Praca zbiorowa, red. R. Kowalczyk, R. J. Tritt, Z. Lew-Starowicz „Zdrowie psychiczne i seksualne LGB”

wyd. PZWL 2016

 

Solidna naukowa publikacja na temat, który nawet wśród wielu osób ze społeczności LGB budzi pewnie zdziwienie: zdrowie psychiczne LGB? A czym to się różni od zdrowia osób hetero? Otóż, różni się. Najkrócej mówiąc: osoby hetero nie doświadczają homofobii, albo nie doświadczają jej w taki sposób, jak ludzie LGB – i ma to wpływ na zdrowie psychiczne. Oraz seksualne. Za przykład niech posłuży choćby fakt, że tak wielu naukowców w przeszłości (a niektórzy i do dziś) próbują „leczyć” z homoseksualizmu. Z heteroseksualizmu jakoś nie. O tym w tej książce też przeczytacie.

Najciekawsze rozdziały to te poświęcone historii patologizacji orientacji homo/biseksualnej, historii edukacji seksualnej w Polsce a także sytuacji osób starszych LGB. Osobny rozdział, co znamienne, poświęcony jest samobójstwom wśród ludzi LGB. Na koniec zaś autorzy przedstawiają przykłady nierównego traktowania osób LGB w opiece zdrowotnej.

Komu obce są pojęcia/osoby takie jak: stres mniejszościowy, zinternalizowana homofobia, Magnus Hirschfeld, Alfred Kinsey czy Michel Foucault, powinien sięgnąć po tę książkę koniecznie. (Piotr Klimek)  

 

Tekst z nr 62/7-8 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Lolelaj i inne

Krótka historia tęczowych lokali stolicy – część I

 

Dolny bar Lodi Dodi w czasach, które stały się kanwą „Do Lolelaj” Bartosza Żurawieckiego. To tu w piątki po godz. 23 „urzędował” nagi barman oraz Pan Tomek – gospodarz i dusza klubu. Było tak tłoczno, że szpilki byś nie wcisnął;  mat. pras.

 

Nie jestem historykiem. Temat znam hobbystycznie – z literatury (nieobszernej; chapeau bas dla autorów „HomoWarszawy” – patrz: ramka), z opowieści znajomych (wielu), a przede wszystkim – z intensywnych, prowadzonych na przestrzeni lat, własnych badań w terenie. Bywalec taki jak ja, co to w Warszawie z „niejednego gejowskiego pieca chleb jadł”, czyli pił, tańczył, podrywał facetów i był podrywany, nie ma wątpliwości – pierwowzorem klubu Lolelaj z najnowszej powieści Bartosza Żurawieckiego (patrz: strona 37) jest Lodi Dodi. Żaden inny gejowski lokal nie może poszczycić się takim uhonorowaniem! Lodi przy ul. Wilczej 23 to miejsce kultowe, nadal zresztą otwarte. Nie raz i nie dwa redakcja „Repliki” świętowała w nim ukazanie się kolejnego numeru, nie raz i nie dwa zapuszczaliśmy żurawia (i Żurawiecki też zapuszczał żurawia – sam widziałem!), by zobaczyć nagiego barmana na dolnym poziomie, w piątki po godz. 23, nie raz i nie dwa śpiewaliśmy razem z kilkudziesięcioma chłopami rozbrzmiewające w Lodi hity – „Najpiękniejsze warszawianki są przyjezdne”, „Bubliczki” czy „Jeszcze się tam żagiel bieli”, tudzież „Aleję gwiazd”. Nie raz i nie dwa przesiedzieliśmy w darkroomach Lodi po blady świat, tocząc zażarte dyskusje o życiu zamiast zająć się czymś praktyczniejszym… Po więcej informacji i wspomnień o Lodi odsyłam oczywiście do „Do Lolelaj” – i nie zastanawiajcie się, co jest prawdą, a co fantazją autora. Wszystko jest najprawdziwszą prawdą!

Szlak literą A 

Sięgnijmy najpierw do „zamierzchłych” czasów PRL-u. W komunistycznej szarości homoseksualiści świetnie potrafili odnaleźć tęczowe miejsca w Warszawie. Do knajp chodziło się wówczas na Trakt Królewski – clubbing mógł zaczynać się w kawiarni Na Trakcie, otwartej w 1985 r. Jak wspominała odwiedzająca lokal pisarka Krystyna Kofta, cytowana w „HomoWarszawie”: Na Starym Mieście, na wątróbkach, w knajpie pedalskiej. Oficjalnie zwykła knajpa, ale rzeczywiście sporo przystojniaków kręcących tyłkami tak, że nasza Wiercidupka może się schować. Odpoczywam, a tym razem Tylor i Dru są na linii strzału – oni są obiektem spojrzenia, machania ręką, stawiania kolejek.

Ale Trakt Królewski i okolice to przede wszystkim szlak literą A, czyli Alhambra (do której dawno temu, nieświadomy historii tego miejsca, zabrałem rodziców na grzane wino!), Antyczna Ambasador. Dodać do nich można jeszcze działającą od lat 70. do dziś Amatorską. Jeśli chcecie poczuć czar minionej epoki w klimacie fasolki po bretońsku i starszych panów z kuflem piwa w ręce – trzeba wybrać się na Nowy Świat. Po sąsiedzku, z przerwami, działa bar Piotruś – tu również w ciepłe dni przy wystawionych na zewnątrz stolikach panowie z browarkami uśmiechają się do spieszących we wszystkie strony co przystojniejszych chłopaków. Te okolice miały zresztą więcej tęczowo przyjaznych miejsc: przy placu Trzech Krzyży na dłuższy czas przysiadł Lajkonik (byłem tam w latach 90. na randce, pamiętam żółtawe wuzetki w starych spożywczych chłodniach i zabytkowe freski na ścianach), który musiał stamtąd uciekać wygoniony przez Starbucks. Szkoda. Obok – malutki Santos. Żaden z tych lokali nie był otwarcie gejowski, bo takowe czasy nastały dopiero, gdy runęła żelazna kurtyna. Choć „HomoWarszawa” wspomina, że już w 1987 r. odbyła się na warszawskim Gocławiu pierwsza gejowska dyskoteka.

Fiolka i Rudawka

Pierwszym w Warszawie lokalem już niemal oficjalnie działającym pod tęczową flagą była Cafe Fiolka na Mokotowie. Otworzyła swe podwoje na samym początku lat 90. Przerwała tylko rok, ale legenda ciągnie się za Cafe Fiolka do dziś. Jak pisał Tomasz Adamski w „Nowym Menie”: Po raz pierwszy w historii Polski chłop mógł zatańczyć z chłopem, nie wzbudzając sensacji. Nazwa wzięła się od imienia Fiolki Najdenowicz, piosenkarki wyjątkowo przyjaźnie nastawionej do środowiska LGBT, połowie duetu Balcan Electrique. Fiolka była po prostu właścicielką klubu (namówiła na występ w knajpie debiutujący wówczas zespół Elektryczne Gitary). Bywało nierzadko, że ówcześni dresiarze lubili poturbować wychodzących z lokalu gejów, ale i tak do Fiolki ciągnęły tłumy spragnionych normalności tęczowych braci – i sióstr, bo i tych nie brakowało.

Po drugiej stronie miasta, na Żoliborzu, w tych czasach podwoje otwierała Rudawka. Prowadziła ją legendarna Lalka, na bramce (Tak, tak! Selekcja!) stała legendarna lesbijka Marzena. Marzena była postrachem niesfornych gości, znana też nieco młodszym klientom chodzącym na „Kozły” (o których za chwilę), ostatnio odnalazła się w Ramonie przy ulicy Widok. Ale wracajmy do czasów Rudawki. Yga Kostrzewa w „Homo- Warszawie”: Ważne, że było to NASZE miejsce, jedno z bardzo niewielu w Warszawie w ówczesnych czasach. Muzyka – jak to muzyka w tamtych czasach – nikt nie narzekał, nie wybrzydzał.

Fantom

Na początku lat 90. o knajpie zaczynał myśleć też Sławek Starosta (druga połowa Balcan Electrique). Tyle, że nie tańce i imprezy były mu w głowie, tylko seks klub z prawdziwego zdarzenia. Tak zrodził się Fantom. To miało być miejsce, w którym moglibyśmy się wyruchać. Bo wtedy w Warszawie to nie było tak łatwo! – wspominał Sławek bezceremonialnie w wywiadzie dla „Repliki”. Darkroomowa piwnica przy Brackiej, nazywana „Po schodkach”, „U Doroty” przetrwała dwadzieścia lat. Swe podwoje Fantom zamknął w ubiegłym roku, ale dla pokoleń gejów to było miejsce randek, seksu, upijania się, wyczekiwania na księcia o piątej rano, znajomości, afterów, biforów, szybkich rozrywek w przerwach na lunch. I uwiecznienia w filmach bezkostiumowych, których wiele tam powstało z „Chłopcami Fantomowcami” na czele. Fantom miał nawet swój nieseksualny odpowiednik w Alejach Ujazdowskich: przez kilkanaście miesięcy działał barowo-dyskotekowy Fantom Cafe. Bliskość Sejmu i Senatu na pewno sprzyjała częstym odwiedzinom polityków w „filii” Fantomu – pisali autorzy „Homowarszawy”.

Tuż obok Fantomu od lat działa Między Nami. Nigdy nie było to miejsce stricte LGBT, ale gejów jest tam zawsze pod dostatkiem (zwłaszcza latem, w sobotnie i niedzielne popołudnia w ogródku można spotkać przegląd stołecznego hipsterstwa gejowskiego i lesbijskiego zresztą również.

Koźla Pub i Paradise

Druga połowa lat 90. to bezapelacyjne królowanie knajpy Koźla Pub na Nowym Mieście i Paradise na stadionie Skry. „Koźla” była lokalem założonym przez Grzegorza Okrenta, człowieka-historię warszawskich knajp. Według dzisiejszych standardów, podobny klub nie miałby szans na rynku. Zlokalizowany w piwnicy, miniaturowej wielkości, ale zawsze pełen ludzi, więc ciasny jak diabli, do tego szary od dymu papierosowego. Pamiętam jeszcze telewizorek z Fashion TV. Tętniło życie na Kozłach! Chciałeś spotkać znajomych – spotkałeś. Chciałeś poznać chłopaka – poznałeś. Obsługę do dzisiaj rozpoznaje się jako „barmanów z Kozłów” – wspominałem w rozmowie z Grzegorzem Okrentem dla „Repliki”. Do Okrenta jeszcze wrócimy, bo kilka lat później założył on słynną Utopię, ale tymczasem podążamy śladem tłumów gejów sprzed 20 lat, którzy w sobotnie noce wylewali się z „Kozłów” i pędzili taksówkami i autobusami do Paradise. To dopiero legenda stołecznych knajp! Lokal- gigant! Jakież tam odchodziły tańce! Najbardziej odważni wdrapywali się do specjalnej klatki, w której ku uciesze reszty prężyli i wyginali ciała. Mówi Adam, jeden ze stałych bywalców: W klatce tańczyli i faceci, i dziewczyny. Raz ktoś zapytał czy w życiu zawodowym tańczę erotycznie – takie odstawiałem tam figury! W osobnej sali sił próbowali ci bardziej uzdolnieni wokalnie – było to bowiem jedno z pierwszych karaoke w Warszawie. Poza tym, w Paradise występowały Alicja Majewska czy Ewa Bem, imprezę charytatywną odwiedziła Jolanta Kwaśniewska, odbyły się tam również wybory Mister Gej Polski… Wielu stałym bywalcom „Pederajsu” brakuje go do dziś.

Być może tradycję takich megazabaw podtrzymują dziś imprezy Coxy, a kontynuatorką „Para” jest Galeria. Klub założony w połowie lat dwutysięcznych w Hali Mirowskiej – z powodzeniem działa do teraz. Słynie właśnie z karaoke, a także z występów i konkursów drag queens. Na szczęście wyzbył się już modnej swego czasu selekcji i dzielenia klientów na „zwykłych” i tych „w VIP-roomach”. Teraz to jedno z najbardziej zatłoczonych miejsc w Warszawie i to nie tylko w weekend.

W drugiej części tekstu, w kolejnym numerze „Repliki”, przeczytacie m.in. o Utopii, Rasco, Le Madame a także o współczesnych knajpach i saunach gejowskich stolicy.

Od redakcji: Chętnie opublikowalibyśmy historię tęczowych lokali innych polskich miast. Potencjalnych autorów/ki prosimy o kontakt: [email protected]

 

Tekst z nr 66/3-4 2017.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.