A planety szaleją… (młodzi w hołdzie Korze)

reż. Anna Sroka-Hryń. Wyst.: A. Dec, N. Stachyra, K. Piwosz, M. Polka, J. Jasnowska, O. Lisiecka, M. Dybowski, J. Godzina, W. Melzer, M. Kozakoszczak, T. Osica.

Foto: B Vova Makovskyi

Teatr Współczesny w Warszawie (Scena w Baraku). Ten muzyczny spektakl to naprawdę, zgodnie z podtytułem, hołd dla Kory, zmarłej 3 lata temu legendarnej wokalistki, sojuszniczki LGBT, diwy gejowskiej. Gdyby ktoś zapomniał, „A planety szaleją…” przypominają, jak wspaniałe były piosenki Maanamu i teksty samej Kory. Wszystko jest tu podporządkowane wykonywanym utworom, nic nie rozprasza: mała scena, 11 wykonawców, sześć kobiet i pięciu mężczyzn, identyczne garniturowe stroje, skromna scenografia (tylko krzesła i wiszące na ścianie białe skrzydła). Muzyka na żywo to trzy instrumenty i głosy wykonawców. Każdy i każda ma swoją piosenkę, kilka wykonują wspólnie. Utwory dostały nowe, świetne aranżacje Mateusza Dębskiego – czasem po pierwszych taktach wręcz trudno rozpoznać, co będzie wykonywane, choć nie ma tu zapomnianych arcydzieł, tylko największe przeboje z lat 80: od „Boskiego Buenos” i „Szarych miraży” do „Luccioli” i „Się ściemnia”, z „Kocham cię, kochanie moje” na bis. Przekaz wyznaczają śpiewane teksty, więc „Paranoja jest goła” jest o depresji, „Och, ten Hollywood” o marzeniach, a „O! Nie rób tyle hałasu” o pożądaniu. Przedstawienie to efekt zajęć w ramach przedmiotu „Sceny dialogowe muzyczne” na wydziale aktorskim Akademii Teatralnej w Warszawie. To wspaniałe, że młodzi ludzie, którzy dopiero w przyszłym roku skończą szkołę, mogą już teraz występować na prawdziwej scenie, entuzjastycznie oklaskiwani przez publiczność. Nie można im odmówić talentu, zapału, dobrego zgrania. Zdziwiły mnie tylko kryteria przyjmowania do AT. Po zobaczeniu całego roku ma się wrażenie, że komisja szuka pewnego rodzaju typowości, która przeradza się w banalność; nie ma osób o innym kolorze skóry, wyglądających w jakiś sposób nienormatywnie (choćby płciowo). Wręcz przeciwnie: wszyscy są szczupli, nawet pod względem włosów standardowi: chłopcy z krótkimi, dziewczyny z długimi. (Krzysztof Tomasik)

Tekst z nr 93 / 9-10 2021.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Kora. Boska

Reż. Katarzyna Chlebny. Wyst.: K. Chlebny, P. Sieklucki, Ł. Błażejewski, P. Rupala. Teatr Nowy. Proxima w Krakowie. Premiera: 5 XI 2021

 

Od lewej Paweł Rupala, Piotr Sieklucki, Katarzyna Chlebny i Łukasz Błażejewski. Foto: Marcin Oliva Soto

 

W tym roku minie 5 lat od śmierci Kory. Charyzmatyczna wokalistka Maanamu jest ważnym punktem odniesienia dla kilku pokoleń Polek i Polaków, nic dziwnego, że powstają kolejne projekty jej poświęcone. Mówi się o planowanym serialu, 1,5 roku temu („Replika” nr 93, wrzesień/ październik 2021) pisałem o przedstawieniu studentów Akademii Teatralnej „A planety szaleją…”, wcześniej był monodram Karoliny Gibki „Bądź taka, nie bądź taka” z Teatru im. L. Solskiego w Tarnowie. „Kora. Boska” jest na tym tle najbardziej… LGBT. Zdecydował o tym sam pomysł – by pokazać wokalistkę w zaświatach w otoczeniu trzech Maryjek w dragqueenowej odsłonie: Matki Boskiej Częstochowskiej, Matki Boskiej Fatimskiej i Matki Boskiej z Guadalupe. Grają je geje: Piotr Sieklucki, Łukasz Błażejewski i Paweł Rupala (drag queen Papina McQueen). Z każdym z nich był swego czasu wywiad w „Replice”, a Papina McQueen dodatkowo błyszczy w tegorocznej odsłonie nagiego kalendarza.

Korę gra Katarzyna Chlebny, jednocześnie scenarzystka i reżyserka spektaklu, a także jego największy atut. Nie tylko dobrze śpiewa (rozczarowała mnie jedynie „Zabawa w chowanego”, metaforyczny opis molestowania w dzieciństwie przez księdza), ale także udanie naśladuje wokalistkę, szczególnie jej głos. Nic dziwnego, że spektakl cieszy się tak gigantycznym powodzeniem, zarówno w samym Krakowie, jak i na gościnnych występach. Nie obyło się bez skandalu: jeden z katolickich portali oskarżył „Korę. Boską” o obrazę uczuć religijnych, a przed teatrem organizowano publiczną modlitwę, która miała „wynagrodzić za grzech bluźnierstwa”, a jednocześnie zbierano podpisy pod petycją przeciwko twórcom skierowaną do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz prezydenta Krakowa. Ostatecznie spektaklowi to nie zaszkodziło, a nawet wręcz przeciwnie, Chlebny zaś przygotowała kolejne przedstawienie o muzycznej diwie – „Kruchość wodoru” o Ewie Demarczyk. (Krzysztof Tomasik)

 

Tekst z nr 102/3-4 2023.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.