+, które mają trudności z zaakceptowaniem swojej orientacji albo ze strachem, że ktoś ich nie zaakceptuje. Że będą negatywne konsekwencje, jeśli się wyoutują. Kojarzysz te samochody z hasłami „Stop LGBT”?

Jasne. Mają np. napisy „Lobby LGBT chce uczyć małe dzieci masturbacji”, a z głośników słychać, że „geje gwałcą dzieci” albo „edukacja seksualna przyczynia się do pedofilii”.

Właśnie. Oni przez megafon mówią, że bycie LGBT+ jest zgubne, bo osoby z tej mniejszości częściej popełniają samobójstwa – tak, tylko że tak się dzieje właśnie przez to, że oni tak jeżdżą i napędzają tę karuzelę dyskryminacji! To nie wynika z orientacji, a ze społecznych konsekwencji nietolerancji i stereotypów. Osoby LGBT+ częściej przeżywają różne trudności emocjonalne. To, co najlepszego możemy zrobić, to nie wkładać ludzi w szufladki, nie oceniać człowieka po orientacji. Każdy człowiek ma podstawową potrzebę bycia akceptowanym. Potrzebę przynależności, bezpieczeństwa, autonomii. Jeśli to nam się odbiera….

…odbiera się to, czym powinno być życie?

Pojawia się luka, która potrzebuje zapełnienia. Jeśli zostanie pusta, mogą się rodzić z tego różne problemy.

O co pytają cię osoby niehetero?

Czasem piszą do mnie młode osoby, na przykład 12-13-letnie, które są zaniepokojone. Na przykład dziewczynie podoba się dziewczyna i ona natychmiast chce się upewnić, czy to jest OK, czy coś jest z nią nie tak, albo czy już w takim razie może określić swoją orientację, czy robi coś złego, czy to już coś przekreśla. A trzeba pamiętać, że po pierwsze orientacja bywa płynna, a po drugie ja nie za bardzo rozumiem, czemu tak koniecznie chcemy się określać, naklejać sobie łatki L czy G – czemu to tak bardzo służy?

Może chodzi o tę przynależność?

Mnie wystarczy przynależność do osób nieheteronormatywnych, ale rozumiem, że chodzi o nazwanie się, by mieć punkt odniesienia. To jest znany mechanizm. Dlatego też ludzie z problemami emocjonalnymi chcą mieć diagnozę – tylko tu się pojawia pułapka, żeby siebie samemu nie poddać etykiecie, nie zaklasyfikować w sposób, który nas uwięzi. I jeśli ktoś w tak młodym wieku pyta, czy już może coś określić przez pryzmat tej koleżanki (Jestem czy nie jestem lesbijką? Jestem OK, czy jestem nie OK?), to ja się zastanawiam – co w tym takiego trudnego, czemu pojawia się aż taki niepokój? Co by się stało, gdyby się okazało, że jestem lesbijką? Ja sama jestem z natury odważna, bezkompromisowa i nie za bardzo przejmuję się ludźmi, od których dostaję komunikat, że miłość inna niż im znana nie jest OK. Po prostu mnie to nie dotyka, ale to pewnie dlatego, że się wychowałam w tolerancyjnej rodzinie. Nie musiałam słuchać takich komunikatów i cieszę się z tego.

Chodzisz na Marsze/Parady?

Chodzę. To dla mnie święto różnorodności i akceptacji. Cieszę się, że Marsze/Parady są inkluzywne, ostatnio szłam z osobami Głuchymi, jest też sekcja dla osób z autyzmem, gdzie jest ciszej. Na YouTube czasem komentujący – tacy, co przypadkowo trafi li na mój kanał – denerwują się: „Po co łazisz po tych ulicach z tęczową fl agą, jak można siedzieć sobie w domu? Proszę bardzo, bądźcie sobie razem, ale nie na ulicy”. Skoro nadal są takie komentarze, to oznacza, że wciąż jeszcze trzeba pokazywać, że jesteśmy i jest nas dużo, a do tego jesteśmy fajni, otwarci. To jest nasze święto, nasze miejsce w roku, żeby się zjednoczyć. Mnie nie chodzi o potrzebę celebracji orientacji – bo nie uważam, że potrzebuję celebrować coś, czego nie wybrałam – tak samo nie celebruję, że mam 170 cm wzrostu albo że jestem emocjonalna. Patrzę na Paradę jak na kolorowy, wspaniały dzień, pełen miłości i różnorodności, a to jest piękne!

Jak się czujesz z tym, że w tym roku Marszów/ Parad nie będzie? Masz receptę na frustrację, smutek i trud wychodzenia z kwarantanny? Życie stanęło, a teraz trzeba rzucić się w wir, gdy już nic nie jest takie samo?

To jest trudny czas, z pewnością pojawia się w nas wiele różnych emocji, w tym frustracji i żalu, że nie spotkamy się na Paradzie. Jest mi przykro z wielu różnych powodów, związanych z epidemią, pojawia się lęk o bezpieczeństwo, tęsknota, stres dotyczący przyszłości. Ważne, żebyśmy teraz szczególnie dbali o siebie. To nie jest normalna sytuacja, więc nie możemy wymagać od siebie, byśmy zachowywali się tak samo jak zawsze. Teraz bardziej niż zwykle potrzebujemy wyrozumiałości dla siebie, swoich emocji. Tego nam wszystkim życzę!

Tekst z nr 85 / 5-6 2020.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Bez znieczulenia

Tekst: Marcin Rodzinka

Jeśli na hasło „zdrowie LGBT” myślisz tylko „HIV/AIDS”, ten artykuł jest dla ciebie

 

Co ma orientacja seksualna do raka jąder? Nic. Co ma dyskryminacja ze względu na orientację do raka jąder? Dużo. Mężczyźni homo/biseksualni zapadają na raka jąder częściej niż mężczyźni heteroseksualni. Dlaczego? Bo rzadziej się badają. Dlaczego rzadziej się badają? Bo wstydzą się pójść do lekarza z problemem z jądrami – może trzeba będzie powiedzieć o swym życiu seksualnym, o swej orientacji. Może trzeba będzie się wyoutować a nie wiadomo, jak lekarz zareaguje – może jest homofobem?

Co ma orientacja seksualna do raka szyjki macicy? Nic. Co ma dyskryminacja ze względu na orientację do raka szyjki macicy? Dużo. Kobiety homo/biseksualne zapadają na raka szyjki macicy częściej niż kobiety hetero. Dlaczego? Już wiecie.

Rak jąder i rak szyjki macicy to tylko dwa z wielu przykładów. Badania nie pozostawiają wątpliwości: zdrowie osób LGBT jest w gorszym stanie niż zdrowie osób hetero, a przyczyną jest dyskryminacja. Również dyskryminacja w samej służbie zdrowia.

Zdrowie psychiczne

Homofobia skutkuje tym, że osoby LGBT są bardziej niż osoby hetero narażone na agresję, na odrzucenie przez rodzinę czy przyjaciół, na szkolne prześladowania, na drobne, ale uporczywe akty nękania ze strony czasem kompletnie obcych osób, na homofobiczne komentarze, które wpływają na nasze poczucie własnej wartości. Również na nieodpowiednie, dyskryminujące reakcje personelu medycznego.

Rezultaty dla zdrowia psychicznego? Więcej niż w całości populacji przypadków zaniżonej samooceny, więcej depresji, więcej nerwic, więcej psychicznych zaburzeń, więcej prób samobójczych (udanych i nieudanych). Problemy te nasilają się w przypadku osób, które nie ujawniają swej orientacji seksualnej, żyjąc całe dekady w ukryciu, niekiedy wchodząc w heteroseksualne związki. Nie łudźmy się, że życie w szafie, w stresie przed „zdemaskowaniem”, nie ma wpływu na zdrowie. Np. zgodnie z badaniem opublikowanym w 2006 r. w „Health Psychology” mężczyźni homoseksualni, szczególnie ci z długim „stażem” w szafie, mają wyższe ciśnienie krwi, niż heteroseksualni, a tym samym wyższe ryzyko chorób układu krążenia.

Palenie tytoniu, alkohol i narkotyki

Homofobia skutkuje też tym, że osoby LGBT częściej niż inne chcą uciec od „tego wszystkiego”, zapomnieć, odpocząć od codziennego stresu. W rezultacie statystycznie chętniej sięgamy po alkohol, tytoń, narkotyki. Zgodnie z badaniami brytyjskiej organizacji Stonewall z 2008 r. dwie trzecie lesbijek i kobiet biseksualnych pali papierosy, w porównaniu do tylko połowy kobiet hetero. Lesbijki i kobiety bi pięciokrotnie częściej niż kobiety hetero zażywają narkotyki.

Mamy tendencje do tworzenia zamkniętych grup, bo świat wokół często okazuje się nieprzyjazny. Do tak „zabarykadowanego” środowiska trudno dotrzeć. Na dodatek, wzorce z prozdrowotnych kampaniach społecznych mają się nijak do nas. Hasła „Alkohol czyni cię nieatrakcyjnym dla płci przeciwnej”, czy „Palenie zwiększa ryzyka bezpłodności” raczej nie znajdą wielu odbiorców wśród LGBT. Ponadto, często sami się wobec lekarza cenzurujemy i o swych nałogach nie mówimy, by nie wzmacniać już i tak negatywnej opinii o naszym środowisku.

Choroby nowotworowe

Homofobia skutkuje też tym, że wśród mężczyzn nieheteroseksualnych częstsze są wspomniane już nowotwory jąder, a także wątroby, prostaty i odbytnicy. Wśród kobiet niehetero – częstszy jest rak piersi i wspomniany rak szyjki macicy (jedna na dwanaście kobiet homo/bi została zdiagnozowana na raka, w porównaniu do jednej na dwadzieścia wśród kobiet hetero – badanie brytyjskie, Stonewall, 2008 r.). Mechanizm jest podobny. Do lekarza z „takimi sprawami” idziemy zwykle dopiero, gdy już naprawdę musimy. Lesbijki, geje i osoby biseksualne nie są też bezpośrednimi adresatami kampanii profilaktycznych i edukacyjnych nawołujących do częstego badania. Dodatkowo, przy niektórych typach nowotworów (np. rak piersi), kluczowym czynnikiem mogą być rzadkie ciąże wśród kobiet, u których w efekcie wysoka produkcja estrogenów trwa dłużej, zwiększając ryzyko zachorowania.

Mimo wszystko, powiedz lekarzowi, że jesteś LGBT

Równe traktowanie i przestrzeganie prawa do ochrony zdrowia polega m.in. na dopasowaniu opieki medycznej do potrzeb zdrowotnych pacjenta. O ile w środowisku medycznym istnieje zgoda co do tego, że np. kobieta w ciąży, dziecko, senior czy osoba z niepełnosprawnościami to pacjenci ze specyficznymi potrzebami, o tyle w stosunku do osób LGBT takiego zrozumienia nie ma. A przecież w przypadku młodego pacjenta leczonego np. z depresji, informacja o tym, że jest on homoseksualny i np. mieszka z rodzicami-homofobami, może mieć kluczowe znaczenie.

Pacjentki i pacjenci nieheteroseksualni oraz transpłciowi spotykają się często z mniej lub bardziej otwartą dyskryminacją i stygmatyzacją w kontakcie z personelem medycznym. Zdarza się, że w powodu orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej pacjenta lekarz po prostu odmawia leczenia lub przeprowadzenia badań. Zdarza się, że pacjenci LGBT są wypraszani z gabinetów, albo muszą znosić niewybredne komentarze.

Problem jest szczególnie dotkliwy, gdy idzie o pacjentów/tki transpłciowych. Odpowiednio przygotowany i empatyczny personel w Polsce można policzyć na palcach może dwóch rąk. W większości przypadków osoby trans spotykają z upokarzającym traktowaniem – są proszone o podanie „prawdziwego” imienia, komentowany jest ich wygląd, sugerowana jest choroba psychiczna. Jak wynika z raportu Fundacji Trans-Fuzja, wielu pacjentów trans spotkało się ze złym traktowaniem przez specjalistów: „Wyśmiał pytanie związane z seksem, bo przecież osoba taka jak ja go nie uprawia”, „Robienie zdjęć narządów płciowych, wulgarny język, np.: <jak nie chcesz, żeby dupa ci zgniła, jedz te tabletki>”. Aż 22 proc. ma złe doświadczenie z psychologami. Jak mówił prof. Zbigniew Szawarski (w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”): Problemem jest też przykra i upokarzająca świadomość, że jest się pacjentem czwartego czy piątego sortu, który we własnym interesie musi ukryć przed lekarzem czy pielęgniarką tożsamość, bo nie ma pewności, czy ujawnienie tego nie pogorszy jego sytuacji. A właśnie poczucie i możliwość manifestacji własnej tożsamości jest podstawą poczucia własnej godności.

Jasne, bywają sytuacje, w których orientacja seksualna/tożsamość płciową są bez znaczenia. Gdy przychodzimy do lekarza z grypą oczekując, że dostaniemy kilka dni zwolnienia, być może coming out nie jest niezbędny. Ale w wielu innych przypadkach lepiej lekarzowi powiedzieć, niż nie powiedzieć. Nawet jeśli okaże się homofobem.

Kampania Przeciw Homofobii rozpoczyna dyskusję

W publicznym dyskursie dotyczącym ochrony zdrowia nas po prostu nie ma. Ani w kampaniach społecznych, ani na studiach medycznych. Pojawiamy się tylko w jednym przypadku – gdy mowa o HIV/AIDS.

Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Europie, razem z m.in. Litwą, Łotwą, Bułgarią, jeśli chodzi o jakość opieki zdrowotnej dla osób LGBT oraz edukację przyszłego personelu medycznego (Professionally speaking: challenges to achieving equality for LGBT people, Agencja Praw Podstawowych UE, marzec 2016 r.)

6 kwietnia br. Kampania Przeciw Homofobii wspólnie z Rzecznikiem Praw Obywatelskich oraz Międzynarodowym Stowarzyszeniem Studentów Medycyny IFMSA Poland, zorganizowała pierwszą w Polsce konferencję na temat zdrowia LGBT pt. „Pełny dostęp do ochrony zdrowia. Potrzeby i prawa zdrowotne osób LGBT”. Podczas konferencji odbyła się premiera publikacji „Zdrowie LGBT. Przewodnik dla kadry medycznej” – pierwszego na polskim rynku wydawniczym zbioru tekstów w całości skoncentrowanych na pacjentach i pacjentkach homo- i biseksualnych oraz transpłciowych (prezent dla prenumeratorów dołączany razem z tym numerem „Repliki” – patrz strona 7).

Udział w konferencji wzięli m.in. dr Adam Bodnar (RPO), dr Robert Kowalczyk, dr Katarzyna Bojarska, prof. Tadeusz Pietras, dr hab. Krzysztof Nowosielski, dr Aleksandra Robacha, Izabela Jąderek, Scott Durairaj, dr Agata Loewe, adw. Anna Mazurczak oraz prof. Zbigiew lew-Starowicz, który powiedział m.in. Problemy zdrowia osób nieheteroseksualnych są w Polsce nieznane, lekarze nie wiedzą, jak ich traktować i w jaki sposób rozmawiać.

Mój problem dotyczył zapalenia dróg moczowych. Lekarz zapytał, czy mam dziewczynę i jak często współżyję. Gdy odpowiedziałem, że dziewczyny nie mam, za to mam chłopaka, odparł: „No to już wszystko wiemy. Może za dużo ładujesz w rury wydechowe kolegów?”

Dali mi kartkę do podpisania, kogo zawiadomić w razie powikłań. Ja mówię, że moją partnerkę. „A, w biznesie?”. A ja: „Nie, w miłości”. Myślały, że ja sobie żartuję. A ja mówię: „Nie, że ja mówię bardzo poważnie. Że mam związek taki i taki, i że chciałabym, żeby ona o wszystkim wiedziała”. Po prostu nie mogłam znieść ich wzroku i myślę: „O nie, ja się wypisuję stąd”.

Podkrwawiałem z odbytu. Proktolog poinformował mnie, że: „odbyt jest od wydalania, nie ruchania” (mimo że podkreślałem brak kontaktów seksualnych w ostatnim czasie) i dał mi wykład o „uszkodzeniach mechanicznych spowodowanych seksem analnym”. Nie przebadał odpowiednio. Poszedłem do innego lekarza, stwierdził u mnie zapalenie jelit.

Bo jak ja byłam u ginekologa i mówiłam, że chcę wyciągnąć spiralkę, to oczywiście był tak zainteresowany, że przez godzinę w ogóle go nie interesowało badanie mnie, tylko jak to jest kobieta z kobietą.

Podczas wizyty u stomatologa lekarz zapytał o orientację i powiedział: „Pedałów nie leczę, proszę wyjść”.

Lekarka na wieść o tym, że od 10 lat jestem w związku z mężczyzną, bez pytania wypisała mi skierowanie na badanie HIV, mówiąc, że jak będę miał wynik tego badania, to dopiero może się mną zająć. Badanie zrobiłem, zmieniając lekarza pierwszego kontaktu.

Przy oddaniu krwi lekarz, na wiadomość, że jestem lesbijką, zaczął zadawać pytania dotyczące mojego życia osobistego – dlaczego nie jestem w ciąży, czy na pewno nie spałam z mężczyzną i dlaczego tego nie chcę.

W czasie wizyty u urologa dowiedziałem się, że ze względów medycznych potrzebne jest przeprowadzenie zabiegu obrzezania. Urolog powiedział, że to niebolesna procedura. „No chyba, że jest pan pedałem, bo tych nie znieczulamy” – mrugnął do mnie, zapewne ciesząc się z udanego żartu.

Wypowiedzi respondentów/ek pochodzą z badań „Wiedza lekarzy w trakcie specjalizacji w zakresie równego traktowania osób nieheteroseksualnych w praktyce lekarskiej” (BioStat, listopad – grudzień 2012 r.) oraz „Równe traktowanie w percepcji osób nieheteroseksualnych w obszarze opieki zdrowotnej” (Laboratorium Badań Społecznych, październik – listopad 2013 r.)

Marcin Rodzinka – ekspert ds. zdrowia Kampanii Przeciw Homofobii, specjalista zdrowia publicznego, związany naukowo z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor publikacji dotyczących m.in. HIV/AIDS oraz kompetencji personelu medycznego.

 

Tekst z nr 61 / 5-6 2016.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.