Bóg tęczowy albo żaden

Tekst: Ludmiła Makuchowska, Hubert Michalak

Niemal połowa osób LGBT w USA deklaruje brak przynależności do jakiejkolwiek religii. Druga połowa, w której dominują chrześcijanie, nie musi „jakoś godzić” orientacji seksualnej z dyskryminującymi zasadami wiary – może swobodnie wybrać religię, która w pełni ich akceptuje

 

Prezbiteriański kościół w Waszyngtonie z tęczową flagą i napisem „Wszyscy są mile widziani”

 

Często słyszymy, że Amerykanie to bardzo religijny naród. To prawda, ale w ujęciu statystycznym rzecz przestaje być tak oczywista. O ile w Polsce przynależność do religii deklaruje prawie 90% społeczeństwa (niemal wszyscy – do religii katolickiej), to w USA – 77%. Pozostałe 23% to ateiści, agnostycy oraz osoby, które nie chcą identyfikować się z żadną grupą wyznaniową. Oczywiście żarliwość i ekspresja wiary nie mogą zostać ujęte w statystykach.

Prym w USA wiodą protestanci – 46,5% (wśród nich liczne „podgrupy”: baptyści, metodyści, prezbiterianie, luteranie, anglikanie i wiele innych), na drugim miejscu są katolicy (21%), a następnie, dużo dalej – wierni Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, czyli mormoni (1,6%), wyznawcy judaizmu (1,9%), innych chrześcijańskich religii (1,7%), islamu (0,9%), buddyzmu (0,7%) i hinduizmu (0,7%).

Już nawet ta najbardziej pobieżna charakterystyka pokazuje, że w USA panuje większa różnorodność religijna niż w Polsce. Ma ona miejsce tak w obrębie samego chrześcijaństwa jak i w spojrzeniu na sprawy LGBT. Chrześcijaństwo w amerykańskim wydaniu wykazuje dużą elastyczność w kwestii stosunku do osób LGBT: spektrum rozciąga się od zupełnego braku akceptacji i haseł w rodzaju „Bóg nienawidzi pedałów” (baptyści z Westboro), do całkowitej akceptacji, włącznie z udzielaniem ślubów parom jednopłciowym (Zjednoczony Kościół Chrystusa).

Opcje chrześcijan LGBT

W Polsce bycie chrześcijaninem LGBT oznacza w praktyce bycie katolikiem LGBT, co z kolei wymaga godzenia wody z ogniem, bo zgodnie z doktryną katolicką gej/lesbijka, by nie grzeszyć, musi żyć w celibacie. Zero seksu, zero miłości – oto katolicka oferta dla osób homoseksualnych. A alternatywa w naszych warunkach jest praktycznie tylko jedna: odrzucenie i religii, i wiary.

W USA bycie chrześcijaninem LGBT nie musi być sprzecznością. Zostałeś wychowany w chrześcijańskiej, homofobicznej religii? Masz wiele opcji do wyboru, a odrzucenie wiary jest tylko jedną z nich. Jeśli wierzysz w chrześcijańskiego Boga, który nie jest homofobem, bez trudu znajdziesz kościoły, które przyjmą cię z otwartymi rękami.

Dane liczbowe mogą być konkretnym obrazem religijności mieszkańców USA definiujących się jako osoby LGBT. Są oni zdecydowanie mniej religijni, niż reszta społeczeństwa. Tylko 53% Amerykanów LGBT deklaruje przynależność do jakiejś religii. Wśród tych, którzy wierzą, aż 63% przyznaje, że na nabożeństwa chodzi „rzadko lub nigdy”. W jakiego Boga wierzą ci Amerykanie LGBT, którzy wierzą? W przeważającej większości w Boga chrześcijańskiego: 35% spośród nich to protestanci, 20% to katolicy, 1% mormoni, a 9% należy do innych kościołów. 2% to Żydzi. Natomiast aż 33% wierzących Amerykanów LGBT wierzy w Boga, ale nieprzyporządkowanego do żadnej religii.

Niemniej ponad 60% wierzących Amerykanów LGBT to chrześcijanie. Jednak ich doświadczenia związane z instytucjami kościelnymi często różnią się od doświadczeń polskich chrześcijan LGBT.

Piętnowanie ludzi za to, kogo kochają, jest grzechem

W waszyngtońskiej katedrze świętych Piotra i Pawła, miejscu uroczystości inauguracyjnych i pogrzebowych prezydentów amerykańskich, doszło w 2013 r. do znamiennego wydarzenia. Wielebny Gary Hall (pastor Kościoła episkopalnego) wygłosił kazanie, w którym powiedział m.in.: Kościół powinien zrobić odważny krok do przodu i nazwać rzeczy po imieniu. Homofobia i heteroseksizm są grzechem. Piętnowanie ludzi za to, kogo kochają, jest grzechem. Szydzenie z ludzi tylko z tego powodu, że ich tożsamość płciowa nie idzie w parze z czyimś światopoglądem, jest grzechem. M.in. dzięki właśnie takim gestom odsetek amerykańskich chrześcijan LGBT nie maleje. Przeciwnie, w l. 2013-2015 zanotowano kilkuprocentowy wzrost, który, warto dodać, nastąpił przy jednoczesnym spadku liczby chrześcijan w całej populacji USA.

Już ponad 5 tys. parafii w USA akceptuje równość małżeńską. W tę politykę wpisują się działania o różnym zakresie, od wystosowywania symbolicznych oświadczeń aż do oficjalnego uznawania równości małżeńskiej i prawa do święceń kapłańskich dla członków mniejszości seksualnych.

Pomiędzy liberalnymi kościołami popierającymi politykę otwartości (np. Zjednoczony Kościół Chrystusa) a tymi najbardziej konserwatywnymi, podtrzymującymi politykę wykluczenia (np. Kościół katolicki i mormoni) – istnieje szeroka gama umiarkowanych kościołów, takich jak Kościół metodystyczny czy Kościół prezbiteriański USA. Te wyznania „środka” szukają kompromisowych rozwiązań, które godziłyby integralność ich przekonań z poszanowaniem godności każdego człowieka. Jednym z nich jest Kościół metodystyczny, który z 7,2 mln wiernych stanowi trzecią największą wspólnotę chrześcijańską w USA. Mimo że oficjalnie sprzeciwia się on równości małżeńskiej i nadawaniu osobom nieheteroseksualnym święceń kapłańskich, to dziś wielu afiliowanych biskupów i pastorów odmawia dyscyplinowania duchownych dających śluby parom jednopłciowym. Inny umiarkowany kościół w Stanach Zjednoczonych – Kościół ewangelicki (ok. 3,7 mln członków) – nie tylko zachęca osoby LGBT do przyłączenia się do wspólnoty, ale też wyraźnie sprzeciwia się dyskryminacji mniejszości seksualnych. Rezerwa ujawnia się także w postawie Kościoła prezbiteriańskiego, liczącego 1,7 mln wiernych. Dla tej wspólnoty pełne zaakceptowanie orientacji homoseksualnej, której istnienie nie było „zamysłem Boga wobec rasy ludzkiej” stałoby w sprzeczności z Pismem Świętym. Z drugiej strony najwyższe ciało ustawodawcze tego Kościoła głosowało w 2015 r. za zalegalizowaniem małżeństw jednopłciowych jednocześnie dając parafiom wolną rękę w kwestii mianowania homoseksualnych pastorów. Związaną z tym Kościołem postacią ikoniczną dla tęczowego ruchu jest Eric Karl Swenson, który w 1996 r. został pierwszym prezbiteriańskim duchownym po operacji korekty płci (co istotne, proces odbył się za wiedzą i z poparciem wiernych) i od tego czasu znany jest jako Erin K. Swenson.

50 lat

Ruch promujący włączanie osób LGBT w ramy instytucji religijnych pojawił się w USA w latach 60., wraz z rewolucją obyczajową, obejmującą emancypację LGBT, i walką o prawa obywatelskie dla czarnej społeczności USA. Powstał z inicjatywy postępowego Kościoła Metodystycznego Glide Memorial, który, zainspirowany przez Martina Luthera Kinga, ustanowił na początku lat 60. radę do spraw religii i osób homoseksualnych. Kilka lat później zaczęły powstawać pierwsze chrześcijańskie organizacje wyznaniowe zrzeszające osoby LGBT, ich rodziny i przyjaciół. Najbardziej rozpoznawalna z nich, Metropolitalna Wspólnota Kościelna, została założona w 1969 r. w Los Angeles przez charyzmatycznego wielebnego Troya Perry’ego. W tym samym czasie na fali protestów ze Stonewall w Nowym Jorku zaczęły pojawiać się kolejne tęczowe kościoły chrześcijańskie. Oprawę obrzędową jednego z nich, Kościoła pw. Umiłowanego Ucznia, stanowiło niecodzienne połączenie praktyk liturgicznych rodem z mszy gotyckich z symboliką gejowskiej emancypacji. Patrick McMullan, jeden z jego członków: Wstręt do samego siebie był plagą w świecie gejowskim lat 70., często znajdując ujście w rozwiązłości seksualnej i nadużywaniu narkotyków. Przekaz ze strony Kościoła pw. Umiłowanego Ucznia opierał się na przekonaniu, że bez względu na to, jak świat zewnętrzny stara się nas zaszufladkować, my, geje i lesbijki, jesteśmy obecni w każdym wymiarze życia społeczeństwa.

Począwszy od lat 70. amerykańskie wspólnoty religijne z tzw. głównego nurtu zaczęły wprowadzać reformy. Najwcześniej, bo już w latach 60., rewolucja przetoczyła się przez Kościół Unitarian Uniwersalistów, który w czasach dzieci kwiatów regularnie patronował spotkaniom różnorodnych grup walczących o równouprawnienie, wśród nich słynnej Mattachine Society, lesbijskiej Daughters of Bilitis czy nieco późniejszego Gay Liberation Front. Ku zdziwieniu hierarchów kościoła użyczenie przestrzeni tym grupom spowodowało napływ nowych wiernych i przyciągnęło na msze niepraktykujące osoby, wcześniej zrażone nietolerancją swych parafii.

W 1972 r. przy pacyfistycznym ruchu kwakrów powstało Towarzystwo Przyjaciół ds. Gejów i Lesbijek. Rok później w Zjednoczonym Kościele Chrystusa pierwszy raz wyświęcono wyoutowanego pastora, Williama R. Jonhsona.

Czas najbardziej przełomowych dla społeczności LGBT wydarzeń w Ameryce to początek XXI w. W maju 2003 r. z upoważnienia biskupa Michaela Inghama i synodu diecezji w New Westminster (Kościół anglikański w Kanadzie) udzielono błogosławieństwa gejowskiej parze z Vancouver. Kilka miesięcy później w USA Gene Robinson, światowej sławy duchowny anglikański i aktywista LGBT, zresztą żyjący wtedy w długoletnim związku partnerskim, został wyświęcony przez episkopat na biskupa stanu New Hampshire. Z kolei w 2009 r. synod generalny, czyli ciało ustawodawcze Kościoła ewangelicko-luterańskiego, oficjalnie zezwolił na nadawanie święceń kapłańskich wyoutowanym pastorom i na udzielanie ślubów parom jednopłciowym. W krok za luteranami trzy lata później największy i najprężniejszy w Ameryce Północnej Kościół prezbiteriański, zrzeszający ok. 3 milionów wiernych, przegłosował istotną zmianę w swojej konstytucji. Na mocy tej poprawki uznano prawo do święceń w funkcji pastora, prezbitera i diakona osobom pozostającym w związkach jednopłciowych. Niedługo po tym, jak w 2012 r. prezydent Barack Obama oświadczył, że popiera równość małżeńską, Kościół episkopalny stał się największą instytucją wyznaniową uznającą związki jednopłciowe (czy pod wpływem prezydenta – nie wiadomo), wprowadzając do oficjalnej liturgii quasi-ślubne nabożeństwo o nazwie „Świadectwo i Błogosławieństwo Życiowego Przymierza”. Natomiast w grudniu 2012 r., zaraz po ponownym wybraniu Obamy na prezydenta, ponad 250 duchownych różnych wyznań ze stanu Illinois wysłało otwarty list poparcia do ustawodawców. Deklarowali w nim, że jako przedstawiciele Kościoła, którego misją jest wzmacnianie wiary i współczucia oraz nieustępliwe krzewienie ideałów sprawiedliwości i równości, uważają, że przyznanie kochającym się parom jednopłciowym prawa do równych szans i odpowiedzialności jest słuszne moralnie.

Mimo wciąż zwiększającej się obecności mniejszości seksualnych w życiu amerykańskich wspólnot religijnych temat nadal budzi kontrowersje. W odpowiedzi na mianowanie w 2003 r. Gene’a Robinsona na biskupa, czterech innych wpływowych członków Kościoła episkopalnego (KE) w USA postanowiło opuścić kościół. Mocą rezolucji uchwalonej w 2015 r. podczas generalnej konwencji KE w Salt Lake City duchowni KE wciąż jednak mają prawo odmówić udzielenia sakramentu małżeństwa osobom LGBT, a biskupi wciąż mogą zakazać takich nabożeństw w swoich diecezjach. To kompromisowe rozwiązanie oznacza, że od listopada 2015 r. ślubów parom jednopłciowym chętnie będą udzielać liberalne parafie w San Francisco czy Nowym Jorku, ale już niekoniecznie gminy w zaściankach takich jak Jacksonville, Arlington czy Omaha.

Pod hasłem „Gay is not OK”

Główną siłę opozycyjną na drodze do równouprawnienia osób LGBT w USA stanowią religijne ruchy konserwatywne. Przynależność do głównych nurtów liberalnych protestantyzmu deklaruje jedynie ok. 15% Amerykanów (jedna trzecia wszystkich protestantów). Katolików jest 21%, a kolejne 25% to centrowi lub tradycjonalistyczni protestanci ewangeliccy. Oficjalna linia obu tych wspólnot to aktywny sprzeciw wobec równości małżeńskiej.

Amerykańscy fundamentaliści z Kościoła ewangelickiego szerzą homofobię nie tylko w kraju, ale i poza jego granicami. Nienawiść, która sączyła się przez lata wojen kulturowych w USA, stała się teraz produktem eksportowym, a potężny zastrzyk finansowy od radykalnych członków Kościoła naciskających na utrzymanie twardego antygejowskiego prawa podłożył fundament pod ten proces. Na lidera ewangelików w Ugandzie wyrósł pastor Scott Lively, przewodniczący Abiding Truth Ministries oraz autor książki pt. „Różowa swastyka”, w której twierdzi, że ruch nazistowski stworzyli homoseksualiści. Ten radykał religijny przemawiał w Ugandzie do elity kraju: prawników, posłów, kadry akademickiej, nauczycieli liceów i liderów chrześcijańskich. Podczas wykładów zapowiadał, że celem przesiąkniętej złem instytucji homoseksualizmu jest rekrutowanie i polowanie na ugandyjskie dzieci. Ugandyjska organizacja Sexual Minorities Uganda złożyła pozew przeciwko pastorowi oskarżając go o zbrodnie przeciw ludzkości. Jeśli dojdzie do procesu, będzie on precedensowy.

Innym przykładem ortodoksyjnego, homofobicznego kościoła jest największa w USA kongregacja protestancka – Południowa Konwencja Baptystów (PKB) (15 mln wiernych). W 1992 r. w jednej z filii tego kościoła w Północnej Karolinie ze wspólnoty zostały wykluczone dwie parafie, które pobłogosławiły związek dwóch mężczyzn, a jawnie homoseksualnemu seminarzyście udzieliły święceń kapłańskich. Był to pierwszy przypadek w historii PKB, gdy kwestie doktrynalne lub moralne pociągnęły za sobą takie konsekwencje.

Jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci PKB, pastor Robert Jeffres z Dallas, znany ze swojej awersji do gejów, islamu, mormonów i katolików, wygłosił w 2008 r. płomienne kazanie pod symptomatycznym tytułem Gay is not O.K. Stwierdził m.in., że nawet trudno opisać, jak uwłaczające jest bycie osobą homoseksualną. Komentując natomiast poparcie Obamy dla legalizacji małżeństw jednopłciowych, Jeffres powiedział, że kierunek obrany przez prezydenta prowadzi nasz naród w objęcia Antychrysta.

Trzeba jednak przyznać, że za kadencji Richarda Moore’a, który od dwóch lat przewodniczy PKB, podjęto próby złagodzenia stanowiska w sprawie gejów i lesbijek. Przejawem tej odwilży było np. wycofanie się z twierdzenia, że homoseksualność nie istnieje, albo zakwestionowanie terapii naprawczych mających na celu zmianę orientacji seksualnej. Aktywiści krytykują jednak Moore’a za to, że za słowami nie idą czyny. W doktrynie PKB wciąż jest zapisane, że transpłciowość to nierzeczywiste zjawisko. PKB sprzeciwia się jakiejkolwiek ochronie prawnej dla osób LGBT, a jej liderzy wymieniają homoseksualność jednym tchem z cudzołóstwem i pornografią.

Na zmianę wizerunku wspólnoty zapewne nie najlepiej wpływa też działalność powiązanej z PKB ekstremistycznej grupy Baptyści Westboro, znanej z zajadłej homofobii. „Dorobek” tego stowarzyszenia to m.in. zakłócanie ślubów par jednopłciowych (przez organizowanie protestów ze sloganami w rodzaju „pedały zagładą narodów”) i pikietowanie podczas tych rozgrywek NBA, w których grał wyoutowany Jason Collins.

Kościół katolicki w USA, podobnie jak w Polsce, stara się bezpośrednio ingerować w politykę dotyczącą społeczności LGBT. Od 2012 r. wyraźnie wzmocnił przekaz swojej kampanii przeciw legalizacji małżeństw jednopłciowych, zachęcając księży do łączenia w swoich kazaniach homoseksualności z poligamią, poliandrią i aborcją. Sukces zwolenników Proposition 8 (zakaz małżeństw jednopłciowych z 2008 r. – dziś już historyczny, bo od zeszłego roku małżeństwa jednopłciowe są legalne we wszystkich stanach mocą wyroku Sądu Najwyższego) to też w dużej mierze zasługa milionowych wpłat od katolickich i mormońskich osób prywatnych i organizacji. Jednym z takich stowarzyszeń są Rycerze Kolumba, którzy sami siebie określają jako katolicką społeczność skupioną wokół ideałów dobroczynności, jedności i braterstwa. „Rycerze” przekazali na kampanię w kilku stanach ponad 6 mln dolarów.

Generalnie jednak, trochę na przekór oficjalnej doktrynie swojego Kościoła, amerykańskich katolików cechuje umiarkowanie w poglądach na kwestie społeczne. Poziom ich wsparcia dla idei małżeństw jednopłciowych niezmiennie nie odbiega od średniej krajowej. Co więcej, pojawiają się też oznaki działalności dysydenckiej. Przykładem takiej niesubordynacji jest choćby działające przy katolickim kościele św. Mateusza w Baltimore duchowieństwo, które wspiera afirmację różnorodności seksualnej.

W kwestii homoseksualności podejście mormonów (KM) nie różni się wiele od Kościoła katolickiego. Całkowitego zbawienia po śmierci mogą dostąpić tylko złączone węzłem małżeńskim osoby heteroseksualne. Lesbijki i geje powinni, wedle mormońskiego nauczania, albo pozostać całe życie w celibacie, albo wziąć tradycyjny, heteroseksualny ślub. Od osób transpłciowych oczekuje się, że nie poddadzą się procedurze zmiany płci. W 2015 r. mormoni ogłosili, że osoby pozostające w małżeństwach jednopłciowych będą automatycznie uznawane za apostatów, a dzieci takich par nie będą mogły być chrzczone aż do uzyskania pełnoletności. Ogłoszone zmiany wywołały oburzenie opinii publicznej. Zaczęto nawoływać członków społeczności mormońskiej w Salt Lake City do masowego opuszczania wspólnoty Dzieci Bożych. Ku rozczarowaniu wielu wyznawców mormonizmu wieści o nowej polityce wobec osób LGBT pojawiły się kilka lat temu po tym, jak – za na mową specjalistów od PR – wspólnota postanowiła poprawić swój nadszarpnięty wizerunek poprzez wypracowanie kompromisu ze zwolennikami praw LGBT. Jednym z takich chwytów marketingowych miało być np. stworzenie w 2012 strony internetowej promującej zrozumienie i współczucie dla wspólnoty LGBT. (http://mormonsandgays.org/)

Religia i tak hamuje

Temat jest zresztą dużo szerszy i należy go rozpatrywać w kontekście religijności mieszkańców USA w ogóle. Jak podaje „New York Times”, szczególnie w dużych miastach dochodzi do sporów i rozłamów we wspólnotach kościelnych, ponieważ coraz więcej wyoutowanych chrześcijan/ek pragnie brać czynny udział w nabożeństwach kongregacji. Wspierają ich w tym zaprzyjaźnione osoby heteroseksualne, rozżalone zbyt restrykcyjnym podejściem swoich parafii. Według danych Publicznego Instytutu Badań nad Religią w Waszyngtonie, aż 1/3 przedstawicieli pokolenia Y (między 18 a 29 rokiem życia) zdecydowała się opuścić swe tradycyjne wspólnoty wiary ze względu na ich nietolerancyjną postawę wobec osób LGBT.

W innym badaniu zapytano Amerykanów LGBT, jakie wyznania uznają za najmniej przyjazne sobie jako reprezentantom mniejszości właśnie. Niechlubną listę otwiera islam, za nim trzy wyznania chrześcijańskie: mormoni, Kościół katolicki i ewangelicki. Następny na liście jest judaizm i nieewangelickie Kościoły protestanckie. Warto jednak podkreślić, że amerykańskie podejście do wyznawanej wiary jest znacząco inne od tego, do którego przyzwyczailiśmy się w Polsce. Wyznawana religia nie musi być „dziedziczona”. Wiarę traktuje się tam raczej w ramach indywidualnego wyboru i świadomego aktu utożsamienia się z danym Kościołem. Powszechna w Polsce opozycja „katolicyzm albo ateizm” na gruncie amerykańskim miałby raczej formę „katolicyzm albo szereg innych możliwości”. Amerykanie LGBT, którzy odczuwają potrzebę rozwijania swojej duchowości w strukturze wspólnotowej, nie muszą wybierać żadnej z represyjnych wobec nich religii. Mogą dołączyć do postępowych metodystów, anglikan, do Zjednoczonego Kościoła Chrystusa i wielu innych mniejszych czy większych wspólnot.

Ogólnie rzecz biorąc zmiany w krajobrazie religijnym USA mogą potencjalnie doprowadzić do wzrostu akceptacji społecznej dla równych praw obywatelskich wobec osób LGBT. Wyniki ankiety opublikowanej w 2014 r. jasno pokazują wyraźny wzrost poziomu tolerancji we wszystkich przepytywanych grupach (religijnych, politycznych i wiekowych) we wszystkich regionach kraju. Poparcie dla małżeństw jednopłciowych wzrosło o 21% tylko w ostatnim dziesięcioleciu i od czterech lat przekracza 50%. Ponad połowa osób uczęszczających do kościoła nie uważa, że homoseksualność w jakikolwiek sposób kłóci się z ich wiarą. 33% katolików i 38% protestantów tzw. głównego nurtu widzi w homoseksualności grzech, a jednocześnie aż 2/3 tych pierwszych akceptuje adopcję dzieci przez pary jednopłciowe.

Jednak mimo tych optymistycznych danych przekonania religijne niezmiennie pozostają istotnym czynnikiem spowalniającym proces otwierania się na społeczność LGBT. Zilustrować to można prostą proporcją: wśród ewangelików aż 60% wiernych uważa zachowania nieheteronormatywne za niemoralne, wśród ateistów – tylko 11%.

Tylko 53% Amerykanów LGBT deklaruje przynależność do jakiejś religii. Ci, którzy wierzą w Boga, to protestanci (35%), katolicy (20%), Żydzi (2%), mormoni (1%), oraz należący do innych kościołów (9%). Aż 33% wierzących Amerykanów LGBT wierzy w Boga nieprzyporządkowanego do żadnej religii

*Więcej danych statystycznych na temat religijności osób LGBT można odnaleźć na stronach waszyngtońskiego Centrum Badań Pew Research Center.

Artykuł w ramach projektu realizowanego przy wsparciu Ambasady U.S.A. w Polsce. This article was funded in part by a grant from the United States Department of State. The opinions, findings and conclusions stated herein are those of the author and do not necessarily reflect those of the United States Department of State.

 

Tekst z nr 61 / 5-6 2016.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.