Małżeństwo niejedno ma imię

O tym, jak zmienia się definicja małżeństwa, o małżeństwach w starożytnym Rzymie, we współczesnej Hiszpanii i Izraelu oraz o jego własnym planowanym małżeństwie i o tym, jak to jest być jawnie homoseksualnym wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego opowiada dr hab. Jakub Urbanik, który zajmuje się prawem rzymskim, papirusami oraz historią i teraźniejszością małżeństwa, w wywiadzie Mariusza Kurca

 

foto: Krystian Lipiec

 

Barack Obama pisze w autobiografii, że jego rodzice – biała kobieta i czarny mężczyzna – wzięli ślub w 1960 r. na Hawajach, i podkreśla, że Hawaje były wtedy jednym z nielicznych stanów USA z legalnymi małżeństwami osób o rożnym kolorze skory. W większości stanów nie mogliby wziąć ślubu. Tymczasem definicja małżeństwa jako po prostu związku kobiety i mężczyzny dla wielu wydaje się „odwieczna”. W Polsce przed wojną kobieta i mężczyzna pragnący wziąć ślub musieli spełnić dodatkowy warunek: wyznawać tę samą religię.

W zasadzie można było zawrzeć małżeństwo wyłącznie wedle zasad jednego uznanego wyznania. To właśnie dlatego jeszcze przed czasami II RP Piłsudski dokonał apostazji, przechodząc do Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Marszałek przestał być katolikiem, by w 1899 r. poślubić Marię Koplewską, która była rozwódką. Kościół katolicki nie uznaje rozwodów, a ewangelicki tak. Po śmierci marszałka biskup Sapieha groził nawet, że nie pochowa go na Wawelu.

Jesteś specjalistą w zakresie prawa rzymskiego i prawa małżeńskiego. W starożytnym Rzymie wyznanie nie miało znaczenia dla małżeństwa, bo małżeństwo było instytucją świecką, prawda?

W starożytności, tak rzymskiej, jak i greckiej, nie było rozdziału państwa od religii, religia była nieodłącznym elementem życia obywatelskiego i publicznego, ale owszem, małżeństwo prawnie było całkowicie prywatne, co więcej – i co zaskakujące – jego zawarcie było aktem nieformalnym. Rzymianie opierali małżeństwo wyłącznie na woli dwojga osób rożnej płci. Nie musi mu zatem towarzyszyć żadna ceremonia, w tym religijna. Ma ono jednak z punktu widzenia państwa to znaczenie, że z niego rodzą się nowi obywatele, a zatem, co do zasady, jest zarezerwowane wyłącznie dla obywateli i obywatelek Rzymu. Wszyscy pozostali byli z małżeństwa wykluczeni.

Niewolnicy nie mogli zawierać małżeństw?

Nie żartuj, oczywiście, że nie. Niewolnik to rzecz. Mogą oczywiście, za zgodą właścicieli, łączyć się w związki o charakterze quasi-małżeńskim, ale prawnie i tak nikt by ich nie respektował. Co innego obywatele i obywatelki. Ich związek pociąga za sobą prawa i obowiązki. Cudzołóstwo na przykład surowo karano, ale popełnić je można było tylko z osobą równą stanem, czyli z obywatelką. Lub obywatelem – tu rozróżnienia nie było. Mężczyzna może mieć relacje seksualne z niewolnikami, niewolnicami, aktorami, aktorkami, prostytutkami płci męskiej i żeńskiej, cudzoziemkami i cudzoziemcami, wreszcie z wyzwoleńcami – uważano wręcz, że wyzwoleńcy mieli obowiązek dogadzać cieleśnie panom, którzy ich wyzwolili! Ale cudzołóstwo z obywatelem czy obywatelką – brońcie, bogowie, to naruszałoby rzymską pudicitia – trudno to przetłumaczyć: skromność, cnotę obywatelską.

A małżeństwo jako związek osób tej samej płci nie przychodziło im do głowy?

Autorzy starożytni przekazują wieści o ślubach cesarza Nerona z niewolnikami, czy Heliogabala z woźnicą rydwanów. Ale trudno traktować te małżeństwa – jeśli w ogóle miały miejsce – jako męsko-męskie, bo obaj cesarze przybierali ponoć rolę kobiecą. Celem małżeństwa jest prokreacja. Małżeństwa jednopłciowe rzeczywiście nie przychodziły Rzymianom do głowy, podobnie jak i pomysł, by zawierać małżeństwo z miłości. Cesarz Hadrian kochał Antinousa, ale ani myślał brać z nim ślub. A żony nie postrzegał jako tej, która ma być obiektem miłości czy rozkoszy erotycznej. Przyzwoita Rzymianka nie powinna mieć erotycznej przyjemności. A kobiecy orgazm, przy którym, zdaniem Lukrecjusza, przez skurcze nasienie może zostać wyrzucone z ciała kobiety – jest u żony w ogóle niewskazany! Miłość jako kulturowy topos – powód zawarcia małżeństwa – pojawia się dopiero po zmianach społecznych XVIII w. To jest ścieżynka! Zanim madame Bovary u Flauberta się nie otruje z powodu nieszczęśliwej miłości pozamałżeńskiej, ludzie powszechnie będą myśleć, że miłość jest tylko korzystnym dodatkiem do małżeństwa, w żadnym wypadku jego warunkiem. W Rzymie celem małżeństwa było też podtrzymanie i konsolidacja potęgi warstwy rządzącej: małżeństwa (i rozwody) pieczętują, i budują polityczne i rodzinne alianse. Na marginesie dodam, że prokreacja – dziś powszechnie, choć niesłusznie, kojarzona jako cel małżeństwa katolickiego – wcale w pierwszych gminach chrześcijańskich nim nie była. Paweł z Tarsu w Liście do Koryntian pisał, że małżeństwo ma służyć do kanalizacji potrzeb seksualnych. O rozmnażaniu nie pisał, bo chrześcijanie byli wtedy przekonani o rychłej paruzji: Pan zaraz wróci i nastąpi koniec świata – w tej sytuacji dzieci wszak nie trzeba.

A prawa kobiet w Rzymie?

„Prawa kobiet” w starożytności? To jest termin i problem praktycznie od XIX w., więc powinieneś to jakoś inaczej nazwać. O równości płci oczywiście nie możemy mówić. Prawa wyborcze dla kobiet – zapomnij. Ale też nikt nie wpadł na to, by w ogóle o nie walczyć. W każdym razie rzymskim kobietom było lepiej niż greckim. Rzymianie, którzy wracali z Aten, dziwili się, że tam w ogóle nie widać kobiet – oczywiście tych z warstwy wyższej – na ulicach, że nie biorą udziału w ucztach. Bo siedziały w domach, ukrywane przed obcymi, a jak wychodziły, to najczęściej szczelnie zakutane. W typowo patriarchalnych społeczeństwach kobieta potrzebowała mężczyzny: sama nie ma majątku, a nawet jeśli ma, to nie może nim dysponować. Ale w Rzymie przynajmniej od II wieku p.n.e. panowała praktycznie równość między mężczyznami i kobietami, jeśli chodzi o prawa majątkowe. Kobieta mogła być właściwie niezależna finansowo. Standardem była też całkowita rozdzielność majątkowa małżonków. Słynny historyk prawa rzymskiego Fritz Schulz stwierdził, że jednym z najwybitniejszych osiągnięć prawa rzymskiego, dowodem na jego „ludzkość”, było ukonstytuowanie małżeństwa jako związku opartego na równości dwojga partnerów, na ich wolnej woli oraz na możliwości rozwiązania owego związku w każdym momencie.

Przypomina mi się film „Rozważna i romantyczna” – pod względem praw majątkowych sytuacja kobiet w starożytnym Rzymie była lepsza niż w XIX wiecznej Anglii. Skąd ten regres? Nadeszło chrześcijaństwo.

Nie winiłbym tylko chrześcijaństwa. Nastąpił rozpad imperium, nad którego przyczynami nie chcę się tu rozwodzić. Dość powiedzieć, że Rzym był nękany przez barbarzyńców z północy, Germanów i innych, w tych tradycyjnie wojennych społecznościach pozycja kobiet była gorsza. Ale we wschodniej części imperium prawna równość przetrwała dłużej.

Małżeństwo jako instytucja świecka zniknęło, przypisano je do religii. Jak to się stało, że wróciło?

Rewolucja francuska, mój drogi. A „przyklepał” sprawę Napoleon swym kodeksem z 1804 r. To on jest ojcem współczesnego małżeństwa cywilnego.

Raptem 200 lat temu.

Tak jak i pomysł na oddzielenie państwa od religii. Jako ciekawostkę podam, że małżeństwa cywilne zostały też wraz z Kodeksem Napoleona wprowadzone w Księstwie Warszawskim i zostały mocno oprotestowane przez polskich biskupów. W czasach Królestwa Polskiego powrócono do wyznaniowej formy małżeństwa.

Jeszcze chciałbym zapytać o zdolność do małżeństwa w zależności od wieku.

W Rzymie uznawano, że zdolny do małżeństwa jest ten, kto jest dojrzały do płodzenia. Przyjął się pogląd, że u chłopców to lat 14, u dziewczynek 12. Ta granica zresztą do 1917 r. obowiązywała w Kościele katolickim, potem ją podniesiono do 16 i 14.

Jak postrzegasz zmianę, która ma miejsce w naszych czasach – kolejne kraje uznają małżeństwo za instytucjęślepą na płeć.

To jest sygnał od społeczeństwa i od państwa do osób homoseksualnych, który mówi: obejmujemy was tą ważną społecznie instytucją, bo uznajemy, że jesteście częścią naszej wspólnoty. Stanowicie taką samą „tkankę społeczną” jak my.

Wiązałbyś to z regresem chrześcijaństwa w świecie zachodnim?

Znów: nie tylko. Małżeństwa jednopłciowe to pomysł realizowany w XXI w. – pierwsza, przypomnę, była Holandia w 2001 r. – ale zwiastuny zmian widać było już kilkadziesiąt lat wcześniej – rewolucja obyczajowa lat 60., która przyniosła również emancypację osób LGBT. W kodeksie kanonicznym z 1983 r., czyli Jana Pawła II, pojawia się wprost małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny. Wcześniejszy Kodeks Benedykta XV z roku 1917 r., takiej definicji nie zawiera. Już w 1983 r. Watykan wiedział, co się „święci”.

Znów religia. Ale ona nie jest nie do przeskoczenia, trzeba tylko dobrej woli. W Izraelu, który jest krajem z systemem prawnym daleko bardziej związanym z religią, zwłaszcza w prawie rodzinnym, niż Polska, mimo wszystko znaleziono sposób, by tamtejszym gejom i lesbijkom powiedzieć: należycie do naszej wspólnoty.

Izrael nie ma w ogóle ślubów cywilnych, tylko religijne, ale uznaje cywilne śluby swych obywateli zawarte za granicą. Bez rozróżnienia, czy są zawierane przez pary rożnej, czy tej samej płci.

Trochę jest to karkołomne prawniczo, ale działa! Iście „diabelski” wynalazek. Najpierw był wyrok Sądu Najwyższego z lat 60. dekretujący uznawanie zawartych za granicą świeckich małżeństw. A w 2006 r. izraelskie pary gejowskie będące w związkach małżeńskich zawartych za granicą powołały się na ten wyrok – i też wygrały sprawę przed Sądem Najwyższym (Ben Ari i inni). W Izraelu udało się pogodzić ogień z wodą – religia nie doznała „uszczerbku”, a geje i lesbijki zostali włączeni do wspólnoty.

Polscy geje i lesbijki nie należą do wspólnoty.

Nie należymy, ale głośno zgłaszamy do niej akces i on jest już słyszalny. Trzeba drążyć tę skałę. Pukać do tych drzwi. W końcu się otworzą.

Ty i twój facet, Hiszpan, jesteście małżeństwem?

Jeszcze nie, ale planujemy ślub. Niedawno zgłosiłem się do urzędu stanu cywilnego o wydanie tego osławionego zaświadczenia o stanie wolnym – tego, w którym należy wpisać imię przyszłego małżonka/małżonki.

Tego, którego niektóre urzędy nie wydają, jeśli zauważą, że wpisane imię należy do osoby tej samej płci, co osoba wnioskująca.

Tak. Znana jest sprawa Tomka Szypuły, który przegrał przed polskimi sądami.

Tomek wyczerpał już możliwość dochodzenia sprawiedliwości przed polskimi sądami. Planuje złożyć skargę do Strasburga.

Zdaje się, że właśnie podążam jego drogą. Zaświadczenia mi nie wydano, choć życzliwie zasugerowano, że czasem wystarczy metryka urodzenia. Odpowiedziałem uprzejmie, że nie chcę obchodzić polskiego prawa i poprosiłem o uzasadnienie odmowy na piśmie. Dostałem je, kierownik USC powołuje się na sławetny artykuł 18 Konstytucji RP, na artykuł 1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, prawo o aktach stanu cywilnego. Moi przyjaciele pomogli napisać odwołanie do Sądu Rejonowego. Zobaczymy, co się wydarzy. Jesteśmy z Jose tą kropelką, która drąży skałę – to też nasz obowiązek jako prawników.

Skałę, czyli polski system prawny.

Nie tylko. Również po prostu polskie społeczeństwo. Ono się zmienia i w końcu wymusi zmianę systemu prawnego.

To działa też w drugą stronę. Zmiana systemu prawnego wymusiłaby zmiany w społeczeństwie.

Racja. To jest to wielkie pytanie: czy polski ustawodawca chce edukować społeczeństwo. Póki co – nie bardzo. A jak już te małżeństwa jednopłciowe wchodzą do systemu, to ludzie je szybko akceptują i sprawa spada z politycznej agendy.

Wprowadzasz tematykę małżeństw homoseksualnych na zajęciach ze studentami?

To raczej nie temat moich zajęć (śmiech). Ale czasem przykład ten służy pokazaniu ogólnych zasad prawa. Na przykład konstytucja hiszpańska postanawia, że „mężczyzna i kobieta mają prawo do zawarcia małżeństwa przy poszanowaniu pełnej równości prawnej”. Przez lata rozumiano ten artykuł tak, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Ale gdy prawie 10 lat temu Hiszpanie przeczytali go dosłownie, to okazało się, że tam nie napisano, że małżeństwo musi składać się z mężczyzny i kobiety. Dlatego konstytucji wcale nie trzeba było zmieniać, by wprowadzić małżeństwa osób jednej płci. Da się zresztą – o czym mówiła prof. Ewa Łętowska w wywiadzie, który z nią przeprowadziłeś na tych łamach – intepretować artykuł 18 naszej Konstytucji, jako niezakazujący małżeństw jednopłciowych, a tym bardziej związków partnerskich. Pytam też studentów, po co zawierać małżeństwo i obserwuję zmiany w odpowiedziach na przestrzeni lat. Coraz rzadziej słyszę, że z miłości, a coraz częściej, że np. po to, by moc się odwiedzać w szpitalu. To niewątpliwy wpływ debaty o związkach partnerskich.

Jesteś wyoutowany przed studentami?

Nie ogłaszam na zajęciach, że jestem gejem – jeśli już o tym mówię, to po prostu wychodzi naturalnie w rozmowach ze studentami, przypuszczalnie tak samo, jak u wykładowców hetero. Zdaję sobie sprawę, że pewnie wielu wykładowców homoseksualnych ukrywa się przed studentami, ale to nie dla mnie. Z mojego doświadczenia wynika, że sensowniej jest się nie ukrywać. Funkcjonuję trochę, nolens volens, jako normalizator homoseksualności i przyjmuję tę rolę – wciąż spotykam ludzi, dla których jestem pierwszym jawnym gejem, z którym rozmawiają w życiu. Wzięliśmy z Jose udział w kampanii „Miłość nie wyklucza”, bo trzeba pokazywać, że pary takie jak my mają potrzebę bycia w legalnym związku. Mam też szczęście: obracam się w środowisku, w którym nie wypada być jawnym homofobem. Poza tym dostaję od studentów naprawdę pozytywny feedback. To napawa nadzieją: widzę, że oni przyjmują mój homoseksualizm jako coś naturalnego, nie rozwodzimy się nad tym. Za czasów moich studiów to byłoby nie do pomyślenia.

 

Tekst z nr 51/9-10 2014.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

SPIS TREŚCI #51

10696467_10152789838109994_6010597757606300400_n

„Replika_ dwumiesięcznik społeczno-kulturalny LGBTQ, numer 51 (wrzesień/październik 2014)

Na okładce numeru 51. spogląda Barbara Nowacka, córka Izabeli Jarugi-Nowackiej, szefowa think-tanku „Plan Zmian” przy Twoim Ruchu, pierwsza bodaj w Polsce osoba publiczna, która zadeklarowała, że nie weźmie ślubu ze swoim partnerem, dopóki kwestia związków partnerskich nie zostanie uregulowana.

Prezent dla prenumeratorów i prenumeratorek

  1. Mocne gejowskie kino kubańskie: film „Ostatni mecz” gratis do obejrzenia dzięki uprzejmości portalu na outfilm.pl.
  2. Karta ICE (In Case of Emergency, czyli „w nagłym wypadku”) umożliwiające upoważnienie partnera albo partnerki (albo innej osoby bliskiej) do otrzymywania informacji o stanie zdrowia. (dzięki uprzejmości Kampanii Przeciw Homofobii)

Do przeczytania w numerze 51:

Wywiady

„Sojuszniczka” – z Barbarą Nowacką, córką Izabeli jarugi-Nowackiej, szefową think-tanku „Plan Zmian” przy Twoim Ruchu, o tym, dlaczego nie weźmie ślubu ze swoim partnerem, dopóki kwestia związków partnerskich nie zostanie uregulowana, o szansach lewicy i groźbie powrotu skrajnie homofobicznej prawicy do władzy, rozmawia Radek Korzycki (>>>czytaj więcej…)

„Jak za okupacji” – z profesorem Zbigniewem Lwem Starowiczem o tym, jak w Polsce „leczono” homoseksualność, o nadopiekuńczych matkach i o tym, z jakimi problemami dziś przychodzą do seksuologa geja i lesbijki, rozmawia Mariusz Kurc (>>>czytaj więcej…)

„Sarenki próbują przetrwać” – z Ewą Kotarbińską, byłą więźniarką o odkrywaniu biseksualności i o związkach między kobietami w więzieniu, rozmawia Małgorzata Klejn (>>>czytaj więcej…)

„Wiosna okazała się mężczyzną” – z Igorem Szulcem, występującym jako Adre’N’Alin, pierwszym w Polsce jawnie homoseksualnym wokalistą, w przede dniu wydania albumu „Surface Tensions”, rozmawia Bartosz Reszczak (>>>czytaj więcej…)

„Małżeństwo niejedno ma imię” – z doktorem habilitowanym Jakubem Urbanikiem o tym, jak zmieniała się definicja małżeństwa, o małżeństwach w starożytnym Rzymie, we współczesnej Hiszpanii i w Izraelu a także o tym, jak to jest być jawnie homoseksualnym wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawia Mariusz Kurc

„Nowi dysydenci” – z doktorem Tomaszem Kitlińskim o jego małżeństwie z Pawłem Leszkowiczem w Brighton a także o queerowym Lublinie i o tym, jak zmieniał się dyskurs medialny na temat LGBTw ciągu ostatnich lat, rozmawia Przemysław Górecki

„Pierwszy pocałunek” – z Yuvraajem ParasharemKapilem Sharmą, aktorami i twórcami pierwszego gejowskiego filmu z Bollywood, rozmawiają Marta Konarzewska i Karolina Szpyrko

LGBT USA

  • Wywiad Mariusza Kurca ze Stephanie Blackwood, specjalistką ds. marketingu LGBT, dyrektorką ds. rozwoju PFLAG, amerykańskiej organizacji skupiającej rodziców i przyjaciół osób LGBT
  • Krzysztof Tomasik kreśli sylwetkę Larry’ego Kramera, aktywisty LGBT, autora sztuki „Odruch serca”, której adaptacja filmowa z Markiem Ruffalo, Mattem Bomerem i Julią Roberts  właśnie otrzymała nagrodę Emmy

Transakcje

  • Wywiad Edyty Baker z Wiktorem Dynarskim, nową osobą prezesującą Fundacji Trans-Fuzja

Felieton

  • „Django Rafalala” Bartosza Żurawieckiego

Kultura

  • Bartosz Żurawiecki o kinie LGBT z Dalekiego Wschodu w tekście „Twardziele na obcasach”
  • Recenzje nowych filmów LGBT: „Gerontofilia”, „Małe stłuczki”, „W jego oczach”, „Xenia”, „Spódnice w górę”, „Houseboy”.
  • Recenzje nowych książek LGBT: „Colette. Biografia”, Allen Ginsberg – „Listy”, Dezydery Kowalkowski – „Bielizna i czekoladki”, Tom Hickman – „Boskie przyrodzenie. Historia penisa”, Jonas Gardell – „Nigdy nie wycieraj łez bez rękawiczek, tom II: Choroba”
  • dział Muzyka, a w nim m.in. Sia, Kate Bush i Maroon 5
  • dział „Kartki z kalendarza”, w którym Krzysztof Tomasik przypomina najważniejsze wydarzenia LGBT sprzed lat

 A poza tym

  • pierwsi w historii jawnie homoseksualni kandydaci/tki na urząd prezydenta miasta: Robert Biedroń (Słupsk) i Agnieszka Łuczak (Tomaszów Mazowiecki)
  • dyrygent Misza Czerniak zaprasza chętnych do właśnie powstającego chóru LGBT
  • Peaches gościnią szóstego Marszu Równości we Wrocławiu
  • Mariusz Chabasiński o tym, jak wyglądała tegoroczna Parada Równości w Kopenhadze
  • Agata Chaber o najnowszych przedsięwzięciach Kampanii Przeciw Homofobii: debacie „Ramię w ramię po równość” z sojuszni(cz)kami ruchu LGBT i o zatrzymaniu projektu ustawy dotyczącego zakazu edukacji seksualnej w szkołach
  • w „Czajniku”: wspomnienie o Joan Rivers, a także Izabela Trojanowska, Maciej Zakościelny, Piasek oraz Ellen DeGeneres i Portia de Rossi

Wysyłka numeru od 25 września br.